cieniów nie przyniesie, gdyż Twe oko wskroś widzi i w cieniach, i w lesie. Zakrył się był w chrust liściem gęsto przyodziany ów, co urwał najpierwej owoc zakazany – lecz gdy ujrzał już z bliska swego Stworzyciela, wyleźć musiał ze wstydem z krzewistego ziela. Nie ochronią i Etny siarczyste płomienie ani skryte łogowisk dzikich bestyj cienie. Doznał paszcz lwich łaskawych medzki chłopiec mały, gdy go jamy chaldejskie lwim zębom oddały. Nie pomogą do jaskiń wejścia barzo ciemne ani ciał pogrzebionych grobowce podziemne. Zakrytego cię, Locie, w skałach Pan twój ima, i ty, bracie, spod ziemie wołasz na Kaima. Czy wspomnieć, jak się Jonasz topił
cieniów nie przyniesie, gdyż Twe oko wskroś widzi i w cieniach, i w lesie. Zakrył się był w chróst liściem gęsto przyodziany ów, co urwał najpierwej owoc zakazany – lecz gdy ujrzał już z bliska swego Stworzyciela, wyleźć musiał ze wstydem z krzewistego ziela. Nie ochronią i Etny siarczyste płomienie ani skryte łogowisk dzikich bestyj cienie. Doznał paszcz lwich łaskawych medzki chłopiec mały, gdy go jamy chaldejskie lwim zębom oddały. Nie pomogą do jaskiń wejścia barzo ciemne ani ciał pogrzebionych grobowce podziemne. Zakrytego cię, Locie, w skałach Pan twój ima, i ty, bracie, spod ziemie wołasz na Kaima. Czy wspomnieć, jak się Jonasz topił
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 62
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
z jakiej rady Nie chcieć mi skończyć śmiercią tej żałości? Niechaj nie żyję i miedzy przykłady
Niechaj zostawam nieszczęsnej miłości!” Tak sam narzekał z sobą utrapiony, Napoł umarły, napoł i zemdlony. 81
„Aleć, niesletyż, ach! gdzież się podziało Jej czyste ciało? czyli, co zdrowego Od wściekłych bestyj paszczęki zostało, Rozszarpane jest od zwierza dzikiego? Droga potrawa, nieszczęśliwe ciało, Z ciebie się stała z niedbalstwa mojego, Na które mię noc (o żałosne czasy!) Nie obudziły i spokojne wczasy. 82
Jednak jeśliś jest gdziekolwiek na ziemi, Że cię gdzie znajdę — jestem tej otuchy. Ale jeśli swe
z jakiej rady Nie chcieć mi skończyć śmiercią tej żałości? Niechaj nie żyję i miedzy przykłady
Niechaj zostawam nieszczęsnej miłości!” Tak sam narzekał z sobą utrapiony, Napoł umarły, napoł i zemdlony. 81
„Aleć, niesletyż, ach! gdzież się podziało Jej czyste ciało? czyli, co zdrowego Od wściekłych bestyj paszczeki zostało, Rozszarpane jest od zwierza dzikiego? Droga potrawa, nieszczęśliwe ciało, Z ciebie się stała z niedbalstwa mojego, Na które mię noc (o żałosne czasy!) Nie obudziły i spokojne wczasy. 82
Jednak jeśliś jest gdziekolwiek na ziemi, Że cię gdzie znajdę — jestem tej otuchy. Ale jeśli swe
Skrót tekstu: LubSPir
Strona: 30
Tytuł:
Piram i Tyzbe
Autor:
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1660 a 1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1660
Data wydania (nie później niż):
1702
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Księgarnia św. Wojciecha
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1929
zajeżdża, będąc przy nadziei, Że ich pojma, w gęstej okrążonych kniei, Bo widząc, jako z wielkiem strachem uchodzili, Beł pewny, że z obozu pogańskiego byli.
CXCII.
Beł tam za onych czasów las stary, gęstemi Drzewami i chrustami zarosły niskiemi, Pełny, jako labirynt jaki, zawikłanych Ścieszek, od bestyj samych tylko udeptanych. W tem obadwa poganie tę nadzieję mają, Że się jego cieniami i gęstwą utają - Ale kto mnie rad słucha i rad się mną cieszy, Kiedy drugą pieśń zacznę, niechaj się pośpieszy.
