śnieg serce, zimne ciało białe. NA PIEGI
Potkał Kupido dziewczynę gładką I bieżał za nią jakby za matką; Postrzegszy potem na twarzy piegi Czarnawe, spiesznie stanowił biegi: „Podobna-ś — mówi — matce mej zgoła, Takich-eś oczu i ust, i czoła; W tym ją przechodzisz, że twej płci śniegi Bielsze są niż jej podle tej piegi.” NA OCZY
Zdybała dziecię Wenery w ogrodzie Rwąc wonne kwiatki Jaga przy pogodzie; Chciał przed nią uciec, ale uwikłany W ziołach, różane wziął od niej kajdany. Smęcił się z przodku, ale obaczywszy I twarz piękniejszą, i wzrok dobrze żywszy Niż u swej matki, polubił okowy
śnieg serce, zimne ciało białe. NA PIEGI
Potkał Kupido dziewczynę gładką I bieżał za nią jakby za matką; Postrzegszy potem na twarzy piegi Czarnawe, spiesznie stanowił biegi: „Podobna-ś — mówi — matce mej zgoła, Takich-eś oczu i ust, i czoła; W tym ją przechodzisz, że twej płci śniegi Bielsze są niż jej podle tej piegi.” NA OCZY
Zdybała dziecię Wenery w ogrodzie Rwąc wonne kwiatki Jaga przy pogodzie; Chciał przed nią uciec, ale uwikłany W ziołach, różane wziął od niej kajdany. Smęcił się z przodku, ale obaczywszy I twarz piękniejszą, i wzrok dobrze żywszy Niż u swej matki, polubił okowy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 66
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ołtarze, twoich ofiar stoły; Twe świątnice dał bydłu na okoły, Rozproszył tymże kapłany impetem
I twe dziedzictwo już pod Mahometem. Zaż nie okrutnąś męką robił na nie? Z czegóż wżdy dzisia triumfujesz, Panie? Więc w tak żałosnym tego państwa zgiełku Racz na wzgardzonym pokazać osiołku, Co możesz, kiedy bielsze cię niż śniegi Niebieskiej jazdy okryją szeregi. Uskrom te świata całego pożerce, Daj zdrowy rozum, daj królowi serce, Daj wnętrzną zgodę, czego z dusze życzem, Racz w jedno złączyć Warszawę z Łowiczem, I zajątrzone na swą zgubę myśli Przy swej pomocy na pogaństwo wyśli. 459. DRUGI CHŁOPIEC
I ja z drugimi
ołtarze, twoich ofiar stoły; Twe świątnice dał bydłu na okoły, Rozproszył tymże kapłany impetem
I twe dziedzictwo już pod Mahometem. Zaż nie okrutnąś męką robił na nie? Z czegóż wżdy dzisia tryumfujesz, Panie? Więc w tak żałosnym tego państwa zgiełku Racz na wzgardzonym pokazać osiełku, Co możesz, kiedy bielsze cię niż śniegi Niebieskiej jezdy okryją szeregi. Uskrom te świata całego pożerce, Daj zdrowy rozum, daj królowi serce, Daj wnętrzną zgodę, czego z dusze życzem, Racz w jedno złączyć Warszawę z Łowiczem, I zajątrzone na swą zgubę myśli Przy swej pomocy na pogaństwo wyśli. 459. DRUGI CHŁOPIEC
I ja z drugimi
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 387
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mogę rzec śmiele, Jeśli ją w tak ozdobnym w onczas widział ciele, Idejski młody pasterz, zaprawdę nie miały Drugie się o co gniewać, że jabłko przegrały, Z ramion śnieżnych spływały kosy rozpuszczone, W złotokręte pierścienie śliczne potrafione. Oczy gwiazdom równały a zaś w twarzy białej Alabastry z purpurą wdzięcznie się mieszały. Członki bielsze nad papier, zasłony nie miały, Szyję mleczną kosztowne perły otaczały, Jakie kiedyś królestwy płacił Egipt dawny, Które wsławił ow bankiet Kleopatry sławny. Ręce pieszczone drogie manele okuły, Z których żywe ciskały ognie karbunkuły. W stanie taśmą subtelną przepasana, która Tam się kończy, gdzie niżej piękna garniturą (Jak niegdy w K
