sobie udzielają, ręce święte ściągając serdecznym westchnieniem, ściskając się miluchno czystym przytuleniem. Ma łożnicę tu miłość dość pięknie usłaną i pochodnią małżeńską przyjaźń skrępowaną, lecz przymierze i związek czysty, nie takowy jako w sercach światowych żar Kupidynowy. Takiegom Mu łóżeczka szczyrze nażyczyła, na którym by i Westa swą głowę skłoniła, acz bez betów łabędzim puchem nasypanych i bez wezgłów egipską wełną przetykanych. To łoże, w którym leżą dwie czyste miłości, nie ma ze mchów łabędzich pieszczonych miękkości – spokojną myślą wespół z radością w zamianę to łóżeczko jest miękko kochankom usłane. Łóżko wczasu dusznego, łóżko górnej żądze, do niebieskich cię łożnic czystym łóżkiem sądzę! Tyś
sobie udzielają, ręce święte ściągając serdecznym westchnieniem, ściskając się miluchno czystym przytuleniem. Ma łożnicę tu miłość dość pięknie usłaną i pochodnią małżeńską przyjaźń skrępowaną, lecz przymierze i związek czysty, nie takowy jako w sercach światowych żar Kupidynowy. Takiegom Mu łóżeczka szczyrze nażyczyła, na którym by i Westa swą głowę skłoniła, acz bez betów łabędzim puchem nasypanych i bez wezgłów egipską wełną przetykanych. To łoże, w którym leżą dwie czyste miłości, nie ma ze mchów łabędzich pieszczonych miękkości – spokojną myślą wespół z radością w zamianę to łóżeczko jest miękko kochankom usłane. Łóżko wczasu dusznego, łóżko górnej żądze, do niebieskich cię łożnic czystym łóżkiem sądzę! Tyś
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 105
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
sobą, Śmiech płaczem, zdrowie cięższą wetuje chorobą. 252. TRĘBACKI ŻYWOT
Dobrze ktoś pasożyta z skrzypkiem i z trębaczem Zrównał, który żywota nie trawi ni na czem, Prócz żeby, trąbę w gębie, w ręku mając skrzypce, Tył, jako wieprz w karmniku, na cudzej osypce. Po wczorajszej wieczerzy wstawszy z betów, gdy mu Brzuch sklęśnie, patrzy oknem z cudzej kuchnie dymu, Smyczek maści, nóż ostrzy, wie, że nań zarąbią, Ckliwo go, że tak długo do stołu nie trąbią. Daleki od roboty, która pachnie potem, Siłu ich też na starość umiera pod płotem; Bo wszytko do gardzielą, dla
sobą, Śmiech płaczem, zdrowie cięższą wetuje chorobą. 252. TRĘBACKI ŻYWOT
Dobrze ktoś pasożyta z skrzypkiem i z trębaczem Zrównał, który żywota nie trawi ni na czem, Prócz żeby, trąbę w gębie, w ręku mając skrzypce, Tył, jako wieprz w karmniku, na cudzej osypce. Po wczorajszej wieczerzy wstawszy z betów, gdy mu Brzuch sklęśnie, patrzy oknem z cudzej kuchnie dymu, Smyczek maści, nóż ostrzy, wie, że nań zarąbią, Ckliwo go, że tak długo do stołu nie trąbią. Daleki od roboty, która pachnie potem, Siłu ich też na starość umiera pod płotem; Bo wszytko do gardzielą, dla
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 146
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
noc, by najdłużej. Drzwi zamknie, okna utka, żeby jak najciszej, Żeby go nie budziły muchy ani myszy. Śpi, a czym bawił czując, w głowie mu się roi; Sam go tylko brzuch budzi, sam go niepokoi: Kiedy abo wypróżnić, abo w się kłaść każe, Trzeba się dźwignąć z betów; nie poradzą straże. Toż znowu do swych zabaw, brzuch odbywszy, wraca, Czas na marnościach, żywot z czasem sobie skraca. Aż śmierć, aż mary, aż grób: radżę by godzinie Z kilkudziesiąt lat wieku, co mu już upłynie. Czegóż płaczesz? że cię śmierć uwolni z niewczasu? Że
