boją tych znaków/ co je porobili/ co je uczynili. Jakoż to Panie? aza tu na ziemi zaćmienia niebieskie robią? aza tu są Mistrzowie coby Komety czynili? Nie tak/ prawi nie tak to trzeba rozumieć: ale że tyle się tych znaków potrzeba bać/ ileście dali przyczyny do nich: tle biczów na niebie/ ileście ich posłali; jeżeli źle znaczy Kometa/ wasza to sprawa/ wyście winni/ wyście to uczynili że wam źle prognostykuje. Z nieszczęśliwych onych Miast Palestyńskich szły bicze do nieba trzaskające/ szła gęsto materia karania/ wszeteczeńsstwo/ obżarstwo/ opressja ubogich/ nieludzkość/ a nadewszytko zaślepienie we
boią tych znákow/ co ie porobili/ co ie vczynili. Iákoż to Pánie? áza tu ná źiemi záćmienia niebieskie robią? áza tu są Mistrzowie coby Komety czynili? Nie ták/ práwi nie ták to trzebá rozumieć: ále że tyle sie tych znákow potrzebá bać/ ileśćie dáli przyczyny do nich: tle biczow ná niebie/ ileśćie ich posłáli; ieżeli źle znáczy Kometá/ wászá to spráwá/ wyście winni/ wyśćie to vczynili że wam źle prognostykuie. Z niesczęśliwych onych Miast Pálestyńskich szły bicze do niebá trzáskáiące/ szłá gęsto máterya karánia/ wszéteczeńsstwo/ obżárstwo/ oppressya vbogich/ nieludzkość/ á nádewszytko záślepienie we
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: B4v
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
i bity bez skruchy, Wtenczas gdy się słupa trzyma, Śmierć, piekło i grzech zabija i ima.
Wiernemu Izraelowi Słup raz ognisty, drugi raz z obłoku, Prowadząc ich ku domowi, Nieoderwany strzegł ustawnie boku, Świecąc im jasnym promieniem W obłędnej nocy, w dzień kryjąc ich cieniem;
A nam słup, od biczów krwawy, Jest przewodnikiem do niebieskiej włości I skaże gościniec prawy, Gdzie zastarzałe mamy złożyć złości, Stopy dusze obłędliwej Do ścieżki wiary prostując prawdziwej.
Wy, starodawni Rzymianie, Chcąc mieć swe dzieła do wieków podane, Antoninie i Trajanie, Wystawiliście słupy niewidane, Na których widzieć wyryte Triumfy sławne, walki znamienite;
A
i bity bez skruchy, Wtenczas gdy się słupa trzyma, Śmierć, piekło i grzech zabija i ima.
Wiernemu Izraelowi Słup raz ognisty, drugi raz z obłoku, Prowadząc ich ku domowi, Nieoderwany strzegł ustawnie boku, Świecąc im jasnym promieniem W obłędnej nocy, w dzień kryjąc ich cieniem;
A nam słup, od biczów krwawy, Jest przewodnikiem do niebieskiej włości I skaże gościniec prawy, Gdzie zastarzałe mamy złożyć złości, Stopy dusze obłędliwej Do ścieżki wiary prostując prawdziwej.
