kto się chce do dworu Udać, jeszcześ ty godna kuchennego szoru: Jeden, co lepiej pisze, znajdzie w tobie siła, Co by cierpliwsza głowa jeszcze przekreśliła; Drugi z zazdrości, która średnie mózgi żywi,. W oczy pochwali, ale z tyłu gębę skrzywi; Inszy, choć z hipokreńskiej nie pił nigdy bani, Żeby się coś zdał, czego nie umie, pogani. Tak, coś ją w ciszy miała, utracisz powagę I pójdziesz za sukienkę korzeniu na wagę Albo cię, ważąc konfekt, podścielę na szali Aptekarz i Szot tobą tabakę podpali,
Albo kiedy krystera czyści brzuch zawarty, Coraz, co krok do stolca,
kto się chce do dworu Udać, jeszcześ ty godna kuchennego szoru: Jeden, co lepiej pisze, znajdzie w tobie siła, Co by cierpliwsza głowa jeszcze przekreśliła; Drugi z zazdrości, która średnie mózgi żywi,. W oczy pochwali, ale z tyłu gębę skrzywi; Inszy, choć z hipokreńskiej nie pił nigdy bani, Żeby się coś zdał, czego nie umie, pogani. Tak, coś ją w ciszy miała, utracisz powagę I pójdziesz za sukienkę korzeniu na wagę Albo cię, ważąc konfekt, podścielę na szali Aptekarz i Szot tobą tabakę podpali,
Albo kiedy krystera czyści brzuch zawarty, Coraz, co krok do stolca,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 6
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
DO PŁAZY
Cóż to widzę u ciebie, mój cnotliwy Płaza? Tedy i od biednych much przyda się zaraza? Tu właśnie, gdzie u ciebie po czele flejtuchy, Widziałem wczora u twej Cecylijej muchy. 240. CHORĄGWIE DYMOWE
Nikt mi tego sposobu na Turki nie zgani: Wykurzyć ich z okopu, jako osy z bani. Tak im zadał Sobieski w Chocimiu oskomin, Dymy z całej Korony w jeden wziąwszy komin. 241. NA TOŻ
Piękne i straszne było wojsko pod Chocimem. Jedna mu tylko wada, że śmierdziało dymem; I nie masz dziwu, że się, gdy go w gardle dusi, Jakby co złego wypił, Hussejm
DO PŁAZY
Cóż to widzę u ciebie, mój cnotliwy Płaza? Tedy i od biednych much przyda się zaraza? Tu właśnie, gdzie u ciebie po czele flejtuchy, Widziałem wczora u twej Cecylijej muchy. 240. CHORĄGWIE DYMOWE
Nikt mi tego sposobu na Turki nie zgani: Wykurzyć ich z okopu, jako osy z bani. Tak im zadał Sobieski w Chocimiu oskomin, Dymy z całej Korony w jeden wziąwszy komin. 241. NA TOŻ
Piękne i straszne było wojsko pod Chocimem. Jedna mu tylko wada, że śmierdziało dymem; I nie masz dziwu, że się, gdy go w gardle dusi, Jakby co złego wypił, Hussejm
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 297
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
się strzec — powie mi — jakiego kłopotu.” „Głupiś — rzekę chłopięciu — na swoim rozumie; Wżdy musi krakać wrona, bo śpiewać nie umie.” Ledwie południe minie, chcąc stado obaczyć, Każę masztalerzowi konia przykuibaczyć. Jadę; aż swej natura upomni się dani. Któż w wierzbie szerszeniowej spodziewał się bani? Tedy konia uwiążę; rozsznuruję tasze; Siekierkę w drzewo wetnę; szerszenie postraszę; Źle siędę, aż te naprzód konia, a mnie potem Opadną rozdrażnione niesłychanym grzmotem. Nie masz czasu rozmyślać i znowu się troczyć Na drogę, bo koń zaraz, co może wyskoczyć, Ani kulbaki, ani szanując rządzika, W bliski
