i inuidii na się gwałt znalazł i impostur. W niechęciach czas przetrwaliśmy; zbyłem to Residuum cierpliwością świętą. Bywaliśmy jednak u siebie i u mnie imć często jadał; Tandem wymówiliśmy sobie przy ochocie u iks. biskupa i łaskawszym był, jednak były jakieś jeszcze cenzury i opinie.
Z Tylży wodą i batem z całą familią wybraliśmy się do Plikur i Szwekst ip. Grotuza kasztelana żmudźkiego, gdzieśmy dobrych dni zażywali; jam polowaniem bawił się koło Szwekst i Wywierzan, alem cale nie miał szczęścia. Na odjezdnem zachorowała nam Basia, córka nasza, na odrę; musieliśmy ją zostawić u ip. żmudzkiej.
i inuidii na się gwałt znalazł i impostur. W niechęciach czas przetrwaliśmy; zbyłem to Residuum cierpliwością świętą. Bywaliśmy jednak u siebie i u mnie imć często jadał; Tandem wymówiliśmy sobie przy ochocie u jks. biskupa i łaskawszym był, jednak były jakieś jeszcze cenzury i opinie.
Z Tylży wodą i batem z całą familią wybraliśmy się do Plikur i Szwekst jp. Grotuza kasztelana żmujdzkiego, gdzieśmy dobrych dni zażywali; jam polowaniem bawił się koło Szwekst i Wywierzan, alem cale nie miał szczęścia. Na odjezdnem zachorowała nam Basia, córka nasza, na odrę; musieliśmy ją zostawić u jp. żmudzkiej.
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 131
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
w sobie znajdowała. Gdy się Eolusowi bracia zgromadzili, potężnie wkoło wiejąc, umysł mój gwałcili, bo tąż nawą i wiatry przebywając wody, uznała w życiu ludzkim niezmierne przygody. O, żywocie zdradliwy kłamcy powabnego, który smutne królestwo czynisz z wesołego! Dość masz zabaw Wenery i żartów dość siła, które-ć rozkosz swym batem zdradliwie spławiła, gdy się w serce twe miłość z lubieżnością wraża, zdradą zdrada odkryta smutku nie uważa; lecz gdy ujrzy, że ją Styks już za gardło dusi i że w nurcie onego cale tonąć musi, tam uzna wola ludzka z wzdychaniem na oko, jako się zanurzyła w występkach głęboko. Ale bogdaj (kogo
w sobie znajdowała. Gdy się Eolusowi bracia zgromadzili, potężnie wkoło wiejąc, umysł mój gwałcili, bo tąż nawą i wiatry przebywając wody, uznała w życiu ludzkim niezmierne przygody. O, żywocie zdradliwy kłamcy powabnego, który smutne królestwo czynisz z wesołego! Dość masz zabaw Wenery i żartów dość siła, które-ć rozkosz swym batem zdradliwie spławiła, gdy się w serce twe miłość z lubieżnością wraża, zdradą zdrada odkryta smutku nie uważa; lecz gdy ujrzy, że ją Styks już za gardło dusi i że w nurcie onego cale tonąć musi, tam uzna wola ludzka z wzdychaniem na oko, jako się zanurzyła w występkach głęboko. Ale bogdaj (kogo
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 59
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Noe na potop budowne koraby. Aleć i na Śreniawie, wierę, z nią nie szpetnie: Co dalej, to piękniejsza, choć tak długoletnie, Jako naród i orzeł sarmacki jest stary, Pławi w niebo dzieł i cnót rycerskich towary. Takim i teraz handlem ładowna bogatem, Skąd się sączy Sreniawa, pełnym wchodzi batem Do Sącza; aleć w dalszą drogę ma paszporty: Nie tu, nie tu fortuna naznaczyła porty. Nie tak i o Śreniawie, i o jej okręcie Lipowym radzi Neptun, lecz jako w łabęcie Eneaszowe łodzi w pół morza się stały: Gdzie dopłynąć nie mogły, skrzydły doleciały. I ten, trzymając kolej cnoty