KONIEC PIEŚNI OŚMNASTEJ. PIEŚŃ DZIEWIĘTNASTA. ARGUMENT. Angelika rannemu Medorowi daje Zdrowie i potem jego małżonką zostaje.
zajeżdża, będąc przy nadziei, Że ich poima, w gęstej okrążonych kniei, Bo widząc, jako z wielkiem strachem uchodzili, Beł pewny, że z obozu pogańskiego byli.
CXCII.
Beł tam za onych czasów las stary, gęstemi Drzewami i chróstami zarosły nizkiemi, Pełny, jako labirynt jaki, zawikłanych Ścieszek, od bestyj samych tylko udeptanych. W tem obadwa poganie tę nadzieję mają, Że się jego cieniami i gęstwą utają - Ale kto mnie rad słucha i rad się mną cieszy, Kiedy drugą pieśń zacznę, niechaj się pośpieszy.
KONIEC PIEŚNI OŚMNASTEJ. PIEŚŃ DZIEWIĘTNASTA. ARGUMENT. Angelika rannemu Medorowi daje Zdrowie i potem jego małżonką zostaje.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 84
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Najniefortunniejsza to Izabella była, Co Zerbina swojego ciało grześć myśliła. Staruszek ją nabożny przez ten kraj prowadzi, Aby świat opuściwszy, mniszką była, radzi. I tak mógł wiele sprawić słowami świętemi, Iż chce z rozkoszami świat opuścić marnemi.
XCVII.
A choć tak smutnej twarzy i wejrzenia była, Iżby snadno serc dzikich bestyj poruszyła, Jedno za drugiem gdy śle z wnętrza głębokiego Westchnienie, co wiatr grzeje powietrze wolnego, Źrzeńce, jako dwie źrzódła, z których ustawiczny Strumień bieży, wzrok dwu gwiazd jaśniejszych ćmiąc śliczny, Przecię miłość w swej władzej wszytkie członki miała I razy nieuchronne z każdego ciskała. PIEŚŃ XXVIII.
XCVIII.
Zajrzawszy jej pohaniec
Najniefortunniejsza to Izabella była, Co Zerbina swojego ciało grześć myśliła. Staruszek ją nabożny przez ten kraj prowadzi, Aby świat opuściwszy, mniszką była, radzi. I tak mógł wiele sprawić słowami świętemi, Iż chce z rozkoszami świat opuścić marnemi.
XCVII.
A choć tak smutnej twarzy i wejrzenia była, Iżby snadno serc dzikich bestyj poruszyła, Jedno za drugiem gdy śle z wnętrza głębokiego Westchnienie, co wiatr grzeje powietrze wolnego, Źrzeńce, jako dwie źrzódła, z których ustawiczny Strumień bieży, wzrok dwu gwiazd jaśniejszych ćmiąc śliczny, Przecię miłość w swej władzej wszytkie członki miała I razy nieuchronne z każdego ciskała. PIEŚŃ XXVIII.
XCVIII.
Zajrzawszy jej pohaniec
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 380
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
trupie kości w grobach, gorsze mole: Grzechy, krzywdy i długi, frasunkiem i strachem Opanują pający dom pod pięknym dachem; I choć je często pycha z pijatyką zmiata, Na każdy dzień wracają. Pomoże im kata! Jeśli komu prawdziwszym ta przypowieść prawem, Jako służy zabójcom i tyranom krwawym, Którzy, od dzikich bestyj jadowitszą siercią Obrosłe nosząc serca, okrutniejszą śmiercią Od Buzyrowych koni, Falarego wołu, Śmieją iść, zatrapiwszy człeka, do kościołu Pacierz mówić, żeby nim pomógł jego duszy, Pełne oczy krwie, pełne krzyku mając uszy. Hycel psa do jednego razu bije w mieście; Jemu trzeba tysiąca, mało kijów dwieście — Na człeka
trupie kości w grobach, gorsze mole: Grzechy, krzywdy i długi, frasunkiem i strachem Opanują pający dom pod pięknym dachem; I choć je często pycha z pijatyką zmiata, Na każdy dzień wracają. Pomoże im kata! Jeśli komu prawdziwszym ta przypowieść prawem, Jako służy zabójcom i tyranom krwawem, Którzy, od dzikich bestyj jadowitszą siercią Obrosłe nosząc serca, okrutniejszą śmiercią Od Buzyrowych koni, Falarego wołu, Śmieją iść, zatrapiwszy człeka, do kościołu Pacierz mówić, żeby nim pomógł jego duszy, Pełne oczy krwie, pełne krzyku mając uszy. Hycel psa do jednego razu bije w mieście; Jemu trzeba tysiąca, mało kijów dwieście — Na człeka
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 264
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, dwoje zwierząt. Jedno, co zjada dobre męże, a to barzo tłuste; drugie, co zjada dobre żony, a to barzo chude. Bo nie inszego te bestie nie jadają, tylko ludzie w małżeństwie będące, ale osobliwie w niezgodzie żyjące — i jest to pewna kaźń Boża oczywista. Uchowaj Panie Boże tych bestyj do Polski; owo chude pewnie by zdechło, ale owo tłuste jeszczeby tłustsze zostać musiało. Są te bestie już malowane we Gdańsku na Stolcemberku.
