i pan wielkorządca. Pojźrę, aż para koni, chłop na jednym w zbroi, A drugi, biały, stary, podle niego stoi. Para cielców, para kóz, bez siana, bez żydła; Co tego na próżny bróg, myślę sobie, bydła. Więc kiedy w nim i siana nie masz, i barłogu, Pomyślcie, żeby nie stał próżny, o tym brogu. 282. DO CHUDEGO CZEŚNIKA
Chudyś, cześniku, i przebacz mi, wierę, Nie wedle swego urzędu masz cerę. Tak li częstujesz, jak sam jadasz w domu, Trzeba od twej czci głodem umrzeć komu. Chowaj się lepiej: jeszcze przed półroczem
i pan wielkorządca. Pojźrę, aż para koni, chłop na jednym w zbroi, A drugi, biały, stary, podle niego stoi. Para cielców, para kóz, bez siana, bez żydła; Co tego na próżny bróg, myślę sobie, bydła. Więc kiedy w nim i siana nie masz, i barłogu, Pomyślcie, żeby nie stał próżny, o tym brogu. 282. DO CHUDEGO CZEŚNIKA
Chudyś, cześniku, i przebacz mi, wierę, Nie wedle swego urzędu masz cerę. Tak li częstujesz, jak sam jadasz w domu, Trzeba od twej czci głodem umrzeć komu. Chowaj się lepiej: jeszcze przed półroczem
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 123
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, myśliwcy trąbią im, obiadu. Nie wierzą; na ostatek przyszło do zakładu. Nierychło, widząc próżne bez ozorów pyski, Uwierzą: Stawiaj wina, zruciwszy półmiski. 496 (P). SZKODA W CUDZYM DOMU GOSPODAROWAĆ GOŚĆ NIEDYSKRETNY
Przyjechał gość; radem mu dzień, drugi i trzeci, Choć w izbie pełno zawsze barłogu i śmieci, Bo żonę z sobą i dwu miał swywolnych chłopców, Co mi przez noc po sieni nasypali kopców. Milczę, a choć nie moda rano w piątek śniadać, Domyśli się, rozumiem, jadłszy, piwszy, wsiadać. Aż ów, wstawszy od stołu, pisze ściany krętą: Notabene naprawić koło pod karetą
, myśliwcy trąbią im, obiadu. Nie wierzą; na ostatek przyszło do zakładu. Nierychło, widząc próżne bez ozorów pyski, Uwierzą: Stawiaj wina, zruciwszy półmiski. 496 (P). SZKODA W CUDZYM DOMU GOSPODAROWAĆ GOŚĆ NIEDYSKRETNY
Przyjechał gość; radem mu dzień, drugi i trzeci, Choć w izbie pełno zawsze barłogu i śmieci, Bo żonę z sobą i dwu miał swywolnych chłopców, Co mi przez noc po sieni nasypali kopców. Milczę, a choć nie moda rano w piątek śniadać, Domyśli się, rozumiem, jadszy, piwszy, wsiadać. Aż ów, wstawszy od stołu, pisze ściany krętą: Notabene naprawić koło pod karetą
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 222
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tolle vultus, Ne rectus ore, pronus Animo gravi, deorsum Tendas, homoque cesses Latitare sub figura.
8. Ludzka, godność i przyrodzenie.
Rusz człowiecze co boskiego Masz w sobie: tyś przedniejszy Król ziemie, morza, ze wszego Stworzenia najświetniejszy. Człowiecze, który i w niebie Masz cząstkę, wstań z barłogu, Nie leż w tym brzydkim pogrzebie Gnoju, wspomni o Bogu. Wiedz, czegoś ty jest dziedzicem Czyjeś ty pokolenie? Obróć się ku Bogu licem, Pojrzy na gwiazd płomienie. Prosty ciałem a schylony W niż duchem ociężałym, Żebyś nie był naleziony Nie człek pod człeczym ciałem 9. Paks bone mentis.
tolle vultus, Ne rectus ore, pronus Animo gravi, deorsum Tendas, homoque cesses Latitare sub figura.
