ponieważ nic tak od grzechu człowieka nie hamuje/ jako pamięć śmierci/ a nade wszystko/ iż ta nas od Gehenny (jest to dolina blizko Jeruzalem/ na której Ammonitowie Molochowi Bogu swemu ofiary z dzieci żywych czynili; Chrystus Pan zaś to imię Piekłu dał/ dla podobienstwa usługi czartowskiej) czyni wolnemi/ stawi na sąd bezpiecznymi/ i wiekuistej onej sławy pewnemi. Cuda i Paraeneses. Dam: lib: 2. Ort: Fid: c. 14. Jak wielkie miłosierdzie Boże. Z. Joan: Clim. 4. Nouissima. Śmierć. Sad Getenna. Sława. Cezar apud Sallust: in Katilina. Aug: et Joan:
ponieważ nic ták od grzechu człowieká nie hámuie/ iáko pámięć śmierći/ á náde wszystko/ iż tá nas od Gehenny (iest to doliná blizko Ierusalẽ/ ná ktorey Ammonitowie Molochowi Bogu swemu ofiáry z dźieći żywych czynili; Chrystus Pan záś to imię Piekłu dał/ dla podobiẽstwá vsługi czártowskiey) czyni wolnemi/ stáwi ná sąd bespiecznymi/ y wiekuistey oney sławy pewnemi. Cudá y Paraeneses. Dam: lib: 2. Ort: Fid: c. 14. Iák wielkie miłośierdźie Boże. S. Ioan: Clim. 4. Nouissima. Smierć. Sad Gethenna. Sławá. Caesar apud Sallust: in Catilina. Aug: et Ioan:
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 202
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
mnie pół Bogowie/ są chłopcy Bożkowie fauni/ B Nimfy/ oraczom chętni Satyrowie/ Są Sylwani co w górach mieszkać przywyknęli/ Którzy acz tu godności niebieskiej nie wzięli Od nas jeszcze/ jednak tej którąsmy im dali/ Ziemie im pozwolemy by na niej mieszkali. A będzieciesz Bogowie wy temu wierzeli? Żeby oni na świecie bezpiecznymi beli? Gdy mnie co piorun/ co was mam/ i rządksę wiecznie/ Zdradzić myślił okrutny Likaon koniecznie? Krzyknęli tedy wszyscy/ pragnąc pomsty zgodnie Z tego/ który się ważyć śmieł takowej zbrodnie. Tak/ kiedy ono Wojsko niezbożne srożało/ Chcąc by zamordowaniem Cesarskim/ zniszczało Imię Rzymskie/ okrutnym strachem był strwożony Z
mnie puł Bogowie/ są chłopcy Bożkowie fauni/ B Nimphy/ oraczom chętni Sátyrowie/ Są Sylwani co w gorách mieszkáć przywyknęli/ Ktorzy ácz tu godnośći niebieskiey nie wźięli Od nas ieszcze/ iednák tey ktorąsmy im dáli/ Ziemie im pozwolemy by ná niey mieszkáli. A będźiećiesz Bogowie wy temu wierzeli? Zeby oni ná świećie bespiecznymi beli? Gdy mnie co piorun/ co was mam/ y rządxę wiecznie/ Zdrádźić myślił okrutny Lykáon koniecznie? Krzyknęli tedy wszyscy/ prágnąc pomsty zgodnie Z tego/ ktory się ważyć śmieł tákowey zbrodnie. Ták/ kiedy ono Woysko niezbożne srożáło/ Chcąc by zámordowániem Cesárskim/ zniszczáło Imię Rzymskie/ okrutnym stráchem był strwożony Z
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 15
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
portu swego szczęśliwie dostali, że jako drudzy wiecznie nie zbłądzili, nie zaginęli. Więc sobie szczęścia takiego winszują, wzajem się wszyscy niezmiernie radują, głosy wesela pełne wykrzykują, Bogu dziękują. “Już śmierć umarła – mówią. – Nastąpiło zdrowie bez końca i na nas spłynyło szczęście od Boga dawno zgotowane, nieopisane. Już bezpiecznymi zawsze zostaniemy i z łaski Bożej już nie wypadniemy, lecz z Nim na wieki będziemy królować i rozkoszować. Hej, święci bracia, wszyscy się radujmy, Twórcy naszemu i Zbawcy dziękujmy! Hej, hej, wesele na wszytkie wieczności, hej, o radości!” Ps. 149
Leczem ja o tym ledwo co namienił
