, byli ludzie w Scytyj, włosów błękitnych: złota i srebra wiele mieli, ale bez łakomstwa i zazdrości, według Z. Hieronima, niby habentes, cor non apponentes jak inne nacje.
ASTEMI ludzie bez ust w Indyj Orientalnej, porośli liściem się okrywający, samym odorem żyjący, alias noszą z sobą korzenia cytryny, balsamy, cynamon, ich wąchają. Plinius Nierembergius, Garzjas.
AUSES ludzie w Afryce z długiemi czuprynami; u których co rok ku czci Minerwy Bogini, Panny potyczkę miewały, kamieniami na się rzucając, to palcami się bijąc, która została na placu zabita, miano ją za przestępnicę panieństwa: a triumfatorkę w orężę uzbrojoną,
, byli ludzie w Scytyi, włosow błękitnych: złota y srebra wiele mieli, ale bez łakomstwa y zazdrości, według S. Hieronima, niby habentes, cor non apponentes iak inne nacye.
ASTEMI ludzie bez ust w Indyi Orientalney, porosli lisciem się okrywaiący, samym odorem żyiący, alias noszą z sobą korzenia cytryny, balsamy, cynamon, ich wąchaią. Plinius Nierembergius, Garzias.
AUSES ludzie w Afryce z długiemi czuprynami; u ktorych co rok ku czci Minerwy Bogini, Panny potyczkę miewały, kamieniami na się rzucaiąc, to palcami się biiąc, ktora została na placu zabita, miano ią za przestępnicę panieństwa: a tryumfatorkę w orężę uzbroioną,
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 124
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
/ i odpusty Na głowę jej wyleje/ szczupło ucisnąwszy: Toż nożyce do ręku wyostrzone wziąwszy/ Nad gotową międnicą/ którą dwie trzymały Nimfy owe; a drugie z boków przysłaniały Kosztowną ją kortyną: warkocz rozpłyniony W tym ustrzyże. Acz jeszcze w pół nierozwiedziony Z kędzior swych i promieni; jeszcze z niego Nardy/ I balsamy sączyły. Jednak twardej Nic to nie sturbowało. I owszem się zdała Jakoby stąd królować zaraz poczynała/ Tylkoż westchnie głęboko; włosy drogie moje Na którychem trawiła wszytkie czasy swoje Monstrach próżnych/ i coraz inakszym trafieniu Z Cudzoziemskich alamód/ uczyńcie zbawieniu Memu koniec/ i jako były mi przyczyną Wszytkich tych niepokojów; tak bądźcie
/ y odpusty Ná głowę iey wyleie/ szczupło vcisnąwszy: Toż nożyce do ręku wyostrzone wziąwszy/ Nád gotową międnicą/ ktorą dwie trzymáły Nimfy owe; á drugie z bokow przysłániáły Kosztowną ią kortyną: wárkocz rospłyniony W tym vstrzyże. Acz ieszcze w puł nierozwiedziony Z kędzior swych y promieni; ieszcze z niego Nárdy/ Y bálsamy sączyły. Iednák twárdey Nic to nie sturbowáło. Y owszem się zdáłá Iákoby ztąd krolowáć záraz poczynáłá/ Tylkoż westchnie głęboko; włosy drogie moie Ná ktorychem trawiłá wszytkie czásy swoie Monstrách prożnych/ y coraz inákszym tráfieniu Z Cudzoziemskich álámod/ vczyńcie zbáwieniu Memu koniec/ y iako były mi przyczyną Wszytkich tych niepokoiow; ták bądźcie
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 115
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
było/ gdyby mieli cierpieć przez Tysiąc lat/ albo przez Tysiąc Tysięcy/ i łaknąć i pragnąć będą/ a to na wieki. Po czwarte/ trapi potepionych smród/ z tak mnóstwa wielkiego/ z zgniłych trupów/ z morza siarczystego/ z mnóstwa przeklętych czartów. Zaraża wszleka tutejszego świata/ względem onego/ stoi za balsamy: jeszczeby miło przez tak wiele lat jak momentów ubiegło od stworzenia świata/ śmierdzieć; ale muszą smród cierpieć/ aże na wieki. Piąte karanie jest/ Robak sumnienia/ tym cięższa kara/ im skrytsza. Gadzina ta gryzie/ drapie/ serce trawi/ a przecię go nie strawi; i trapić nigdy nieustanie
było/ gdyby mieli ćierpieć przez Tyśiąc lat/ álbo przez Tyśiąc Tyśięcy/ y łáknąć y prágnąć będą/ á to ná wieki. Po czwarte/ trapi potepionych smrod/ z ták mnostwá wielkiego/ z zgniłych trupow/ z morzá śiárczystego/ z mnostwá przeklętych czártow. Záráżá wszleka tuteyszego świátá/ względem onego/ stoi zá bálsámy: ieszczeby miło przez ták wiele lat iák momentow vbiegło od stworzenia świátá/ śmierdźieć; ále muszą smrod ćierpieć/ áże ná wieki. Piąte karánie iest/ Robak sumnienia/ tym ćięższa kárá/ im skrytsza. Gádźiná tá gryźie/ drápie/ serce trawi/ á przećię go nie strawi; y trapić nigdy nieustánie