Wy, starodawni Rzymianie, Chcąc mieć swe dzieła do wieków podane, Antoninie i Trajanie, Wystawiliście słupy niewidane, Na których widzieć wyryte Tryumfy sławne, walki znamienite;
A
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 216
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
lepiej, niż do śmiechu, wniść do płaczu domu. RZECZY NABOŻNE KTÓRE MIĘDZY FRASZKAMI MIEJSCA NIE MAJĄ 457. NA OBRAZ CHRYSTUSA PANA Z KRZYŻEM
Niewinny Jezu tak sromotnej grozy: Tram na ramieniu, na szyjej powrozy Dźwigasz, znamiona swojej śmierci bliskiej Między bezbożnych katów pośmiewiski. Krwią wszytek spłynął od stopy do głowy, Od biczów i od korony cierniowej. Ust na fałszywe nie otworzysz świadki, Jako baranek wiedziony do jatki, Gdy psi, żeby krew łeptali językiem, Naszczekują go wkoło za rzeźnikiem. Wszeteczne grzechy, głupie nieuwagi Moje przyczyną tej twojej zniewagi: To drzewo moje serce na Cię włoży, Jednorodzony Jezu, Synu Boży! Jam zgrzeszył
lepiej, niż do śmiechu, wniść do płaczu domu. RZECZY NABOŻNE KTÓRE MIĘDZY FRASZKAMI MIEJSCA NIE MAJĄ 457. NA OBRAZ CHRYSTUSA PANA Z KRZYŻEM
Niewinny Jezu tak sromotnej grozy: Tram na ramieniu, na szyjej powrozy Dźwigasz, znamiona swojej śmierci bliskiej Między bezbożnych katów pośmiewiski. Krwią wszytek spłynął od stopy do głowy, Od biczów i od korony cierniowej. Ust na fałszywe nie otworzysz świadki, Jako baranek wiedziony do jatki, Gdy psi, żeby krew łeptali językiem, Naszczekują go wkoło za rzeźnikiem. Wszeteczne grzechy, głupie nieuwagi Moje przyczyną tej twojej zniewagi: To drzewo moje serce na Cię włoży, Jednorodzony Jezu, Synu Boży! Jam zgrzeszył
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 385
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i duchy, A skutku są takiego, że kto ich zakusi, Ziemia mu i co na niej śmierdzieć zaraz musi. Za nie, zdrowie i żywot sobie tak ten waży, Jakoby tu na warcie tylko był i straży Przed onym nieśmiertelnym. Ten gdy stół smakuje, Ręki w węglu żarliwym Scewola nie czuje, Ani biczów Regulus, rozstąpionej ani Awernowej smrodliwej Kurcjusz otchłani. Toż za stołem tak drogim sama wprzód zasiądzie Pod złotym baldakinem, a około wszędzie, Uszu, gąb i języków szemrzących coś przy niej Widzieć pełno, któremi wielka ta bogini Dzieje brzmi nieśmiertelne, i nad ludzkie rzeczy Jako może natury ratując człowieczej. Stół od słodkości tylko
i duchy, A skutku są takiego, że kto ich zakusi, Ziemia mu i co na niej śmierdzieć zaraz musi. Za nie, zdrowie i żywot sobie tak ten waży, Jakoby tu na warcie tylko był i straży Przed onym nieśmiertelnym. Ten gdy stół smakuje, Ręki w węglu żarliwym Scewola nie czuje, Ani biczów Regulus, rozstąpionej ani Awernowej smrodliwej Kurcyusz otchłani. Toż za stołem tak drogim sama wprzód zasiędzie Pod złotym baldakinem, a około wszędzie, Uszu, gąb i języków szemrzących coś przy niej Widzieć pełno, któremi wielka ta bogini Dzieje brzmi nieśmiertelne, i nad ludzkie rzeczy Jako może natury ratując człowieczej. Stół od słodkości tylko
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 126
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
W-iakim ją Depozycie i Twierdzy chowają, Przed wszytkimi Narody oświadczyć to mają. Czemu pole i moment przynagla nie długi, Aczci nie kształt (przyznać to) Panom się na sługi Bowiem wstepnym porywać owszem miasto broni, Zażyć na nich słusznyjejby (jakoto Lakoni Kiedyś tam uczynili) kijów debów raczej I postronków i biczów; ale że inaczej Bóg to zrządził, i przez te z-Poganinem sfore, A grzech nasz i sromote, wybił Hultaj góre Przetoż ma być tak srogi. I niezwycieżony Wtej wielkości i liczbie? Która z-drugiej strony Sobie wadzi: ani rąk do zwycięstwa trzeba (Rzekł ktoś) wielu, mała garść
W-iákim ią Depozyćie i Twierdzy chowáią, Przed wszytkimi Narody oświadczyć to maią. Czemu pole i moment przynagla nie długi, Aczći nie kształt (przyznać to) Pánom sie na sługi Bowiem wstepnym porywáć owszem miasto broni, Záżyć na nich słusznyieyby (iakoto Lákoni Kiedyś tam uczynili) kiiow debow raczey I postronkow i biczow; ále że inaczey Bog to zrządźił, i przez te z-Pogáninem sfore, A grzech nász i sromote, wybił Hultay gore Przetoż ma bydź tak srogi. I niezwyćieżony Wtey wielkośći i liczbie? Ktora z-drugiey strony Sobie wádźi: áni rąk do zwyćiestwá trzeba (Rzekł ktoś) wielu, mała garść