noc, by najdłużej. Drzwi zamknie, okna utka, żeby jak najciszej, Żeby go nie budziły muchy ani myszy. Śpi, a czym bawił czując, w głowie mu się roi; Sam go tylko brzuch budzi, sam go niepokoi: Kiedy abo wypróżnić, abo w się kłaść każe, Trzeba się dźwignąć z betów; nie poradzą straże. Toż znowu do swych zabaw, brzuch odbywszy, wraca, Czas na marnościach, żywot z czasem sobie skraca. Aż śmierć, aż mary, aż grób: radżę by godzinie Z kilkudziesiąt lat wieku, co mu już upłynie. Czegóż płaczesz? że cię śmierć uwolni z niewczasu? Że
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 156
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Gas na pijaków, którzy dzień tu czynią nocą, Czym wieczny żywot tracą, teraźniejszy krocą. Więc i mnie, w siedmdziesiątym piątym stojąc roku, Czas by obudzić, czas by porwać się już z mroku. Kto Epimenidesa — nie wiem; to wiem, że mię Śmierć trojga dzieci budzi, zruciwszy na ziemię Z betów świeckich, gdzie, choć co na jawi cieleśni Widzą ludzie, w rzeczy nic nie masz, wszytko się śni. Tedy przetarszy oczy, wprzód na swe łożysko Pojrzawszy, plunę: możeż gorsze być mrowisko? Gdzie leżąc, kędykolwiek obrócę się bokiem, Wszędym nieszczęściu, żalom, chorobom obrokiem. Złe jedno z
Gas na pijaków, którzy dzień tu czynią nocą, Czym wieczny żywot tracą, teraźniejszy krocą. Więc i mnie, w siedmdziesiątym piątym stojąc roku, Czas by obudzić, czas by porwać się już z mroku. Kto Epimenidesa — nie wiem; to wiem, że mię Śmierć trojga dzieci budzi, zruciwszy na ziemię Z betów świeckich, gdzie, choć co na jawi cieleśni Widzą ludzie, w rzeczy nic nie masz, wszytko się śni. Tedy przetarszy oczy, wprzód na swe łożysko Pojźrawszy, plunę: możeż gorsze być mrowisko? Gdzie leżąc, kędykolwiek obrócę się bokiem, Wszędym nieszczęściu, żalom, chorobom obrokiem. Złe jedno z
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 185
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z słonego czoła ścierał kmieć roboczy, Już mu dawno tireli tireli jak dzwonki Tire, tire, tirile, tirile — skowronki Z trelem fraktując krzyczą, już woły ku porze Dopędza do popasu w trawistym ugorze, Sam też spieszy, że się wraz z sprzężajem w tej chwili Z uprowiantowanej kobiałki posili. Księżna też wstała z betów i oba książęta, Już brzmi w gmachach tam, gdzie gość — i ręczna i dęta Muzyka; na wydrwigrosz kotły, tarabany — Grzmot, łoskot, wraz armider ciężkie karawany Z kuchnią Wprzód wyprawują. jaki taki kudła Znosi skrzynki, szkatuły, tłomoki i pudła. Z rąk gości biorą na się podrożne rejzroki, Boty
z słonego czoła ścierał kmieć roboczy, Już mu dawno tireli tireli jak dzwonki Tire, tire, tirile, tirile — skowronki Z trelem fraktując krzyczą, już woły ku porze Dopędza do popasu w trawistym ugorze, Sam też spieszy, że sie wraz z sprzężajem w tej chwili Z uprowiantowanej kobiałki posili. Księżna też wstała z betow i oba książęta, Już brzmi w gmachach tam, gdzie gość — i ręczna i dęta Muzyka; na wydrwigrosz kotły, tarabany — Grzmot, łoskot, wraz armider ciężkie karawany Z kuchnią wprzod wyprawują. jaki taki kudła Znosi skrzynki, szkatuły, tłomoki i pudła. Z rąk gości biorą na się podrożne rejzroki, Boty
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 49
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
wyprowadził z jaja.
