niego schudnie. Księgi Trzecie. Pieśń IX. Znikoma uciecha Snu lubego.
A Weśniesz to/ czy na jawi? Ten mię widok luby bawi. Czy przez jakie zachwycenie? Patrzę na śliczne stworzenie.
Niewiem sami i Anieli By tej postaci być mieli I HELENA chwalna strasznie/ Przed jej Cerą pewnie zgaśnie.
Twarz białością śnieg przechodzi/ Wniej rumienice środkiem brodzi. Korale tę farbę mają/ Gdysie z perłą pomieszają.
Płeć nadobna/ oczy wdzięczne Jak w pełni światło miesięczne/ Brwi tej co kruk są czarności/ A ząbki z słoniowej kości.
Czoło śliczne/ wygładzone/ Jak Niebo wypogodzone. Usty kiedy najmniej ruszy/ Wzachwyceniu być mej
niego zchudnie. Kśięgi Trzećie. PIESN IX. Znikoma vćiechá Snu lubego.
A Weśniesz to/ czy ná iáwi? Ten mię widok luby báwi. Cży przez iákie záchwycenie? Pátrzę ná śliczne stworzenie.
Niewiem sámi y Anyeli By tey postaći bydź mieli Y HELENA chwalna strásznie/ Przed iey Cerą pewnie zgáśnie.
Twarz białośćią śnieg przechodźi/ Wniey rumienice środkiem brodźi. Korale tę fárbę máią/ Gdysie z perłą pomięszáią.
Płeć nadobna/ oczy wdźięczne Iák w pełni świátło mieśięczne/ Brwi tey co kruk są czarnośći/ A ząbki z słoniowey kośći.
Czoło śliczne/ wygłádzone/ Iák Niebo wypogodzone. Vsty kiedy naymniey ruszy/ Wzáchwycęniu bydź mey
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 161
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
herbowne klejnoty, tam Konia, a tu Jeleni Jej Mości. Roku Pańskiego 1678, die 12 Junii we Lwowie prezentowane
Skoro hardych Wejentów, za dziesięć lat, skraca, Z triumfem się Kamillus do Rzymu powraca, Wielką, bo Jowiszową i siostrę, i żonę, W kościół jej poświęcony prowadząc Junonę: Cztery, którym białością sam śnieg nie wydoła, Dzianetów toczy przed nim złotolite koła, Jakie Febus, gdy ognie z góry na świat ciska, Albo śmierzący morskie trozębem igrzyska Neptun, albo Jupiter, kiedy lekki wienie Fawoni, po aurach swoje cugi żenie. Kajus, cesarz, zwycięzca zachodniego świata, Drugi Pompejus, jako skrócił Mitrydata, Rzym
herbowne klejnoty, tam Konia, a tu Jeleni Jej Mości. Roku Pańskiego 1678, die 12 Junii we Lwowie prezentowane
Skoro hardych Wejentów, za dziesięć lat, skraca, Z tryumfem się Kamillus do Rzymu powraca, Wielką, bo Jowiszową i siostrę, i żonę, W kościół jej poświęcony prowadząc Junonę: Cztery, którym białością sam śnieg nie wydoła, Dzianetów toczy przed nim złotolite koła, Jakie Febus, gdy ognie z góry na świat ciska, Albo śmierzący morskie trozębem igrzyska Neptun, albo Jupiter, kiedy lekki wienie Fawoni, po aurach swoje cugi żenie. Kajus, cesarz, zwycięzca zachodniego świata, Drugi Pompejus, jako skrócił Mitrydata, Rzym
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 191
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
sercu zdrady/ Ale prędzej ucieknie/ niż stanie do zwady. Greckiej płci/ yp łotnistej/ twarz tatarska zgoła/ Poznać Melancholika z twarzy/ ba i z czoła.
O Barwiej i znakach każdej Kompleksji. Każdy humor z tych czterech farbę własną swoję/ Ma/ którą na piętnuje lice i twarz twoję. Flegma z białością braci/ doda czerwoności/ Krew/ w żółtości cholerą/ ziemie znak w czarności.
