szczęśliwym, żebym go obaczył, przynajmniejbym chciał usłyszeć, jeżelibyś WMPan nie wiedział, gdzie się znajduje. Moja wiadomość z Moskwy w tym wszystka, że zapewne wiem, od swojego wygnaństwa z Syberyj miał być uwolniony. Z żądości, żebym z nieoszacowanym mego Syna mówił Przyjacielem, jeszczem raz w siedmdziesiątym i dziewiątym roku mego wieku, morze przepłynął. Nie będziesz WMPan, zaczął mój Mąż, żałował swojej podroży. Mam list z Moskwy od Jego Syna, i mogę WMPanu wprzód pocieszną nowinę o prędkim jego przybyciu ogłosić. Jakże się długo WMPan tu możesz zabawić? Cały rok, odpowiedział Staruszek, i jeszcze dłużej, gdyby
szczęśliwym, żebym go obaczył, przynaymnieybym chćiał usłyszeć, ieżelibyś WMPan nie wiedział, gdzie śię znayduie. Moia wiadomość z Moskwy w tym wszystka, że zapewne wiem, od swoiego wygnaństwa z Syberyi miał bydź uwolniony. Z żądośći, żebym z nieoszacowanym mego Syna mowił Przyiaćielem, ieszczem raz w śiedmdzieśiątym i dziewiątym roku mego wieku, morze przepłynął. Nie będziesz WMPan, zaczął moy Mąż, żałował swoiey podroży. Mam list z Moskwy od Jego Syna, i mogę WMPanu wprzod pocieszną nowinę o prętkim iego przybyciu ogłośić. Jakże śię długo WMPan tu możesz zabawić? Cały rok, odpowiedział Staruszek, i ieszcze dłużey, gdyby
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 173
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
noc jest, czyj był dzień, kiedy słońce świeci: Boży abo diabelski; nie znajdzie się trzeci. Przetośmy wszyscy syny powinni być dniowi, Nie nocy, jako tamże Paweł święty mówi. Gas na pijaków, którzy dzień tu czynią nocą, Czym wieczny żywot tracą, teraźniejszy krocą. Więc i mnie, w siedmdziesiątym piątym stojąc roku, Czas by obudzić, czas by porwać się już z mroku. Kto Epimenidesa — nie wiem; to wiem, że mię Śmierć trojga dzieci budzi, zruciwszy na ziemię Z betów świeckich, gdzie, choć co na jawi cieleśni Widzą ludzie, w rzeczy nic nie masz, wszytko się śni. Tedy
noc jest, czyj był dzień, kiedy słońce świeci: Boży abo diabelski; nie znajdzie się trzeci. Przetośmy wszyscy syny powinni być dniowi, Nie nocy, jako tamże Paweł święty mowi. Gas na pijaków, którzy dzień tu czynią nocą, Czym wieczny żywot tracą, teraźniejszy krocą. Więc i mnie, w siedmdziesiątym piątym stojąc roku, Czas by obudzić, czas by porwać się już z mroku. Kto Epimenidesa — nie wiem; to wiem, że mię Śmierć trojga dzieci budzi, zruciwszy na ziemię Z betów świeckich, gdzie, choć co na jawi cieleśni Widzą ludzie, w rzeczy nic nie masz, wszytko się śni. Tedy
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 185
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987