Noe na potop budowne koraby. Aleć i na Śreniawie, wierę, z nią nie szpetnie: Co dalej, to piękniejsza, choć tak długoletnie, Jako naród i orzeł sarmacki jest stary, Pławi w niebo dzieł i cnót rycerskich towary. Takim i teraz handlem ładowna bogatem, Skąd się sączy Sreniawa, pełnym wchodzi batem Do Sącza; aleć w dalszą drogę ma paszporty: Nie tu, nie tu fortuna naznaczyła porty. Nie tak i o Śreniawie, i o jej okręcie Lipowym radzi Neptun, lecz jako w łabęcie Eneaszowe łodzi w pół morza się stały: Gdzie dopłynąć nie mogły, skrzydły doleciały. I ten, trzymając kolej cnoty
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 116
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
na powinszowanie z armat i ręcznej strzelby przez piechotę regimentową i Węgrów z janczarami, tudzież dragonii, podczas nabożeństwa także ogień kontynuowany. Kazanie, potem obiad solenny. Po obiedzie wina głównego w bród, kapela, a nad wieczór komedia z baletami. Potem wieczerza i tańce w późną porę. Nazajutrz po obiedzie wożenie się pięknym batem po wielkim stawie. Bat z wierzchem pięknym jak u karety, we śrzodku zaś aksamitem karmazynowym z galonami złotymi wybity. Ci zaś, którzy wiosłami robią, ubrani są po wenecku w barwę piękną, tak jak ci, co gundułami w Wenecji wożą. Drugi zaś bat bez przykrycia, na którym kapela pływa. I tak
na powinszowanie z armat i ręcznej strzelby przez piechotę regimentową i Węgrów z janczarami, tudzież dragonii, podczas nabożeństwa także ogień kontynuowany. Kazanie, potem obiad solenny. Po obiedzie wina głównego w bród, kapela, a nad wieczór komedia z baletami. Potem wieczerza i tańce w późną porę. Nazajutrz po obiedzie wożenie się pięknym batem po wielkim stawie. Bat z wierzchem pięknym jak u karety, we śrzodku zaś aksamitem karmazynowym z galonami złotymi wybity. Ci zaś, którzy wiosłami robią, ubrani są po wenecku w barwę piękną, tak jak ci, co gundułami w Wenecji wożą. Drugi zaś bat bez przykrycia, na którym kapela pływa. I tak
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 662
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
prostej przebacz Minerwie, a mnie z nieudolnością moją w łasce swojej chowaj. NAWIGACYJEJ MORSKIEJ ROZDZIAŁ PIERWSZY ARGUMENT Auktor, Najświętszej Panny (aby mu Ona zaczętej pracy pomogła) wezwawszy i z towarzystwem swoim wyspowiadawszy się, na okręt wsiada. A gdy już żagle Marynarz podniósł, trzech kawalerów ode Gdańska (których panny żegnając odprowadzały) batem okręt dogoniwszy — weń wsiadają i na morze się opuszczają. Gdzie dla przeciwnego wiatru kilka razy wzad okręt ku Gdańskowi wracając — z wielką pracą Hyl miasteczko minąwszy aż za Puckiem równo się z wiatrem uspokoił. Zatym Marynarz, jako się ludzie sprawować na morzu mają, prawa im czyta. A potym gdy się niektórzy
