młynów zniosło.
570
118 Trzęsieniem ziemi pogrążone miasto Antiochia z 60 tysięcy obywatelów: miasto Dafne zburzone, w krótce po nim nastąpiło drugie.
583 powietrze albo choroba słabizny w Paryżu.
2 Lutego zorza północa miana za kometę, i która zdawała się być niby w księżycu.
585 i 586
119 Podczas wielkiejnocy otoczona była niby bindą ciemną i szeroką spośrzodka, której świecąc rzucała promień nader wielki: ten zdaleka patrzącym zdawał się nakształt dymu pożaru wielkiego.
Powodzi, wiatry południowe nader szkodliwe.
Trzęsienie ziemi w Rzymie: powodź Tybru: powietrze.
589
120. Widziana niemal przez miesiąc cały.
Burze wielkie we Włoszech: powodzi wiele ludzi, i
młynow zniosło.
570
118 Trzęsieniem ziemi pogrążone miasto Antyochia z 60 tysięcy obywatelow: miasto Daphne zburzone, w krótce po nim nastąpiło drugie.
583 powietrze albo choroba słabizny w Paryżu.
2 Lutego zorza pułnocna miana za kometę, y która zdawała się być niby w księżycu.
585 y 586
119 Podczas wielkieynocy otoczona była niby bindą ciemną y szeroką zpośrzodka, którey świecąc rzucała promień nader wielki: ten zdaleka patrzącym zdawał się nakształt dymu pożaru wielkiego.
Powodzi, wiatry południowe nader szkodliwe.
Trzęsienie ziemi w Rzymie: powodź Tybru: powietrze.
589
120. Widziana niemal przez miesiąc cały.
Burze wielkie we Włoszech: powodzi wiele ludzi, y
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 31
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
podległ, takiego Mężem zowię i dank mu daję męstwa jego. NA PIĘKNĄ RĘKĘ JEDNEJ PANIEJ
Piękniejszej ręki oko nie widziało, Ani świat rodził, co by się równało Z jej płci ślicznością. Śnieg nie jest tak biały, Wosk nie tak piękny, chociaż jest wspaniały.
Ostry na palec diament włożyła, Sama się złotą bindą otoczyła. Ale to fraszki, lada co klejnoty, Przy takim ciele fraszka kanak złoty. Bo taką władzą ma ta ręka w sobie, Że wskrzesić może w zwątpionej chorobie, I kurczu broni, gdy prawie martwego Tyka się ciała, zaraz do pierwszego Przychodzi zdrowia i sił mu przybywa, Nawet i w wzroście znaczna jej
podległ, takiego Mężem zowię i dank mu daję męstwa jego. NA PIĘKNĄ RĘKĘ JEDNEJ PANIEJ
Piękniejszej ręki oko nie widziało, Ani świat rodził, co by się równało Z jej płci ślicznością. Śnieg nie jest tak biały, Wosk nie tak piękny, chociaż jest wspaniały.
