najskromniej Jego grzechy i jego narowy przypomni, Ciska ani się bardziej nie urazi niczem, Jakbyś go nie trzepaczką, ale chlustał biczem. 54 (P). BIESIADA: BIES SIADA SKUTEK BANKIETU
Po wczorajszym bankiecie wynidę z pokoju, Aż w izbie pełno krwie, szkła, obu końców gnoju; Temu księdza, owemu balwierza prowadzą, Ci jednają, a drudzy dopiero się wadzą; Ten okradziony biada, bez czapki, bez szable, Ten się potłukł, ten bluje. Hala, hala, diable! Aż beczka stoi, z której wczora pito wino; Tyś to, rzekę, dzisiejszych hałasów przyczyno?
Nie ja, bo pókim
najskromniej Jego grzechy i jego narowy przypomni, Ciska ani się bardziej nie urazi niczem, Jakbyś go nie trzepaczką, ale chlustał biczem. 54 (P). BIESIADA: BIES SIADA SKUTEK BANKIETU
Po wczorajszym bankiecie wynidę z pokoju, Aż w izbie pełno krwie, szkła, obu końców gnoju; Temu księdza, owemu balwierza prowadzą, Ci jednają, a drudzy dopiero się wadzą; Ten okradziony biada, bez czapki, bez szable, Ten się potłukł, ten bluje. Hala, hala, diable! Aż beczka stoi, z której wczora pito wino; Tyś to, rzekę, dzisiejszych hałasów przyczyno?
Nie ja, bo pókim
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 32
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
łąkę od dział gęstych bezpieczną, gdzie sami się i więźnie chcąc rachować, taką pomoc wyżej pomienionej obecności boskiej przez Ewangelią oświadczonej poznali, iż z Elearów tylko jednego Gackiego, męża dobrego, który na ustępowaniu od bramy z muru postrzelony padł zaraz i tamże został, niedostawało, a dwaj pacholikowie w ulicy postrzeleni, o balwierza prosili, jeden też koń postrzelony pana wyniósłszy, tamże na łące prosił o odprawę. A z ich strony pojmanych dragonów chłopa różnych narodów służałego znalazło się 27, zabitych też acz najwięcej u bramy, ale i przez wszystkę ulicę aż do rzeki nie skąpo leżało. W tym tańcu z dragonami przytrafiło się jedno chwała Bogu,
łąkę od dział gęstych bezpieczną, gdzie sami się i więźnie chcąc rachować, taką pomoc wyżej pomienionej obecności boskiej przez Ewangielią oświadczonej poznali, iż z Elearów tylko jednego Gackiego, męża dobrego, który na ustępowaniu od bramy z muru postrzelony padł zaraz i tamże został, niedostawało, a dwaj pacholikowie w ulicy postrzeleni, o balwierza prosili, jeden też koń postrzelony pana wyniósłszy, tamże na łące prosił o odprawę. A z ich strony pojmanych dragonów chłopa różnych narodów służałego znalazło się 27, zabitych też acz najwięcej u bramy, ale i przez wszystkę ulicę aż do rzeki nie skąpo leżało. W tym tańcu z dragonami przytrafiło się jedno chwała Bogu,
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 64
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
, Żeby zbytek waszemu nie zaszkodził zdrowiu.” 135. BRODA
Kładąc ogień na komin, opaliłem brodę. Aż chłopiec: „Dobrodzieju, większą byś miał szkodę, Gdybyś czapkę opalił.” „Bredzisz — rzekę — gnojku!” „Mospanie, nie kupiwszy, nie będzie zawojku; Do brody po balwierza, bo sama odrasta, Na każdy tydzień trzeba z szóstakiem do miasta. Teraześ jej tak przystrzygł, że, tuszę, czas długi Obejdzie się bez nożyc i jego posługi.” 136 (N). ŚWIAT RZEKĄ, CZŁOWIEK ŁÓDKĄ
Przydało mi się wozić w srogim wietrznym szumie, Jadąc do trybunału, przez Wisłę
, Żeby zbytek waszemu nie zaszkodził zdrowiu.” 135. BRODA
Kładąc ogień na komin, opaliłem brodę. Aż chłopiec: „Dobrodzieju, większą byś miał szkodę, Gdybyś czapkę opalił.” „Bredzisz — rzekę — gnojku!” „Mospanie, nie kupiwszy, nie będzie zawojku; Do brody po balwierza, bo sama odrasta, Na każdy tydzień trzeba z szóstakiem do miasta. Teraześ jej tak przystrzygł, że, tuszę, czas długi Obejdzie się bez nożyc i jego posługi.” 136 (N). ŚWIAT RZEKĄ, CZŁOWIEK ŁÓDKĄ
Przydało mi się wozić w srogim wietrznym szumie, Jadąc do trybunału, przez Wisłę
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 594
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
PANIĘ MŁODE Z ŻOŁNIERZEM STARYM
