kurzyć poczyna/ i znowu przystawić. Miawszy Vernis. Naprzód ba- nie po posrebrzysz wewnątrz/ sposobem wyżej opisanym num. 1. Potym wziąwszy pędzlik wiewiorczy barzo miałki/ nim nanieś na owę banię posrebrzoną/ Vernis do wierzchu naniozszy. Zawieś na sznureczku w miejscu daleko od prochu/ żeby uschła. Vernis na błękitne i czerwone banie tak mieć będziesz. Weś terpentiny naprzykład cztery łoty/ olejku terpentynowego także cztery łoty. Wlej to oboje w flaszę szklaną kwadratową (bo takie mocniejsze) Ująwszy ją u szyj we dwa drewienka/ wpuść w kociełek wody zimnej. Wstaw na ogień lekki/ ze się i woda i szkło razem zagrzeje. Niech tak
kurzyć poczyna/ i znowu przystáwić. Miáwszy Vernis. Náprzod bá- nie po posrebrzysz wewnątrz/ sposobem wyżey opisánym num. 1. Potym wziąwszy pędzlik wiewiorczy barzo miałki/ nim nanieś ná owę banię posrebrzoną/ Vernis do wierzchu naniozszy. Zawieś ná sznureczku w mieyscu dáleko od prochu/ żeby uschłá. Vernis ná błękitne i czerwone bánie ták mieć będziesz. Weś terpentiny náprzykłád cztery łoty/ oleyku terpentynowego także cztery łoty. Wley to oboie w flaszę śkláną kwádrátową (bo tákie mocnieysze) Viąwszy ią u szyi we dwá drewienká/ wpuść w koćiełek wody źimney. Wstáw na ogień lekki/ ze się i wodá i śkło rázem zágrzeie. Niech ták
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 226
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
Przyjdziesz do stołu, więc jak od panów, Umknij się dalej od weteranów,
Tam tylko zębami Ruszaj, nie oczami, Bo patrzą.
Zamiatać każą. miej to za wety, Nie bój się miotły, jakby komety, Zamiótszy precz śmiecie, Bo cię kto omiecie Z kurzawy.
Przyjdziesz do kuchni, oni tam szykują Banie i miski, tym cię częstują, Ty zawijaj ręce, Na kuchennej męce, Nieboże.
Do stołu chyżej służby nie żałuj, Tam lekko sobie począć w czym waruj. Bo wnet, Fabijanie, Pójdziesz na łajanie Zapewne.
Będziesz lektorem, nadstawiaj ucha Ku temu, który na popraw słucha, Ten, gdy cię okrzyka
Przyjdziesz do stołu, więc jak od panów, Umknij się dalej od weteranów,
Tam tylko zębami Ruszaj, nie oczami, Bo patrzą.
Zamiatać każą. miej to za wety, Nie bój się miotły, jakby komety, Zamiótszy precz śmiecie, Bo cię kto omiecie Z kurzawy.
Przyjdziesz do kuchni, oni tam szykują Banie i miski, tym cię częstują, Ty zawijaj ręce, Na kuchennej męce, Nieboże.
Do stołu chyżej służby nie żałuj, Tam lekko sobie począć w czym waruj. Bo wnet, Fabijanie, Pójdziesz na łajanie Zapewne.
Będziesz lektorem, nadstawiaj ucha Ku temu, który na popraw słucha, Ten, gdy cię okrzyka
Skrót tekstu: RecTerBar_II
Strona: 765
Tytuł:
Recepta na urazy tercjańskie-milczeć
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1701 a 1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1750
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Wenus przed tobą stanąwszy/ Rąbek cienki rozwinąwszy/ Miastoć papieru zleciła/ I głowęć niem opaśmiła. Kupido zaś Dzieciuk maj/ Dobywszy z Kołczana strzały/ Tej/ co słodką wszczyna mękę/ Miasto pióra dałci w rękę. Bachus miasto atramentu/ Z winnego tam gdzieś odmętu/ Dworzanek I. Gawińskiego/
Poczerpnąwszy we trzy Banie/ Dałci napoi na pisanie. Od tąd tedy Zdrajco stary/ W swem Lotrostwie niemasz miary; Bo lub pijesz/ lub miłujesz/ Czynem karty tym malujesz.
Do Wielomowce niezrozumianego. OKno do serca starożytność chciała/ Aby tak skrytość serdeczną poznała; My twej niemogąc porozumieć mowy/ Mieć fortkę do twejchcielibyśmy głowy
Wenus przed tobą stánąwszy/ Rąbek ćienki rozwinąwszy/ Miástoć pápieru zlećiłá/ I głowęć niem opáśmiłá. Kupido záś Dziećiuk máy/ Dobywszy z Kołczáná strzały/ Tey/ co słodką wsczyna mękę/ Miásto piorá dałći w rękę. Bácchus miásto átrámentu/ Z winnego tám gdźieś odmętu/ Dworzánek I. Gáwinskiego/
Poczerpnąwszy we trzy Banie/ Dáłći napoi ná pisánie. Od tąd tedy Zdrayco stáry/ W swem Lotrostwie niemasz miáry; Bo lub pijesz/ lub miłuiesz/ Czynem kárty tym máluiesz.
Do Wielomowce niezrozumiánego. OKno do sercá stárożytność chćiałá/ Aby ták skrytość serdeczną poznáłá; My twey niemogąc porozumieć mowy/ Mieć fortkę do tweychćielibyśmy głowy
Skrót tekstu: GawDworz
Strona: 70
Tytuł:
Dworzanki albo epigramata polskie
Autor:
Jan Gawiński
Drukarnia:
Balcer Smieszkowicz
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664