(46) Car moskiewski w państwie swoim zakażał pić tabaki pod gardłem, ani jej przywozić, aby się lud pospolity nie zarażał, bo rozumiał być trucizną. Jeden bojarzyn
, dwoje zwierząt. Jedno, co zjada dobre męże, a to barzo tłuste; drugie, co zjada dobre żony, a to barzo chude. Bo nie inszego te bestye nie jadają, tylko ludzie w małżeństwie będące, ale osobliwie w niezgodzie żyjące — i jest to pewna kaźń Boża oczywista. Uchowaj Panie Boże tych bestyj do Polski; owo chude pewnie by zdechło, ale owo tłuste jeszczeby tłustsze zostać musiało. Są te bestye już malowane we Gdańsku na Stolcemberku.
(46) Car moskiewski w państwie swoim zakażał pić tabaki pod gardłem, ani jej przywozić, aby się lud pospolity nie zarażał, bo rozumiał być trucizną. Jeden bojarzyn
Skrót tekstu: SzemTorBad
Strona: 295
Tytuł:
Z nowinami torba kursorska
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
cnota.
Był tam i on wizerunk o Ganimedesie Z przykładem, jako orzeł porwawszy go niesie. Cóżeś też wtedy myślił, gdy cię (lub bez szwanku) W pazurach ptak niosł wzgorę, Jowiszów kochanku?
Tam zaś pod suchem dębem rozkudłana siedzi, Co z ludzi naguśliła wilków i niedźwiedzi, Dzikich wieprzów i rożnych bestyj — sprośna Cyrce. Przy węglach z trupich kości smaży na fajerce W wodzie z Stygu z paszczęki Cerberowej z pianą Ziemię, spod siedmdziewiąciu progów pomieszaną; Co mają miasto włosów węże na łbach — służą Jej, ognia poddymając, Gorgona z Meduzą.
Na portyrach dwojga drzwi, ocz i rąk bez miary Mając — stali olbrzymi
cnota.
Był tam i on wizerunk o Ganimedesie Z przykładem, jako orzeł porwawszy go niesie. Cożeś też wtedy myślił, gdy cie (lub bez szwanku) W pazurach ptak niosł wzgorę, Jowiszow kochanku?
Tam zaś pod suchem dębem rozkudłana siedzi, Co z ludzi naguśliła wilkow i niedźwiedzi, Dzikich wieprzow i rożnych bestyj — sprośna Cyrce. Przy węglach z trupich kości smaży na fajerce W wodzie z Stygu z paszczęki Cerberowej z pianą Ziemię, spod siedmdziewiąciu progow pomieszaną; Co mają miasto włosow węże na łbach — służą Jej, ognia poddymając, Gorgona z Meduzą.
