przeciw Poganom Litwie, ale że ta ekspedycja obrócona na Kraj Konrada Książęcia Mazowieckiego, i zniszczone całe Księstwo. Za odmienioną intencją przeciw Poganom, Długosz dodaje: Pan Bóg skarał Leszka, bo Tatarowie w Polskę znowu wpadli, splondrowali, krwi Polskiej wiele rozlali, potym nastąpił głód wileki, mór wielki na ludzi, i wszelka bieda; dodaje Miechowski: Tatarowie w ten czas samych Panien z Polski nabrali 21000. innych wyrzneli, i serca ich napoiwszy trucizną, Rzeki pozarażali na Rusi, z których wód potym wiele Rusi marło. Roku 1289. Leszko Czarny znowu najechał Mazury, ale tegoż Roku umarł, pochowany u Dominikanów w Krakowie. Po nim
przećiw Poganom Litwie, ale że ta expedycya obrócona na Kray Konrada Xiążęćia Mazowieckiego, i zniszczone całe Xięstwo. Za odmienioną intencyą przećiw Poganom, Długosz dodaje: Pan Bóg skarał Leszka, bo Tatarowie w Polskę znowu wpadli, splondrowali, krwi Polskiey wiele rozlali, potym nastąpił głód wileki, mór wielki na ludźi, i wszelka bieda; dodaje Miechowski: Tatarowie w ten czas samych Panien z Polski nabrali 21000. innych wyrzneli, i serca ich napoiwszy trućizną, Rzeki pozarażali na Ruśi, z których wód potym wiele Ruśi marło. Roku 1289. Leszko Czarny znowu najechał Mazury, ale tegoż Roku umarł, pochowany u Dominikanów w Krakowie. Po nim
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 35
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
Czegoście pono nigdy nie słyszały, Lubo i w domu wczas i pokoj mały. Dzieci gwałt nagich, brzuchy jako lutnie, Wszytkoby jadły a płaczą okrutnie. Jedno się stłucze a drugie oparzy, Wrzask, krzyk, a czeladź ustawnie się swarzy. Druga zaś państwo okradszy uciecze, Tak się za jedną druga bieda wlecze. Aż pan małżonek: a jamci szalony! Zachciało mi się w takie czasy żony. At kiedy człowiek biedy sobie szuka, Lepiej było gdzie służyć za hajduka I krwawie robić na tę sztukę chleba A mniej by było jednemu potrzeba. A kiebym jeszcze miał też pomoc jaką Z tej miłej żony, ale pluchą
Czegoście pono nigdy nie słyszały, Lubo i w domu wczas i pokoj mały. Dzieci gwałt nagich, brzuchy jako lutnie, Wszytkoby jadły a płaczą okrutnie. Jedno się stłucze a drugie oparzy, Wrzask, krzyk, a czeladź ustawnie się swarzy. Druga zaś państwo okradszy uciecze, Tak się za jedną druga bieda wlecze. Aż pan małżonek: a jamci szalony! Zachciało mi się w takie czasy żony. At kiedy człowiek biedy sobie szuka, Lepiej było gdzie służyć za hajduka I krwawie robić na tę sztukę chleba A mniej by było jednemu potrzeba. A kiebym jeszcze miał też pomoc jaką Z tej miłej żony, ale pluchą
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 457
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
; gdzie dla fale wielkiej ani morzem przebydź, a dla złej drogi wozem za trzy dni niemoże, ile za siedm mil od Pucka, gdzie ten okręt uwiązł, a dotego żeśmy sobie już i konie pomorzyli: gdyż sam na piaskach nic a nic trawy ani sian nieznajdzie. A iż się taka bieda uprzykrzyła, a ja też tak małą potęgą swą trudno się mam na dwoję rozedrzeć, kazałem zatrąbić uwiązawszy im chustkę swą, żeby się poddali: bo was będę ognistemi kulami palił! i choć ich niebyło, szańcem rzucił, ukazując, że bardzo wiele armaty mam, a ludzie po różnych górach ukazowałem,
; gdzie dla fale wielkiéj ani morzem przebydź, a dla złej drogi wozem za trzy dni niemoże, ile za siedm mil od Pucka, gdzie ten okręt uwiązł, a dotego żeśmy sobie już i konie pomorzyli: gdyż sam na piaskach nic a nic trawy ani sian nieznajdzie. A iż się taka bieda uprzykrzyła, a ja też tak małą potęgą swą trudno się mam na dwoję rozedrzeć, kazałem zatrąbić uwiązawszy im chustkę swą, żeby się poddali: bo was będę ognistemi kulami palił! i choć ich niebyło, szańcem rzucił, ukazując, że bardzo wiele armaty mam, a ludzie po różnych górach ukazowałem,
Skrót tekstu: LancKoniec
Strona: 124
Tytuł:
Od Pana Lanckorońskiego do Pana Hetmana Polnego Koronnego.
