dobrego komunnego z Hetmanem kilkanaście tysięcy/ oprócz Kozaków/ Niemców/ i Szlachty zawsze gotowej i porządnej/ w rozmaitej armacie ostróżnej/ a u chłopka każdego muszkiet/ abo samopał/ a ładunków i prochu pełno/ a to dla tego/ jeśliby się co pokazało z Wołoch/ Turków/ abo Tatarów. A toż aBasy Basza z takim wojskiem nic nie wygrał/ choć (jak wiemy) Hetman Polski nie miał więcej siedmi tysięcy/ a jaką klęskę takiemu wojsku uczynił. A toż się nam trzeba wczas starać/ jakoby Króla Polskiego ubłagawszy w pokoju z nim mieszkać/ i abo go za Pana przyjąć/ abo jakie trybuta postąpić/ bądź
dobrego kommunnego z Hetmanem kilkánaśćie tyśięcy/ oprocż Kozakow/ Niemcow/ y Szláchty záwsze gotowey y porządney/ w rozmáitey ármaćie ostrożney/ á v chłopká káżdego muszkiet/ ábo sámopał/ á łádunkow y prochu pełno/ á to dla tego/ ieśliby sie co pokazáło z Wołoch/ Turkow/ ábo Tátárow. A toż aBasy Bászá z tákim woyskiem nic nie wygrał/ choć (iák wiemy) Hetman Polski nie miał więcey śiedmi tyśięcy/ á iáką klęskę takiemu woysku vcżynił. A toż sie nam trzebá wczás stáráć/ iákoby Krolá Polskiego vbłagawszy w pokoiu z nim mieszkáć/ y ábo go zá Páná przyiąć/ ábo iákie trybutá postąpić/ bądź
Skrót tekstu: NowinyMosk
Strona: D2v
Tytuł:
Nowiny z Moskwy albo wota z traktatów i konsulty panów radnych ziemi moskiewskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
, co dziś gniewliwa I posępno patrzy z krzywa, Niedługo z wesołym Obejrzy się czołem.
Kto smętną twarz łzami zlewa, Pocieszne niech się spodziewa W kwadransie godziny Usłyszeć nowiny!
A tak ciągłych po stronach palce wyćwiczone Biegając — posyłały z tej na tamte stronę Wdzięcznodźwiękie mordenty, którem swemi czasy Z dużym palcem tubalne poświadczały basy Tak dalece, iż słodka melodia owa Zdała się wraz i notę wyrażać i słowa Piosneczki, ile że ją umiejętna sama Czasem przy swej robocie śpiewywała Dama. Zaczym słuchając lutniej, gdy tekst uważała. Niepewna jej się pierwsza być odpowiedź zdała — Tak tłumacząc: »Tej według pieśni podczas wiatrów Znać wyprawiłam posła szumiących od
, co dziś gniewliwa I posępno patrzy z krzywa, Niedługo z wesołem Obejrzy się czołem.
Kto smętną twarz łzami zlewa, Pocieszne niech sie spodziewa W kwadransie godziny Usłyszeć nowiny!
A tak ciągłych po stronach palce wyćwiczone Biegając — posyłały z tej na tamte stronę Wdzięcznodźwiękie mordenty, ktorem swemi czasy Z dużym palcem tubalne poświadczały basy Tak dalece, iż słodka melodya owa Zdała się wraz i notę wyrażać i słowa Piosneczki, ile że ją umiejętna sama Czasem przy swej robocie śpiewywała Dama. Zaczym słuchając lutniej, gdy tekst uważała. Niepewna jej sie pierwsza być odpowiedź zdała — Tak tłumacząc: »Tej według pieśni podczas wiatrow Znać wyprawiłam posła szumiących od
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 26
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
musi mieć swojego mola, Co go gryzie. Więc i on, będąc w turbacjej, Właśnie jak podczas burze bez rekollekcjej Dał respons. Ale skoro Fawonius łaskawy Wionie, na czas gdy trafię, me imprezy w kawy Nie pójdą. Właśnie-ć to on mnie gra na przykory!« Dyszkanty z kwintą – Basy
Więc co je była wzięła z koronami wzory Położywszy — powtórnie wyprawuje posła, Gdy jej nowa pociechy nadzieja urosła, Z takowem ordynansem: »Podź, mów, że-ć się kłania Z przeciwka Pani, która zawsze rada grania Twego słucha na lutni a — co prawda sama — Nie pobłądzisz, przydasz-li to
musi mieć swojego mola, Co go gryzie. Więc i on, będąc w turbacyej, Właśnie jak podczas burze bez rekollekcyej Dał respons. Ale skoro Fawonius łaskawy Wionie, na czas gdy trafię, me imprezy w kawy Nie pojdą. Właśnie-ć to on mnie gra na przykory!« Dyszkanty z kwintą – Basy
Więc co je była wzięła z koronami wzory Położywszy — powtornie wyprawuje posła, Gdy jej nowa pociechy nadzieja urosła, Z takowem ordynansem: »Podź, mow, że-ć sie kłania Z przeciwka Pani, ktora zawsze rada grania Twego słucha na lutni a — co prawda sama — Nie pobłądzisz, przydasz-li to
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 27
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
w nie wróble. A drugi się przed szkapą zaprzągał w hołoble; Nie świecą się koszule Mamalukom białe; Okopciały zawoje, a narody całe, Które pod ztem bonczuków do nas przychodziły, Ledwie że się dziś jednym znakiem nie okryły. Zgoła wszytkie ozdoby spadły z nich i krasy, A w kwinty się drobniuchne obróciły basy. Mizerna ich postać CZĘŚĆ DZIESIĄTA
I Osman, skoro puste minie Stepanowce, Jako pasterz parszywe zwykł porzucać owce, Opasawszy futrzaną po wierzchu delią Odbiegł wszytkich, jakby rzekł: aż was tu zabiją. Więc skoro się poganie w drogę onę puszczą, Natychmiast się jesienne obłoki rozpluszczą; Co dzień deszcz, śnieg i wiatry ostre
w nie wróble. A drugi się przed szkapą zaprzągał w hołoble; Nie świecą się koszule Mamalukom białe; Okopciały zawoje, a narody całe, Które pod stem bonczuków do nas przychodziły, Ledwie że się dziś jednym znakiem nie okryły. Zgoła wszytkie ozdoby spadły z nich i krasy, A w kwinty się drobniuchne obróciły basy. Mizerna ich postać CZĘŚĆ DZIESIĄTA
I Osman, skoro puste minie Stepanowce, Jako pasterz parszywe zwykł porzucać owce, Opasawszy futrzaną po wierzchu deliją Odbiegł wszytkich, jakby rzekł: aż was tu zabiją. Więc skoro się poganie w drogę onę puszczą, Natychmiast się jesienne obłoki rozpluszczą; Co dzień deszcz, śnieg i wiatry ostre
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 332
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924