i pokój, i serce otwarte, Żeby swoję postawił, Boga prosić, wartę. Cóż Wielki Aleksander? Co Julijusz rzecze? Nie tak im groźne wszystkich nieprzyjaciół miecze, Choć okiem nie przejźrane, od przyjaciół bowiem Ten mieczem, tamten rozstał trucizną się z zdrowiem. Co mówię, od przyjaciół! Od własnych swych dzieci Bezbożnej ręki siła w grób monarchów leci. 248 (S). SŁUSZNA SKARGA
Spytasz kogo, siła też przyjaciół ma, nie wie. Liczy co dzień barany, liczy wieprze w chlewie, O, sroga nieostrożność, a na czym mu więcej Należy, niż na skórze, zaniedba, bydlęcej. Nie dziw: wszelka poczciwość
i pokój, i serce otwarte, Żeby swoję postawił, Boga prosić, wartę. Cóż Wielki Aleksander? Co Julijusz rzecze? Nie tak im groźne wszystkich nieprzyjaciół miecze, Choć okiem nie przejźrane, od przyjaciół bowiem Ten mieczem, tamten rozstał trucizną się z zdrowiem. Co mówię, od przyjaciół! Od własnych swych dzieci Bezbożnej ręki siła w grób monarchów leci. 248 (S). SŁUSZNA SKARGA
Spytasz kogo, siła też przyjaciół ma, nie wie. Liczy co dzień barany, liczy wieprze w chlewie, O, sroga nieostrożność, a na czym mu więcej Należy, niż na skórze, zaniedba, bydlęcej. Nie dziw: wszelka poczciwość
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 111
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
chwytał gębą krople w przykrym znoju. Potem zaś jako ptak przed niepogodą Kąpał się, płucząc skrzydełka tą wodą; I gdy się myje, gdy się nurza pod nią, Nieobyczajnie zgasił w niej pochodnią, Stąd w twoim płaczu takie są zapały, Żeby mógł spalić okrąg świata cały Albo piorunem straszyć, albo domy Siarką wywracać bezbożnej Sodomy. Kto widział, jako deszcze więc spadają, Które z błyskaniem złączone bywają, Kto doznał, jako, choć za szyję ciecze, Samymi dżdżami kanikuła piecze, Ten i z twoich łez porozumiał szkody. O, jakie cuda! ogień idzie z wody!
Płaczesz iskrami; Wenus, co pochodzi Z morskich pian,
chwytał gębą krople w przykrym znoju. Potem zaś jako ptak przed niepogodą Kąpał się, płucząc skrzydełka tą wodą; I gdy się myje, gdy się nurza pod nią, Nieobyczajnie zgasił w niej pochodnią, Stąd w twoim płaczu takie są zapały, Żeby mógł spalić okrąg świata cały Albo piorunem straszyć, albo domy Siarką wywracać bezbożnej Sodomy. Kto widział, jako deszcze więc spadają, Które z błyskaniem złączone bywają, Kto doznał, jako, choć za szyję ciecze, Samymi dżdżami kanikuła piecze, Ten i z twoich łez porozumiał szkody. O, jakie cuda! ogień idzie z wody!