Z starym, grzecznym żołnierzem, panię młode, głupie, Na bankiecie przy ludzi zwadziwszy się kupie, Że go Jasiem nazowie, srodze go to nęka. Pojedynkowi serce nie zdole i ręka; Jeśli kupą żołnierzów pełen Kraków wszędzie, I on się pewnie na nią do zwady zdobędzie. Więc balwierza przekupi, gdzie się żołnierz galał, Żeby mu jak najlepiej oczy mydłem zalał. Wpadnie z nabitym kulmi pistoletem trzoma. Aż chłopiec, z pańską szablą stojąc u drzwi, co ma Gardła zawoła: „Przebóg, Dobrodzieju, zdrada!” Porwie się ten, a widząc, że nierówna zwada, Pałasza nie ma
PANIĘ MŁODE Z ŻOŁNIERZEM STARYM
Z starym, grzecznym żołnierzem, panię młode, głupie, Na bankiecie przy ludzi zwadziwszy się kupie, Że go Jasiem nazowie, srodze go to nęka. Pojedynkowi serce nie zdole i ręka; Jeśli kupą żołnierzów pełen Kraków wszędzie, I on się pewnie na nię do zwady zdobędzie. Więc balwierza przekupi, gdzie się żołnierz galał, Żeby mu jak najlepiej oczy mydłem zalał. Wpadnie z nabitym kulmi pistoletem trzoma. Aż chłopiec, z pańską szablą stojąc u drzwi, co ma Gardła zawoła: „Przebóg, Dobrodzieju, zdrada!” Porwie się ten, a widząc, że nierówna zwada, Pałasza nie ma
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 617
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
swej, a on do wiechy. Jam kazał konia przedać, aż skoro się upił, Co mi zań miał pieniądze przynieść, świnię kupił. Obżarszy gorzałczyska, musi być i zguba Abo zwada; przyjedzie pijany jak buba. Sprawujże inszy kontusz, bo ten bez kołnierza; Daj mu na basarunek abo na balwierza. Klnie się ten i, że trzeźwy, oczywiście kłama; Zły człowiecze, wżdy mówi od ciebie rzecz sama! Wżdy się było oskrobać, choć zabawić dłużej, Abo omyć z tej, w którąś spadł z konia, kałużej. Język w gębie bełkoce, noga się usterka Abo błądzi i z oczuć wygląda kwaterka
swej, a on do wiechy. Jam kazał konia przedać, aż skoro się upił, Co mi zań miał pieniądze przynieść, świnię kupił. Obżarszy gorzałczyska, musi być i zguba Abo zwada; przyjedzie pijany jak buba. Sprawujże inszy kontusz, bo ten bez kołnierza; Daj mu na basarunek abo na balwierza. Klnie się ten i, że trzeźwy, oczywiście kłama; Zły człowiecze, wżdy mówi od ciebie rzecz sama! Wżdy się było oskrobać, choć zabawić dłużej, Abo omyć z tej, w którąś spadł z konia, kałużej. Język w gębie bełkoce, noga się usterka Abo błądzi i z oczuć wygląda kwaterka
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 249
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, wierę, i ja przejmę od niego tę modę, Każę sobie ogolić, skoro umrę, brodę, Nie chcąc nic mieć z kozłami, żadna bowiem owca, Jako oni, u gęby nie nosi pokrowca. I ujdę, gdy nie będę na gębie kosmaty, Co gołe noszą twarzy, między reformaty. Wspomniawszy zaś balwierza, co nas w grobie strzyże Bez nożyc: niepotrzebne trupowi te bryże. 474 (D). NA WYDERKAFY
Skarżą się w Polsce, co mi wielkim było dziwem, Jako ludzie pomarli chleb zjadają żywem, I jeśli sejm takiego nie ujmie rozchodu,
Upewniają, że i ci muszą mrzeć od głodu. Aż ono wyderkafy
, wierę, i ja przejmę od niego tę modę, Każę sobie ogolić, skoro umrę, brodę, Nie chcąc nic mieć z kozłami, żadna bowiem owca, Jako oni, u gęby nie nosi pokrowca. I ujdę, gdy nie będę na gębie kosmaty, Co gołe noszą twarzy, między reformaty. Wspomniawszy zaś balwierza, co nas w grobie strzyże Bez nożyc: niepotrzebne trupowi te bryże. 474 (D). NA WYDERKAFY
Skarżą się w Polszczę, co mi wielkim było dziwem, Jako ludzie pomarli chleb zjadają żywem, I jeśli sejm takiego nie ujmie rozchodu,
Upewniają, że i ci muszą mrzeć od głodu. Aż ono wyderkafy
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 467
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, I taki wyrok swoim ogłosili wszędy, Żeby biegłe balwierze wszędy poświęcono Na ministrostwo, tudzież przez nie wymywano Zbory z wszech plugastw. Zaczem czem nie będą zwane Ich zbory łaźnią gnojów i za takie miane?
