„Prostak-eś jeszcze — ociec odpowiada — Powinieneś wprzód znać siły sąsiada, Jeśli mocniejszy z ciebie zażartuje, Zbądź politycznie, nic to nie kosztuje.
Jeśli zaś słabszy po twych plecach będzie, To już takiego bij, gdzie możesz, wszędzie!”
Teraz się pódźmy, przechodźmy po mieście, Jest i tu biesów mało, rzekę, dwieście. Co mówię, dwieście, ilo widzisz ludzi Wielkich i małych, wszystkich ten bies łudzi! Spytajmy chłopców, co się za łby wodzą, Z jakiej przyczyny w te rajakory wchodzą? „Zadał mi psubrat — jeden odpowiada — Żem mu nierówny. Niechajże kto zgada, Czym ma
„Prostak-eś jeszcze — ociec odpowiada — Powinieneś wprzód znać siły sąsiada, Jeśli mocniejszy z ciebie zażartuje, Zbądź politycznie, nic to nie kosztuje.
Jeśli zaś słabszy po twych plecach będzie, To już takiego bij, gdzie możesz, wszędzie!”
Teraz się pódźmy, przechodźmy po mieście, Jest i tu biesów mało, rzekę, dwieście. Co mówię, dwieście, ilo widzisz ludzi Wielkich i małych, wszystkich ten bies łudzi! Spytajmy chłopców, co się za łby wodzą, Z jakiej przyczyny w te rajakory wchodzą? „Zadał mi psubrat — jeden odpowiada — Żem mu nierówny. Niechajże kto zgada, Czym ma
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 481
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
grzecznych Mikitów borodatych grono, Z boćwiną, miasto grzybów, gwałt ich nawarzono. A głowy co w Witebsku świeżo im ucięto, Zarazem je do kuchni, miasto kruszek wzięto. Na tych drwa wożą, którzy nosili pociski, Drugiemi miasto wiechciów szorują półmiski. Nowochrzczeńskie, że rady w wodzie się nurzają, Dla poślednich je biesów do rosołu dają. Żydowskie kozą śmierdzą, nędzne i krostawe, Tatarskie szkapą trącą, czarne i plugawe. Przeto te wszystkie razem warzy Cerberowi Pan Burchardy, sławnemu piekła brytanowi, Który tuż u wrót zawsze stoi (na) łańcuchu, Żydów, Tatarów, nurków ma gwałt w swoim brzuchu. Bo co poślednim zejdzie nowochrzczeńcom
grzecznych Mikitów borodatych grono, Z boćwiną, miasto grzybów, gwałt ich nawarzono. A głowy co w Witebsku świeżo im ucięto, Zarazem je do kuchni, miasto kruszek wzięto. Na tych drwa wożą, którzy nosili pociski, Drugiemi miasto wiechciów szorują półmiski. Nowochrzczeńskie, że rady w wodzie się nurzają, Dla poślednich je biesów do rosołu dają. Żydowskie kozą śmierdzą, nędzne i krostawe, Tatarskie szkapą trącą, czarne i plugawe. Przeto te wszystkie razem warzy Cerberowi Pan Burchardy, sławnemu piekła brytanowi, Który tuż u wrót zawsze stoi (na) łańcuchu, Żydów, Tatarów, nurków ma gwałt w swoim brzuchu. Bo co poślednim zejdzie nowochrzczeńcom
Skrót tekstu: ChądzJRelKontr
Strona: 299
Tytuł:
Relacja
Autor:
Jan Chądzyński
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
wzdryga i moc traci. Wszak i od Sary za rozkażem Anielskim przez Tobiasza kurzeniem rybiej wątroby odpędzony. Dźwiękiem lutni Dawidowej od Saula był płoszony. Z borzyszcza Dagonowego ustepować musiał, gdy Arkę Pańską przy nim postawiono, w której tylko manna i tablice prawa Boskiego się znajdowały. Jedynym imieniem JEZUS Z. Paweł z opętanych wyrzucał biesów jako czytać w dziejach Apostołskich. Toć i rzeczy święcone mieć mogą tyle władzy przeciwko insultom Czartowskim. Od tych zaś piorunów, które pochodzą z naturalnych dyspozycyj atmosfery, służą też niektóre naturalne sposoby. Jako to schronienie się od wydmuchu wiatru. Gdyż piorun za impetem wiatru leci. Dzwony, z armat strzelania chukiem swoim komocją
wzdryga y moc traci. Wszak y od Sary zá rozkażem Anielskim przez Tobiasza kurzeniem rybiey wątroby odpędzony. Dzwiękiem lutni Dawidowey od Saula był płoszony. Z borzyszcza Dagonowego ustepowáć musiał, gdy Arkę Pańską przy nim postawiono, w ktorey tylko manna y tablice prawa Boskiego się znaidowały. Jedynym imięniem JEZUS S. Paweł z opętanych wyrzucał biesow iáko czytáć w dzieiach Apostolskich. Toć y rzeczy święcone mieć mogą tyle władzy przeciwko insultom Czartowskim. Od tych zaś piorunow, ktore pochodzą z náturalnych dyspozycyi atmosfery, służą też niektore náturalne sposoby. Jáko to zchronienie się od wydmuchu wiatru. Gdyż piorun zá impetem wiatru leci. Dzwony, z armat strzelania chukiem swoim kommocyą
Skrót tekstu: BystrzInfElem
Strona: T
Tytuł:
Informacja elementarna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
fizyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Lutrowi w czoło nad pasem sztych haniebny zadał, a Marcin obróciwszy się, od lewice jednym wąsem wyciął mu pysk, aż mu ogon zadrżał. Otóż masz diable!
