manele. Niech się błyszczy na płocie/ szata od złota Nieozdobi ona płota. Ani ciebie zalecą Tylety drogie/ Kiedy lice niechędogie. Więc postać dla nabycia gładkości Fantu/ Dla Kamfory/ dla Dragantu. Lubo po mleko ośle/ lubo do Nila/ Po łajno Krokodyla. Zęby bielić murzyna: i z okopciały/ Białą barwę skronie miały. Pal migdały na wągiel/ a żeby brwiczki/ Czarnej nabyły barwiczki. Krusz Korale/ i z Morską pomieszaj pianą/ Żebyś stąd była rumianą. Maluj się/ upizmuj się/ potrząśniej putrem/ A przecieś ty świnim futrem. Darmo te kunszty które/ gdy ludzie widzą/ Jak się śmieją
mánele. Niech się błyszczy ná płoćie/ szátá od złotá Nieozdobi oná płotá. Ani ćiebie zálecą Tylety drogie/ Kiedy lice niechędogie. Więc postáć dla nábyćia głádkośći Fántu/ Dla Kámphory/ dla Drágántu. Lubo po mleko ośle/ lubo do Nylá/ Po łáyno Krokodylá. Zęby bielić murzyná: y z okopćiáły/ Białą bárwę skronie miáły. Pal migdały ná wągiel/ á zeby brwiczki/ Czarney nábyły bárwiczki. Krusz Korale/ y z Morską pomieszay piáną/ Zebyś ztąd była rumiáną. Máluy się/ vpiżmuy się/ potrząśniey putrem/ A przećieś ty świnim futrem. Dármo te kunszty ktore/ gdy ludźie widzą/ Iák się śmieią
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 175
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
oktawę traktowałem gości, miałem ich dość: między inszymi był ip. Brzostowski referendarz w. księstwa lit., i ip. Kryszpin podczaszy w. księstwa lit.
27 października byłem w polu przez dni kilka pod Morozowiczami, Mikinnikami, Polikartami, alem szczęścia nie miał.
30^go^ ubiłem niedźwiedzia pod Białą, osoczonego na pierwszej poroszce.
[...] Novembris. Jeździłem na polowanie wespół z jejmością za Mołczadz, pod Żeleźnicę, Horodyszcze, koło Poczapowa, koło Sworotwy; nie miałem szczęścia, tylkom przez dni kilka jednę liszkę i zajęcy mało coś uszczwał.
18 Novembris. Wyjechałem z Rohotnej do Smiłowicz, Polowałem koło
oktawę traktowałem gości, miałem ich dość: między inszymi był jp. Brzostowski referendarz w. księstwa lit., i jp. Kryszpin podczaszy w. księstwa lit.
27 października byłem w polu przez dni kilka pod Morozowiczami, Mikinnikami, Polikartami, alem szczęścia nie miał.
30^go^ ubiłem niedźwiedzia pod Białą, osoczonego na pierwszéj poroszce.
[...] Novembris. Jeździłem na polowanie wespół z jejmością za Mołczadz, pod Żeleźnicę, Horodyszcze, koło Poczapowa, koło Sworotwy; nie miałem szczęścia, tylkom przez dni kilka jednę liszkę i zajęcy mało coś uszczwał.