Ostry na palec dyjament włożyła, Sama się złotą bindą otoczyła. Ale to fraszki, lada co klejnoty, Przy takim ciele fraszka kanak złoty. Bo taką władzą ma ta ręka w sobie, Że wskrzesić może w zwątpionej chorobie, I kurczu broni, gdy prawie martwego Tyka się ciała, zaraz do pierwszego Przychodzi zdrowia i sił mu przybywa, Nawet i w wzroście znaczna jej
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 271
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
oko nasze wielką ma stąd uciechę; takich tu ptaków nie mają, iż zobi dla nich nie masz, ba i okrutnie ciężkie, udźwignąć jednego chłop nie zdoła. Miąłem do tej tuwalni skrzynię, że mi jedno piętro na okręcie zastąpiła. A dąłem tym był za nią swoich parę szat i kapelusz z pacierkową bindą, bo tam bez odzienia ludzie chodzą. To była rzecz uwagi godna, że nikt nie mógł poznać, czy w niej było płótno czy jedwab, czy wełna, czy kuterfin, atoli najdowało się w niej to wszytko po niemałej części. Na cóż mi wyszła — nie mogąc jej nikomu przedać, dąłem porzezać i
oko nasze wielką ma stąd uciechę; takich tu ptaków nie mają, iż zobi dla nich nie masz, ba i okrutnie ciężkie, udźwignąć jednego chłop nie zdoła. Miąłem do tej tuwalni skrzynię, że mi jedno piętro na okręcie zastąpiła. A dąłem tym był za nię swoich parę szat i kapelusz z pacierkową bindą, bo tam bez odzienia ludzie chodzą. To była rzecz uwagi godna, że nikt nie mógł poznać, czy w niej było płótno czy jedwab, czy wełna, czy kuterfin, atoli najdowało się w niej to wszytko po niemałej części. Na cóż mi wyszła — nie mogąc jej nikomu przedać, dąłem porzezać i
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 330
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
po tym to swym HERCYGV jeszcze/ Trzymają tu w kuźnicy tej ojczyste miejsce.
Dawna to Familia i dom starożytny/ A od serca śmiałego ma imię Serdeczny. Których wielki animusz i znaczne postępki/ Tym znakiem (jak tu widzisz) wyrażono wszytki.
Tkwi oto serce prawie w śrzód pola białego/ W wiejzchu zaś przepasany bindą Helm: a z niego Wychodzą po obu stron skrzydła rozciągnione Orłowe/ w których serca także są utknione. NA Tenże HERB Serdecznik nazwany.
FOrtuna acz jest zdradna/ ale serce śmiałe Wzgardziwszy nią: kusi się o rzeczy niemałe. W tym odnosi zwycięstwo/ a to prawa cnota Heroicka: i serca dobrego robota.
po tym to swym HERCYGV iescze/ Trzymáią tu w kuźnicy tey oyczyste mieysce.
Dawna to Fámilia y dom stárożytny/ A od sercá śmiáłego ma imię Serdeczny. Ktorych wielki ánimusz y znáczne postępki/ Tym znákiem (iák tu widźisz) wyráżono wszytki.
Tkwi oto serce práwie w śrzod polá białego/ W wieyzchu záś przepásány bindą Helm: á z niego Wychodzą po obu stron skrzydłá rośćiągnione Orłowe/ w ktorych sercá tákże są vtknione. NA TENZE HERB Serdecznik názwány.
FOrtuna ácz iest zdrádna/ ále serce śmiáłe Wzgárdźiwszy nią: kuśi sie o rzeczy niemáłe. W tym odnośi zwyćięstwo/ á to práwa cnotá Heroicka: y sercá dobrego robotá.