Tymczasem z onej rany Lutrowej tak wiele polewek, drożdży, piwa, tyżbiru wyciekło, że się wszytek ogień piekielny pozalewal, tam dopiro kilka set grzecznych skurwysynów biesów utonęło (bo jako żywo drugi nie pływał), drudzy jak grzybowie pomarzli, co gospodarniejszy brody Żydom łupili i kożuchy z nich Diogenesowi, jako kuśnierzowi, gotować kazali. Od tychże czas w piekle mróz i zgrzytanie zębów.
Na tamtym świecie takie żałości, a na tym Katryna pozostała, małżonka jego, wartując gieradę
Lutrowi w czoło nad pasem sztych haniebny zadał, a Marcin obróciwszy sie, od lewice jednym wąsem wyciął mu pysk, aż mu ogon zadrżał. Otóż masz diable!
Tymczasem z onej rany Lutrowej tak wiele polewek, drożdży, piwa, tyżbiru wyciekło, że sie wszytek ogień piekielny pozalewal, tam dopiro kilka set grzecznych skurwysynów biesów utonęło (bo jako żywo drugi nie pływał), drudzy jak grzybowie pomarzli, co gospodarniejszy brody Żydom łupili i kożuchy z nich Diogenesowi, jako kuśnierzowi, gotować kazali. Od tychże czas w piekle mróz i zgrzytanie zębów.
Na tamtym świecie takie żałości, a na tym Katryna pozostała, małżonka jego, wartując gieradę
Skrót tekstu: ZimBLutKontr
Strona: 349
Tytuł:
Testament
Autor:
Bartłomiej Zimorowicz
Drukarnia:
Sebastian Fabrowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
z paliczką idemo, Szto kto neset, tot nie sebe, bo my tym żywemo. Cudze żonki miłujemo, nasze też miłują, A tak młode, jak i stare, wsze harast czarują. Dast Bóg, pane Lucyfere, nie budemo w nebe, Koli Bóg nebesa zamkne, my pojdem do tebe. Dietko. Biesów brat
Miłostiwy pane Caru, ja ubohe Detko, Szto roblę w Moskwie, w Podolu, tot na tebe wszytko. Nikoli darmo nie bude, kudy Detko chodit; Szto roblemo, to nie Bohu, wsze se Biesu hodit. Proszu, mój Caru lubeńki, nie opuszczaj Rusy, Ktoby tu nie myślił byty
z paliczką idemo, Szto kto neset, tot ne sebe, bo my tym żywemo. Cudze żonki miłujemo, nasze też miłują, A tak młode, jak i stare, wsze harast czarują. Dast Boh, pane Lucifere, ne budemo w nebe, Koli Boh nebesa zamkne, my pojdem do tebe. Dietko. Biesów brat
Miłostiwy pane Caru, ja ubohe Detko, Szto roblę w Moskwie, w Podolu, tot na tebe wszytko. Nikoli darmo ne bude, kudy Detko chodit; Szto roblemo, to ne Bohu, wsze se Biesu hodit. Proszu, mój Caru lubeńki, ne opuszczaj Rusy, Ktoby tu ne myślił byty
Skrót tekstu: SejmPiek
Strona: 64
Tytuł:
Sejm piekielny straszliwy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1903