ŻART 6
Godzien nurkowie mędrszemi się zstają, Chocze im głupstwo mądrzy zadawają. Przedtem mydlarzów predykantów mieli,
Teraz balwierza za ministra wzięli. Wierę, nurkowie nieźle postępują, Gdy tak swą wiarę dobrze promowują. Ów mydła doda do wymycia wiary, Ów będzie płokał trzydzieste ofiary Po lat trzydziestu. Czekaj trzydziestego Roku ministrze ode krztu nowego, Zarobisz na chleb pewnie o tej dobie, Lecz dziś co byś jadł, zarób też dziś sobie
, I taki wyrok swoim ogłosili wszędy, Żeby biegłe balwierze wszędy poświęcono Na ministrostwo, tudzież przez nie wymywano Zbory z wszech plugastw. Zaczem czem nie będą zwane Ich zbory łaźnią gnojów i za takie miane?
ŻART 6
Godzien nurkowie mędrszemi sie zstają, Choćże im głupstwo mądrzy zadawają. Przedtem mydlarzów predykantów mieli,
Teraz balwierza za ministra wzięli. Wierę, nurkowie nieźle postępują, Gdy tak swą wiarę dobrze promowują. Ów mydła doda do wymycia wiary, Ów będzie płokał trzydzieste ofiary Po lat trzydziestu. Czekaj trzydziestego Roku ministrze ode krztu nowego, Zarobisz na chleb pewnie o tej dobie, Lecz dziś co byś jadł, zarób też dziś sobie
Skrót tekstu: PaszkMrTrybKontr
Strona: 253
Tytuł:
Rok trybunalski
Autor:
Marcin Paszkowski
Drukarnia:
Sebastian Fabrowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
Rano królewic imć chodził na wały widzieć fortyfikacją. Kazał się piechocie gubernator monstrować i
salvę czynić z szkodą jednego ubogiego żołnierza, któremu rękę muszkiet, gdy z niego chciał wystrzelić, urwał, tak że mu tylko na skórce zawisła i zaraz mu ją balwierz urżnąć musiał. Bardzo go żałował królewic imć i kazał mu dać na balwierza. Po śniadaniu wyjachawszy byliśmy w Giwe na noc, wyboczywszy wprzód trochę widzieć zacną bardzo fortecę, którą Karzeł piąty zbudować rozkazał, i nazwał ją od swego imienia Charlemont i miejscem samem, bo na skale, i arte zda się być inexpugnabilis.
18. Na obiad byliśmy w Mauwozzin (?), na
Rano królewic jmć chodził na wały widzieć fortyfikacyą. Kazał się piechocie gubernator monstrować i
salvę czynić z szkodą jednego ubogiego żołnierza, któremu rękę muszkiet, gdy z niego chciał wystrzelić, urwał, tak że mu tylko na skórce zawisła i zaraz mu ją balwierz urżnąć musiał. Bardzo go żałował królewic jmć i kazał mu dać na balwierza. Po śniadaniu wyjachawszy byliśmy w Giwe na noc, wyboczywszy wprzód trochę widzieć zacną bardzo fortecę, którą Karzeł piąty zbudować rozkazał, i nazwał ją od swego imienia Charlemont i miejscem samém, bo na skale, i arte zda się być inexpugnabilis.
18. Na obiad byliśmy w Mauwozzin (?), na
Skrót tekstu: PacOb
Strona: 77
Tytuł:
Obraz dworów europejskich
Autor:
Stefan Pac
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1624 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Kazimierz Plebański
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zygmunt Schletter
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1854
drugi trędowaty/ a trzeci francowaty. Nie rad (rada) tam idę/ boję się/ bych się nie zaraził (zaraziła.) Bo zdrowie może kto łatwie utracić/ ale z trudnością zasię nabyć. A wieszże co/ poczekaj jeszcze aż za tydzień tedy się zmyjesz zemną. Poślemy sobie po Laziebnika albo Balwierza. Tam możesz sobie dać krew puścić/ bańki stawić/ jako jedno sam będziesz chciał/ (sama będziesz chciała.) Dobrze/ będę tak długo czekał/ (czekała.) A jest łaźnia gotowa? Już dawno za tobą czeka. Tu się rozbierz/ a szaty kładź pięknie na gromadkę. A nie ukradnie mi
drugi trędowáty/ á trzeći francowáty. Nie rad (rádá) tám idę/ boję się/ bych się nie záráźił (záráźiłá.) Bo zdrowie może kto łatwie utráćić/ ále z trudnośćią zásię nábyć. A wieszże co/ pocżekay jeszcże áż zá tydźień tedy się zmyjesz zemną. Poślemy sobie po Láźiebniká álbo Bálwierzá. Tám możesz sobie dac krew puśćić/ báńki stáwić/ jáko jedno sam będźiesz chćiał/ (sámá będźiesz chćiáłá.) Dobrze/ będę ták długo cżekał/ (cżekáłá.) A iest łáźnia gotowa? Iuż dawno zá tobą cżeka. Tu się rozbierz/ á száty kłádź pięknie ná gromadkę. A nie ukrádnie mi
Skrót tekstu: VolcDial
Strona: 88v
Tytuł:
Viertzig dialogi
Autor:
Nicolaus Volckmar
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
rozmówki do nauki języka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612