Płaczesz iskrami; Wenus, co pochodzi Z morskich pian,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 179
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Ręki, lecz gniewem często-m tak wykroczył, Żebym był oraz wszytko na to łożył, Abym był swego winowajcę pożył; Więc i to było, żem z lekkiej przyczynki Na zakazane wstawał pojedynki, Tak chęci dosyć do zabójstwa było, Twe miłosierdzie skutku zabroniło. Jam wszeteczeństwa wszelkiego świadomy I obywatel bezbożnej Sodomy; Rzadki dzień minął, rzekę, i godzina, Żeby nie przybył świeży grzech i wina: To myśl pragnęła, pożądało oko, To serce ognia zawzięło głęboko; Tyś badacz nerek i najskrytszych złości, Cóż Ci mam swoje wyliczać sprosności? Jam nie kradł ani idąc za pożytkiem Zmazałem duszę występkiem tak
Ręki, lecz gniewem często-m tak wykroczył, Żebym był oraz wszytko na to łożył, Abym był swego winowajcę pożył; Więc i to było, żem z lekkiej przyczynki Na zakazane wstawał pojedynki, Tak chęci dosyć do zabójstwa było, Twe miłosierdzie skutku zabroniło. Jam wszeteczeństwa wszelkiego świadomy I obywatel bezbożnej Sodomy; Rzadki dzień minął, rzekę, i godzina, Żeby nie przybył świeży grzech i wina: To myśl pragnęła, pożądało oko, To serce ognia zawzięło głęboko; Tyś badacz nerek i najskrytszych złości, Cóż Ci mam swoje wyliczać sprosności? Jam nie kradł ani idąc za pożytkiem Zmazałem duszę występkiem tak
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 223
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jego sprawiedliwego niebojąc, bezbożnie napisał ten Mandat. Ale, żeby i teraźniejszy i potomny wiek widział niewinność moję, a zawziętych ludzi złość i niesprawiedliwość wierutną, tak na tenże Mandat odpowiadam. A naprzód zarzuca mi bezecna złość, i ręka. Dają tedy Panu Marszałkowi Mandat, colorysowany różnemi potwarzy pretekstami, a wprawdzie bezbożnej, bezecnej, jadu fałszów, niesprawiedliwości pełny. Punkt Manifestu Całej Rzeczyposp: świadectwo stałoby za obronę żeby się nie trzeba z niewinnych postępków justificować atoli Punkt MANIFESTU I. Quia tu magnis in Republicâ muneribus ect. officijs auctus, omnem cam operam auctoritatemq in id conuertisti, vt Thronum nostrum Regium subrueres. na każdy punkt
iego spráwiedliwego nieboiąc, bezbożnie nápisał ten Mándat. Ale, żeby y teráznieyszy y potomny wiek widźiał niewinność moię, á záwźiętych ludźi złość y niespráwiedliwość wierutną, ták ná tenże Mándat odpowiádam. A naprzod zárzuca mi bezecna złość, y ręká. Dáią tedy Pánu Márszałkowi Mándat, colorisowány rożnemi potwarzy pretextámi, á wprawdźie bezbożney, bezecney, iádu fałszow, niespráwiedliwośći pełny. Punct Mánifestu Cáłey Rzeczyposp: świádectwo stáłoby zá obronę żeby się nie trzeba z niewinnych postępkow iustificowáć átoli PVNCT MANIFESTU I. Quia tu magnis in Republicâ muneribus ect. officijs auctus, omnem cam operam auctoritatemq in id conuertisti, vt Thronum nostrum Regium subrueres. ná kázdy punkt
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 52
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
BOGA chcą być. Jedyny tedy Scopus sine DEO żyjących ten, co i Sardanapala: Lude, bibas, comedas, post mortem nulla voluptas.
Pod ATEISMEM kładę MACHIAVELLISMUM, tojest Mikołaja Machiawella Naukę, Maksymy, i Sentymenta, które czyni Katolik, czyli Akatolik volens, sciens obserwuje, już stanął na gradusie Atheismi, tojest Bezbożnej Szkoły. BOGA negującej; skąd facilis descensus Averni. Ten Machiavellus był Sekretarzem olim Florenckiej Rzeczy-Pospolitej, ale nie sekretny: wydał światu, co miał w sercu, że był impiissimus, jeżeli nie Author pierwszy, pewnie mocny Patron i Obrońca Nauki Niezbożnych Principiów takowych; żeby Rzeczy principaliter należące ad Statum Politicum regulujące się,
BOGA chcą bydź. Iedyny tedy Scopus sine DEO żyiących ten, co y Sardanapalá: Lude, bibas, comedas, post mortem nulla voluptas.