się strzec — powie mi — jakiego kłopotu.” „Głupiś — rzekę chłopięciu — na swoim rozumie; Wżdy musi krakać wrona, bo śpiewać nie umie.” Ledwie południe minie, chcąc stado obaczyć, Każę masztalerzowi konia przykuibaczyć. Jadę; aż swej natura upomni się dani. Któż w wierzbie szerszeniowej spodziewał się bani? Tedy konia uwiążę; rozsznuruję tasze; Siekierkę w drzewo wetnę; szerszenie postraszę; Źle siędę, aż te naprzód konia, a mnie potem Opadną rozdrażnione niesłychanym grzmotem. Nie masz czasu rozmyślać i znowu się troczyć Na drogę, bo koń zaraz, co może wyskoczyć, Ani kulbaki, ani szanując rządzika, W bliski
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 406
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ma jaki fundament? O. Ma, bo się na początkach Matematyki i regułach Optyki funduje. Wystaw sobie naprzykład, kulę wydrążoną, albo banię szklaną, na którejby Królestwa, Prowincje, linie, i cyrkuły ( jak zwyczajnie na Globach Ziemskich Geograficznych widziemy ) Wyrysowane były. Dajmy to iż na boku tej szklanej bani, na linii która się nazywa Equatorem, jest dziureczka przy liczbie czyli gradusie 90 albo 270 patrz pilno przez tę dziurkę, a wprzód stronę bani od oka papierem okryj: zobaczysz drugą stronę podobiusieńką do jednej wyrysowanej połowy świata, to jest, do Hemisferium A. B. P. Możnali z innej strony te dwa Hemisferia
ma iaki fundament? O. Ma, bo się na początkach Matematyki y regułach Optyki funduie. Wystaw sobie naprzykład, kulę wydrążoną, albo banię szklaną, na ktoreyby Krolestwa, Prowincye, linie, y cyrkuły ( jak zwyczaynie na Globach Ziemskich Geograficznych widziemy ) Wyrysowane były. Daymy to iż na boku tey szklaney bani, na linii ktora się nazywa Aequatorem, iest dziureczka przy liczbie czyli gradusie 90 albo 270 patrz pilno przez tę dziurkę, a wprzod stronę bani od oka papierem okryi: zobaczysz drugą stronę podobiusieńką do iedney wyrysowaney połowy świata, to iest, do Hemispherium A. B. P. Możnali z inney strony te dwa Hemispheria
Skrót tekstu: SzybAtlas
Strona: 4
Tytuł:
Atlas dziecinny
Autor:
Dominik Szybiński
Drukarnia:
Michał Groell
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astronomia, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
banię szklaną, na którejby Królestwa, Prowincje, linie, i cyrkuły ( jak zwyczajnie na Globach Ziemskich Geograficznych widziemy ) Wyrysowane były. Dajmy to iż na boku tej szklanej bani, na linii która się nazywa Equatorem, jest dziureczka przy liczbie czyli gradusie 90 albo 270 patrz pilno przez tę dziurkę, a wprzód stronę bani od oka papierem okryj: zobaczysz drugą stronę podobiusieńką do jednej wyrysowanej połowy świata, to jest, do Hemisferium A. B. P. Możnali z innej strony te dwa Hemisferia okrąg Ziemi pokazujące zrysować? O. Można: to jest w posrzodku tych okręgów wystawić Polos, w ten czas linie nazwane Meridiani,
