Panna drwi i od śmiechu ledwie nie umiera, Baba łając naczynie rozmaite zbiera, A ten sra po staremu; na koniec, gdy widzi, Że dupa górę wzięła, baba klnie, ta szydzi, Stawiając po drabinie zaszargane stopy
Idzie nazad; a baba, wziąwszy one trzopy, Oknem za nim i z jego wyrzuci bigosy, Że mu ze łba oblazły do jednego włosy. To tak książę; ksiądz zasię ku swojej potrzebie Zgotował sobie stolec, doniczkę i zgrzebie. Czeka, rychło na ono gówno mu się zbierze; Jak wieprz o pieprzu, tak on myśli o Wenerze. Lecz kiedy mu się w górę głupia żyła wspina, Co raz
Panna drwi i od śmiechu ledwie nie umiera, Baba łając naczynie rozmaite zbiera, A ten sra po staremu; na koniec, gdy widzi, Że dupa górę wzięła, baba klnie, ta szydzi, Stawiając po drabinie zaszargane stopy
Idzie nazad; a baba, wziąwszy one trzopy, Oknem za nim i z jego wyrzuci bigosy, Że mu ze łba oblazły do jednego włosy. To tak książę; ksiądz zasię ku swojej potrzebie Zgotował sobie stolec, doniczkę i zgrzebie. Czeka, rychło na ono gówno mu się zbierze; Jak wieprz o pieprzu, tak on myśli o Wenerze. Lecz kiedy mu się w górę głupia żyła wspina, Co raz
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 364
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
I dziś pewnie sukcesu wczorajszego zechce Spróbować, bo nie wytrwa, bo go w serce łechce. Tak Chodkiewicz prorockim kiedy duchem wróży, Każe się mieć na pilnej ludziom swym ostroży; Każe trąbić gotowość, poosadzać wały; Każe u dział puszkarzom przecierać zapały, Zwłaszcza u nieboszczyka Życzewskiego fosy, Gdzie wczora Turcy z trupów robili bigosy. Toż skoro świt, pogańskie zastępy osuły, Wziąwszy na postrach słonie, wielbłądy i muły, Wygarnąwszy armatę z taboru na głowę, Ale tej do Kozaków obrócą połowę. Osman się znowu burzy CZĘŚĆ SZÓSTA
Tam hołdowne piechoty, tam janczary wiodą, Kędy w oczy sąsiedzi opłotni ich bodą. Druga, kiedy robotę będą mieli
I dziś pewnie sukcesu wczorajszego zechce Spróbować, bo nie wytrwa, bo go w serce łechce. Tak Chodkiewicz prorockim kiedy duchem wróży, Każe się mieć na pilnej ludziom swym ostroży; Każe trąbić gotowość, poosadzać wały; Każe u dział puszkarzom przecierać zapały, Zwłaszcza u nieboszczyka Życzewskiego fosy, Gdzie wczora Turcy z trupów robili bigosy. Toż skoro świt, pogańskie zastępy osuły, Wziąwszy na postrach słonie, wielbłądy i muły, Wygarnąwszy armatę z taboru na głowę, Ale tej do Kozaków obrócą połowę. Osman się znowu burzy CZĘŚĆ SZÓSTA
Tam hołdowne piechoty, tam janczary wiodą, Kędy w oczy sąsiedzi opłotni ich bodą. Druga, kiedy robotę będą mieli
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 192
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
zejdzie do dziury gotowej. O sparzę ani myśleć, bo ledwie biel minie, Jako łyko się w kłodzie pod kijanią zwinie.” 412. WESELE
Szlachcic jeden, wydając swoją za mąż córkę, Chciał też obiad z wieczerzą ożenić na zbiórkę. Tylko że obiad krótki nie mógł żony czekać, Przyszło krużki, wątróbki na bigosy siekać,
Pępki, żołądki, nóżki, jeszcze kto wie czyje; Tak miał, miasto wesela, obiad egzekwije, Bo jucha, którą czernią owrzedziałe płuca, Słusznie pana młodego wstydzi i zasmuca. 413 (D). CZEMU ŚWIĘTO MA DWA WIECZORY, POWSZEDNIE JEDEN
„Czemu, zgadnicie, księże, tę gadkę,
zejdzie do dziury gotowej. O sparzę ani myśleć, bo ledwie biel minie, Jako łyko się w kłodzie pod kijanią zwinie.” 412. WESELE
Szlachcic jeden, wydając swoją za mąż córkę, Chciał też obiad z wieczerzą ożenić na zbiórkę. Tylko że obiad krótki nie mógł żony czekać, Przyszło krużki, wątróbki na bigosy siekać,
Pępki, żołądki, nóżki, jeszcze kto wie czyje; Tak miał, miasto wesela, obiad egzekwije, Bo jucha, którą czernią owrzedziałe płuca, Słusznie pana młodego wstydzi i zasmuca. 413 (D). CZEMU ŚWIĘTO MA DWA WIECZORY, POWSZEDNIE JEDEN
„Czemu, zgadnicie, księże, tę gadkę,
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 429
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987