prostej przebacz Minerwie, a mnie z nieudolnością moją w łasce swojej chowaj. NAWIGACYJEJ MORSKIEJ ROZDZIAŁ PIERWSZY ARGUMENT Auktor, Najświętszej Panny (aby mu Ona zaczętej pracy pomogła) wezwawszy i z towarzystwem swoim wyspowiadawszy się, na okręt wsiada. A gdy już żagle Marynarz podniósł, trzech kawalerów ode Gdańska (których panny żegnając odprowadzały) batem okręt dogoniwszy — weń wsiadają i na morze się opuszczają. Gdzie dla przeciwnego wiatru kilka razy wzad okręt ku Gdańskowi wracając — z wielką pracą Hyl miasteczko minąwszy aż za Puckiem równo się z wiatrem uspokoił. Zatym Marynarz, jako się ludzie sprawować na morzu mają, prawa im czyta. A potym gdy się niektórzy
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 38
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ucichają, Częste wzdychania znowu je wskrzeszają”. Wtym się odezwie Marynarz i rzecze: „Siadajcie prędko! daremno płaczecie! Dość w morzu wody! Długoż tu stać będziem? Lubo płaczecie — na łzach nie pojedziem!” Więc podniósł żagle; toż na okręt wsiedli Kawalerowie, a żal długi wiedli. Panny zaś batem do dom powracają, Na swych kochanków coraz wyglądają. Tam ich myśl, serce i oko skazuje, Kędy swój miłość majestat buduje. A my na ich żal sporo popływamy I Hyl miasteczko bokiem omijamy. Tam nam wiatr skoczył nieżyczliwy w oko, Skrzydłami wionął na żagle szeroko, Że — cośmy siedm mil byli zabieżeli
ucichają, Częste wzdychania znowu je wskrzeszają”. Wtym się odezwie Marynarz i rzecze: „Siadajcie prędko! daremno płaczecie! Dość w morzu wody! Długoż tu stać będziem? Lubo płaczecie — na łzach nie pojedziem!” Więc podniósł żagle; toż na okręt wsiedli Kawalerowie, a żal długi wiedli. Panny zaś batem do dom powracają, Na swych kochanków coraz wyglądają. Tam ich myśl, serce i oko skazuje, Kędy swój miłość majestat buduje. A my na ich żal sporo popływamy I Hyl miasteczko bokiem omijamy. Tam nam wiatr skoczył nieżyczliwy w oko, Skrzydłami wionął na żagle szeroko, Że — cośmy siedm mil byli zabieżeli
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 43
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
morzem nie chcieli, z okrętu wysiada. Z któremi iż też Gotfred, brat rodzony Fryderyków, kompaniją bierze, wielki stąd żal ma Fryderyk i żałosne pożegnanie. A tymczasem, jako się okręt opuścił na morze, wiatr ledwo wiejąc — nocą drugiego okrętu, w którym Zbigniew Gorayski płynął, blisko doszedł. Zaczym się Polacy batem na jeden okręt zjechawszy, miedzy sobą o trwogach, które na morzu ponosili, rozmawiają. A mianowicie Gorayski, krótko niepogody swoje namieniwszy, o szczęśliwej wojnie beresteckiej (o której jeszcze żaden tam natenczas nie słyszał), jakim się kształtem odprawowała — opowieda. Wiatr nam dobry służył do żeglugi.
A tak gdy bliżej przychodziem
morzem nie chcieli, z okrętu wysiada. Z któremi iż też Gotfred, brat rodzony Fryderyków, kompaniją bierze, wielki stąd żal ma Fryderyk i żałosne pożegnanie. A tymczasem, jako się okręt opuścił na morze, wiatr ledwo wiejąc — nocą drugiego okrętu, w którym Zbigniew Gorayski płynął, blisko doszedł. Zaczym się Polacy batem na jeden okręt zjechawszy, miedzy sobą o trwogach, które na morzu ponosili, rozmawiają. A mianowicie Gorayski, krótko niepogody swoje namieniwszy, o szczęśliwej wojnie beresteckiej (o której jeszcze żaden tam natenczas nie słyszał), jakim się kształtem odprawowała — opowieda. Wiatr nam dobry służył do żeglugi.
