, Niżeli słać do twojej matki dziewosłęby. Na cóż farbę do Polskiej Francuz wniósł i Niemiec? Niejedenże dziś kupi za safijan ciemiec, Za kozłową cielęcą. Tyś ci, rzekę śmiele, Gniewliwa jako kozioł, głupia jako cielę, Paskudna jako Świnia. Wszytko się to bydło W tobie zeszło. O nader nieszczęsne bielidło! Nie samę skórkę w bocie uważają młodzi,
I robotę, na nogę jeśli dobrze wchodzi, Jeśli jest futro całe, nie ma-li kawalca Albo sztuki niepięknej, jeśli nie trze palca. Wzujesz, nim dasz pieniądze, oglądasz napiętki. To boty, których odbyt u człowieka prędki. Na sam glanc powierzchownej tylko
, Niżeli słać do twojej matki dziewosłęby. Na cóż farbę do Polskiej Francuz wniósł i Niemiec? Niejedenże dziś kupi za safijan ciemiec, Za kozłową cielęcą. Tyś ci, rzekę śmiele, Gniewliwa jako kozioł, głupia jako cielę, Paskudna jako Świnia. Wszytko się to bydło W tobie zeszło. O nader nieszczęsne bielidło! Nie samę skórkę w bocie uważają młodzi,
I robotę, na nogę jeśli dobrze wchodzi, Jeśli jest futro całe, nie ma-li kawalca Albo sztuki niepięknej, jeśli nie trze palca. Wzujesz, nim dasz pieniądze, oglądasz napiętki. To boty, których odbyt u człowieka prędki. Na sam glanc powierzchownej tylko
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 96
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
maj służy I póki słońce oka w morze nie zamruży, Niech darmo satyrowie nie stoją pocześni: Jedne do instrumentów, a drugie do pieśni! I wam, i wam, żebyście wiedziały, panienki, Zbieżą lata, podrą się czerwone sukienki, Spadnie krasa, młodzieńskich w której oczu wabię, Aż zmarski, a bielidło nie pomoże babie. Dziś, przy wjeździe nowego starosty do Sącza, Sama nam materyją natura nastrąca. Ptaszęta się po kniejach wdzięcznym wabią pieniem, Wierę by szkoda trawić tego dnia milczeniem. TERPSICHORE
Kukułkem usłyszała, niedaleko kuka, Wabi samczyk samiczkę, ale ją oszuka. Znam cię, ptaszku, nie kukaj po próżnicy,
maj służy I póki słońce oka w morze nie zamruży, Niech darmo satyrowie nie stoją pocześni: Jedne do instrumentów, a drugie do pieśni! I wam, i wam, żebyście wiedziały, panienki, Zbieżą lata, podrą się czerwone sukienki, Spadnie krasa, młodzieńskich w której oczu wabię, Aż zmarski, a bielidło nie pomoże babie. Dziś, przy wjeździe nowego starosty do Sącza, Sama nam materyją natura nastrąca. Ptaszęta się po kniejach wdzięcznym wabią pieniem, Wierę by szkoda trawić tego dnia milczeniem. TERPSICHORE
Kukułkęm usłyszała, niedaleko kuka, Wabi samczyk samiczkę, ale ją oszuka. Znam cię, ptaszku, nie kukaj po próżnicy,
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 113
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nie wiele/ tedy się nie pokaże. Jest jeszcze jedna miara/ którą może poznać i kruszec/ jeśliż jest pomieszany z wodą albo nie: wziąć blachę żelazną wypolerowaną i rozpaloną: wsypać na nią on fus: tam się pokaże prędko/ bądź popiół/ bądź marmor/ kit/ wapno/ siarka/ saletra/ bielidło. Jeśli będzie wapno albo marmor/ tedy nie zgórę: bo choć co innego z onych śmieci zgórę/ te same zostaną: i jeszcze będą bielsze niżeli pierwej. A jeśliż nie spali się/ a prędko zstanie barzo białą materią/ tedy rozumiej że to jest kit. I tak te trzy rzeczy/
nie wiele/ tedy się nie pokaże. Iest ieszcże iedná miárá/ ktorą może poznáć y kruszec/ iesliż iest pomieszány z wodą álbo nie: wźiąć bláchę żelázną wypolerowáną y rospaloną: wsypáć ná nię on fus: tam się pokaże prędko/ bądź popioł/ bądź mármor/ kith/ wapno/ śiárká/ sáletrá/ bielidło. Iesli będźie wapno álbo mármor/ tedy nie zgore: bo choć co innego z onych śmieći zgore/ te sáme zostáną: y ieszcże będą bielsze niżeli pierwey. A iesliż nie spali się/ á prędko zstánie bárzo białą máterią/ tedy rozumiey że to iest kith. Y tak te trzy rzecży/