40 Ten ci to, ten ptak, nieśmiertelna sława, w głodzie, w niewczasie gniazdo sobie ściele. Nim list drugiemu i uroście trawa, ona już buja pod obłoki śmiele. Niechaj jej co chce, jak chce, wstrętem stawa, nie straszna jej śmierć i nieprzyjaciele; i nim się z betów wczasownik wykopie, o niej już w całej wiedzą Europie”.
41 Rzekł król, a już Mars brzmiące kotły tłucze. Nikt nie pomyśli o zwrócie do domu. Gdy Janus cisnął Gradynowi klucze, pełne humoru, pełne wojsko gromu. Biały śnieg gęstym kopytem się brucze. Choć kto nie kontent, ale po kryjomu
wyprowadził z jaja.
40 Ten ci to, ten ptak, nieśmiertelna sława, w głodzie, w niewczasie gniazdo sobie ściele. Nim list drugiemu i uroście trawa, ona już buja pod obłoki śmiele. Niechaj jej co chce, jak chce, wstrętem stawa, nie straszna jej śmierć i nieprzyjaciele; i nim się z betów wczasownik wykopie, o niej już w całej wiedzą Europie”.
41 Rzekł król, a już Mars brzmiące kotły tłucze. Nikt nie pomyśli o zwrocie do domu. Gdy Janus cisnął Gradynowi klucze, pełne humoru, pełne wojsko gromu. Biały śnieg gęstym kopytem się brucze. Choć kto nie kontent, ale po kryjomu
Skrót tekstu: PotMuzaKarp
Strona: 24
Tytuł:
Muza polska
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Adam Karpiński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1996
że się samej rynny uchwycił, i obiema rękami mocno scisnąwszy, tak u niej całym sobą wisiał, z niemniejszą bojaźnią, widząc oczywistą śmierć przed sobą, a tym bardziej że żadnego nie było sposobu do ratunku jego. Tym czasem na głos krzyczącego, tłumem się ludzie żeszli; i gdy myślą o jego salwowaniu, miękkich betów, i gwałt pościeli nanieśli: tą pod nim wszystko miejsce wysłali, spuścił się z wielkim strachem na nią młodzian, prawie już od wszystkich zdesperowany, i szczęśliwie: bo bez szwanku jakiegożkolwiek zdrowia upadł, zaczym ślub uczynił przyjąć habit Z. Franciszka, co i wykonał świątobliwie. Czwarty tych brat był Szczęsny. Adam Aleksander
że się samey rynny uchwycił, y obiema rękami mocno zcisnąwszy, ták u niey cáłym sobą wisiał, z niemnieyszą bojaźnią, widząc oczywistą śmierć przed sobą, á tym bárdźiey że żadnego nie było sposobu do rátunku iego. Tym czásem ná głos krzyczącego, tłumem się ludźie żeszli; y gdy myślą o iego salwowaniu, miękkich betow, y gwałt pościeli nanieśli: tą pod nim wszystko mieysce wysłali, zpuścił się z wielkim stráchem ná nię młodźian, práwie iuż od wszystkich zdesperowány, y szczęśliwie: bo bez szwanku iákiegożkolwiek zdrowia upadł, zaczym ślub uczynił przyiąć habit S. Fráńciszká, co y wykonał świątobliwie. Czwarty tych brat był Szczęsny. Adam Alexánder
Skrót tekstu: NiesKor_II
Strona: 73
Tytuł:
Korona polska, t. II
Autor:
Kasper Niesiecki
Drukarnia:
Collegium lwowskiego Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
herbarze
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1738
Data wydania (nie wcześniej niż):
1738
Data wydania (nie później niż):
1738