18 Novembris. Wyjechałem z Rohotnéj do Smiłowicz, Polowałem koło
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 47
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
palili. Chorągwie nowo erygowane od ip. hetmana na konsystencjach z wszelkim munderunkiem zabierali, drugie znosili. Zabrali pod Wołpą i moją pancerną, także kozacką rotmistrzowstwa p. Gurskiego, p. Iwancewicza. Także w Wiłkomierskiem ip. Tokarzewskiego poruczeństwa chorągiew pancerną ip. Siesickiego wojewody mścisławskiego, kozacką rotmistrzowstwa p. Aleksandrowicza. Także pod Białą, kozacką rotmistrzowstwa p. Bościszewskiego i t. d. Pan stolnik wiel. księstwa litewskiego ledwie uciekł. Quod magis ip. Zaranek chorąży żmudzki ordynowany na Żmudź, napadł na Towiany, dwór ip. Paca podkomorzego w. księstwa lit., wziął go z domu, et sola causa że przyjaciel sapieżyński rozstrzelać go kazał
palili. Chorągwie nowo erygowane od jp. hetmana na konsystencyach z wszelkim munderunkiem zabierali, drugie znosili. Zabrali pod Wołpą i moją pancerną, także kozacką rotmistrzowstwa p. Gurskiego, p. Iwancewicza. Także w Wiłkomierskiem jp. Tokarzewskiego poruczeństwa chorągiew pancerną jp. Siesickiego wojewody mścisławskiego, kozacką rotmistrzowstwa p. Alexandrowicza. Także pod Białą, kozacką rotmistrzowstwa p. Bościszewskiego i t. d. Pan stolnik wiel. księstwa litewskiego ledwie uciekł. Quod magis jp. Zaranek chorąży żmudzki ordynowany na Żmudź, napadł na Towiany, dwór jp. Paca podkomorzego w. księstwa lit., wziął go z domu, et sola causa że przyjaciel sapieżyński rozstrzelać go kazał
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 213
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
i przez morskie wały Proszę, abyście w piersi me wywiały, Że w nich me ognie albo zadmuchniecie, Albo je na śmierć moję rozedmiecie. Bo ja za równe szczęście sobie biorę, Że ognie zgasną albo że sam zgorę. NA TRAF
Wczora u gładkiej dziewczyny Na wierzchu białej pierzyny Widziałem serc naszych mękę: Białą i śniegową rękę, Szyję mleczną, usta krwawe, Złoty włos, oko łaskawe; A co niżej szyje było, Zazdrościwe płótno kryło. Rzekłem: Napaśmy tym wzroki, To oczu naszych obroki, Bo co zakrywa pierzynka, To dla samego Szmelinka. PTASZNIK
Rozkłada Tyrsis zdradne ptakom poły I lipkie lepi rogale z jemioły
i przez morskie wały Proszę, abyście w piersi me wywiały, Że w nich me ognie albo zadmuchniecie, Albo je na śmierć moję rozedmiecie. Bo ja za równe szczęście sobie biorę, Że ognie zgasną albo że sam zgorę. NA TRAF
Wczora u gładkiej dziewczyny Na wierzchu białej pierzyny Widziałem serc naszych mękę: Białą i śniegową rękę, Szyję mleczną, usta krwawe, Złoty włos, oko łaskawe; A co niżej szyje było, Zazdrościwe płótno kryło. Rzekłem: Napaśmy tym wzroki, To oczu naszych obroki, Bo co zakrywa pierzynka, To dla samego Szmelinka. PTASZNIK
Rozkłada Tyrsis zdradne ptakom poły I lipkie lepi rogale z jemioły
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 95
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nigdy nie postały, Których i własne ręce rzadko piastowały, Trudno zgadnąć, jakoście stworzone atoli (Jeśli się pani wasza domyślać pozwoli) Widząc, że sama biała jak śnieg niedeptany, Że twarda, ni jej wzrusza stan mój opłakany, Mniemam, że kto się odkryć was odważy, snadnie Na twarde jabłka i na białą płeć napadnie. Strzeżcież się kanikuły i słońca, można-li, Bo i jabłka dojrzeją, i płeć się przypali. PRAKTYKA
Jeszczem się nie znał z Kupidynem ani Wiedziałem, jako strzała jego rani, Jeszczem był wolen, jeszcze na mnie była Zdradliwych Wenus sideł nie rzuciła, Kiedy gdy chłodu upatruję w cieniu