Znak obfitującej krwie. Jeżeli w twoim ciele krew zbytkiem zgrzeszyła/ Po wierzchu pławi oko/ twarz zarumieniła. Jagody wzdęte/ ciało ciężkie/ i bijące/ Mocno a prędko pusty/ bólem czoło wrzące. Acz też i insze członki/
sercu zdrády/ Ale prędzey vćieknie/ niż stánie do zwády. Greckiey płći/ yp łotnistey/ twarz tátárska zgołá/ Poznáć Melánkoliká z twarzy/ bá y z czołá.
O Bárwiey y znákách kázdey Komplexiey. Káżdy chumor z tych czterech fárbę własną swoię/ Ma/ ktorą ná piętnuie lice y twarz twoię. Phlegmá z białośćią bráći/ doda czerwonośći/ Krew/ w żołtośći cholerą/ źiemie znák w czarnośći.
Znák obfituiącey krwie. Ieżeli w twoim ćiele krew zbytkiem zgrzeszyłá/ Po wierzchu pławi oko/ twarz zárumieniłá. Iágody wzdęte/ ćiáło ciężkie/ y biiące/ Mocno á prędko pusty/ bolem czoło wrzące. Acz też y insze członki/
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: Ev
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
i koralowi Czynią i sydońskiemu nawet szarłatowi. Tych słodkość równać może z samą ambrozią, Którą w niebie bogowie u swych stołów piją. A gdzie zaś wargi w usta kryją swoje brzegi, Nieznacznie się wydają dwa równe szeregi Drobnych ząbków, co ten glans i tę białość mają, Że same uriańskie perły przewyższają. Szyja zbytnią białością, mogę to rzec śmiele, Przechodzi śnieg, co świeżo na Alpach się ściele.
Nuż owe z alabastru pagórki szczęśliwe, Których większą część kryją rąbki zazdrościwe, Że te roże, które z nich ślicznie wynikają, Dojrzeć swych kwiatów oka chciwemu nie dają: Ach kochane bulwerki, śliczne reweliny, Wyście skład pociech moich
i koralowi Czynią i sydońskiemu nawet szarłatowi. Tych słodkość rownać może z samą ambrozią, Ktorą w niebie bogowie u swych stołow piją. A gdzie zaś wargi w usta kryją swoje brzegi, Nieznacznie się wydają dwa rowne szeregi Drobnych ząbkow, co ten glans i tę białość mają, Że same uryańskie perły przewyższają. Szyja zbytnią białością, mogę to rzec śmiele, Przechodzi śnieg, co świeżo na Alpach się ściele.
Nuż owe z alabastru pagorki szczęśliwe, Ktorych większą część kryją rąbki zazdrościwe, Że te roże, ktore z nich ślicznie wynikają, Dojrzeć swych kwiatow oka chciwemu nie dają: Ach kochane bulwerki, śliczne reweliny, Wyście skład pociech moich
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 236
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
świecie piękności, Nie tylko z stanu, kształtu, nie tylko z urody, Nie tylko włosy piękne, oczy i jagody, Usta i nos i szyję i ramiona miała, Lecz i te części, które szata zakrywała; Idąc na dół od piersi, podomnoby były Wszytkich inszych na świecie dziewek zwyciężyły.
LXVIII.
Białością przechodziły śniegi nieruszane, Miękkością świeże woski, ogniem rozgrzewane; Okrągłe piersi beły podobne do mleka, Które dopiero piękna wydoiła ręka, A wąskie zstępowało pole między niemi, Równie, jako doliny więc między małemi Pagórkami widziemy, pięknie położone, Śniegami, co dopiero spadły, napełnione.
LXIX.
Bok wydatny i żywot bez zmarski
świecie piękności, Nie tylko z stanu, kształtu, nie tylko z urody, Nie tylko włosy piękne, oczy i jagody, Usta i nos i szyję i ramiona miała, Lecz i te części, które szata zakrywała; Idąc na dół od piersi, podomnoby były Wszytkich inszych na świecie dziewek zwyciężyły.
LXVIII.
Białością przechodziły śniegi nieruszane, Miękkością świeże woski, ogniem rozgrzewane; Okrągłe piersi beły podobne do mleka, Które dopiero piękna wydoiła ręka, A wązkie zstępowało pole między niemi, Równie, jako doliny więc między małemi Pagórkami widziemy, pięknie położone, Śniegami, co dopiero spadły, napełnione.
LXIX.