mogę rzec śmiele, Jeśli ją w tak ozdobnym w onczas widział ciele, Idejski młody pasterz, zaprawdę nie miały Drugie się o co gniewać, że jabłko przegrały, Z ramion śnieżnych spływały kosy rozpuszczone, W złotokręte pierścienie śliczne potrafione. Oczy gwiazdom rownały a zaś w twarzy białej Alabastry z purpurą wdzięcznie się mieszały. Członki bielsze nad papier, zasłony nie miały, Szyję mleczną kosztowne perły otaczały, Jakie kiedyś krolestwy płacił Egipt dawny, Ktore wsławił ow bankiet Kleopatry sławny. Ręce pieszczone drogie manele okuły, Z ktorych żywe ciskały ognie karbunkuły. W stanie taśmą subtelną przepasana, ktora Tam się kończy, gdzie niżej piękna garniturą (Jak niegdy w K
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 252
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
żelazną wypolerowaną i rozpaloną: wsypać na nią on fus: tam się pokaże prędko/ bądź popiół/ bądź marmor/ kit/ wapno/ siarka/ saletra/ bielidło. Jeśli będzie wapno albo marmor/ tedy nie zgórę: bo choć co innego z onych śmieci zgórę/ te same zostaną: i jeszcze będą bielsze niżeli pierwej. A jeśliż nie spali się/ a prędko zstanie barzo białą materią/ tedy rozumiej że to jest kit. I tak te trzy rzeczy/ wapno/ marmor/ i kit/ w tym się zgadzają/ że się nie spalą na rozpalonej blasze/ ale zostają i zstawają się bielszemi. w tym jednak
żelázną wypolerowáną y rospaloną: wsypáć ná nię on fus: tam się pokaże prędko/ bądź popioł/ bądź mármor/ kith/ wapno/ śiárká/ sáletrá/ bielidło. Iesli będźie wapno álbo mármor/ tedy nie zgore: bo choć co innego z onych śmieći zgore/ te sáme zostáną: y ieszcże będą bielsze niżeli pierwey. A iesliż nie spali się/ á prędko zstánie bárzo białą máterią/ tedy rozumiey że to iest kith. Y tak te trzy rzecży/ wapno/ mármor/ y kith/ w tym się zgadzáią/ że się nie spalą ná rospaloney blasze/ ále zostáią y zstawáią się bielszemi. w tym iednák
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 81.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
palcy rościerane/ zapach z siebie Kadzidła kramnego/ jako i Korzeń/ wydaje. Smaku ostrego/ jednak ust nie rozpalającego/ jako pierwszy. Nasienie. 3.
Trzeci Rozmaryn niepłodny/ kształtem niejakokolwiek pierwszemu podobny/ jeno ani rózgi/ ani kwiatu/ pogotowiu i nasienia nie miewa. Liście do Loczygi gorzkiej płonnej podobne/ tylko bielsze/ i ostrzejsze/ a Korzeń krótki. Liście. Korzeń. Miejsce.
ROzmaryny dwa pierwsze/ na górach płonnych/ i skalistych pospolicie się znajdują/ zwłaszcza w krainach cieplejszych/ jako w Burgundyej/ w Grecji. Trzeci na borowinach/ gdzie i Szmer/ roście. Ziemie nasze tych Rozmarynów/ a ile pierwszych dwu/
pálcy rośćieráne/ zapách z śiebie Kádźidłá kramnego/ iáko y Korzeń/ wydáie. Smáku ostrego/ iednák vst nie rospaláiącego/ iáko pierwszy. Naśienie. 3.
Trzeći Rozmáryn niepłodny/ kształtem nieiákokolwiek pierwszemu podobny/ ieno áni rozgi/ áni kwiátu/ pogotowiu y naśienia nie miewa. Liśćie do Loczygi gorzkiey płonney podobne/ tylko bielsze/ y ostrzeysze/ á Korzeń krotki. Liśćie. Korzeń. Mieysce.
ROzmáryny dwá pierwsze/ ná gorách płonnych/ y skálistych pospolićie sie znáyduią/ zwłasczá w kráinách ćiepleyszych/ iáko w Burgundyey/ w Grecyey. Trzeći ná borowinách/ gdźie y Szmer/ rośćie. Ziemie násze tych Rozmárynow/ á ile pierwszych dwu/
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 161
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
pełny żółtawego/ lipkiego/ jako Żywica wodnista/ równie jako w Lubczykowym/ albo w Miarzowym korzeniu. Smaku korzennego/ i sczmiączeego/ Zapachu przyjemnego. Kwiat w okołkach oganistych szerokich/ z szypułek długich w Czerwcu/ biały/ z którego przy końcu Księżyca Sierpnia/ Nasienie szerokie/ rozdwojone/ podobne Czarnogłowowemu/ jeno szrsze/ bielsze i lipszejsze. Ślimakowate/ a Pluskwami pachniące/ wszakoż nie zbytnie przykro Korzeń. Liście. Kłącze. Kwiat. Nasienie. Miejsce.