banię szklaną, na ktoreyby Krolestwa, Prowincye, linie, y cyrkuły ( jak zwyczaynie na Globach Ziemskich Geograficznych widziemy ) Wyrysowane były. Daymy to iż na boku tey szklaney bani, na linii ktora się nazywa Aequatorem, iest dziureczka przy liczbie czyli gradusie 90 albo 270 patrz pilno przez tę dziurkę, a wprzod stronę bani od oka papierem okryi: zobaczysz drugą stronę podobiusieńką do iedney wyrysowaney połowy świata, to iest, do Hemispherium A. B. P. Możnali z inney strony te dwa Hemispheria okrąg Ziemi pokazuiące zrysować? O. Można: to iest w posrzodku tych okręgow wystawić Polos, w ten czas linie nazwane Meridiani,
Skrót tekstu: SzybAtlas
Strona: 4
Tytuł:
Atlas dziecinny
Autor:
Dominik Szybiński
Drukarnia:
Michał Groell
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astronomia, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
, mają już zawsze drogę pochyłą, gdy bieżą przez Raka, Lwa, Pannę, przez Wagę, Niedźwiadka, i Strzelca. Tę drogę zaś za drugie pułroka Foebus odprawuje. A nie tylko ma drogę pochyłą, ale też na lewej kolei ustawiczne przechylisko mającą: gdyż niebo przez które Słońce bywa niesione wozem, jest podobne bani wielkiej szklanej, miąższej, okrągłej, dęty: zaczym jedna kolej musi mieć w sobie przechylisko. Te wszystkie niebezpieczeństwa drogi tej niebieskiej, przekładał Foebus Faetontowi synowi ku przestrodze. Cc Na ten czas też i Tetys. Tetys jest żona Oceanowa, Bogini morska: o tej powieda sam Foebus, jakoby się miała bać, aby
, máią iuż záwsze drogę pochyłą, gdy bieżą przez Ráká, Lwa, Pánnę, przez Wagę, Niedźwiadká, y Strzelcá. Tę drogę záś zá drugie pułroká Phoebus odpráwuie. A nie tylko ma drogę pochyłą, ále też ná lewey kolei vstáwiczne przechylisko máiącą: gdyż niebo przez ktore Słońce bywa nieśione wozem, iest podobne báni wielkiey sklaney, miąższey, okrągłey, dęty: záczym iedná koley muśi mieć w sobie przechylisko. Te wszystkie niebespieczeństwá drogi tey niebieskiey, przekłádał Phoebus Phaetontowi synowi ku przestrodze. Cc Ná ten czás też y Thetys. Thetys iest żoná Oceanowá, Bogini morska: o tey powieda sam Phoebus, iákoby się miáłá bać, áby
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 55
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
/ na niej niezostoi. Napis na Obraz Rakocego W. Z.
CZemu ze wszytkiej siły/ i ze wszytkiej mocy? Wypuszcza Książę swemu koniowi Rakocy. Iże do Polski szłapią przyszedł/ z Siedmigrodu/ Chce wiedzieć siła czwałem/ nazad z Polski chodu. O Tymże.
CZemu tak Książę kwapi/ do swej Bani złoty? Czas Jesienny nadchodzi/ w Winnicach roboty/ Atosz dla rozgniewany Polski przejednania/ Dla wczesnego mocnych Win/ w lot bieży sprzątania. Wielkie Podobieństwo.
Skąd kur chudszy nisz kapłon/ bo kur co wygrzebie/ Tyni swe karmi kokoszki/ kapłon zaś sam siebie. Tak Mnich w bogomyślności/ w swym Klasztornym cieniu Zawarty
/ ná niey niezostoi. Napis ná Obraz Rákocego W. S.
CZemu ze wszytkiey śiły/ y ze wszytkiey mocy? Wypuszcza Xiążę swemu koniowi Rakocy. Iże do Polski szłápią przyszedł/ z Siedmigrodu/ Chce wiedźieć śiłá czwałęm/ nazad z Polski chodu. O Tymże.
CZemu ták Xiąże kwápi/ do swey Báni złoty? Czás Ieśienny nádchodźi/ w Winnicách roboty/ Atosz dla rozgniewány Polski przeiednánia/ Dla wczesnego mocnych Win/ w lot biezy sprzątánia. Wielkie Podobieństwo.