Bok wydatny i żywot bez zmarski
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 243
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
taniej niż w pół jako się u nas płaci. Są też drugie materie, które po 30, czterdziestu i piąciudziesiąt czerwonych złotych ceniono łokieć. Koruny zaś białe, co się pundy venis nazywają, są takowej roboty, jakie się lepsze sub sole znaleźć nie mogą; lubo paryskie są sławne, jednak nieporównanie excedunt robotą, białością i subtelnością pundy venise.
Powróciliśmy 24v o południu nazad do pałacu.
Dnia 11 Decembris. Mszy św. w pałacu słuchali księstwo IM i nidokąd nie wyjeżdżali cały dzień dla prywatnych zabaw.
Dnia 12 Decembris. Po południu przywożono prezent od księcia Weneckiego i całej Rzeczypospolitej. Ten zwyczaj jest, że jakoby kolację posyłają et
taniej niż w pół jako się u nas płaci. Są też drugie materie, które po 30, czterdziestu i piąciudziesiąt czerwonych złotych ceniono łokieć. Koruny zaś białe, co się pundy venis nazywają, są takowej roboty, jakie się lepsze sub sole znaleźć nie mogą; lubo paryskie są sławne, jednak nieporównanie excedunt robotą, białością i subtelnością pundy venise.
Powróciliśmy 24v o południu nazad do pałacu.
Dnia 11 Decembris. Mszy św. w pałacu słuchali księstwo IM i nidokąd nie wyjeżdżali cały dzień dla prywatnych zabaw.
Dnia 12 Decembris. Po południu przywożono prezent od księcia Weneckiego i całej Rzeczypospolitej. Ten zwyczaj jest, że jakoby kolację posyłają et
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 152
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
mniemam, że Cię ni twarz, ni gładkość nie zwabi, która sidłem nadzieję kochających dłabi, stroje bowiem przybranych panien oczy zwodzą, bez nich zaś w tychże oczach niby szpetne chodzą. Często w płonnych pozorach błądzą ludzkie zdania, gdy rzeczy drogich roszczą pstrociny mniemania. Wilgofortis w urodzie nader sławna wszędzie, śliczną swoją białością przechodząc łabędzie, prosiła, żeby męskiej nabyć mogła brody i włosami oszpecić panieńskie jagody. Lucja przechodziła wszystkich bystrym wzrokiem i jak gwiazdą świeciła jasnym swoim okiem; rzekszy: „Zgaśni już, lampo, byś źle nie świeciła!” – wnet obie oczy razem sobie wyłupiła. Eufemija gładkością swą wielu zraniła i usty różanymi
mniemam, że Cię ni twarz, ni gładkość nie zwabi, która sidłem nadzieję kochających dłabi, stroje bowiem przybranych panien oczy zwodzą, bez nich zaś w tychże oczach niby szpetne chodzą. Często w płonnych pozorach błądzą ludzkie zdania, gdy rzeczy drogich roszczą pstrociny mniemania. Wilgofortis w urodzie nader sławna wszędzie, śliczną swoją białością przechodząc łabędzie, prosiła, żeby męskiej nabyć mogła brody i włosami oszpecić panieńskie jagody. Lucyja przechodziła wszystkich bystrym wzrokiem i jak gwiazdą świeciła jasnym swoim okiem; rzekszy: „Zgaśni już, lampo, byś źle nie świeciła!” – wnet obie oczy razem sobie wyłupiła. Eufemija gładkością swą wielu zraniła i usty różanymi
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 93
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Któregom na to moje nieszczęście ugodził. Lamentu dzień trzeci.
Czy do tejże trzeba mi przychodzić rozprawy/ I tak niski mieć umysł/ Boże mój łaskawy? Owszem trzebaby mi w paść w ciężką rozpacz jaką/ Gdy uważam/ iż dusza ma/ która wszelaką Przyozdobiona była ozdobnie pięknością/ Która przenaszała śnieg swą śliczną białością/ Której twarz jak alabastr z koralem zmieszany/ Abo jak Apellesa ręką malowany Obraz/ była ozdobna/ pozbywszy piękności Swej/ nabyła szkaradnej/ i strasznej szpetności/ Tak/ że gdyby kto ujrzał ją/ mniemał by oną Z piekła od strasznych diabłów na świat powróconą. Albo wyrzekę jaśniej: tak jest pokalana/ Ze jakby
Ktoregom ná to moie nieszcżęśćie ugodźił. Lámentu dźień trzeći.