Autor:
Lanckoroński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
Że ciężkie lub ważysz nogi, Ojczyste nawiedzisz progi. Przystąpi z drugiemi, Po Białosielskim dumny Artemi, Suchotyn, i pełen troski On tak hardy Pozoroski. Trzykroć gdy uderzą
Do ziemie czołem, znaki odbieżą: Zarazem co konnych było, Czoło bojar nastąpiło. A co koni zbyli, Nierównym drugich krokiem dążyli. Taż bieda i Dońce cieszy, Że nie oni sami pieszy. Rzucił Fuks z Waldonem Chorągwie swoje, i z Matyzonem, Tobiasz społem z strzelcami, Leponów i Szarlejami. Leponów i Dam z Rytem, Przed Szanderszonem poszli zabitym. Nad jego Angrlicy truną, I swoją smutni fortuną. Tak, że nad sto więcej Padło chorągwi,
Że ciężkie lub ważysz nogi, Ojczyste nawiedzisz progi. Przystąpi z drugiemi, Po Białosielskim dumny Artemi, Suchotyn, i pełen troski On tak hardy Pozoroski. Trzykroć gdy uderzą
Do ziemie czołem, znaki odbieżą: Zarazem co konnych było, Czoło bojar nastąpiło. A co koni zbyli, Nierównym drugich krokiem dążyli. Taż bieda i Dońce cieszy, Że nie oni sami pieszy. Rzucił Fux z Waldonem Chorągwie swoje, i z Matyzonem, Tobiasz społem z strzelcami, Leponów i Szarlejami. Leponów i Dam z Rythem, Przed Szanderszonem poszli zabitym. Nad jego Angrlicy truną, I swoją smutni fortuną. Tak, że nad sto więcej Padło chorągwi,
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 29
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Na wszystkie koronne kraje Głód przyniosły i nieurodzaje. Mars wtem się pali, Prusy odpadają, Z główniami żywe furie czekają. Ojczyzna (ach!) nieszczęśliwa, Sil ostatnich z pod serca dobywa. 1627.
Kto jej byl sroższym, i na kogo barży W swem utrapieniu ciężkiem się uskarży! W diamencie to pokryła, Bieda jedna jej nic dokuczyła. Oto z Awernu blade, wyschłe jędze, Roztrzęsą na świat się lichoty i nędze. Wierzyćli wiek przyszły będzie? Chlebem rzęsa i leśne żołędzie. Tak na nie swoich zemdlony gmin nogachPadał lada gdzie po stegnach, po drogach. Chodzili by jakie mary, Zarzuceni forkom na ofiary. Jakie Merkury
Na wszystkie koronne kraje Głód przyniosły i nieurodzaje. Mars wtem się pali, Prusy odpadają, Z głowniami żywe furye czekają. Ojczyzna (ach!) nieszczęśliwa, Sil ostatnich z pod serca dobywa. 1627.
