. Te, co czarne, szyje ponieważ gołe i nogi z kulszami gołe mają czerwone, i wszytkie mięso; te zaś co są szare, te mają białe jako szyje tak też i mięso, albo raczej
skórę; bułkę chleba razem połknie, lubo mają szyje długie jako żórawie. Bażanty białe, pawy także jako śnieg bielusieńkie, gołębie niż kury większe, i inne rrzeczy.
Tamże są wół i krowa indyjskie, dziwne barzo. Mają głowy na kształt bydła, jeno 69v że długie, a różki małe na kształt kozich, same mało co większe za sarny, takiejże i proporcji, jeno że czerwone, i ogony długie.
. Te, co czarne, szyje ponieważ gołe i nogi z kulszami gołe mają czerwone, i wszytkie mięso; te zaś co są szare, te mają białe jako szyje tak też i mięso, albo raczej
skórę; bułkę chleba razem połknie, lubo mają szyje długie jako żórawie. Bażanty białe, pawy także jako śnieg bielusieńkie, gołębie niż kury większe, i inne rrzeczy.
Tamże są wół i krowa indyjskie, dziwne barzo. Mają głowy na kształt bydła, jeno 69v że długie, a różki małe na kształt kozich, same mało co większe za sarny, takiejże i proporcjej, jeno że czerwone, i ogony długie.
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 257
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
etymologiam nominis biorą od „albedine”, przez to iż zawsze są białe od śniegów, assidue na nich leżących.
Podczas bytności mojej in Aprili, na dole ciepła takie, jakie u nas in Augusto, zboża już wypływały w kłosy, siano koszono, a tuż zaraz na górach okrutne śniegi, tak wielkie, iż bielusieńkie wszytkie tak wysokie góry, przez które, do Francjej z Turynu do Lyonu jadąc, przebierać się trzeba.
To miasto niezbyt wielkie, ani też barzo małe. Forteca barzo obronna, mur i wały, fosy gruntowne. Intus barzo piękne w pałace poważne, wyśmienite i ozdobne, obfite w ulice przestronne, pięknym
etymologiam nominis biorą od „albedine”, przez to iż zawsze są białe od śniegów, assidue na nich leżących.
Podczas bytności mojej in Aprili, na dole ciepła takie, jakie u nas in Augusto, zboża już wypływały w kłosy, siano koszono, a tuż zaraz na górach okrutne śniegi, tak wielkie, iż bielusieńkie wszytkie tak wysokie góry, przez które, do Francjej z Turynu do Lyonu jadąc, przebierać się trzeba.
To miasto niezbyt wielkie, ani też barzo małe. Forteca barzo obronna, mur i wały, fosy gruntowne. Intus barzo piękne w pałace poważne, wyśmienite i ozdobne, obfite w ulice przestronne, pięknym
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 269
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
drugie takowe przyjemne, Takie bardzo wspaniale, takie nieodmienne, Takie smaczniusienieczkie, takie ukochane, Żeby człowiek dla nich snadź ważył zdrowie same. Jakom ja ich kilka znał, takich już koniecznie Mogę rzec, ze nie ujzrę, chociajbym żył wiecznie. Były, nie pochlebując, takie grzeczniusieńkie, Ciało jako lilia na nich bielusieńkie, Ręka, założyłbym się, jak alabastrowa, Rzekłby drugi, ze to jest panna a nie wdowa. Co to, ono słóweczko, właśnie jak słowicze, Oczy, one namilsze, jako u orlicze. Twarz ona ukochana, lice koralowe, Usta, wargi, ząbeczki jakoby perłowe. Tak się to
drugie takowe przyjemne, Takie bardzo wspaniale, takie nieodmienne, Takie smaczniusienieczkie, takie ukochane, Żeby człowiek dla nich snadź ważył zdrowie same. Jakom ja ich kilka znał, takich już koniecznie Mogę rzec, ze nie ujzrę, chociajbym żył wiecznie. Były, nie pochlebując, takie grzeczniusieńkie, Ciało jako lilija na nich bielusieńkie, Ręka, założyłbym się, jak alabastrowa, Rzekłby drugi, ze to jest panna a nie wdowa. Co to, ono słóweczko, właśnie jak słowicze, Oczy, one namilsze, jako u orlicze. Twarz ona ukochana, lice koralowe, Usta, wargi, ząbeczki jakoby perłowe. Tak się to
Skrót tekstu: WierszForBad
Strona: 168
Tytuł:
Wiersz o fortelach i obyczajach białogłowskich
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950