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 81.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
zatrzymawa. Także doświadczysz soli i saletry: albowiem to oboje góre na tej blasze/ i zaraz błyska się/ albo jakoby iskry jakieś z siebie wypuszcza: tym jedno różna sól od saletry/ gdy się sól pali/ tedy iskry z błyskaniem wypuszcza/ i zaraz trzeszczy/ a saletra bez trzasku błyska się: jeśliż bielidło będzie/ tedy fus on czerwony będzie. Insze kruszce tą probą nie mogą być dobrze rozeznane/ ażby pierwej on fus popsował się/ albo nalawszy nań octu mocnego/ albo wodki złotniczej. Ale iżby nam to nie mało czasu strawiło/ a mało nam co po tym/ do tej wody we szkle: przeto
zátrzymawá. Tákże doświádcżysz soli y sáletry: álbowiem to oboie gore ná tey blásze/ y záraz błyska się/ álbo iákoby iskry iákieś z śiebie wypuszcża: tym iedno rożna sol od sáletry/ gdy się sol pali/ tedy iskry z błyskániem wypuszcża/ y záraz trzeszcży/ á sáletrá bez trzasku błyska się: iesliż bielidło będźie/ tedy fus on cżerwony będźie. Insze kruszce tą probą nie mogą bydź dobrze rozeznáne/ áżby pierwey on fus popsował się/ álbo nálawszy nań octu mocnego/ álbo wodki złotnicżey. Ale iżby nam to nie máło cżásu strawiło/ á máło nam co po tym/ do tey wody we śkle: przeto
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 82.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
, lub w tańcu obróci dokoła, Wierę, jest co uważać, klejnotów dość na niej, Nabożna, do kościoła ze wszytkich najraniej; Gdyby posag do takich kwadrował przymiotów, Masz blisko, nie odkładaj, sąsiedzie, zalotów. Aż ów: Nie darmo w herbie ma ta panna Sidło: Klejnoty pożyczane, na twarzy bielidło, Obyczaje zmyślone, bo wewnątrz inaczej, Nie z nabożeństwa chodzi, dla prezenty raczej, Do kościoła; pełen dom gachów u jej matki (Mógł już który otrzymać przyjaźni zadatki), Ociec z macierzą żyje właśnie jak pies z kotką (Co wszyscy ludzie trzęsą, nie może być plotką), Wzajem sobie nie wierzą
, lub w tańcu obróci dokoła, Wierę, jest co uważać, klejnotów dość na niej, Nabożna, do kościoła ze wszytkich najraniej; Gdyby posag do takich kwadrował przymiotów, Masz blisko, nie odkładaj, sąsiedzie, zalotów. Aż ów: Nie darmo w herbie ma ta panna Sidło: Klejnoty pożyczane, na twarzy bielidło, Obyczaje zmyślone, bo wewnątrz inaczej, Nie z nabożeństwa chodzi, dla prezenty raczej, Do kościoła; pełen dom gachów u jej matki (Mógł już który otrzymać przyjaźni zadatki), Ociec z macierzą żyje właśnie jak pies z kotką (Co wszyscy ludzie trzęsą, nie może być plotką), Wzajem sobie nie wierzą
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 432
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
długie mieszkanie w Paryżu zapomniałem wiele słów Polskich.
BYWALSKA. Widzę że Wm Pan i rozumu w Paryżu zapomniał.
DZIWAKIEWICZ. I więcej słów zapomniałem był, ale teraz powoli poczynam przypominać. Ale Wm Pani jak uważam twarz nie jest ze wszystkim biała. Mam ja na to lekarstwo doświadczone: Dobwa puszki. Jest to bielidło ekstraordynaryj-
nie, nie dawno w Paryżu inwentowane, bardzo skuteczne do bielenia twarzy. Damy Ftancuzkie przekładają go. Jeszcze Polska nie miała honoru jego widzieć. Ja pierwszy, jam go pierwszy tu przywiózł. Co większa nauczyłem się sam sekretu robienia jego. Kosztowało mię to wiele: ale dla uszczęśliwienia Ojczyzny mojej, i
długie mieszkanie w Paryżu zapomniałem wiele słów Polskich.
BYWALSKA. Widzę że Wm Pan y rozumu w Paryżu zapomniał.