Na portyrach dwojga drzwi, ocz i rąk bez miary Mając — stali olbrzymi
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 47
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
przykład barzo rzadki, Lecz wszytek rodzaj ludzki, jakby z jednej matki Wyszedł: tak go miłości jednoczyły pęta, Że wojny na się nigdy, tylko na zwierzęta Drapieżne, nie podnosił; każdy człek był bratem, Każdy bliźnim, z niedźwiedziem nieprzyjaźń kudłatem, Z wilkiem, lwem i tygrysem i co się na szkodę Bestyj lągnie; z tymi człek wieczną miał niezgodę, Którym do dzikiej dała natura postury Okropny ryk, kły, rogi, raci i pazury. Ptacy nosy i spony przy pierza lekkości; Skrzele ma niema ryba i zęby, i ości; Żądła gad jadowite, bazyliszek w oku Śmiertelną ma zarazę; w nozdrzach jest u
przykład barzo rzadki, Lecz wszytek rodzaj ludzki, jakby z jednej matki Wyszedł: tak go miłości jednoczyły pęta, Że wojny na się nigdy, tylko na zwierzęta Drapieżne, nie podnosił; każdy człek był bratem, Każdy bliźnim, z niedźwiedziem nieprzyjaźń kudłatem, Z wilkiem, lwem i tygrysem i co się na szkodę Bestyj lągnie; z tymi człek wieczną miał niezgodę, Którym do dzikiej dała natura postury Okropny ryk, kły, rogi, raci i pazury. Ptacy nosy i spony przy pierza lekkości; Skrzele ma niema ryba i zęby, i ości; Żądła gad jadowite, bazyliszek w oku Śmiertelną ma zarazę; w nozdrzach jest u
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 5
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
która miedzy sferami niebieskimi, gdzie anima nostra rationalis, a miedzy podziemnym Awernem, gdzie ciał naszych putredo, w uściech, oczach i uszu ludzkich wiekuje na świecie po zejściu naszym: pismo, które nie dziejom tylko, ale mowom i myślom ludzkim ginąć i umierać nie PRZEMOWA
da, które nas też samo najosobliwiej od wszystkich bestyj ziemskich i ptastwa niebieskiego dzieli.
Mają nierozumne stworzenia z natury wiele rzeczy wspólnych z człowiekiem, mają i wiele przed nami. Daleko prędzej ludzie prości z ptaszej albo z bydlęcej wróżki zgadną o pogodzie, o deszczu, o szkodzie i nieszczęściu, aniżeli astrologowie, którzy nam z ordynacji siderum takowe prognostykują rzeczy. Nie darmo swoim
która miedzy sferami niebieskimi, gdzie anima nostra rationalis, a miedzy podziemnym Awernem, gdzie ciał naszych putredo, w uściech, oczach i uszu ludzkich wiekuje na świecie po zejściu naszym: pismo, które nie dziejom tylko, ale mowom i myślom ludzkim ginąć i umierać nie PRZEMOWA
da, które nas też samo najosobliwiej od wszystkich bestyj ziemskich i ptastwa niebieskiego dzieli.
Mają nierozumne stworzenia z natury wiele rzeczy wspólnych z człowiekiem, mają i wiele przed nami. Daleko prędzej ludzie prości z ptaszej albo z bydlęcej wróżki zgadną o pogodzie, o deszczu, o szkodzie i nieszczęściu, aniżeli astrologowie, którzy nam z ordynacji siderum takowe prognostykują rzeczy. Nie darmo swoim
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 355
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
się bydło samej ziemi lągnie, Powietrza tylko tyle, co grzbietem zasiągnie. Ale człowiek nad wszytkie ziemskie kreatury, Jeden patrzy na ziemię, a drugi do góry, Bo się w swej poczynając żywocie macierze, Śmiertelne ciało z ziemie, duszę z nieba bierze. Niechajże to najpierwej rozumem obaczy, Że jako się od bestyj poczyna inaczej, Tak mu inaczej trzeba za tym żyć powodem, Bo owe z ziemie tylko, człek i z nieba rodem: W wiatry ich dusze, ciała w ziemię się rozkruszą; Jego, powstawszy z martwych, w niebo pójdzie z duszą. Jakoby mocniejsza część słabszą z sobą weźmie, Skoro ją grób przeczyści i
się bydło samej ziemi lągnie, Powietrza tylko tyle, co grzbietem zasiągnie. Ale człowiek nad wszytkie ziemskie kreatury, Jeden patrzy na ziemię, a drugi do góry, Bo się w swej poczynając żywocie macierze, Śmiertelne ciało z ziemie, duszę z nieba bierze. Niechajże to najpierwej rozumem obaczy, Że jako się od bestyj poczyna inaczej, Tak mu inaczej trzeba za tym żyć powodem, Bo owe z ziemie tylko, człek i z nieba rodem: W wiatry ich dusze, ciała w ziemię się rozkruszą; Jego, powstawszy z martwych, w niebo pójdzie z duszą. Jakoby mocniejsza część słabszą z sobą weźmie, Skoro ją grób przeczyści i
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 319
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987