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: F2
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
/ przełamać swawolą/ Ten co dzień w większą wdaje się niewolę. Dźwiga czartowski tłomok poproźnicy/ Czart go prowadzi na żelaznej smyczy. Podczas mu rzkomo wodzy kęs popuści/ Lecz się do Boga wrócić niedopuści. Przez zakamiałe serce złym stwardziałe/ Brzydkie Aniołom grzechem zaśmierdziałe W piekło go pędzi/ oczy mu związawszy/ Bindą złej żądze/ mocno skrępowawszy. Biczem go z tyłu płomienistym siecze/ Postępuj (prawi) przeklęty człowiecze. I co ma głosu z piersi go dobywa/ A urągając te mu piosnkę śpiewa: Gdyś mógł żyć skromno/ niechciałeś nędzniku/ Brzydki mnie/ złego Pana robotniku. Gdy chcesz nie możesz/ bo
/ przełamáć swawolą/ Ten co dźień w wiekszą wdaie się niewolę. Dzwiga czártowski tłomok poproźnicy/ Czárt go prowadźi na żelazney smyczy. Podczás mu rzkomo wodzy kęs popuśći/ Lecz się do Boga wroćić niedopuśći. Przez zakamiałe serce złym stwardźiáłe/ Brzydkie Anyołom grzechem zaśmierdźiáłe W piekło go pędźi/ oczy mu związawszy/ Bindą złey żądze/ mocno skrępowawszy. Biczem go z tyłu płomienistym śiecze/ Postępuy (prawi) przeklęty człowiecze. Y co ma głosu z pierśi go dobywa/ A vrągaiąc te mu piosnkę śpiewa: Gdyś mogł żyć skromno/ niechćiałeś nędzniku/ Brzydki mnie/ złego Paná robotniku. Gdy chcesz nie możesz/ bo
Skrót tekstu: TwarKŁodz
Strona: C3
Tytuł:
Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
sercu wnętrzności/ Zranione znacząc sumnienie od złości. Dwaj koło uszu krucy mu śpiewali/ Cras/ Cras/ odwłoki piosnkę powtarzali. Pod nim otwarta odhłań wielka stała/ Pajęczyna go by nie w padł trzymała. Nad głową wisiał ostry (pomsty Bożej) Miecz goły/ a on nic sobą nie trwoży. Bo mu nadziejeij Bindą zasłaniali/ Czarci źli/ oczy/ żyć obiecowali Lat jeszcze wiele/ od których z wiedziony W padł w odhłań onę/ nędznik potępiony. Napisu słowa takie pod nim były/ Które ćcicielom strach wielki czyniły. Łódź z Nawałności
Ducunt in bonis dies suos, et in puncto ad inferna descendunt.
W rozkoszach marnych trwając swoje
sercu wnętrznośći/ Zránione znacząc sumnienie od złośći. Dwáy koło vszu krucy mu śpiewáli/ Crás/ Crás/ odwłoki piosnkę powtárzáli. Pod nim otwarta odhłań wielka stała/ Paięczyná go by nie w padł trzymáłá. Nád głową wiśiał ostry (pomsty Bożey) Miecz goły/ á on nic sobą nie trwoży. Bo mu nadźieieiy Bindą zásłaniali/ Czarći zli/ oczy/ żyć obiecowali Lat iescze wiele/ od ktorych z wiedźiony W padł w odhłań onę/ nędznik potępiony. Napisu słowa tákie pod nim były/ Ktore ććićielom strách wielki czyniły. Lodz z Náwałnośći
Ducunt in bonis dies suos, et in puncto ad inferna descendunt.
W roskoszách márnych trwaiąc swoie
Skrót tekstu: TwarKŁodz
Strona: D3v
Tytuł:
Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
mrokiem Spieszyły ku domowi do żłobu z obrokiem.
Już było — lozowawszy dziennych — nocne straże W bramach poosadzono, aż tu[...] każe Oficjer skwerować na radnego pana Wjazd poszostno do miasta. Wymoderowana Dość porządnie stanęła w paracie gwardia; Z partyzanem wachmajster, gdy karoca mija, Z kortezją się kłania. Ow też kapelusza Z złotą bindą z peruki odąwszy się rusza I per honor co wtedy miał w drobnej monecie, Rzucił: »Żołnierze, za me zdrowie przepijecie«! I nie zawiodł się na nich jako na swej żonie, Która, czy zgadnąć można w której teraz stronie? Czy jej tam, gdzie zamyśla, łagodne zefiry Żagle kierują, czy
mrokiem Spieszyły ku domowi do żłobu z obrokiem.