8. Ludzka, godność i przyrodzenie.
Rusz człowiecze co boskiego Masz w sobie: tyś przedniejszy Krol ziemie, morza, ze wszego Stworzenia najświetniejszy. Człowiecze, ktory i w niebie Masz cząstkę, wstań z barłogu, Nie leż w tym brzydkim pogrzebie Gnoju, wspomni o Bogu. Wiedz, czegoś ty jest dziedzicem Czyjeś ty pokolenie? Obroć się ku Bogu licem, Pojrzy na gwiazd płomienie. Prosty ciałem a schylony W niż duchem ociężałym, Żebyś nie był naleziony Nie człek pod człeczym ciałem 9. Pax bonae mentis.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 417
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ci rzekł Mędrzec: Grzesznik, gdy w głębokość grzechu Zapada, w’szytko to ma w pogardzie, i w śmiechu. Znowu tak rzekł Piotr Święty: Jak w’eprz w zwyczajony Lega w błocie; tak grzesznik w grzechu zanurzony, Który leżąc w obrzydłej kałuzie nałogu, Niechce powstać do Boga z występków barłogu: Bowiem w nich cuchnącego fetoru nie czuje; Owszem jakąś pociechę przyjemną cukruje, A występek obrzydły w swem głupiem zamyśle Czci, jako co dobrego, i trzyma go ściśle. Jeśli się jednak kiedy postrzeże takowy Człowiek, i swój obróci do Boga zmysł zdrowy, A zechce się poprawić, przyjdzie mu z trudnością Tą,
ći rzekł Mędrzec: Grzesznik, gdy w głębokość grzechu Západa, w’szytko to ma w pogárdźie, y w śmiechu. Znowu ták rzekł Piotr Swięty: Iák w’eprz w zwyczáiony Lega w błoćie; ták grzesznik w grzechu zanurzony, Ktory leżąc w obrzydłey kałuźie nałogu, Niechce powstáć do Bogá z występkow bárłogu: Bowiem w nich cuchnącego fetoru nie czuie; Owszem iákąś poćiechę przyiemną cukruie, A występek obrzydły w swem głupiem zamyśle Czći, iáko co dobrego, y trzyma go ściśle. Ieśli się iednák kiedy postrzeże tákowy Człowiek, y swoy obroci do Bogá zmysł zdrowy, A zechce się popráwić, przyydźie mu z trudnośćią Tą,
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 143
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
daleko do miasta. Są cielęta, są skopy, niech narobią ciasta. Gospodarska ochota ostatek nadstawi; Czemu kuchnia nie zdole, piwnica poprawi. Państwo ukontentować, młodszym nie przeciwić, Owszem ich z rana trunkiem do tańca przychciwić. Ale tak się, kuliga wczora goniąc, strudzą, Że aż w twarde południe z barłogu obudzą. Siędzie państwo, siędzie też i młódź za swe stoły, Jednak jeszcze nasz obiad nie skończy się w poły, My już syci w pół swego; oni, choć obrusy Zbiorą, w pół nie dojedli, mając obiad kusy. Do tańca ich namawiam, ale widzę z cery, Że jakby drwił z trzeciego
daleko do miasta. Są cielęta, są skopy, niech narobią ciasta. Gospodarska ochota ostatek nadstawi; Czemu kuchnia nie zdole, piwnica poprawi. Państwo ukontentować, młodszym nie przeciwić, Owszem ich z rana trunkiem do tańca przychciwić. Ale tak się, kuliga wczora goniąc, strudzą, Że aż w twarde południe z barłogu obudzą. Siędzie państwo, siędzie też i młódź za swe stoły, Jednak jeszcze nasz obiad nie skończy się w poły, My już syci w pół swego; oni, choć obrusy Zbiorą, w pół nie dojedli, mając obiad kusy. Do tańca ich namawiam, ale widzę z cery, Że jakby drwił z trzeciego
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 307
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