Czy do teyże trzebá mi przychodźić rospráwy/ Y ták niski mieć umysł/ Boże moy łaskáwy? Owszem trzebaby mi w ṕaść w ćięszką rospacż iáką/ Gdy uwáżam/ iż duszá ma/ ktora wszelaką Przyozdobioná była ozdobnie pięknośćią/ Ktorá przenaszałá snieg swą slicżną białośćią/ Ktorey twarz iák álabastr z koralem zmieszány/ Abo iak Aṕellesa ręką malowany Obraz/ byłá ozdobna/ ṕozbywszy pięknośći Swey/ nabyłá szkaradney/ y straszney szṕetnośći/ Ták/ że gdyby kto uyrzał ią/ mniemał by oną Z piekłá od strasznych diabłow ná świat powroconą. Albo wyrzekę iáśniey: tak iest pokalaná/ Ze iakby
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 91
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
ta krew wychodzi/ to poznasz: że zwyczajnym porządkiem będzie/ i z brzemiennej plgą/ i z tej umocnieniem ciecze/ bez wszelakiej przyczyny danej/ i też bez bólu i uprzykrzenia/ k temu białagłowa krasna będzie: jeśli zaś za rozprzestrzenieniem żelnym/ to co wypada kropkami krew kapie/ abo z ostrością/ abo z białością/ i serwatczano abo blado/ krwie mało znać śmierdząco i cienko: ale z rozerwanych i zdartych żeł hurmem/ i przez wszelakiego miesięcznego porządku krew wyskakuje/ z niewczasem lędźwi/ i części około spodnich pach boleniem/ co i z powieści uznasz/ k temu jeśli jaka zwierzchnia przyczyna stała się. Już nie trudno poznasz/
tá krew wychodźi/ to poznasz: że zwyczáynym porządkiem będźie/ y z brzemienney plgą/ y z tey vmocnieniem ćiecze/ bez wszelákiey przyczyny dáney/ y też bez bolu y vprzykrzenia/ k temu białagłowá krasna będźie: ieśli záś zá rozprzestrzenieniem żelnym/ to co wypada kropkámi krew kápie/ ábo z ostrośćią/ ábo z białośćią/ y serwatczáno ábo bládo/ krwie mało znáć śmierdząco y ćienko: ále z rozerwánych y zdártych żeł hurmem/ y przez wszelákiego mieśięcznego porządku krew wyskákuie/ z niewczásem lędźwi/ y częśći około spodnich pach boleniem/ co y z powieśći vznasz/ k temu ieśli iáka zwierzchnia przyczyná stáłá się. Iuż nie trudno poznasz/
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: E2
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
wszystkim badać, Kto skrzętny i językiem nie umie ten władać. A język naszkodliwsza sztuka u człowieka, Przetoż i ciebie każdy omijał z daleka, A tyś tylko nad brzegi pustymi schadzała, Ażeś się w wronie pióra na koniec odziała. I tyś, kruku, przed laty pięknym ptakiem bywał, I białością z łabęćmi dobrze porównywał. Język, bezecny język i pióry czarnymi Oszpecił cię, i z ptaki pomieszał grubymi. I teraz, gdybyś cicho latał, cicho siadał, Mniej byś miewał zazdrości i lepiej byś jadał; Ale ty wszędzie kraczesz i sroki cię znają, I psi, i wilcy prawie-ć
wszystkim badać, Kto skrzętny i językiem nie umie ten władać. A język naszkodliwsza sztuka u człowieka, Przetoż i ciebie każdy omijał z daleka, A tyś tylko nad brzegi pustymi schadzała, Ażeś się w wronie pióra na koniec odziała. I tyś, kruku, przed laty pięknym ptakiem bywał, I białością z łabęćmi dobrze porównywał. Język, bezecny język i pióry czarnymi Oszpecił cię, i z ptaki pomieszał grubymi. I teraz, gdybyś cicho latał, cicho siadał, Mniej byś miewał zazdrości i lepiej byś jadał; Ale ty wszędzie kraczesz i sroki cię znają, I psi, i wilcy prawie-ć
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 27
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964