Kto jej byl sroższym, i na kogo barży W swem utrapieniu ciężkiem się uskarży! W dyamencie to pokryła, Bieda jedna jej nic dokuczyła. Oto z Awernu blade, wyschłe jędze, Roztrzęsą na świat się lichoty i nędze. Wierzyćli wiek przyszły będzie? Chlebem rzęsa i leśne żołędzie. Tak na nie swoich zemdlony gmin nogachPadał lada gdzie po stegnach, po drogach. Chodzili by jakie mary, Zarzuceni forkom na ofiary. Jakie Merkury
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 87
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Skarbu swego póki żyje, obiecuje Wm. M. M. Panu Tysiąc Czerwonych złotych, i na to da zaraz kartkę ręką swą podpisaną, gdy Wm. M. M. Pan napiszesz ręką swą, asekurując ją o zasługach swoich. Ze tak szczerze piszę, nieracz się obrazać, bo mię już do tego bieda przymusza, że Wm. M. M. Pan niechcesz się zemną widzieć, a mogłoby to być barzo dobrze, jako z Capellanem swoim widzieć się raz i drugi, i rozmówic, bo mam Punkta, barzo potrzebne świątobliwemu Związkowi Wm. M. M. Państwa. Mój Dobrodzieju raczże mi Wm.
Skárbu swego poki żyie, obiecuie Wm. M. M. Pánu Tyśiąc Czerwonych złotych, y ná to da záraz kártkę ręką swą podpisáną, gdy Wm. M. M. Pan nápiszesz ręką swą, assekuruiąc ią o zasługách swoich. Ze ták szczerze piszę, nierácz się obrazáć, bo mię iuż do tego biedá przymusza, że Wm. M. M. Pan niechcesz się zemną widźieć, á mogłoby to bydź bárzo dobrze, iáko z Cápellanem swoim widźieć się raz y drugi, y rozmowic, bo mam Punctá, bárzo potrzebne świątobliwemu Zwiąskowi Wm. M. M. Páństwa. Moy Dobrodźieiu ráczże mi Wm.
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 71
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
odzieniu fałszywie się okazujący, którzy gdy się Aniołami światłości na pierwszym wejrzeniu być zdadzą. Jednak (abym Pawłowych słów zażył) nie Chrystusowi Panu, ale swojemu brzuchowi służą, i słodkiemi słowy a dobrorzeczeniem zwodzą i oszukawają serca ludzi niewinnych. Ale słuchaj jeszcze, co o nich Zbawiciel ku podporze tej naszej powieści mówi. Bieda wam Doktorowie i Faryjzeuszowie pokryci, którzy umywacie kielich i misę zwierzchu, a we wnątrz pełniście drapiestwa i nieczystości, którzy jesteście podobni grobom pobielonym, które z wierzchu pokazują się być ludziom piękne, ano we wnątrz pełno w nich jest kości umarłych, i wszelakiej plugawości. Cóż się o nich prawdziwszego rzec mogło,
odzieniu fałszywie się okázuiący, ktorzy gdy się Aniołámi świátłośći ná pierwszym weyrzeniu być zdádzą. Iednák (ábym Páwłowych słow záżył) nie Chrystusowi Pánu, ále swoiemu brzuchowi służą, y słodkiemi słowy á dobrorzecżeniem zwodzą y oszukawáią sercá ludzi niewinnych. Ale słuchay ieszcze, co o nich Zbáwićiel ku podporze tey nászey powieśći mowi. Biedá wam Doktorowie y Phárijzeuszowie pokryći, ktorzy vmywaćie kielich y misę zwierzchu, á we wnątrz pełniśćie drapiestwá y niecżystości, ktorzy iestesćie podobni grobom pobielonym, ktore z wierzchu pokazuią się być ludźiom piękne, áno we wnątrz pełno w nich iest kośći vmárłych, y wszelákiey plugáwośći. Coż się o nich prawdziwszego rzec mogło,
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 80
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
początek stanu twojego wstępować i trzymać się łaska Boska może? Jakoż masz być dobrym i należytym duchownym, kiedy nie Duchem Przenajświętszym, ale duchem czartowskim i prywaty swojej Boga i powołania Jego na siebie przyjmujesz, kiedy nieoszacowanego na cały świat i niebo gatunku charakter na mizerną osobę swoję jako opończę bierzesz, aby cię bieda i mizeria na kształt słoty i gradu przez skórę nie śmigała, świecka ręka w przewinieniu nie chlastała, żeby pod nią, jako pod zbroją grzychy i niecnoty wszytkiego w tobie dokazywały, rewerendę bardziej niż poświęcony aparat, a osobę jako Boga czczono, obawiano się i poważano. Nie tak, nie tak być ma, mój
początek stanu twojego wstępować i trzymać się łaska Boska może? Jakoż masz bydź dobrym i należytym duchownym, kiedy nie Duchem Przenajświętszym, ale duchem czartowskim i prywaty swojej Boga i powołania Jego na siebie przyjmujesz, kiedy nieoszacowanego na cały świat i niebo gatunku charakter na mizerną osobę swoję jako opończę bierzesz, aby cię bieda i mizeryja na kształt słoty i gradu przez skórę nie śmigała, świecka ręka w przewinieniu nie chlastała, żeby pod nią, jako pod zbroją grzychy i niecnoty wszytkiego w tobie dokazywały, rewerendę bardziej niż poświęcony aparat, a osobę jako Boga czczono, obawiano się i poważano. Nie tak, nie tak bydź ma, mój
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 226
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
a milczysz; aż mówi, abo raczej warczy: Bodaj we troje szyję złamał. Bodaj z piekła nie wyźrzal, gdzie ona czy będzie”.