abyś nim nie gardził. Nie mogę być w tym nigdy omylony, Ze skoro tylko człowiek jest stworżony, Tak zaraz prawo nieodmienne stawa, Ze moc każdego w świecie Hypokryty W momencie przez sztych zginie nieodbity, I chociaż głową obłoków się tyka, W punkcie przy swojej wielmożności znika. Zgon jego na kształt śmieci i barłogu, Który więc miotłą wyrżucają z progu, Spytaszli, co go znali, gdzie się podział? Rzekną: Nie masz go, już się trunną odział. Uleci jak sen, jak ćma nocna zniknie, Bałli się go kto? po śmierci nań prztyknie, Nie ujrży go wzrok, chociaż wprzód oglądał W
ábyś nim nie gardźił. Nie mogę bydź w tym nigdy omylony, Ze skoro tylko człowiek iest stworżony, Tak záraz práwo nieodmienne stáwa, Ze moc káżdego w świećie Hypokryty W momenćie przez sztych zginie nieodbity, I choćiaż głową obłokow się tyka, W punkcie przy swoiey wielmożnośći znika. Zgon iego ná kształt śmieći i barłogu, Ktory więc miotłą wyrżucáią z progu, Spytaszli, co go znali, gdżie się podźiał? Rzekną: Nie masz go, iuż się trunną odźiał. Vleći iák sen, iák ćma nocna zniknie, Bałli się go kto? po śmierći nąń prztyknie, Nie uyrży go wzrok, choćiaż wprzod oglądał W
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 71
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
spodziewanie, Nie ustępując Pohańcowi kroku; Zjiże już w niebie; a jeżeliś kiedy Miał przy mnie skonać, przynamniej nie tedy. 39. Tym czasem dajcie dzięki i kadzidła, W Sabejskich mirrach Chrześcijanie Bogu Palcie Bursztyny; Panchejskie wonidła Ołtarzom kurzcie; że przytarszy rogu Cyntyej, zgromił te wszytkie straszydła Jako perzynę zawziętą z barłogu, A choć ją w dumę podniósł tak wysoką Znowuż na przepaść potrącił głęboką. 40. Obacz się w gruzach, i brzydkich popiołach Na swe Nieszczęście bolejąca krwawie Przejrzy w Pałacach, Zamkach, i Kościołach. Opustoszona Arabia prawie Wyciskasz w samych nad sobą Żywiołach Zal i płacz; że cię Tyran niełaskawie Obdarł z swych
spodźiewánie, Nie vstępuiąc Poháńcowi kroku; Zyiże iuż w niebie; á ieżeliś kiedy Miał przy mnie skonáć, przynamni nie tedy. 39. Tym czásem dayćie dźięki y kádźidłá, W Sábeyskich mirrhách Chrześćiánie Bogu Palćie Bursztyny; Páncheyskie wonidłá Ołtarzom kurzćie; że przytárszy rogu Cynthyey, zgromił te wszytkie strászydłá Iáko perzynę záwźiętą z bárłogu, A choć ią w dumę podniosł ták wysoką Znowuż ná przepáść potrąćił głęboką. 40. Obacz się w gruzách, y brzydkich popiołách Ná swe Nieszczęśćie boleiąca krwáwie Przeyrzy w Páłácách, Zamkách, y Kośćiołách. Opustoszona Arábia práwie Wyćiskasz w sámych nád sobą Zywiołách Zal y płácz; że ćię Tyran niełáskáwie Obdárł z swych
Skrót tekstu: ChrośTrąba
Strona: B4v
Tytuł:
Trąba wiekopomnej sławy
Autor:
[Chrościński Wojciech Stanisław]
Drukarnia:
Karol Ferdynand Schreiber
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
winny dług naturze. Straszny dekret zaprawdę i gdyby nie z nieba Ferowany, okrutnym nazwać by go trzeba, Który prawem nieprawnym okrywszy krąg świata, Cokolwiek na nim żyje, wszytko w ziemię wmiata. Tymże musem monarcha, co i gnojek lichy, Kiedy czas przyjdzie, lezie pod nią na trzy sztychy. Tak z barłogu chudzinę, jako pana z puchu Wepchnie do grobowego Lachezys zaduchu! Na Achmetowym tronie, ledwie pierwsze progi Dzieciństwa przestąpiwszy, siadł Osman, co z bogi Górną porówna myślą cześć młodości, głupi! Nie wie, że równo młodych z starymi śmierć łupi; Owszem więcej cielęcych, jako sami wiecie, Skórek niźli wołowych bywa na