Skrót tekstu: AnzObjWaś
Strona: 75
Tytuł:
Objaśnienie trudności teologicznych zebrane z doktorów św. od Anzelma świętego
Autor:
Wojciech Waśniowski
Drukarnia:
Łukasz Kupisz
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
dialogi
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1651
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1651
ma Port dobry, Cytadellą obroniony, ma i Biskupa swego zrujnowane było od Anglów R. 1596. i od Holendrów R. 1630. ma i inne Miasta znaczniejsze; Ramada, Teneryfa, Tamalameca, Ciudat de los Rejes, i Ocanna, albo Z. Anna. KARTAGENA Prowincja wydaje z siebieróżne Korzenia, pieprze, balsamy, Krew smoczą, i wszelakie aromata do aptek służące, ma być także zbogacona złotem i szmaragdami. KARTAGENA Miasto Stołeczne położone na Peninsule, mocno ufortyfikowane i obronione dwiema cytadellami, handlowne, osobliwie w Perły bogate, które tam ze wsząd zwożą i tu je dzurawią, i na sznurki wdziewają, ma Port najpraktykowanszy w Ameryce
má Port dobry, Cyttádellą obroniony, má y Biskupa swego zruynowáne było od Anglow R. 1596. y od Holendrow R. 1630. má y inne Miástá znácznieysze; Ramada, Teneriffa, Tamalameca, Ciudat de los Reyes, y Ocanna, álbo S. Anna. KARTAGENA Prowincya wydaie z siebierożne Korzenia, pieprze, balsamy, Krew smoczą, y wszelakie aromata do aptek służące, má bydz także zbogacona złotem y szmaragdami. KARTAGENA Miásto Stołeczne położone ná Peninsule, mocno ufortyfikowáne y obronione dwiema cyttadellami, handlowne, osobliwie w Perły bogate, ktore tam ze wsząd zwożą y tu ie dzurawią, y na sznurki wdziewaią, ma Port naypraktykowánszy w Ameryce
Skrót tekstu: ŁubŚwiat
Strona: 644
Tytuł:
Świat we wszystkich swoich częściach
Autor:
Władysław Aleksander Łubieński
Drukarnia:
Wrocławska Akademia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wrocław
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1740
Data wydania (nie wcześniej niż):
1740
Data wydania (nie później niż):
1740
że to dopiero początki, chyba, da P. Bóg, bawołami albo wielbłądami do Wci serca mego powrócę. Le pere Louis et son frere będą się, da P. Bóg, mieli z czego cieszyć, bo mi się w jednym sepecie dostała cała apteka we-zyrska, olejki, kompozycje, różne, gumata, balsamy, mumie, i innych rzeczy wiele cudownie drogich i rzadkich, którym się p. Pecorini wydziwić nie może. II faut avouer ca a l'a gloire du Grand Vizir, que c'etait un galant homme, et qu'il nous a donne bien de belles choses; mais tout ce qui touchait seulement son corps, ce sont des
że to dopiero początki, chyba, da P. Bóg, bawołami albo wielbłądami do Wci serca mego powrócę. Le pere Louis et son frere będą się, da P. Bóg, mieli z czego cieszyć, bo mi się w jednym sepecie dostała cała apteka we-zyrska, olejki, kompozycje, różne, gummata, balsamy, mumie, i innych rzeczy wiele cudownie drogich i rzadkich, którym się p. Pecorini wydziwić nie może. II faut avouer ca a l'a gloire du Grand Vizir, que c'etait un galant homme, et qu'il nous a donne bien de belles choses; mais tout ce qui touchait seulement son corps, ce sont des
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 535
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
tych jęczących kalectw znieść nie mogę, Skracam ich bole biorąc z sobą, w drogę. Ciż sami głupcy umarłego brzucha,| Egzekutormi robią się dla wziątku, Porą wnętrzności, upatrują ducha, Którędy wyszedł, mniej mając rozsądku, Na Boskie prawo przy śmiertelnych znakach, Szlakują duszę z życiem w skrzepłych flakach. Potym balsamy, aloesy, mirry, W proźne kadłuby, proźniejsze perfumy, Ponasypują, z kąd będzie smród szczyry, Za który bioą Aptekarze sumy,