portu swego szczęśliwie dostali, że jako drudzy wiecznie nie zbłądzili, nie zaginęli. Więc sobie szczęścia takiego winszują, wzajem się wszyscy niezmiernie radują, głosy wesela pełne wykrzykują, Bogu dziękują. “Już śmierć umarła – mówią. – Nastąpiło zdrowie bez końca i na nas spłynyło szczęście od Boga dawno zgotowane, nieopisane. Już bezpiecznymi zawsze zostaniemy i z łaski Bożej już nie wypadniemy, lecz z Nim na wieki będziemy królować i rozkoszować. Hej, święci bracia, wszyscy się radujmy, Twórcy naszemu i Zbawcy dziękujmy! Hej, hej, wesele na wszytkie wieczności, hej, o radości!” Ps. 149
Leczem ja o tym ledwo co namienił
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 119
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
był/ aleć od naszych kulą zrażony/ przypłacił szalonej śmiałości/ iż drugi żaden nieważył się tego. Gdy wielkość ta ogarnęła zewsząd naszych/ tym odważniej też nasi odpierali/ tak/ że nieprzyjaciel me tylko od szturmu/
ale i z placu ustąpił/ a nasi aż do tej Cerkwie jechali na nim/ gdzie bezpiecznymi się nie rozumiejąc zebrawszy co prędzej armatę/ municją tę naszym wszytkę zostawił. Toż i na koło w pobliskich miejscach się działo/ gdzie tylko municje jakie wystawiał. Trwała tak bitwa haniebna więcej niż cztery godziny/ w której jako sam nieprzyjaciel wyznał/ dziesięć tysięcy na placu legło/ a z tych którzy śmiertelnie ranni byli
był/ áleć od nászych kulą zráżony/ przypłácił szaloney śmiáłośći/ iż drugi żaden nieważył się tego. Gdy wielkość tá ogárnęłá zewsząd nászych/ tym odważniey też náśi odpieráli/ ták/ że nieprzyiaćiel me tylko od szturmu/
ále y z plácu vstąpił/ á náśi áż do tey Cerkwie iecháli ná nim/ gdżie bespiecżnymi się nie rozumieiąc zebrawszy co prędzey ármatę/ municyą tę nászym wszytkę zostawił. Toż y ná koło w pobliskich mieyscách się dźiało/ gdźie tylko municye iákie wystáwiał. Trwáłá ták bitwá hániebna więcey niż cżtery godźiny/ w ktorey iáko sam nieprzyiaćiel wyznał/ dźieśięć tyśięcy ná plácu legło/ á z tych ktorzy śmiertelnie ránni byli
Skrót tekstu: PastRel
Strona: Cv
Tytuł:
Relacja chwalebnej expedycjej
Autor:
J. Pastorius
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
warunków jakich po KiMci, otóż wam i o tem powiem, co rozumiem. Powiedział niekiedy in contione populi Romani Brutus, tribunus plebis, unam esse tenuium adversus potentiores securitatis cautionem, ut scilicet potentiores, si nocere velint, non possint. To fortel (powiada): niech nie mogą szkodzić, tedy dopiero będziecie bezpiecznymi. A przetoż ja, patrząc na to, jako panowie naszy z tych niezgod naszych tak częstych narychlej bywać mogą i bywają też u nas potentiores, rozumiałbym, żeby to był lepszy warunek wyrozumieć, skąd te wszytkie niezgody nasze i rozróżnienia, któremi to panowie naszy narychlej na nas mogą być potentiores, gdyby
warunków jakich po KJMci, otóż wam i o tem powiem, co rozumiem. Powiedział niekiedy in contione populi Romani Brutus, tribunus plebis, unam esse tenuium adversus potentiores securitatis cautionem, ut scilicet potentiores, si nocere velint, non possint. To fortel (powiada): niech nie mogą szkodzić, tedy dopiero będziecie bezpiecznymi. A przetoż ja, patrząc na to, jako panowie naszy z tych niezgod naszych tak częstych narychlej bywać mogą i bywają też u nas potentiores, rozumiałbym, żeby to był lepszy warunek wyrozumieć, skąd te wszytkie niezgody nasze i rozróżnienia, któremi to panowie naszy narychlej na nas mogą być potentiores, gdyby
Skrót tekstu: ZebrzApolCz_III
Strona: 254
Tytuł:
Apologia abo sprawota szlachcica polskiego.