Nocentius est linguae, quam lanceae vulnus.
Nie wygodzisz, młodziku, fantazji babiej. Zjeć ona sztukę mięsa świeżę, bo się dlatego żeni; ale u durnej hołowy nohom bieda.
Zechce baba, żebyś z nią siedział, a ty masz kompaniją, masz sprawy, chcesz wygodzić posługą przyjacielowi; aż ona pod nosem mruczy, łaje, jako diabeł mier- ziono; się za tobą, pyta, wygląda, tam czy nie tam? A strzeż Boże tam, gdzie szynkarka nieprzykra, a ona
a milczysz; aż mówi, abo raczej warczy: Bodaj we troje szyję złamał. Bodaj z piekła nie wyźrzal, gdzie ona czy będzie”.
Nocentius est linguae, quam lanceae vulnus.
Nie wygodzisz, młodziku, fantazyej babiej. Zjeć ona sztukę mięsa świeżę, bo się dlatego żeni; ale u durnej hołowy nohom bieda.
Zechce baba, żebyś z nią siedział, a ty masz kompaniją, masz sprawy, chcesz wygodzić posługą przyjacielowi; aż ona pod nosem mruczy, łaje, jako diabeł mier- ziono; sie za tobą, pyta, wygląda, tam czy nie tam? A strzeż Boże tam, gdzie szynkarka nieprzykra, a ona
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 176
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
cię przekrzcili, By jak wodę pili. Lecz ty gorzka woda, Wielu dóbr przeszkoda; Dobrą sławę zdradzasz, W błędy zaprowadzasz Z żałosną ciężkością I dobrych brzydkością. O wódko zdradliwa, Wielom rzeczom krzywa: Rządowi dobremu, Sprzętowi mnogiemu Biegłej roztropności, Przyjemnej ludzkości, Dobremu baczeniu, Wolnemu sumnieniu. Zgodzie i miłości, Biedaż na twe złości. Bo któż dobrze tuszy, Tobą spiłej duszy? Przez cię nie znać święta, Gorzałko zawzięta. Codzienne twe picie, Bestialskie życie, Pozbawia pamięci, Do cnych zabaw chęci. Prowadzi do błędu, Krom wszelkiego względu. A zwłaszcza młodego, Przez się szalonego. Aż się dasz komu znać,
cię przekrzcili, By jak wodę pili. Lecz ty gorzka woda, Wielu dóbr przeszkoda; Dobrą sławę zdradzasz, W błędy zaprowadzasz Z żałosną ciężkością I dobrych brzydkością. O wódko zdradliwa, Wielom rzeczom krzywa: Rządowi dobremu, Sprzętowi mnogiemu Biegłej roztropności, Przyjemnej ludzkości, Dobremu baczeniu, Wolnemu sumnieniu. Zgodzie i miłości, Biedaż na twe złości. Bo któż dobrze tuszy, Tobą spiłej duszy? Przez cię nie znać święta, Gorzałko zawzięta. Codzienne twe picie, Bestialskie życie, Pozbawia pamięci, Do cnych zabaw chęci. Prowadzi do błędu, Krom wszelkiego względu. A zwłaszcza młodego, Przez się szalonego. Aż się dasz komu znać,
Skrót tekstu: PosTabBad
Strona: 38
Tytuł:
Poswarek tabaki z gorzałką
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950