siedział na łęku, Zwykłym do oceanu nosiły gościńcem; Z nieumiejętnym rządcą wszytko poszło młyńcem. Tegoć się i ja dzisia, nieszczęsny, doczekam. Dotąd goniąc chwalebnie, sromotnie uciekam, Zapomniawszy onego pierwszego impetu; Puściłem cug orłowi, który już, już metu Wieczystej sławy, skąd mi słusznie świat urąga, Cedząc krew bisurmańską w Ukrainie, siąga. Czemuż orzeł nie nosi, czemu Jowisz z bliska Na głupiego stangreta piorunów nie ciska, Czemu, jako Bolesław wojewodę, świeżem Nie stroją go z kądzielą zajęczym łupieżem? Ale kto tchórz i nie ma marsowego duchu, Nie wstyd go prząść kądziele, w zajęczym kożuchu. 433. SĘDZIA ŚLEPY
siedział na łęku, Zwykłym do oceanu nosiły gościńcem; Z nieumiejętnym rządcą wszytko poszło młyńcem. Tegoć się i ja dzisia, nieszczęsny, doczekam. Dotąd goniąc chwalebnie, sromotnie uciekam, Zapomniawszy onego pierwszego impetu; Puściłem cug orłowi, który już, już metu Wieczystej sławy, skąd mi słusznie świat urąga, Cedząc krew bisurmańską w Ukrainie, siąga. Czemuż orzeł nie nosi, czemu Jowisz z bliska Na głupiego stangreta piorunów nie ciska, Czemu, jako Bolesław wojewodę, świeżem Nie stroją go z kądzielą zajęczym łupieżem? Ale kto tchórz i nie ma marsowego duchu, Nie wstyd go prząść kądziele, w zajęczym kożuchu. 433. SĘDZIA ŚLEPY
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 188
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. W siedm lat potym, gdy byłem już rotmistrzem, zdarzył mi był Pan Bóg na podjeździe pod Kamieńcem wziąć kilkunastu w niewolę Turków, których z osobna każdego pytałem się, na jakiej był wojnie, a osobliwie o wideńską i parkańską, jeżeli tam który z nich nie był, i zaklinałem ich na bisurmańską wiarę. Tedy jeden z nich przyznał mi się, że był pod Parkany i że było Turków świżych, co na wideńską nie nadążyli, ośmdziesiąt tysięcy, z których więcej Dunaju nie przepłynęła nad trzysta. Po tym zwycięstwie stanęliśmy nad Dunajem, niedaleko Parkanów, gdzieśmy cztery niedziele stali. Kazał tedy Król atakować fortecę
. W siedm lat potym, gdy byłem już rotmistrzem, zdarzył mi był Pan Bóg na podjeździe pod Kamieńcem wziąć kilkunastu w niewolę Turków, których z osobna każdego pytałem się, na jakiej był wojnie, a osobliwie o wideńską i parkańską, jeżeli tam który z nich nie był, i zaklinałem ich na bisurmańską wiarę. Tedy jeden z nich przyznał mi się, że był pod Parkany i że było Turków świżych, co na wideńską nie nadążyli, ośmdziesiąt tysięcy, z których więcej Dunaju nie przepłynęła nad trzysta. Po tym zwycięstwie stanęliśmy nad Dunajem, niedaleko Parkanów, gdzieśmy cztery niedziele stali. Kazał tedy Król atakować fortecę
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 82
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
koniec zwady stanie: Mięso będzie przy wilku, skóra przy baranie. 367. NA PILAWĘ, HERB ICHMOŚCIÓW PANÓW POTOCKICH
Najlepszy czas krew puszczać cyrulicy znaczą, Jeżeli w kalendarzu trzy krzyże obaczą; I w Polsce nic inszego nie znaczy trojaka Prześwietnego Potockich domu karawaka, Bo ilekroć w czerwonym da się widzieć polu, Toczy krew bisurmańską; widziałeś to, królu, Widziałeś, i gdy nazbyt Turczyn hardy bryka, Mądrześ mu z tego domu przybrał cyrulika, Andrzejowi, po ojcu, dawszy, Stanisławie, Jakoż barzo przystoi buława Pilawie. Cyrulik — dobry czas jest, co znaczą trzy krzyże — Nie tylko że krew puści, ząb
koniec zwady stanie: Mięso będzie przy wilku, skóra przy baranie. 367. NA PILAWĘ, HERB ICHMOŚCIÓW PANÓW POTOCKICH
Najlepszy czas krew puszczać cyrulicy znaczą, Jeżeli w kalendarzu trzy krzyże obaczą; I w Polszczę nic inszego nie znaczy trojaka Prześwietnego Potockich domu karawaka, Bo ilekroć w czerwonym da się widzieć polu, Toczy krew bisurmańską; widziałeś to, królu, Widziałeś, i gdy nazbyt Turczyn hardy bryka, Mądrześ mu z tego domu przybrał cyrulika, Andrzejowi, po ojcu, dawszy, Stanisławie, Jakoż barzo przystoi buława Pilawie. Cyrulik — dobry czas jest, co znaczą trzy krzyże — Nie tylko że krew puści, ząb
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 401
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w Koronie nie było/ którzyby okrucieństwem swoim nad poddanemi/ gniewu Bożego na wszytko Państwo nie obalali. Drugie jeszcze bezprawie poddani od Panów cierpią/ iż od nich powinnej od nieprzyjaciół obrony nie mają. Wiążą je Poganie/ zabierają do hordy/ do Turek jako bydło zaganiają/ przedają/ wiele ich tym obyczajem na niezbożność bisurmańską przywodzą/ i ciała ich cale zachowawszy/ dusze/ co nieoszacowana szkoda i religii Chrześcijańskiej despekt/ zabijają. Kto w tym winien? Nie chłopkowie/ bo się ci sami bronić i nie umieją/ i nie mogą. Powinność ich robić/ rolą sprawować: a Pańska/ od wilków ich drapieżnych bronić. Rzeką Panowie:
w Koronie nie było/ ktorzyby okrućieństwem swoim nád poddánemi/ gniewu Bożego ná wszytko Páństwo nie obaláli. Drugie ieszcze bezpráwie poddáni od Pánow ćierpią/ iż od nich powinney od nieprzyiaćioł obrony nie máią. Wiążą ie Pogánie/ zábieráią do hordy/ do Turek iáko bydło záganiáią/ przedáią/ wiele ich tym obyczáiem ná niezbożność bisurmáńską przywodzą/ y ćiáłá ich cále záchowawszy/ dusze/ co nieoszácowána szkodá y religiey Chrześćiáńskiey despekt/ zábiiáią. Kto w tym winien? Nie chłopkowie/ bo się ći sámi bronić y nie vmieią/ y nie mogą. Powinność ich robić/ rolą spráwowáć: á Páńska/ od wilkow ich drapieżnych bronić. Rzeką Pánowie:
Skrót tekstu: BemKom
Strona: 40.
Tytuł:
Kometa to jest pogróżka z nieba na postrach, przestrogę i upomnienie ludzkie
Autor:
Mateusz Bembus
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619