Pod ATHEISMEM kładę MACHIAVELLISMUM, toiest Mikołaia Machiawella Naukę, Maxymy, y Sentymenta, ktore czyni Katolik, czyli Akatolik volens, sciens obserwuie, iuż stanął na gradusie Atheismi, toiest Bezbożney Szkoły. BOGA neguiącey; zkąd facilis descensus Averni. Ten Machiavellus był Sekretarzem olim Florenckiey Rzeczy-Pospolitey, ale nie sekretny: wydał światu, cò miał w sercu, że był impiissimus, ieżeli nie Author pierwszy, pewnie mocny Patron y Obrońca Nauki Niezbożnych Principiow takowych; żeby Rzeczy principaliter należące ad Statum Politicum reguluiące się,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1150
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, folwarku wołczyńskiego, w województwie brzeskim leżących sprowadziwszy, konserwujesz i tak przed ludźmi zacnymi publice ac malitiosepublicznie i złośliwie głosisz, jakoby taż pracowita Gińczukową ciotką żałujących delatorów była, a zatem pochwałki zapowiedzi zemsty na nieskazitelny honor onych czynisz, chcąc onych de imparitate szlacheckiego arguere urodzenia obwinić o nierówność szlacheckiego urodzenia, której to bezbożnej kalumnii takowy jest wykoncypowany kłamliwy, a z ust tejże białogłowy słyszany contextus, jakoby Andrzej Matuszewic był mieszczanin z Horodca, miasteczka ekonomii naszej brzeskiej, i jakoby podczas ostatniej w Polsce szwedzkiej rewolucji służył w wojsku za towarzysz. Tandem, gdy porządnie przejeżdżał przez dobra Wilanów w województwie brzeskim, in viciniaw sąsiedztwie Wysokiego Lit
, folwarku wołczyńskiego, w województwie brzeskim leżących sprowadziwszy, konserwujesz i tak przed ludźmi zacnymi publice ac malitiosepublicznie i złośliwie głosisz, jakoby taż pracowita Gińczukową ciotką żałujących delatorów była, a zatem pochwałki zapowiedzi zemsty na nieskazitelny honor onych czynisz, chcąc onych de imparitate szlacheckiego arguere urodzenia obwinić o nierówność szlacheckiego urodzenia, której to bezbożnej kalumnii takowy jest wykoncypowany kłamliwy, a z ust tejże białogłowy słyszany contextus, jakoby Andrzej Matuszewic był mieszczanin z Horodca, miasteczka ekonomii naszej brzeskiej, i jakoby podczas ostatniej w Polszczę szwedzkiej rewolucji służył w wojsku za towarzysz. Tandem, gdy porządnie przejeżdżał przez dobra Wilanów w województwie brzeskim, in viciniaw sąsiedztwie Wysokiego Lit
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 523
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
publicznie wykonanej tych godnych ludzi przysiędze wątpić może, aby ta nie była wierutna tej baby kalumnia? Zwyczajne jest prawne aksjoma: „Juramentum finis litium”. Teraz zatem idę do dalszych tegoż kondyktowego dekretu umyślnych przez niepodściwego Połchowskiego, regenta trybunalskiego, wariacji i z nich jak pszczółka z pokrzywy miód wyciągam, a przynajmniej tak bezbożnej zabiegam złości.
Numero secundo. Lubo tego w dekrecie kondyktowym nie dołożono, że ja proximiores de linea paterna, to jest wielmoż-
nego imć pana Michała Matuszewica, cześnikowicza mińskiego, stryja mego rodzonego, i wnuków jego rodzonych a moich synowców, ichmciów panów Józefa i Wojciecha Matuszewiców, także wielmożnego imć pana Antoniego Matuszewica, cześnika
publicznie wykonanej tych godnych ludzi przysiędze wątpić może, aby ta nie była wierutna tej baby kalumnia? Zwyczajne jest prawne axioma: „Juramentum finis litium”. Teraz zatem idę do dalszych tegoż kondyktowego dekretu umyślnych przez niepodściwego Połchowskiego, regenta trybunalskiego, wariacji i z nich jak pszczółka z pokrzywy miód wyciągam, a przynajmniej tak bezbożnej zabiegam złości.
Numero secundo. Lubo tego w dekrecie kondyktowym nie dołożono, że ja proximiores de linea paterna, to jest wielmoż-
nego jmć pana Michała Matuszewica, cześnikowicza mińskiego, stryja mego rodzonego, i wnuków jego rodzonych a moich synowców, ichmciów panów Józefa i Wojciecha Matuszewiców, także wielmożnego jmć pana Antoniego Matuszewica, cześnika
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 808