DZIWAKIEWICZ. Y więcey słów zapomniałem był, ale teraz powoli poczynam przypominać. Ale Wm Pani iak uważam twarz nie iest ze wszystkim biała. Mam ia na to lekarstwo doświadczone: Dobwa puszki. Iest to bielidło extraordinaryi-
ne, nie dawno w Paryżu inwentowane, bardzo skuteczne do bielenia twarzy. Damy Ftancuzkie przekładaią go. Ieszcze Polska nie miała honoru iego widzieć. Ia pierszy, iam go pierszy tu przywiózł. Co większa nauczyłem się sam sekretu robienia iego. Kosztowało mię to wiele: ale dla uszczęśliwienia Oyczyzny moiey, y
Skrót tekstu: BohFStar
Strona: 64
Tytuł:
Staruszkiewicz
Autor:
Franciszek Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1766
Data wydania (nie wcześniej niż):
1766
Data wydania (nie później niż):
1766
za białość, co za lustr. Upewniam że i Wm Pani będziesz miała taki Proszę przyjąć.
BYWALSKA. Ubolewam nad nieuwagą Dam niektórych że zażywając bielidła więcej szkody swym twarzom czynią, niż ozdoby. Pożyteczna ta białość gasi przed czasem przyrodzone wdzięki.
DZIWAKIEWICZ. Czemuż to?
BYWALSKA. Z doświadczenia to mamy, iż bielidło, i starość wcześnie na twarz wprowadza, i zęby czerni. Brzydkość zaś zębów i od najbielszej twarzy, oczy
i serca patrzących odraża.
DZIWAKIEWICZ. Dziwno mi, że Wm Pani będąc tak grzeczną Damą a jeszcze jesteś tych sentymentów. Czemu Damy Francuskie na to nie uważają? Ja jako kocham mój naród tak zawsze i
za białość, co za lustr. Upewniam że y Wm Pani będziesz miała taki Proszę przyiąć.
BYWALSKA. Ubolewam nad nieuwagą Dam niektórych że zażywaiąc bielidła więcey szkody swym twarzom czynią, niż ozdoby. Pożyteczna ta białość gasi przed czasem przyrodzone wdzięki.
DZIWAKIEWICZ. Czemuż to?
BYWALSKA. Z doświadczenia to mamy, iż bielidło, y starość wcześnie na twarz wprowadza, y zęby cżerni. Brzydkość zaś zębów y od naybielszey twarzy, oczy
y serca patrzących odraża.
DZIWAKIEWICZ. Dziwno mi, że Wm Pani będąc tak grzeczną Damą a ieszcze iesteś tych sentymentow. Czemu Damy Francuzkie na to nie uważają? Ia iako kocham moy naród tak zawsze y
Skrót tekstu: BohFStar
Strona: 66
Tytuł:
Staruszkiewicz
Autor:
Franciszek Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1766
Data wydania (nie wcześniej niż):
1766
Data wydania (nie później niż):
1766
urobisz Pomni barwiczkę, którą twarz swoję ozdobisz. I świetniejszą nierówno, niż chryzolit, będziesz, Przy tobie światło stanie, gdziekolwiek usiędziesz. Jeśli tego masz mało, dam lekarstwo nowe, O którym świadczą zacne księgi Galenowe. Dostań wilczego czosnku, tak też wielogrochu, Co zaważy pól funta, stłuc dobrze do prochu. Bielidło także dobre i korzeń się zgodzi Fiołkowy, który nam Iliryka rodzi. Ten do tarcia przytrudny, aż do dnia czwartego Trzeć trzeba, póki zważysz ćwierć funta startego. Chociaj kadzidła gniewne bogi ubłagają, Niemało do gładkości twarzy pomagają. Tego ćwierć funta odważ, złączywszy z saletrą, Dodaj pilności, niech to jak nacieniej zetrą
urobisz Pomni barwiczkę, którą twarz swoję ozdobisz. I świetniejszą nierówno, niż chryzolit, będziesz, Przy tobie światło stanie, gdziekolwiek usiędziesz. Jeśli tego masz mało, dam lekarstwo nowe, O którym świadczą zacne księgi Galenowe. Dostań wilczego czosnku, tak też wielogrochu, Co zaważy pól funta, stłuc dobrze do prochu. Bielidło także dobre i korzeń się zgodzi Fijołkowy, który nam Iliryka rodzi. Ten do tarcia przytrudny, aż do dnia czwartego Trzeć trzeba, póki zważysz ćwierć funta startego. Chociaj kadzidła gniewne bogi ubłagają, Niemało do gładkości twarzy pomagają. Tego ćwierć funta odważ, złączywszy z saletrą, Dodaj pilności, niech to jak nacieniej zetrą
Skrót tekstu: GładBarwBad
Strona: 57
Tytuł:
Barwiczka dla ozdoby twarzy panieńskiej
Autor:
Radopatrzek Gładkotwarski
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1605
Data wydania (nie wcześniej niż):
1605
Data wydania (nie później niż):
1605
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950