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 82
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
. Patrz, jakie duszom kary następują zatem, gdy żądze same sobie srogim będą katem. Ach, jak często Cesarza turbowały one dusze na farsalijskich polach pogubione! Jakoś szalał, mścicielu ojca zabitego, gdyś patrzył, Orestesie, na cień żywy jego! Żałosny Penteusie, za bogów urazy od jednej wężonośnej zniosłeś biczów razy! Nic barziej grzeszną duszę nie tyranizuje, jak gdy świadkiem nad sobą sumnienie być czuje. O Boże! Zrań mi serce swej bojaźni strzałą, by w grzechach głupstwo moje Twej się kary bało! Przed grzechem bojaźń dobra dla wodzów wstrzymania, bo po grzechu strach rzadko bywa bez karania. V
Odwróć oczy moje,
. Patrz, jakie duszom kary następują zatem, gdy żądze same sobie srogim będą katem. Ach, jak często Cesarza turbowały one dusze na farsalijskich polach pogubione! Jakoś szalał, mścicielu ojca zabitego, gdyś patrzył, Orestesie, na cień żywy jego! Żałosny Penteusie, za bogów urazy od jednej wężonośnej zniosłeś biczów razy! Nic barziej grzeszną duszę nie tyranizuje, jak gdy świadkiem nad sobą sumnienie być czuje. O Boże! Zrań mi serce swej bojaźni strzałą, by w grzechach głupstwo moje Twej się kary bało! Przed grzechem bojaźń dobra dla wodzów wstrzymania, bo po grzechu strach rzadko bywa bez karania. V
Odwróć oczy moje,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 87
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
słuchu/ przez tak sprosne bluźnierstwa wrzaski, winien jest śmierciOto człowiek ukrzyżuj go,3. Na smaku/ przez napój z żołcią pomieszany; A oni gębkę, napełniwszy octem, i hysopem obłożywszy podali do ust jego.4. Na zapachu/ od plwocin i smrodu góry Kalwarskiey.5. Na dotykaniu/ prze wiele biczów i ran. Cierpiał na wszytkiej duszy, i na siłach jej ożywiających. 1. Począł się sam w sobie bać, tęsknići smutnym być.2. Co też wyznał Apostołom; smutna jest dusza moja aż do śmierci,3. I trzykroć się Ojcu swemu przedwiecznemu pokornie modlił,4. Ojcze jeśli można rzecz
słuchu/ przez ták sprosne bluźnierstwá wrzaski, winien iest smierćiOto człowiek vkrzyżuy go,3. Ná smaku/ przez napoy z żołćią pomieszany; A oni gębkę, napełniwszy octem, y hysopem obłożywszy podali do vst iego.4. Ná zapáchu/ od plwoćin y smrodu gory Kalwarskiey.5. Ná dotykaniu/ prze wiele biczow y ran. Cierpiał ná wszytkiey duszy, y na śiłach iey ożywiaiących. 1. Począł sie sam w sobie báć, tesknićy smutnym być.2. Co też wyznał Apostołom; smutna iest dusza moiá áż do smierći,3. Y trzykroć sie Oycu swemu przedwiecznemu pokornie modlił,4. Oycze ieśli można rzecz
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 133
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
bicze/ i korona cierniowa z przybijaniem i urąganiem: Lecz nieporownanie większy ból mi zadają/ i trapią serce moje ci/ którzy tak się z ciałem swoim obchodzą/ jakoby niwczym nie chcieli onego zasmucić: i owszem i myśli smętek zbawienny przynoszącej przyjmować; lecz tylko tak jakoby będąc niewinniejszymi niż Syn Boży/ bez biczów/ karności/ rzeczy przeciwnych/ żadnych dla Boga i cnoty ciężarów nie znosiwszy dziennych abo i nocnych/ tak do nieba jak do domu własnego[...] wniść chcą: usząc sobie/ jakoby pewnie idąc szeroką drogą/ która wiedzie na wieczną zgubę/ to jest wczasując się i wylegając/ do nieba chwały niebieskiej orzenieść się mieli. W
bicze/ y korona ćierniowa z przybiiániem y vrągániem: Lecz nieporownánie większy bol mi zádaią/ y trápią serce moie ći/ ktorzy tak się z ćiáłem swoim obchodzą/ iákoby niwczym nie chćieli onego zásmućić: y owszem y myśli smętek zbáwienny przynoszącey przyimowáć; lecz tylko ták iákoby będąc niewinnieyszymi niż Syn Boży/ bez biczow/ karnośći/ rzeczy przećiwnych/ żadnych dla Bogá y cnoty ćiężarow nie znośiwszy dźiennych ábo y nocnych/ ták do niebá iak do domu włásnego[...] wniść chcą: usząc sobie/ iákoby pewnie idąc szeroką drogą/ ktorá wiedźie ná wieczną zgubę/ to iest wczasuiąc sie y wylegáiąc/ do nieba chwały niebieskiey orzenieść sie mieli. W
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 156
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
bito: Już linieje skora/ już krwie płynie obfito. Gen: 3. Męki Pańskiej.
