przyświecać, gdy surowe boje Niedoszłe jeszcze pragną śpiewać rymy twoje. Nie twej to głowy rozum głosić wielkie dzieła, Które wiecznej pamięci sława poświęciła. Niechaj się nad tym znoją mózgi nauczone Wiekiem i doświadczeniem większym zalecone. A ty o czym twe rymy mają brzmieć na potym. Dowiesz się wnetże. To rzekł a wtym bełtem złotym Z łuczku mię prawie w samo serce ugodziwszy, Leciał wskok, na powietrze skrzydełki się wzbiwszy. A mnie z tego postrzału w też tropy ból nowy Ogarnął i niezwykłe na sercu okowy. I głęboka tęsknica niewypowiedziana, Żalem, troską, kłopotem ciężkim przeplatana. Tylko że te afekty dziwnym kołem chodzą, To mię w
przyświecać, gdy surowe boje Niedoszłe jeszcze pragną śpiewać rymy twoje. Nie twej to głowy rozum głosić wielkie dzieła, Ktore wiecznej pamięci sława poświęciła. Niechaj się nad tym znoją mozgi nauczone Wiekiem i doświadczeniem większym zalecone. A ty o czym twe rymy mają brzmieć na potym. Dowiesz się wnetże. To rzekł a wtym bełtem złotym Z łuczku mię prawie w samo serce ugodziwszy, Leciał wskok, na powietrze skrzydełki się wzbiwszy. A mnie z tego postrzału w też tropy bol nowy Ogarnął i niezwykłe na sercu okowy. I głęboka tęsknica niewypowiedziana, Żalem, troską, kłopotem ciężkim przeplatana. Tylko że te afekty dziwnym kołem chodzą, To mię w
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 222
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
na czas/ gdy tego jest potrzeba/ pod 700. co dzień ich robi. Tamże trzy gmachy jeden na drugim/ z których 120000. Ludzi na Morze wymunderować staroświeckie Ryńsztuki/ obaczysz mianowicie/ Przyłbicze i Szyszaki/ o siedmi szturach/ jedna na drugi poszytych. Przytym starożytnią kuszę niezmiernie wielką/ oraz i z bełtem takimże/ i inszego różnego rynsztunku/ i broni/ jaki zdawna przedtym zażywano. Tamże dalej pytaj się o Salę Real Nazwaną/ w której przedtym Panowie/ przez długi czas do rady zasiadali/ teraz zaś/ gdy jaki możny Potentat/ albo Książę/ albo inszy jaki wielki Pan przyjedzie/ tam go kosztownie częstują
ná czás/ gdy tego iest potrzebá/ pod 700. co dźień ich robi. Támże trzy gmáchy ieden ná drugim/ z ktorych 120000. Ludźi ná Morze wymunderowáć stároświeckie Ryńsztuki/ obáczysz miánowićie/ Przyłbicze y Szyszáki/ o śiedmi szturách/ iedná ná drugi poszytych. Przytym stárożytnią kuszę niezmiernie wielką/ oraz y z bełtem tákimże/ y inszego roznego rynsztunku/ y broni/ iáki zdawná przedtym záżywano. Támże dáley pytay się o Salę Real Názwáną/ w ktorey przedtym Pánowie/ przez długi czás do rády zásiadáli/ teraz zaś/ gdy iáki możny Potentat/ álbo Xiążę/ álbo inszy iáki wielki Pan przyiedźie/ tám go kosztownie częstują
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 8
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
I wskroś przebija albo grot rzucony Po lekkim chyżo powietrzu niesiony, Tak miłość w serca ulubione godzi I w nie swe strzały niebieskie zawodzi; Nie tak porywczy magnes do chwycenia Żelaza, jako święta do przylgnienia Miłość, ani tak do słońca ciepłego Kwiatki się kwapią z cienia podziemnego; A ten, co na wiatr ślepym bełtem bije, Pewnie tu tego serca nie przeszyje; JEZU najsłodszy, JEZU — ma miłości Do Ciebie strzały rzucam mych żądości, A Twą wzajemnie serce me zranione I Twym niech będzie ogniem zapalone, Niechaj go insze nie palą płomienie Ani do niego żadne lgnie stworzenie. EMBLEM A 103
Bocian ojca swego nosi na sobie
I wskroś przebija albo grot rzucony Po lekkim chyżo powietrzu niesiony, Tak miłość w serca ulubione godzi I w nie swe strzały niebieskie zawodzi; Nie tak porywczy magnes do chwycenia Żelaza, jako święta do przylgnienia Miłość, ani tak do słońca ciepłego Kwiatki się kwapią z cienia podziemnego; A ten, co na wiatr ślepym bełtem bije, Pewnie tu tego serca nie przeszyje; JEZU najsłodszy, JEZU — ma miłości Do Ciebie strzały rzucam mych żądości, A Twą wzajemnie serce me zranione I Twym niech będzie ogniem zapalone, Niechaj go insze nie palą płomienie Ani do niego żadne lgnie stworzenie. EMBLEM A 103
Bocian ojca swego nosi na sobie
Skrót tekstu: MorszZEmbWyb
Strona: 341
Tytuł:
Emblemata
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
emblematy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wybór wierszy
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975