winny dług naturze. Straszny dekret zaprawdę i gdyby nie z nieba Ferowany, okrutnym nazwać by go trzeba, Który prawem nieprawnym okrywszy krąg świata, Cokolwiek na nim żyje, wszytko w ziemię wmiata. Tymże musem monarcha, co i gnojek lichy, Kiedy czas przyjdzie, lezie pod nię na trzy sztychy. Tak z barłogu chudzinę, jako pana z puchu Wepchnie do grobowego Lachezys zaduchu! Na Achmetowym tronie, ledwie pierwsze progi Dzieciństwa przestąpiwszy, siadł Osman, co z bogi Górną porówna myślą cześć młodości, głupi! Nie wie, że równo młodych z starymi śmierć łupi; Owszem więcej cielęcych, jako sami wiecie, Skórek niźli wołowych bywa na
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 21
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
na wieś nie wydawano, albo ukradką nie przedawano, przestrzegać, i zakazać trzeba, w mrozy ciepło im dawać, a gdzie mają legawisko, co raz świeższą ponaściełać słomą, chrustem poociszawszy chlewy. Często z pod nich chędozyć, bo to bydło zda się być nie czyste ale przecię wielkiego potrzebuje ochędostwa. Przeto aby wtym barłogu, i nieczystości nie szwiędło, i nie niszczało, pilnie niech tego przestrzegają Dozorcy. Podczas sucha i pogody, także z rana po Rosie, kiedy nie kiedy trzeba ich wypuszczać, aby się przechodżyły, i przebiegały z Chlewów, bo i przez to lepiej się sprawować będą wieprze. W Lecie zaś podczas ciepła przez Staw
ná wieś nie wydawano, álbo vkradką nie przedawano, przestrzegáć, y zakázáć trzebá, w mrozy ćiepło im dawáć, á gdżie máią legáwisko, co raz świeższą ponáśćiełać słomą, chrustẽ pooćiszawszy chlewy. Często z pod nich chędozyć, bo to bydło zda się bydż nie czyste ále przećię wielkie^o^ potrzebuie ochędostwá. Przeto áby wtym bárłogu, y nieczystośći nie szwiędło, y nie niszczáło, pilnie niech tego przestrzegáią Dozorcy. Podczás suchá y pogody, tákźe z ráná po Rośie, kiedy nie kiedy trzebá ich wypuszczáć, áby się przechodżiły, y przebiegáły z Chlewow, bo y przez to lepiey się spráwowáć będą wieprze. W Lećie záś podczás ćiepłá przez Staw
Skrót tekstu: HaurEk
Strona: 22
Tytuł:
OEkonomika ziemiańska
Autor:
Jakub Kazimierz Haur
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
nie widali, kiełbas o to proszą. Lecie zasię kiedy trzaska, gdy się boją gromu, Oknem naczynie żelazne wyciskają z domu: Siekierę, motykę, widły, łopatę i grabie, A ziela nakłaść na ogień każą lada babie.
Kiedy bydło idzie z pola, przed nim umiatają, A z cudzej obory do swej barłogu dostają. Na piecu się nie obuwać, bo zdychają świnie, Pokrywki na stół nie kładą dobre gospodynie. Nie trzeba człowieka mijać z próżnemi konwiami: Jeśliby to co wadziło, nie wiedzą i sami. Kądziele nie prząść we czwartek, skoro po wieczerzy; Chleba w piątek ktoby napiekł, nie dobrze ten wierzy
nie widali, kiełbas o to proszą. Lecie zasię kiedy trzaska, gdy się boją gromu, Oknem naczynie żelazne wyciskają z domu: Siekierę, motykę, widły, łopatę i grabie, A ziela nakłaść na ogień każą leda babie.
Kiedy bydło idzie z pola, przed nim umiatają, A z cudzej obory do swej barłogu dostają. Na piecu się nie obuwać, bo zdychają świnie, Pokrywki na stół nie kładą dobre gospodynie. Nie trzeba człowieka mijać z próżnemi konwiami: Jeśliby to co wadziło, nie wiedzą i sami. Kądziele nie prząść we czwartek, skoro po wieczerzy; Chleba w piątek ktoby napiekł, nie dobrze ten wierzy
Skrót tekstu: SejmPiek
Strona: 48
Tytuł:
Sejm piekielny straszliwy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1903