złoconej kosy, Nie miej mi za złe, że zwykłej posługi Odbiegasz ani-ć przyjdzie więcej w długi Pądziec rozdzielać warkoczy ni stroki Czynić i z wstążek do włosów zawłoki; Bo cię nie ręka złodzieja nocnego Ani rozbójce na łup upartego, Ale wiernego sługi chciwość bierze, Który wiedząc, że nie zdoła Wenerze, Chociaż bezbronny, kiedy nań naciera, Wszytkie jej bronie, jak może, odbiera. Śmiał się Kupido, patrząc na to z nieba, I rzekł: „Już więcej broni mej nie trzeba, Bo się ten szarpacz pojmał w kradzieży I co chciał unieść, tym przebity leży.”
Jakoż poczułem, żem śmiertelnie
złoconej kosy, Nie miej mi za złe, że zwykłej posługi Odbiegasz ani-ć przyjdzie więcej w długi Pądziec rozdzielać warkoczy ni stroki Czynić i z wstążek do włosów zawłoki; Bo cię nie ręka złodzieja nocnego Ani rozbójce na łup upartego, Ale wiernego sługi chciwość bierze, Który wiedząc, że nie zdoła Wenerze, Chociaż bezbronny, kiedy nań naciera, Wszytkie jej bronie, jak może, odbiera. Śmiał się Kupido, patrząc na to z nieba, I rzekł: „Już więcej broni mej nie trzeba, Bo się ten szarpacz poimał w kradzieży I co chciał unieść, tym przebity leży.”
Jakoż poczułem, żem śmiertelnie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 77
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
— Nie przegram ja zapewne, panie pryncypale! 87. SKĄD TO: „NIE TRZEBA GŁUPICH SIAĆ”?
Głupi, napadszy człeka, pyto go, co dzieje? Zboże siał a wypsnął się z tym, że głupich sieje. Ów do niego: „Posiej mnie!” — Miał głupi kij srogi; Ten bezbronny, sam w polu, musiał przed niem w nogi. VI 88. BABIZANNA
Rówieśniczka z Babami Panna laty — wiemy — Na niebie, więc też i na ziemi toż widziemy. 89. DWANAŚCIE ZNAKÓW NA ZODIAKU
W Lwie, w Skopie, w Wadze, w Strzelcu, w Kozorożcach, w Byku, W
— Nie przegram ja zapewne, panie pryncypale! 87. SKĄD TO: „NIE TRZEBA GŁUPICH SIAĆ”?
Głupi, napadszy człeka, pyto go, co dzieje? Zboże siał a wypsnął się z tym, że głupich sieje. Ów do niego: „Posiej mnie!” — Miał głupi kij srogi; Ten bezbronny, sam w polu, musiał przed niem w nogi. VI 88. BABIZANNA
Rówieśniczka z Babami Panna laty — wiemy — Na niebie, więc też i na ziemi toż widziemy. 89. DWANAŚCIE ZNAKÓW NA ZODIAKU
W Lwie, w Skopie, w Wadze, w Strzelcu, w Kozorożcach, w Byku, W
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 28
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
wężami żyją. Murzyni po nad Hydaspes rzeką mieszkający Skorpionów i żmij jad do napojjów mieszali. Psyllowie Obywatele Libii wężów jedząc, tchem swoim jadowitym wężów zabijają, według Warrona. Marsowie też takiemi żyją potrawami, według Pliniusza i Strabona.
EkstraodrynaryjNEJ MOCY OSOBY
Samson wielkiej siły, Herkules, Polidamas na Lwa się porwał, sam go bezbronny uchodził, wóz w biegu zatrzymał, woła porwał i podniósł, kamień wiszący, gdy chciał utrzymać, nimże ubity, teste Pausonia. O Ludziach Mirabilia i Singularia
Milo Krotoniates wielkiemi popisał się siłami; zrazu ciele, potym byczka, na ostatek woła podnoszący. Drzewo rozdarte od góry chcąc rozedrzeć do ostatku, nim ścisniony
wężami żyią. Murzyni po nad Hydaspes rzeką mieszkaiący Skorpionow y żmiy iad do napoyiow mieszali. Psyllowie Obywatele Lybii wężow iedząc, tchem swoim iadowitym wężow zabiiaią, według Warrona. Marsowie też takiemi żyią potrawami, według Pliniusza y Strabona.