nigdy nie postały, Których i własne ręce rzadko piastowały, Trudno zgadnąć, jakoście stworzone atoli (Jeśli się pani wasza domyślać pozwoli) Widząc, że sama biała jak śnieg niedeptany, Że twarda, ni jej wzrusza stan mój opłakany, Mniemam, że kto się odkryć was odważy, snadnie Na twarde jabłka i na białą płeć napadnie. Strzeżcież się kanikuły i słońca, można-li, Bo i jabłka dojrzeją, i płeć się przypali. PRAKTYKA
Jeszczem się nie znał z Kupidynem ani Wiedziałem, jako strzała jego rani, Jeszczem był wolen, jeszcze na mnie była Zdradliwych Wenus sideł nie rzuciła, Kiedy gdy chłodu upatruję w cieniu
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 165
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
was przeważy, Godna anielska twarz niebieskiej straży. Nie chcecie ani was prośba ma ruszy I drzecie głośne paszczęki po uszy? To-ć was musi kląć, bodajżeście mieli Takąż wygodę, gdy będziecie chcieli! Niech was zarazi psia gwiazda robakiem I hajduk schodzi z gotowym półhakiem, Gorące czasy przepuszczą wścieklinę, Hycel na białą dusi pargaminę, I jako stare, jako strawne sługi Niech orzą kijem za czujne wysługi, I zapomniawszy waszej przeszłej cnoty, Wloką wpółżywych hakiem między płoty! ŁAŹNIA
W ciepłe południe, kiedy znój był srogi, Płukała Jaga po kolana nogi, Co widząc, rzekłem: O, jako szczęśliwy
Nad Herkulesa, co wytracił
was przeważy, Godna anielska twarz niebieskiej straży. Nie chcecie ani was prośba ma ruszy I drzecie głośne paszczęki po uszy? To-ć was musi kląć, bodajżeście mieli Takąż wygodę, gdy będziecie chcieli! Niech was zarazi psia gwiazda robakiem I hajduk schodzi z gotowym półhakiem, Gorące czasy przepuszczą wścieklinę, Hycel na białą dusi pargaminę, I jako stare, jako strawne sługi Niech orzą kijem za czujne wysługi, I zapomniawszy waszej przeszłej cnoty, Wloką wpółżywych hakiem między płoty! ŁAŹNIA
W ciepłe południe, kiedy znój był srogi, Płukała Jaga po kolana nogi, Co widząc, rzekłem: O, jako szczęśliwy
Nad Herkulesa, co wytracił
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 169
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
TRZECIA
Subtelnam w sobie i blade mam lice, Z każdym obcuję, z każdym się położę; Nagie obłapiam bezpiecznie dziewice, A żadna się stąd, gardło na to łożę, Wstydu nie boi, owszem by wstyd miała, Gdyby beze mnie położyć się śmiała.
Króle i chłopy, poddanych i pany, Mężczyzny i płeć białą mam pod sobą, I zaraz świętsze uczynię kapłany, Kiedy ich swoją przykryję ozdobą. Ręce ucięte, brzuch mam rozerznięty, I głowy nie mam, ni kolan, ni pięty.
Topią mię, biją kijem, ciągną, kręcą, Pieką, obieszą nawet na powrozie, Jednak mię taką sprawą nie odchęcą, Bom
TRZECIA
Subtelnam w sobie i blade mam lice, Z każdym obcuję, z każdym się położę; Nagie obłapiam bezpiecznie dziewice, A żadna się stąd, gardło na to łożę, Wstydu nie boi, owszem by wstyd miała, Gdyby beze mnie położyć się śmiała.
Króle i chłopy, poddanych i pany, Mężczyzny i płeć białą mam pod sobą, I zaraz świętsze uczynię kapłany, Kiedy ich swoją przykryję ozdobą. Ręce ucięte, brzuch mam rozerznięty, I głowy nie mam, ni kolan, ni pięty.
Topią mię, biją kijem, ciągną, kręcą, Pieką, obieszą nawet na powrozie, Jednak mię taką sprawą nie odchęcą, Bom
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 191
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
woli w dziewkach Do serca i upodobania Przebierać jako w śliwkach.
Płodny to jest rodzaj, płodny, Z tyleż dla młodzieńców Jako dla panien wieńców; Musi to być bardzo głodny, Kto ślubował żyć w statku, Ja wiem, że też, choć na ostatku, Będę przecię swej godny.
Siła by to na płeć białą Mieć na nas oblig pewny Na służbę zawsze stałą; Póty ścierpię ogień rzewny, Póki pała wzajemnie, Ale jako poczną drwić ze mnie, Nie chcę tak i królewny.
Ten jednak godzien nagany, Który, gdy mu się wiedzie, Pragnie przecię odmiany; Ja, choć stoję jak na ledzie, Całuję swe kajdany I
woli w dziewkach Do serca i upodobania Przebierać jako w śliwkach.
