wraca się żyd, i wychodzi na bliską na prze- O SS. Relikwiach.
ciwko wyspe. Co zoczywszy Katolicy, niezmiernie się cieszyć, a Lutrzy konfundować Poczęli: bo jako samże potym ten żyd zeznawał, iż pogrążony, stanął na dnie nurtu jednego, tam Biskup jakiś stanął przy mnie, i otoczył jak szklaną banią twarz moją, że mię woda nie zalewała, i po samym dnie prowadził mię do wyspy, a gdym zalękniony dalej po piasku postepował, rozumiejąc że piasek, wszedłem na piane wodną która dół przepaścisty okrywała; znowum tonął ale Z. Stanisław powtóre stanął przy mnie, i na drugą mię wyspę wyprowadził
wraca się żyd, y wychodzi na bliską na prze- O SS. Relikwiach.
ciwko wyspe. Co zoczywszy Katolicy, niezmiernie sie cieszyć, á Lutrzy konfundować poczeli: bo iako samże potym ten żyd zeznawał, iż pogrążony, stanął na dnie nurtu iednego, tam Biskup iakiś stanął przy mnie, y otoczył iak szklaną banią twarz moią, że mię woda nie zalewała, y po samym dnie prowadził mię do wyspy, a gdym zalękniony daley po piasku postepował, rozumieiąc że piasek, wszedłem na piane wodną ktora doł przepaścisty okrywała; znowum tonął ale S. Stanisław powtore stanął przy mnie, y na drugą mię wyspę wyprowadził
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 196
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Egipskich/ które oni nazywają Varelle: rozmaitej są wielkości/ namniejsze bywają na 4. łokcie od ziemie: nawiętszy jest w mieście Degum/ tak wysoki/ iż z niego widać więtszą część królestwa. Są to fabriki porobione z cegieł i z wapna/ pozłocone bitym złotem: na wierzchach mają niejakie gorki z żelaza/ z banią/ abo kapelluszem nad nią spiżanym/ około którego są dzwonki: a tam oni wieszają perły/ kamienie drogie/ i insze rzeczy/ które ofiarują tym bałwanom. Chwalą te Varelle za bogi/ a budują tak wielkie/ znacząc wielkość i wielmożność swych bogów/ jako to sami powiadają. Mają też Konwenty księżej nie daleko od
AEgyptskich/ ktore oni názywáią Várelle: rozmáitey są wielkośći/ namnieysze bywáią ná 4. łokćie od źiemie: nawiętszy iest w mieśćie Degum/ ták wysoki/ iż z niego widáć więtszą część krolestwá. Są to fábriki porobione z cegieł y z wapná/ pozłocone bitym złotem: ná wierzchách máią nieiákie gorki z żelázá/ z bánią/ ábo kápelluszem nád nią spiżánym/ około ktorego są dzwonki: á tám oni wieszáią perły/ kámienie drogie/ y insze rzeczy/ ktore ofiáruią tym báłwanom. Chwalą te Várelle zá bogi/ á buduią ták wielkie/ znácząc wielkość y wielmożność swych bogow/ iáko to sámi powiádáią. Máią też Conuenty kśiężey nie dáleko od
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 136
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
znajomy Magnes — żelazo, bursztyn — źdźbło pociąga słomy, Tak Polak dam pobliskich harmonią miłą Ciągnął do siebie serca niewiadomą siłą.
Miasto to w murze było fortyfikowane, I w rynku i w ulicach wszystko murowane Kamienice, które się oczewiście zdały, Iż wzajem wspaniałością z sobą kontrowały. Ratusz jednak przodkował okazały wieżą Pod złotą banią i pod blachą z miedzi świeżą, Którą trzy pary mniejszych kopuł okrążało, A na nich tyloż drugie wietrzników skrzypiało. Zaś niżej widzieć indeks i kompas słoneczny, Gdzie jak więzień wydawał glos ogromnowdzięczny Z muru zegar dzień z nocą dzieląc godzinami, Godziny kwadransami, kwadrans minutami. Jeszcze niżej znać było, że rząd ma
znajomy Magnes — żelazo, bursztyn — źdźbło pociąga słomy, Tak Polak dam pobliskich harmonią miłą Ciągnął do siebie serca niewiadomą siłą.
Miasto to w murze było fortyfikowane, I w rynku i w ulicach wszystko murowane Kamienice, ktore się oczewiście zdały, Iż wzajem wspaniałością z sobą kontrowały. Ratusz jednak przodkował okazały wieżą Pod złotą banią i pod blachą z miedzi świeżą, Ktorą trzy pary mniejszych kopuł okrążało, A na nich tyloż drugie wietrznikow skrzypiało. Zaś niżej widzieć indeks i kompas słoneczny, Gdzie jak więzień wydawał glos ogromnowdzięczny Z muru zegar dzień z nocą dzieląc godzinami, Godziny kwadransami, kwadrans minutami. Jeszcze niżej znać było, że rząd ma
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 14
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949