EXTRAORDYNARYINEY MOCY OSOBY
Samson wielkiey siły, Herkules, Polydamas na Lwa się porwał, sam go bezbronny uchodził, wòz w biegu zatrzymał, woła porwał y podniosł, kamień wiszący, gdy chciał utrzymać, nimże ubity, teste Pausonia. O Ludziach Mirabilia y Singularia
Milo Krotoniates wielkiemi popisał się siłami; zrazu ciele, potym byczka, na ostatek woła podnoszący. Drzewo rozdarte od gory chcąc rozedrzeć do ostatku, nim scisniony
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 686
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
patrzając Mars cieszył się z tego, A widząc szyki wojska obojego — Zapaliwszy się i serce skrwawiwszy Kinął proporcem w tarczą uderzywszy, A swym chłopiętom kazał w mosiądzowe Trąby zakrzyknąć i bębny wojskowe Dając znak bitwy. A tu już ku sobie Strony żarliwe następują obie. Wtym zacny biskup i kanclerz koronny Wtenczas Leszczyński, także nie bezbronny, Na koniu siedząc między wojskowemi Błogosławi im słowami świętemi I obiecuje, że Bóg będzie z niemi Wojować i stać z swą ręką za niemi. Zatym na lewe skrzydło co ochoty, Co potężnych sił i co żywej cnoty Mieli ordyńcy — to nawalnym razem Wszystko za chana krymskiego rozkazem Na plac wydali, a w prędkim obrocie
patrzając Mars cieszył się z tego, A widząc szyki wojska obojego — Zapaliwszy się i serce skrwawiwszy Kinął proporcem w tarczą uderzywszy, A swym chłopiętom kazał w mosiądzowe Trąby zakrzyknąć i bębny wojskowe Dając znak bitwy. A tu już ku sobie Strony żarliwe następują obie. Wtym zacny biskup i kanclerz koronny Wtenczas Leszczyński, także nie bezbronny, Na koniu siedząc między wojskowemi Błogosławi im słowami świętemi I obiecuje, że Bóg będzie z niemi Wojować i stać z swą ręką za niemi. Zatym na lewe skrzydło co ochoty, Co potężnych sił i co żywej cnoty Mieli ordyńcy — to nawalnym razem Wszystko za chana krymskiego rozkazem Na plac wydali, a w prędkim obrocie
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 114
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jednooki Ogromne głosy na wiatr wypuszczał szeroki. Niejednego niedźwiedzia dla kożucha zabił, Żeby tylko do siebie Galateą zwabił. Wtąż mężnemu Pelidzie Priamowa cora Podobała się; chociaż brata jej, Hektora, Na placu położywszy, trupokupcą został,
Starał się, aby grzecznej Polikseny dostał. Ociec był nie od tego, dlategoż pan młody Bezbronny do Cyntego kościoła na gody Przyszedł, ale niż wiarę Priamównie ślubił, Przy ołtarzu go Parys niemęski zagubił. Nie wspominam dziewoi twojej, Enomanie, Uchodzącej zalotów na prędkim rydwanie; Wszak jej nie ratowały woźniki obrotne, Ani poszosne, ani wozy bystrolotne, Kiedy własny forytarz wydał ją na jatki, Skoro do niej wyjachał Tantalowic
jednooki Ogromne głosy na wiatr wypuszczał szeroki. Niejednego niedźwiedzia dla kożucha zabił, Żeby tylko do siebie Galateą zwabił. Wtąż mężnemu Pelidzie Pryjamowa cora Podobała się; chociaż brata jej, Hektora, Na placu położywszy, trupokupcą został,
Starał się, aby grzecznej Polikseny dostał. Ociec był nie od tego, dlategoż pan młody Bezbronny do Cyntego kościoła na gody Przyszedł, ale niż wiarę Pryjamównie ślubił, Przy ołtarzu go Parys niemęski zagubił. Nie wspominam dziewoi twojej, Enomanie, Uchodzącej zalotów na prędkim rydwanie; Wszak jej nie ratowały woźniki obrotne, Ani poszosne, ani wozy bystrolotne, Kiedy własny forytarz wydał ją na jatki, Skoro do niej wyjachał Tantalowic
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 10
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
Zbywszy swych broni.
Lecz próżno, bowiem on bożeczek leki Wziął Halinine na skrzydła powieki, Ze brwi okrągłych rogi zrobił krzywe, Z włosów cięciwę.
Ja gdym chciał dodać Halinie ratunku, By ją nie obrał z wszytkiego rynsztunku, Ani wiem, jako czasu tej obrony Jestem zraniony.
Wiem, nie Kupido zranił mię bezbronny, Raczej, Halino, twój wzrok nieuchronny, Który i duszę przez ciało przenika, I serca tyka.
Przetoż jakom ja bronił twojej szkody, Tak ty pozbaw mię żałosnej przygody, Abo w nagrodę daj mi twą w zamianę Szkodę za ranę. TRZECI EGO CHÓR U PANIEŃSKI EGO PIERWSZA: LEONELLA
Dlaczego przede mną
Zbywszy swych broni.
Lecz próżno, bowiem on bożeczek leki Wziął Halinine na skrzydła powieki, Ze brwi okrągłych rogi zrobił krzywe, Z włosów cięciwę.
Ja gdym chciał dodać Halinie ratunku, By ją nie obrał z wszytkiego rynsztunku, Ani wiem, jako czasu tej obrony Jestem zraniony.
Wiem, nie Kupido zranił mię bezbronny, Raczej, Halino, twój wzrok nieuchronny, Który i duszę przez ciało przenika, I serca tyka.
Przetoż jakom ja bronił twojej szkody, Tak ty pozbaw mię żałosnej przygody, Abo w nagrodę daj mi twą w zamianę Szkodę za ranę. TRZECI EGO CHÓR U PANIEŃSKI EGO PIERWSZA: LEONELLA
Dlaczego przede mną
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 100
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
zwierciadło swoje Patrząc, widzi twarz drugą, widzi drugie stroje I dziwując się myśli, cóż wżdy się to dzieje, Że ona twarz z nią płacze, z nią się wespół śmieje? Cień i w ogniu nie gore i w wodzie nie tonie, Miesza się między hufy, straszy z ludźmi konie, W krwawym boju bezbronny nie odniesie rany. Cień Narcysa o garło przyprawił kochany, Bo skoro się oglądał w przezroczystej wodzie, Z miłości cienia podległ śmiertelnej przygodzie. I my co ziemię małą, małe morze mamy A myślą gorolotną nieba się tykamy,
Cień niestyteż i marę zostawim po sobie. Cień z nami w grób, cień wiecznie stróżem naszym
zwierciadło swoje Patrząc, widzi twarz drugą, widzi drugie stroje I dziwując się myśli, coż wżdy się to dzieje, Że ona twarz z nią płacze, z nią się wespoł śmieje? Cień i w ogniu nie gore i w wodzie nie tonie, Miesza się między hufy, straszy z ludźmi konie, W krwawym boju bezbronny nie odniesie rany. Cień Narcysa o garło przyprawił kochany, Bo skoro się oglądał w przezroczystej wodzie, Z miłości cienia podległ śmiertelnej przygodzie. I my co ziemię małą, małe morze mamy A myślą gorolotną nieba się tykamy,
Cień niestyteż i marę zostawim po sobie. Cień z nami w grob, cień wiecznie strożem naszym
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 282
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
pobitych nakoło I góry dosyć spore, z nich poukładane, I wody w rowie znacznie krwią zafarbowane, Zda mu się, że na moście widzi stojącego, Hetrurią na sobie wszystkę dzierżącego; Zaczem i dla swojej czci i że go żałował, Ludzie swoje natychmiast wściągał i hamował. PIEŚŃ XVIII.
LXVI.
I podniózszy bezbronny rękę, co u świata Znakiem było pokoju od dawnego lata, Mówi do niego: „Nie wiem, mamli się winować I mamli za występek i błąd swój żałować? Próżno to, przyczyna jest mój rozsądek mały I namowy, które mię na cię pobudzały, Żem ci to, człowiekowi czynił tak zacnemu
pobitych nakoło I góry dosyć spore, z nich poukładane, I wody w rowie znacznie krwią zafarbowane, Zda mu się, że na moście widzi stojącego, Hetruryą na sobie wszystkę dzierżącego; Zaczem i dla swojej czci i że go żałował, Ludzie swoje natychmiast wściągał i hamował. PIEŚŃ XVIII.
LXVI.
I podniózszy bezbronny rękę, co u świata Znakiem było pokoju od dawnego lata, Mówi do niego: „Nie wiem, mamli się winować I mamli za występek i błąd swój żałować? Próżno to, przyczyna jest mój rozsądek mały I namowy, które mię na cię pobudzały, Żem ci to, człowiekowi czynił tak zacnemu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 53
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
co jej jądra wprawią. 178. Bezpieczne ubóstwo.
Ani mnie od Britanów złajnik przywiedziony, Ani drab u podwoja gęsto rozsadzony, Ani czujna straż wiejska koleją pilnuje, Ale sama chudoba mój wczas zawiaduje. Ta mię czyni bezpiecznym w nocy od złodzieja, Bo go żadna na mój skarb nie zwiedzie nadzieja. Nic nie mając bezbronny śmiele idę w drogę, I niebezpieczny Krępak zdrowo przebyć mogę. Idę ciasną ulicą późno do gospody, Od nocnego rozbo.jstwa nie boję się szkody. Dlatego wolę znośny niedostatek w domu, Niźlibym miał z bojaźnią skarbić, lada komu. 179. Szczęśliwość prawdziwa doczesna.
Temu ja nie przyznawam własnej szczęśliwości, Który posiadł
co jej jądra wprawią. 178. Bezpieczne ubostwo.
Ani mnie od Britanow złajnik przywiedziony, Ani drab u podwoja gęsto rozsadzony, Ani czujna straż wiejska koleją pilnuje, Ale sama chudoba moj wczas zawiaduje. Ta mię czyni bezpiecznym w nocy od złodzieja, Bo go żadna na moj skarb nie zwiedzie nadzieja. Nic nie mając bezbronny śmiele idę w drogę, I niebezpieczny Krępak zdrowo przebyć mogę. Idę ciasną ulicą poźno do gospody, Od nocnego rozbo.jstwa nie boję się szkody. Dlatego wolę znośny niedostatek w domu, Niźlibym miał z bojaźnią skarbić, lada komu. 179. Szczęśliwość prawdziwa doczesna.
Temu ja nie przyznawam własnej szczęśliwości, Ktory posiadł
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 61
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910