ZKąd kur chudszy nisz kápłon/ bo kur co wygrzebie/ Tyni swe karmi kokoszki/ kápłon záś sąm siebie. Ták Mnich w bogomyślnośći/ w swym Klasztornym ćieniu Záwárty
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 20
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
z czoła uderzyć na placowe straże; Skoro tam wszyscy oczy obrócą i siły, On nic niespodziewany osiędzie im tyły. Jeszcze słońce nie weszło, jeszcze się za czarną Nocą cienie i szare mgły ogonem garną; Świtało, kiedy z wrzaskiem i okrutnym krzykiem, Powtarzając swym hałła pogaństwo językiem, Pozganiawszy posłuchy, jako osy z bani Padną na straż, tym szkodniej, im niespodziewaniej. Przecie się im stawili i odwodem zrazu, Potem poszli w rozsypkę wszyscy bez obłazu, Aż już pod obozowym kiedy byli szańcem, Znowu się na pogaństwo obracali tańcem. Tam w samej prawie poległ Lubomirskiej bronie Uderzony Ordyniec z muszkietu przez skronie. Larmo zatem trębacze w obozie
z czoła uderzyć na placowe straże; Skoro tam wszyscy oczy obrócą i siły, On nic niespodziewany osiędzie im tyły. Jeszcze słońce nie weszło, jeszcze się za czarną Nocą cienie i szare mgły ogonem garną; Świtało, kiedy z wrzaskiem i okrutnym krzykiem, Powtarzając swym hałła pogaństwo językiem, Pozganiawszy posłuchy, jako osy z bani Padną na straż, tym szkodniej, im niespodziewaniéj. Przecie się im stawili i odwodem zrazu, Potem poszli w rozsypkę wszyscy bez obłazu, Aż już pod obozowym kiedy byli szańcem, Znowu się na pogaństwo obracali tańcem. Tam w samej prawie poległ Lubomirskiej bronie Uderzony Ordyniec z muszkietu przez skronie. Larmo zatem trębacze w obozie
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 110
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
, aby zarobił te pieniądze, poszedł na górę i naprawił, ale z jakim by sposobem, nie umiał mi powiedzieć. Przeć się ja rozumiem k, iż wstępował tak po tych drewnach dziurawych i po sośni cienki CD, a te drewna dziurawe D były wpusczone przez okna E i kazał się kręcić tym kafarem aż do bani A, jakokolwiek mnie z łaski boży nie są tajemne inwencyje do uczynienia z okazji większych rzeczy. Do tego powiedział mi, że kiedy już naprawił krzyż, przez zdrowie swego książęcia puścił się po linie i tak chwalił przede mną tego inżyniera mówiąc, że miał wielkie serce złączone z dowcipem. I stąd urosła we mnie wielka
, aby zarobił te pieniądze, poszedł na górę i naprawił, ale z jakim by sposobem, nie umiał mi powiedzieć. Przeć się ja rozumiem k, iż wstępował tak po tych drewnach dziurawych i po sośni cienki CD, a te drewna dziurawe D były wpusczone przez okna E i kazał się kręcić tym kafarem aż do bani A, jakokolwiek mnie z łaski boży nie są tajemne inwencyje do uczynienia z okazyjej większych rzeczy. Do tego powiedział mi, że kiedy już naprawił krzyż, przez zdrowie swego książęcia puścił się po linie i tak chwalił przede mną tego indziniera mówiąc, że miał wielkie serce złączone z dowcipem. I stąd urosła we mnie wielka
Skrót tekstu: AquaPrax
Strona: 426
Tytuł:
Praxis ręczna działa
Autor:
Andrzej Dell'Aqua
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1624 a 1639
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1639
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Tadeusz Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1969
po linie i tak chwalił przede mną tego inżyniera mówiąc, że miał wielkie serce złączone z dowcipem. I stąd urosła we mnie wielka zazdrość przystojna, iż musiałem uczynić jednę rzecz jako młody, albowim na ten czas nie byłem jeszcze stary, i natychmiast kazałem uwiązać linę do wieże zamkowy w Brzeżanich, od bani A aż do filaru F i tam była jedna tarcza z ogniem wyprawnym. Jam się tedy puścił po linie w maszkarze i z kopiją, z ogniami przyprawnymi i z smokiem G, także pełnym ognia, który biegł przede mną, a ja po zadzie jego. Trafiłem go kopiją w gębę, a zapaliwszy się
po linie i tak chwalił przede mną tego indziniera mówiąc, że miał wielkie serce złączone z dowcipem. I stąd urosła we mnie wielka zazdrość przystojna, iż musiałem uczynić jednę rzecz jako młody, albowim na ten czas nie byłem jescze stary, i natychmiast kazałem uwiązać linę do wieże zamkowy w Brzeżanich, od bani A aż do filaru F i tam była jedna tarcza z ogniem wyprawnym. Jam się tedy puścił po linie w maszkarze i z kopiją, z ogniami przyprawnymi i z smokiem G, także pełnym ognia, który biegł przede mną, a ja po zadzie jego. Trafiłem go kopiją w gębę, a zapaliwszy się
Skrót tekstu: AquaPrax
Strona: 426
Tytuł:
Praxis ręczna działa
Autor:
Andrzej Dell'Aqua
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1624 a 1639
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1639
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Tadeusz Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1969