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Obrządku Katolickiego Sakramenta przyjmcwali, pierwszą razą Kazano karać dwieście Dukatów karą, i więzieniem sześciu Miesięcznym; za drugim razem 400. Dukatów, i rok bybyli więzieni: a za trzecim razem, aby wiecznym więzieniem byli penowani, zabraniem Dóbr na Skarb I tak jawnie Katolików ustało Nabożeństwo, dla tej tyranii. Biskupi, że tak bezbożnej ustawy przyjąć niechcieli, ani przysięgi czynić na to, że Królowa Głową Kościoła, jedni zrzuceni, drudzy w więzienia osadzeni, przez co ich wielu z nędzy pomarło. Toż czyniono z Prałatami, innych wygnano, a Heretyktów na ich miejsce installowano. Zakonnicy w wiekiej liczbie do innych Państw pouchodzili, i trzy klasztory
Obrządku Katolickiego Sakramentá przyimcwali, pierwszą razą Kazano karać dwieście Dukatow karą, y więzieniem sześciu Miesięcznym; za drugim razem 400. Dukatow, y rok bybyli więzieni: a za trzecim razem, aby wiecznym więzieniem byli penowani, zabraniem Dobr na Skarb I tak iawnie Katolikow ustało Nabożeństwo, dla tey tyrannii. Biskupi, że ták bezbożney ustawy przyiąć niechcieli, ani przysięgi czynić na to, że Krolowa Głową Kościoła, iedni zrzuceni, drudzy w więzieniá osadzeni, przez co ich wielu z nędzy pomarło. Toż czyniono z Prałatami, innych wygnano, a Heretyktow na ich mieysce installowano. Zakonnicy w wiekiey liczbie do innych Państw pouchodzili, y trzy klasztory
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 109
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
tylko widzę, Którego się w tych liczbie i mianować wstydzę, Boś jest Bogiem i królem. Tyś w śmiertelnym ciele, Mający pod nogami swe nieprzyjaciele, A wszytkich jednym słowem mogłeś zabić wiecznie, Lecześ się Ty wolał sam zwyciężyć statecznie. Zwyciężyłeś sromotę, śmierć, krzyżowe męki I razy ich bezbożnej, ich okrutnej ręki, Bo w twym ciele najświętszym i piekielne siły, I wszytkie żądła śmierci swej mocy pozbyły, Tam wszedszy, kędyć świętą skroń korona toczy, Kędy cię teraz żadne dojść nie mogą oczy; Lecz ujźrą, kiedy stamtąd w wiekuistej chwale Ten świat przyjdziesz w ognistym sądzić trybunale, Gdzie bez wszelkiej wymówki
tylko widzę, Którego się w tych liczbie i mianować wstydzę, Boś jest Bogiem i królem. Tyś w śmiertelnym ciele, Mający pod nogami swe nieprzyjaciele, A wszytkich jednym słowem mogłeś zabić wiecznie, Lecześ się Ty wolał sam zwyciężyć statecznie. Zwyciężyłeś sromotę, śmierć, krzyżowe męki I razy ich bezbożnej, ich okrutnej ręki, Bo w twym ciele najświętszym i piekielne siły, I wszytkie żądła śmierci swej mocy pozbyły, Tam wszedszy, kędyć świętą skroń korona toczy, Kędy cię teraz żadne dojść nie mogą oczy; Lecz ujźrą, kiedy stamtąd w wiekuistej chwale Ten świat przyjdziesz w ognistym sądzić trybunale, Gdzie bez wszelkiej wymówki
Skrót tekstu: PotPieśRKuk_I
Strona: 484
Tytuł:
Pieśni różne
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1669 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, który mu oddała Gabryna. PIEŚŃ XXIII.
L.
I z płaczem Bogu dzięki czynił, że objawił Mężobójcę, i zaraz piechotę wyprawił, Która szedłszy do miasta, wszytko pobudziła Pospólstwo i gospodę wkoło obstąpiła. Tak Zerbin nieszczęśliwy, który spał, bezpieczny, I tej krzywdy nie czekał, był na ostateczny Upadek od bezbożnej niewiasty podany, W prierwospy od Andzelma grabie pojmany.
LI.
Onej nocy do ciemnej wieże beł wsadzony I w łańcuchu i w pęcie aż na dno spuszczony. Jeszcze beło nie weszło słońce, kiedy krzywy Na zamku wyrok stanął i niesprawiedliwy, Aby na temże miejscu, gdzie beł wykonany Zły uczynek, Zerbin beł rano
, który mu oddała Gabryna. PIEŚŃ XXIII.
L.
I z płaczem Bogu dzięki czynił, że objawił Mężobójcę, i zaraz piechotę wyprawił, Która szedszy do miasta, wszytko pobudziła Pospólstwo i gospodę wkoło obstąpiła. Tak Zerbin nieszczęśliwy, który spał, bezpieczny, I tej krzywdy nie czekał, był na ostateczny Upadek od bezbożnej niewiasty podany, W prierwospy od Andzelma grabie poimany.
LI.
Onej nocy do ciemnej wieże beł wsadzony I w łańcuchu i w pęcie aż na dno spuszczony. Jeszcze beło nie weszło słońce, kiedy krzywy Na zamku wyrok stanął i niesprawiedliwy, Aby na temże miejscu, gdzie beł wykonany Zły uczynek, Zerbin beł rano
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 208
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905