Już niedostaje mioteł. To, Jezusie za to Rozgami/ żeś Prorokiem nazywał się. A to Ześ tytuły królewskie przypisował sobie: Zakasawszy hyclowie duże ręce obie. Biczami na przemianę z obudwu stron sieką: Z biczów krwawe strumienie po łokciach im cieką. Kraje się ciało święte: ramiona rozwodzą/ O sztukę jeden z drugim w czerstwości swej chodzą. O mizerna postaci! żałosne trzaskanie Słychać po wszytkich gmachach. Podnieś oczy Panie/ Na którego z tyranów: owa się poruszy Żalem: widząc z postaci mdłość zbolałej duszy. Dosyć ma za
bito: Iuż linieie skora/ iuż krwie płynie obfito. Gen: 3. Męki Páńskiey.
Iuż niedostáie mioteł. To, Iezuśie zá to Rozgámi/ żeś Prorokiem názywał się. A to Ześ tytuły krolewskie przypisował sobie: Zákasawszy hyclowie duże ręce obie. Biczámi ná przemiánę z obudwu stron śieką: Z biczow krwáwe strumienie po łokćiách im ćieką. Kráie się ćiało święte: rámioná rozwodzą/ O sztukę ieden z drugim w czerstwośći swey chodzą. O mizerna postáći! żałosne trzáskánie Słycháć po wszytkich gmáchách. Podnieś oczy Pánie/ Ná ktorego z tyránow: owa się poruszy Zalem: widząc z postáći mdłość zboláłey duszy. Dosyć ma zá
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 53.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
BICZ BOŻY ABO KRWAWE ŁZY UTRAPIONEJ MATKI, OJCZYZNY POLSKIEJ, PO ZMARŁYCH SYNIECH SWOICH
Surowa sprawiedliwość tysiąc plag gotuje, Za którą drugi tysiąc biczów następuje. Zewsząd ucisku dosyć, pełno strachu wszędy, Nie masz nadzieje, nie masz wychylić się kędy. Tak się synów mych złości gęsto rozkrzewiły, Że mi i ścieżkę pono zagrodzą po chwili, Ścieżkę mej dobrej sławy, którą-m ja chadzała,
Póki moja przystojność zachowana trwała Przez was i dzielność waszę. Dziś insza odmiana
BICZ BOŻY ABO KRWAWE ŁZY UTRAPIONEJ MATKI, OJCZYZNY POLSKIEJ, PO ZMARŁYCH SYNIECH SWOICH
Surowa sprawiedliwość tysiąc plag gotuje, Za którą drugi tysiąc biczów następuje. Zewsząd ucisku dosyć, pełno strachu wszędy, Nie masz nadzieje, nie masz wychylić się kędy. Tak się synów mych złości gęsto rozkrzewiły, Że mi i ścieżkę pono zagrodzą po chwili, Ścieżkę mej dobrej sławy, którą-m ja chadzała,
Póki moja przystojność zachowana trwała Przez was i dzielność waszę. Dziś insza odmiana
Skrót tekstu: TwarKBiczBar_I
Strona: 420
Tytuł:
Bicz boży abo krwawe łzy utrapionej matki ...
Autor:
Kasper Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965