A tak gdy bliżej przychodziem
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 96
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
I to zwycięstwo lecąc w obce kraje Wdzięczna nowina w uszy ludziom daje. Takie nam rzeczy Gorayski powiedział, O których jeszcze żaden z nas nie wiedział. A wtym proporzec ruszył się nad nami I począł wiewać obiema piórami. Tedy się zaraz bosmani rzucili Do żaglów, a w skok kilka opuścili. Myśmy też także batem do swojego Okrętu pośli — dla wiatru dobrego. Jednak z nami 47 Niemców nie chciało dalej żeglować, między któremi i Gotfred wysiadł, którego Fryderyk, brat jego rodzony, nie chciał puścić. Mowa Fryderykowa do Gotfreda. Respons Gotfredów do Fryderyka. Fryderyk przez gwałt nie chce od siebie puścić Gotfreda. Olbrycht o te
I to zwycięstwo lecąc w obce kraje Wdzięczna nowina w uszy ludziom daje. Takie nam rzeczy Gorayski powiedział, O których jeszcze żaden z nas nie wiedział. A wtym proporzec ruszył się nad nami I począł wiewać obiema piórami. Tedy się zaraz bosmani rzucili Do żaglów, a w skok kilka opuścili. Myśmy też także batem do swojego Okrętu pośli — dla wiatru dobrego. Jednak z nami 47 Niemców nie chciało dalej żeglować, między któremi i Gotfred wysiadł, którego Fryderyk, brat jego rodzony, nie chciał puścić. Mowa Fryderykowa do Gotfreda. Respons Gotfredów do Fryderyka. Fryderyk przez gwałt nie chce od siebie puścić Gotfreda. Olbrycht o te
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 130
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
moja w tobie; Wrócił starszy syn, który nie mniej duszę nęka, Na wojnie utracony, gdyż powiła wnęka. Jużem oczy z przeszłych łez na przyszłe pociechy Ocierał, aż mi znowu śmierć przebiła miechy. Zepchnie z deski rozbita: nie dosyć jej na tem, Że choć szczupłym nie da mu dojść do brzegu batem; Ostatnim dom i serce triumfem zwycięża, W młodym wieku mnie syna, tobie wziąwszy męża. Nie masz w tak srogim żalu krom płaczu ochłody, Nie masz nadzieje żadnej wetowania szkody. Poszło wszytko, co było od natury, z dymem, Nie masz nad mię sieroty, uważywszy, czymem Był, a czym
moja w tobie; Wrócił starszy syn, który nie mniej duszę nęka, Na wojnie utracony, gdyż powiła wnęka. Jużem oczy z przeszłych łez na przyszłe pociechy Ocierał, aż mi znowu śmierć przebiła miechy. Zepchnie z deski rozbita: nie dosyć jej na tem, Że choć szczupłym nie da mu dojść do brzegu batem; Ostatnim dom i serce tryumfem zwycięża, W młodym wieku mnie syna, tobie wziąwszy męża. Nie masz w tak srogim żalu krom płaczu ochłody, Nie masz nadzieje żadnej wetowania szkody. Poszło wszytko, co było od natury, z dymem, Nie masz nad mię sieroty, uważywszy, czymem Był, a czym
Skrót tekstu: PotFrasz5Kuk_III
Strona: 373
Tytuł:
Ogroda nie wyplewionego część piąta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1688 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Aby i pamięć, nie postała na świecie Dobrodzieja mego, brać się było, jako mogąc do brzegu B. Woadszy w fatalną krynicę płynąłem rękoma i nogami siarczyste mięszając woły, tak żartkim impetem, iż nawałności morza piekielnego, powstawszy i nieżyczliwa Fortuna; Plutona, Proserpinę, Minosa, Eaka i Radamanta, z batem w którym się przejezdzali zatopiła. T. Ci, co swoje zabawy radzi miewają nawodzie rzadko takowej uchodzą kobieli. B. Skorom obaczył że na dno poszła ona kompania piekielna, puściłem siępławem zaczętym ku najbliższemu brzegowi, gdzie mnie czas ratował stojąc na cyplu pozerającej rzeki, rzuciwszy mi falcykuł i drugi niepoliczonych wierszów
. Aby y pámięć, nie postałá ná świećie Dobrodźieiá mego, bráć się było, iáko mogąc do brzegu B. Woadszy w fátálną krynicę płynąłem rękomá y nogámi śiárczyste mięszáiąc woły, ták zartkim impetem, iż náwáłnośći morza piekielnego, powstawszy y nieżyczliwa Fortuná; Plutoná, Proserpinę, Minosa, Aeaka y Rádamanthá, z batem w ktorym sie przeiezdzáli zátopiłá. T. Ci, co swoie zabáwy rádźi miewáią náwodzie rzadko tákowey vchodzą kobieli. B. Skorom obaczył żę ná dno poszłá oná kompánia piekielna, puściłem siępłáwem záczętym ku nayblizszemu brzegowi, gdzie mnie czás rátował stoiąc ná cyplu pozeráiącey rzeki, rzućiwszy mi fálcykuł y drugi niepoliczonych wierszow
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 114
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695