ROście w ogrodach trawnych/ na łąkach/ i innych miejscach wilgotnych. Także na Górach kamienistych mokrych. Naprzedniejszy w Etoliej w Boeciej/ na gorze Helikonie. Czas kopania i brania. Zielnik
pełny żołtáwego/ lipkiego/ iáko Zywicá wodnista/ rownie iáko w Lubsczykowym/ álbo w Miarzowym korzeniu. Smáku korzennego/ y sczmiączeego/ Zapáchu przyiemnego. Kwiát w okołkách ogánistych szerokich/ z szypułek długich w Czerwcu/ biały/ z ktorego przy końcu Kśiężycá Sierpniá/ Naśienie szyrokie/ rozdwoione/ podobne Czárnogłowowemu/ ieno szrsze/ bielsze y lipszeysze. Slimakowáte/ á Pluskwámi pachniące/ wszákoż nie zbytnie przykro Korzeń. Liście. Kłącze. Kwiát. Naśienie. Mieysce.
ROśćie w ogrodách trawnych/ ná łąkách/ y inych mieyscách wilgotnych. Tákże ná Gorách kámienistych mokrych. Naprzednieyszy w AEtoliey w Boeciey/ ná gorze Helikonie. Czás kopánia y bránia. Zielnik
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 172
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
Ujrzałem nade mną rękę z nieba spuszczającą się/ i Anioły Boże dziwnie świetne wedle mnie stojące/ którzy wszytkie złości moje którem od dzieciństwa mego popełnił/ z ksiąg czytając rzekli. Ta woda wszytko to zgładzi. Gdy tedy byłem ochrzczony/ zaraz też i księgi te wodą polane były/ i nad śnieg stały się bielsze. Gdym się tedy wam Cesarzom ziemskim podobać chciał/ Królowi niebieskiemum się podobał: a gdym wszytkich do śmiechu przywieść chciał/ Aniołom ś. śmiechem uczynił. Teraz tedy Cesarzu i wy wszyscy ludzie/ jakoście z tych świętych tajemnic śmiali się zemną jako niewierni/ tak zemną od tego pośmiewania przestańcie/ wierząc że
Vyrzałem náde mną rękę z niebá spusczáiącą sie/ y Anyoły Boże dźiwnie świetne wedle mnie stoiące/ ktorzy wszytkie złośći moie ktorem od dźiećiństwá mego popełnił/ z ksiąg czytáiąc rzekli. Tá wodá wszytko to zgładzi. Gdy tedy byłem ochrzczony/ záraz też y księgi te wodą polane były/ y nád śnieg sstáły sie bielsze. Gdym sie tedy wam Cesarzom źiemskim podobáć chćiał/ Krolowi niebieskiemum sie podobał: a gdym wszytkich do śmiechu przywieśdź chćiał/ Anyołom ś. śmiechem vczynił. Teraz tedy Cesarzu y wy wszyscy ludźie/ iákośćie z tych świętych táiemnic śmiali sie zemną iáko niewierni/ ták zemną od tego pośmiewánia przestańćie/ wierząc że
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 116
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Słońce ten i ów róg Byka niebieskiego najpotężniejszy zapala i piecze, przechadzałem się po wesołych równinach, otoczonych ozdobnymi pagórkami, w Królestwie Cypryiskim, postępujac tyrańsko, zuchwale, poważnie, i męsko, wojennym krokiem, gdzie niespodziewanie postrzegę, na ognistym wozie pacholę nagie, uzbrojone z Tatarska łukiem i Strzałami, którego nad śnieg bielsze były Woźniki, a około wozu, niezliczony tłum i freqventia, Ludzi porażonych strzałami, i zabranych w więźnienie nikczemne, niewieściuchowatego zakochania. T. To wiem, iż w Cyprze na gorze Arkadyskiej, roście ziele nazwane Fluvia, z którego świeżo kosą podciętego, krew (toż i Naturalistowie twierdzą,) obficie wynika. Tą