Z ludzkiego ciała zrobiwszy abuchty, Z resztą wyprawią do Kościelnej kruchty. O jakie głupstwo! kiedy bałwochwalców, Świat Chrześcijański przejął obyczaje, Ci narąbawszy różnych miąs kawalców, Bies im prognostyk
tych ięczących kálectw znieść nie mogę, Skrácam ich bole biorąc z sobą, w drogę. Ciż sami głupcy umárłego brzucha,| Exekutormi robią się dla wziątku, Porą wnętrzności, upátruią ducha, Ktorędy wyszedł, mniey maiąc rozsądku, Ná Boskie práwo przy śmiertelnych znákach, Szlákuią duszę z życiem w skrzepłych flakach. Potym bálsamy, alóésy, mirry, W proźne kádłuby, proźnieysze perfumy, Ponasypuią, z kąd będzie smrod szczyry, Zá ktory bioą Aptekárze sumy,
Z ludzkiego ciała zrobiwszy abuchty, Z resztą wypráwią do Kościelney kruchty. O iákie głupstwo! kiedy báłwochwalcow, Swiat Chrześciański przeiął obyczaie, Ci nárąbáwszy rożnych miąs káwalcow, Bies im prognostyk
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 255
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
one gęste dziwowidze Od Osmana posłowie i prosto do koni Idą, które na bliskiej czekały ustroni. Z nimi oraz Dilawer i z swymi kolegi, Przybrawszy w kompanią wezyry i begi; I znowu je pod swoje namioty zaprasza, Gdzie wszytkie na czas dłuższy zachowane znasza Wschodowe specjały, szorbety i soki, Cukry, paszty, balsamy, czego dwa tłomoki Odda posłom; sam potem trunek wody czystej Za polskie pije zdrowie z farfury złocistej Z świeżej ambry perfumem. Tak skoro koleją Wszyscy w się po puharze wody onej wleją, Zacznie drugą pan bełzki za cesarskie zdrowie, Na co razem klęknęli wszyscy wezyrowie (A potem go niedługo zadawili sami — Wolałby
one gęste dziwowidze Od Osmana posłowie i prosto do koni Idą, które na bliskiej czekały ustroni. Z nimi oraz Dilawer i z swymi kolegi, Przybrawszy w kompanią wezyry i begi; I znowu je pod swoje namioty zaprasza, Gdzie wszytkie na czas dłuższy zachowane znasza Wschodowe specyjały, szorbety i soki, Cukry, paszty, balsamy, czego dwa tłomoki Odda posłom; sam potem trunek wody czystej Za polskie pije zdrowie z farfury złocistej Z świeżej ambry perfumem. Tak skoro koleją Wszyscy w się po puharze wody onej wleją, Zacznie drugą pan bełzki za cesarskie zdrowie, Na co razem klęknęli wszyscy wezyrowie (A potem go niedługo zadawili sami — Wolałby
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 326
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
święty Boże, Że wszytko twa ręka może.
Wierzę, że i Syn mój drogi Przeszedł przez grobowe progi. Inszym nie dał leżeć w grobie — Sam by zapomniał o sobie? Wróć się, duszo ma, do ciała, Coś się z niego gotowała. Otóż masz, serce, na rany Droższy plaster nad wsze balsamy! Żyje Syn mój, żyje znowu! Nie ma śmierć z niego obłowu!
Piotr Bądź pochwalony, Stworzycielu wielki, Od nas i Syna twego Rodzicielki, Żeś nas w tym żalu i ciężkiej żałobie Przywrócił k sobie.
Będą się wstydzić książęta i sędzię, Siedzący w piątek na ratuszu w rzędzie, Wszyscy rabini,
święty Boże, Że wszytko twa ręka może.
Wierzę, że i Syn mój drogi Przeszedł przez grobowe progi. Inszym nie dał leżeć w grobie — Sam by zapomniał o sobie? Wróć się, duszo ma, do ciała, Coś się z niego gotowała. Otóż masz, serce, na rany Droższy plaster nad wsze balsamy! Żyje Syn mój, żyje znowu! Nie ma śmierć z niego obłowu!
Piotr Bądź pochwalony, Stworzycielu wielki, Od nas i Syna twego Rodzicielki, Żeś nas w tym żalu i ciężkiej żałobie Przywrócił k sobie.
Będą się wstydzić książęta i sędzię, Siedzący w piątek na ratuszu w rzędzie, Wszyscy rabini,
Skrót tekstu: PotZmartKuk_I
Strona: 620
Tytuł:
Dialog o zmartwychwstaniu pańskim.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987