Już było — lozowawszy dziennych — nocne straże W bramach poosadzono, aż tu[...] każe Officyer skwerować na radnego pana Wjazd poszostno do miasta. Wymoderowana Dość porządnie stanęła w paracie gwardya; Z partyzanem wachmajster, gdy karoca mija, Z kortezyą się kłania. Ow też kapelusza Z złotą bindą z peruki odąwszy się rusza I per honor co wtedy miał w drobnej monecie, Rzucił: »Żołnierze, za me zdrowie przepijecie«! I nie zawiodł się na nich jako na swej żonie, Ktora, czy zgadnąć można w ktorej teraz stronie? Czy jej tam, gdzie zamyśla, łagodne zefiry Żagle kierują, czy
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 106
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
ciesząc w tęskności ludzie mówił: Przyjdzie aby wybawił lud swój. Wódz tedy JEZUS. Zaiste śliczny wódz JEZUS, i uzbrojony na potyczkę. Patrz jeno duszo/ jaką mu Matka do bólu broń przypasała/ jak barzo ostrą/ którą w żywocie jej przenaczystszym zrobił Duch ś. Patrz tylko na pas Rycerski? patrz jaką go bindą przepasała/ z białych pieluszek. To Regimentu potrzeba. Dajciesz mu rychło trzciniany Aniołowie/ niech się przechodzi krokiem żołnerskim po tej stajni: niech się przypatrzy wszytkiego świata obywatelom/ których pod ten czas popisano: niech wszytkie ludzie z liczy/ i z nich wybierze/ co mężniejszych/ co sposobniejszych do potrzeb i a Regimentem swoim
ćiesząc w tęsknośći ludźie mowił: Przyidźie áby wybáwił lud swoy. Wodz tedy IEZVS. Záiste śliczny wodz IEZVS, y vzbroiony ná potyczkę. Pátrz ieno duszo/ iaką mu Mátká do bolu broń przypasáłá/ iák bárzo ostrą/ ktorą w żywoćie iey przenaczystszym zrobił Duch ś. Pátrz tylko ná pás Rycerski? pátrz iáką go bindą przepasałá/ z białych pieluszek. To Regimentu potrzebá. Dayćiesz mu rychło trzćiniány Anyołowie/ niech się przechodźi krokiem żołnerskim po tey stáyni: niech się przypátrzy wszytkiego świátá obywátelom/ ktorych pod ten czáś popisano: niech wszytkie ludźie z liczy/ y z nich wybierze/ co mężnieyszych/ co sposobnieyszych do potrzeb y á Regimentem swoim
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 604
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
czarna żałoba. Takiż animusz, jeśliś bywa! w mięście, Najdzie się w gładkiej, pewna to, niewieście. Że jej sam diabeł nie dojedzie, ani Poznasz ją, kiedy idzie jako lani. GIąda po sobie, okiem ciska śmiele, Perły na szyjej, diament na czele, Abo na piersi, bindą przepasany, Strój po francusku drogo bryzowany. Pannom przystojne perły i kamienie, Zamężnym żywe przystoi noszenie. Słuchajcież, co wam autor teraz powie, Po animuszu nie by białejgłowie. ale w pokórze postępki cnotliwe, Tymi się zdobią żonki, póki żywe. Abowiem pyszna i pyszni się brzydzą, A zaś na stronie z
czarna żałoba. Takiż animusz, jeśliś bywa! w mięście, Najdzie się w gładkiej, pewna to, niewieście. Że jej sam diabeł nie dojedzie, ani Poznasz ją, kiedy idzie jako lani. GIąda po sobie, okiem ciska śmiele, Perły na szyjej, dyament na czele, Abo na piersi, bindą przepasany, Strój po francusku drogo bryzowany. Pannom przystojne perły i kamienie, Zamężnym żywe przystoi noszenie. Słuchajcież, co wam autor teraz powie, Po animuszu nie by białejgłowie. ale w pokórze postępki cnotliwe, Tymi się zdobią żonki, póki żywe. Abowiem pyszna i pyszni się brzydzą, A zaś na stronie z
Skrót tekstu: NiebAnBad
Strona: 260
Tytuł:
Animusz, animasz
Autor:
Adam Nieboraczkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1648
Data wydania (nie wcześniej niż):
1648
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950