Słonce ten y ow rog Byká niebieskiego naypotężnieyszy zápala y piecze, przechadzałem się po wesołych rowninách, otoczonych ozdobnymi págorkámi, w Krolestwie Cypryiskim, postępuiac tyráńsko, zuchwále, poważnie, y męsko, woiennym krokiem, gdźie niespodźiewánie postrzegę, ná ognistym woźie pácholę nágie, vzbroione z Tátárská łukiem y Strzáłámi, ktorego nád śnieg bielsze były Woźniki, á około wozu, niezliczony tłum y freqventia, Ludźi poráżonych strzáłámi, y zábránych w więźnienie nikczemne, niewieśćiuchowátego zákochánia. T. To wiem, iż w Cyprze ná gorze Arkádyskiey, roście źiele názwáne Fluvia, z ktorego świeżo kosą podćiętego, krew (toż y Náturálistowie twierdzą,) obfićie wynika. Tą
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 153
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
tej z nami zwady Wszytkę płeć męską, nawet stare wygnał dziady, Dla pacierzy podobno, gdyż okrom modlitwy Nie zażył ich do wojny pewnie i do bitwy. W tymże obłoku stali Murzyni cudowni. Jako się bleszczy iskra w opalonej główni, Tak i tym z warg napuchłych, z czerniejszej nad szmelce Paszczęki, bielsze niż śnieg wyglądały kielce. Tu się w szeroko białej na wierzchu koszuli, Po polach Mamalucy przestronych rozsuli, Imiona narodów wschodnich WOJNA CHOCIMSKA
Jakoby przy łabęciach postawił kto kruki, A gęste się nad nimi wieszają bonczuki. Tamże wszytkie narody, które jako sznuru Długiego się z obu stron trzymają Tauru, Gdzie prac Herkulesowych wiekopomne mety
tej z nami zwady Wszytkę płeć męską, nawet stare wygnał dziady, Dla pacierzy podobno, gdyż okrom modlitwy Nie zażył ich do wojny pewnie i do bitwy. W tymże obłoku stali Murzyni cudowni. Jako się bleszczy iskra w opalonej głowni, Tak i tym z warg napuchłych, z czerniejszej nad szmelce Paszczeki, bielsze niż śnieg wyglądały kielce. Tu się w szeroko białej na wierzchu koszuli, Po polach Mamalucy przestronych rozsuli, Imiona narodów wschodnich WOJNA CHOCIMSKA
Jakoby przy łabęciach postawił kto kruki, A gęste się nad nimi wieszają bonczuki. Tamże wszytkie narody, które jako sznuru Długiego się z obu stron trzymają Tauru, Gdzie prac Herkulesowych wiekopomne mety
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 119
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
prosto się do rzeki piaszczystej udają, W której ryby z czarnemi ptakami igrają. Co imiona wynosił od Park w prędkiem biegu, Tam staruszka ujrzeli onego na brzegu,
X.
Wiecie o tem, nie wątpię, czerstwą starość jego Wspomniałem w pierwszej pieśni czasu niedawnego; Bo choć mu letnie czoło zmarszczki poorały, Choć bielsze nad śnieg włosy skronie okrywały, Biegał przecię tak żartko na dół i do góry, Jako strzała, lekkiemi przyprawiona pióry, I w rzece, którą Lete zowiemy, imiona Topił, złupiwszy wełny różne i przędziona.
XI.
Bo skoro na brzeg wiru przyszedł czarnawego Szczodry starzec, podołek rozpuszczał swojego Płaszcza i w mętną wodę
prosto się do rzeki piaszczystej udają, W której ryby z czarnemi ptakami igrają. Co imiona wynosił od Park w prędkiem biegu, Tam staruszka ujrzeli onego na brzegu,
X.
Wiecie o tem, nie wątpię, czerstwą starość jego Wspomniałem w pierwszej pieśni czasu niedawnego; Bo choć mu letnie czoło zmarszczki poorały, Choć bielsze nad śnieg włosy skronie okrywały, Biegał przecię tak żartko na dół i do góry, Jako strzała, lekkiemi przyprawiona pióry, I w rzece, którą Lete zowiemy, imiona Topił, złupiwszy wełny różne i przędziona.
XI.
Bo skoro na brzeg wiru przyszedł czarnawego Szczodry starzec, podołek rozpuszczał swojego Płaszcza i w mętną wodę
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 88
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905