Autor:
Zebrzydowski Mikołaj
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
kapłanom wszystko co się stało. 12. Którzy zgromadziwszy się z Starszymi/ i naradziwszy się/ dali niemało pieniędzy żołnierzom/ 13. Mówiąc: Powiadajcie/ iż uczniowie jego w nocy przyszedszy/ ukradli go gdyśmy my spali. 14
. A jeśliby się to do Starosty doniosło/ my go namówimy/ a was bezpiecznymi uczyniemy. 15. A oni wziąwszy pieniądze/ uczynili jako ich nauczono. I różniosła się ta powieść miedzy Żydy/ aż do dnia dzisiejszego. 16
. LEcz jedenaście uczniów poszli do Galilejej na górę/ gdzie im był naznaczył JEzus. 17. A ujrzawszy go/ pokłonili mu się: lecz niektórzy wątpili. 18.
kápłanom wszystko co śię stáło. 12. Ktorzy zgromádźiwszy śię z Stárszymi/ y nárádźiwszy śię/ dáli niemáło pieniędzy żołnierzom/ 13. Mowiąc: Powiádajćie/ iż ucżniowie jego w nocy przyszedszy/ ukrádli go gdysmy my spáli. 14
. A jesliby śię to do Stárosty doniosło/ my go námowimy/ á was bespiecżnymi ucżyniemy. 15. A oni wźiąwszy pieniądze/ ucżynili jáko ich náucżono. Y rozniosłá śię tá powieść miedzy Zydy/ áż do dniá dźiśiejsze^o^. 16
. LEcż jedenaśćie ucżniow poszli do Gálilejey ná gorę/ gdźie im był náznacżył IEzus. 17. A ujrzawszy go/ pokłonili mu śię: lecż niektorzy wątpili. 18.
Skrót tekstu: BG_Mt
Strona: 36
Tytuł:
Biblia Gdańska, Ewangelia według św. Mateusza
Autor:
św. Mateusz
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
Konfess. Katol. Lib. II. Special Par. III. p. m. 848. ) Lubo tedy/ jako się wzwyż z pisma Z. powiedziało/ nie wiele zacnego rodu (Szlachty) Bóg do żywota wiecznego obrał: Wszakże Wy Panowie (Szlachcicy) o zbawieniu waszym nie wątpicie; a przy tym bezpiecznymi nie bądźcie nie każcie; co pospolicie/ ba najczęściej czynią owi/ którzy się nawszelką swawolą tak rozpasują/ że się zgoła Duchowi Bożemu (karać) rządzić dać nie chcą; a coby się mieli zaraz á teneris wprawować w bojaźń Bożą/ i cnoty szlacheckie (rycerskie) to się oni wolą wprawować w zbytki/
Confess. Cathol. Lib. II. Special Par. III. p. m. 848. ) Lubo tedy/ iáko śię wzwyż z pismá S. powiedźiáło/ nie wiele zacnego rodu (Szláchty) Bog do żywotá wiecznego obrał: Wszákże Wy Pánowie (Szláchćicy) o zbáwieniu wászym nie wątpićie; á przy tym bespiecznymi nie bądźćie nie każćie; co pospolićie/ bá nayczęśćiey czynią owi/ ktorzy śię náwszelką swawolą ták rozpásuią/ że śię zgołá Duchowi Bożemu (karać) rządźić dáć nie chcą; á coby śię mieli záraz á teneris wpráwowáć w boiaźń Bożą/ y cnoty szlácheckie (rycerskie) to śię oni wolą wpráwowáć w zbytki/
Skrót tekstu: GdacPan
Strona: Tv
Tytuł:
O pańskim i szlacheckim [...] stanie dyszkurs
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1679
Data wydania (nie wcześniej niż):
1679
Data wydania (nie później niż):
1679
się nakłaniając? wżdyć rączek samo od niego założenie pokazuje że JEZUS nie kamienny? wżdyc raz na matkę drugi raz na słup twarzyczki obrócenie znać jasno daje że nie z kamienia? Same też wasze skoki przed tej Dzieciny oczyma/ przy twardym słupie/ nie pokazuję byście Dziecinę słupem zwać mieli; bobyście pewnie bezpiecznymi tak przed oczyma jego być nie mieli? Cóż wżdy tym słupem wyrażacie? IV. CZy nie zadrżały kolumny nieba za jakimsi podobno tegoż nieba trzęsieniem/ czy z radości/ czy z żałości/ że Syn wiecznego Ojca stąpił na ziemskie miłości? Słusznieby wierę trząść się miały od żałości/ że ta Dziecina co w
się nakłániáiąc? wżdyć rączek samo od niego záłożenie pokázuie że IEZVS nie kamienny? wżdyc raz ná matkę drugi raz ná słup twarzyczki obrocenie znáć jasno dáie że nie z kámienia? Sáme też wásze skoki przed tey Dźiećiny oczymá/ przy twárdym słupie/ nie pokázuję byśćie Dźiećinę słupem zwáć mieli; bobyśćie pewnie bespiecznymi ták przed oczymá iego być nie mieli? Coż wżdy tym słupem wyrażáćie? IV. CZy nie zádrżały kolumny niebá zá iákimśi podobno tegoż niebá trzęśieniem/ czy z rádośći/ czy z żáłośći/ że Syn wiecznego Oycá sstąpił ná źiemskie miłośći? Słusznieby wierę trząść się miáły od żáłośći/ że ta Dźiećiná co w
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 191
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
znosić Winien kłopot, żołnierzom musząc czynić dosyć.