Płodny to jest rodzaj, płodny, Z tyleż dla młodzieńców Jako dla panien wieńców; Musi to być bardzo głodny, Kto ślubował żyć w statku, Ja wiem, że też, choć na ostatku, Będę przecię swej godny.
Siła by to na płeć białą Mieć na nas oblig pewny Na służbę zawsze stałą; Póty ścierpię ogień rzewny, Póki pała wzajemnie, Ale jako poczną drwić ze mnie, Nie chcę tak i królewny.
Ten jednak godzien nagany, Który, gdy mu się wiedzie, Pragnie przecię odmiany; Ja, choć stoję jak na ledzie, Całuję swe kajdany I
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 292
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
na białej karcie spodniej, od dżyurki do dziurki, przeciągniej linie, i przyległości porysuj, zliniją południową, i z skalą. PRZESTROGA. Nie oprawną w drewienko igłą nie przekalaj apy, abyś sporszych dziue w niej nie czynił, osobliwie na desce sosnowej, abo dębowej, abo lipowej. Sposób. Przylep woskiem kartę białą sposobną do Abrysu Mapy, na desce lipowej, i na białej karcie przylep woskiem Mapę wzięta do przerysowania Potym szpilką przytępioną zwolna naciskaj anguły Mapy, abyś karty nie koląc, tylko dołeczki w niej czynił. Toż odlepiając po trosze Mapę, znacz piórem dołki na spodniej karcie. A gdy je liniami powiążesz,
ná białey kárćie spodniey, od dżiurki do dźiurki, przećiągniey liniie, y przyległośći porysuy, zliniią południową, y z skálą. PRZESTROGA. Nie opráwną w dreẃienko igłą nie przekalay áppy, ábyś sporszych dźiue w niey nie czynił, osobliwie ná desce sosnoẃey, ábo dębowey, ábo lipowey. Sposob. Przylep woskiem kártę białą sposobną do Abrysu Máppy, ná desce lipowey, y ná białey kárćie przylep woskiem Máppę wżięta do przerysowánia Potym szpilką przytępioną zwolná náćiskay ánguły Máppy, ábyś kárty nie koląc, tylko dołeczki w niey czynił. Toż odlepiáiąc po trosze Máppę, znácz piorem dołki ná spodniey kárćie. A gdy ie liniiámi powiążesz,
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 128
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
w którym miejscu Mapy Oryginalnej. Tedy zlepiwszy woskiem na rogach Mapę rysowaną zbiałą kartą, tak żeby rysowana była na spodzie, wyjmij kwaterę z okna, i na tej stronie kwatery, na której nie ma prętów żelaznych, podniósłszy ją jednym końcem ku światłu, rozciągnij karty. Toż punkta Angułów, któreć się przez białą kartę pokażą na Mapie spodniej, piórkiem cieniuchnym ponotuj. Od tych, linie przeciągnąwszy jako wpoprzedzających sposobach przerysujesz snadno i prędko daną Mapę. Panowie Geometrowie Iurati, którym się często trafią Mapy Granic rysować, i kilka egzemplarzów czynić; mogą mieć do wygody taflę wielką szklaną w ramę oprawioną. Wutach, szklanych snadno, je robią
w ktorym mieyscu Máppy Oryginálney. Tedy zlepiwszy woskiem ná rogách Máppę rysowáną zbiałą kártą, ták żeby rysowána byłá ná spodźie, wyimiy kwáterę z okná, y ná tey stronie kwátery, ná ktorey nie ma prętow żeláznych, podnioszszy ią iednym końcem ku świátłu, rośćiągniy kárty. Toż punktá Angułow, ktoreć się przez białą kártę pokażą ná Máppie spodniey, piorkiem ćieniuchnym ponotuy. Od tych, liniie przećiągnąwszy iáko wpoprzedzáiących sposobách przerysuiesz snádno y prędko dáną Máppę. Panowie Geometrowie Iurati, ktorym sie często trafią Máppy Gránic rysowáć, y kilká exemplarzow czynić; mogą mieć do wygody taflę wielką skláną w ramę opráwioną. Wvtách, sklánych snádno, ie robią
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 128
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684