To ten pleban tym rytmem gani złych żołnierzów, Gdyż czytał dawne dzieła snadź dobrych rycerzów. Bo przedtem żołnierze swym kosztem budowali Klasztory i kościoły drogo murowali, A ubogim szpitale. Wiele zaś u pana Kmieci było lub chłopów u księdza plebana, Tych nie mieli w kompucie. Bezpiecznymi byli Wszyscy w nocy chłopkowie, w dzień śmiało robili. Nie pijali tak siła, jako teraz, wina, Upić się go u wodzów żołnierzom nowina. Rzadko zamącił wtenczas wilk baranom wodę, Albo uczynił żołnierz gospodarzom szkodę. To przysłowie mawiano: Ksiądz choć będzie w lesie Cieniem drzewa zakryty, każdy mu przyniesie. Żołnierz
znosić Winien kłopot, żołnierzom musząc czynić dosyć.
To ten pleban tym rytmem gani złych żołnierzów, Gdyż czytał dawne dzieła snadź dobrych rycerzów. Bo przedtem żołnierze swym kosztem budowali Klasztory i kościoły drogo murowali, A ubogim szpitale. Wiele zaś u pana Kmieci było lub chłopów u księdza plebana, Tych nie mieli w kompucie. Bezpiecznymi byli Wszyscy w nocy chłopkowie, w dzień śmiało robili. Nie pijali tak siła, jako teraz, wina, Upić się go u wodzów żołnierzom nowina. Rzadko zamącił wtenczas wilk baranom wodę, Albo uczynił żołnierz gospodarzom szkodę. To przysłowie mawiano: Ksiądz choć będzie w lesie Cieniem drzewa zakryty, każdy mu przyniesie. Żołnierz
Skrót tekstu: KuligDemBar_II
Strona: 372
Tytuł:
Demokryt śmieszny albo śmiech Demokryta chrześcijańskiego
Autor:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
takich, po których w miejscu paść musi lub srodze mały progres drogi uczyniwszy, ukłaść się. Są te: w kark, lecz tak, by kość od spiny idąca była przetrącona, drugi postrzał pod ucho ku głowie, w głowę między oczy. Te są tedy najlepsze, po których wraz trupem trąci, czyniąc strzelców bezpiecznymi od szwanku. Są bowiem drugie postrzały, po których zwirz ten rozgniewany więcej jak zdrowy, ugania podchodzących strzelców, jako to pod łopatki, nie ku sercu strzelony, w słabiznę, noga która, po myśliwsku zaś łapa, gdy która przetrącona, po miękiszach. Takowe to tedy czynią złym niedźwiedzia postrzały, pomiędzy którymi,
takich, po których w miejscu paść musi lub srodze mały progres drogi uczyniwszy, ukłaść się. Są te: w kark, lecz tak, by kość od spiny idąca była przetrącona, drugi postrzał pod ucho ku głowie, w głowę między oczy. Te są tedy najlepsze, po których wraz trupem trąci, czyniąc strzelców bezpiecznymi od szwanku. Są bowiem drugie postrzały, po których zwirz ten rozgniewany więcej jak zdrowy, ugania podchodzących strzelców, jako to pod łopatki, nie ku sercu strzelony, w słabiznę, noga która, po myśliwsku zaś łapa, gdy która przetrącona, po miękiszach. Takowe to tedy czynią złym niedźwiedzia postrzały, pomiędzy którymi,
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 211
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak