rodzoną gdy się krwią spluskają Lwi erymantscy ślepo wypadają.
Nic cymerejskie cienie ich nie straszą, Nie wody czarne pragnienia ugaszą, Ale poboje, i sprosnej posoki. Wbród wytarzane konie ich po boki. A wielki Andrzej wojewoda w radzie Krajów wołyńskich, na stos silny kładzie Ciężkie ich łupy, kołem gdzie sieczone, Głów bisurmańskich pale tkwią natknione. Nigdy żyzniejszy drogiem Nilus błotem, Ani bogatszy swojem Tagus złotem, Jako co rzadko mieszkane gdzie beły, Bracławskie dzicze za niego kwitnęły. Póżniej już widzieć w Wołoszech Michała: O która kiedy śmałość porównała! Które i serce podobne i siły, O taki drugi szaniec się ważyły? On dzięcznej żony krwią
rodzoną gdy się krwią spluskają Lwi erymantscy ślepo wypadają.
Nic cymmerejskie cienie ich nie straszą, Nie wody czarne pragnienia ugaszą, Ale poboje, i sprosnej posoki. Wbród wytarzane konie ich po boki. A wielki Andrzej wojewoda w radzie Krajów wołyńskich, na stos silny kładzie Ciężkie ich łupy, kołem gdzie sieczone, Głów bisurmańskich pale tkwią natknione. Nigdy żyzniejszy drogiem Nilus błotem, Ani bogatszy swojem Tagus złotem, Jako co rzadko mieszkane gdzie beły, Bracławskie dzicze za niego kwitnęły. Póżniej już widzieć w Wołoszech Michała: O która kiedy śmałość porównała! Które i serce podobne i siły, O taki drugi szaniec się ważyły? On dzięcznej żony krwią
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 53
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
mojej. Zacząłem fundacją W. O. Paulinów w mieście moim dziedzicznym, drogo ode mnie samego opłaconym Jazłowcu. Szukam w tej zasłudze samego Boga i Matki Jego Przenaydroższej honoru. Pragnę, pro virili mea, zawdzięczenia Matce Najświętszej, za osobliwą nademną w wojennych okazjach opiekę, zwłaszcza, że w jego z rąk Bisurmańskich, przez pracowite atakowania dostatniu byłem in persona pars scenae fortis et fortunatae. Radbym się przez to przysłużył Synom ojczyzny, Braci i miłym Sąmsiadom i poddanym moim, którym do Częstochowy ad exsolvenda vota po łaskawym ope tej Matki z niewoli, chorob i z inszych przypadków wydźwignieniu, dalekość kraju, lata i insze incommoda przeszkadzają
moiey. Zacząłem fundacyą W. O. Paulinów w mieście moim dziedzicznym, drogo ode mnie samego opłaconym Jazłowcu. Szukam w tey zasłudze samego Boga y Matki Jego Przenaydroszszey honoru. Pragnę, pro virili mea, zawdzięczenia Matce Nayświętszey, za osobliwą nademną w woiennych okazyach opiekę, zwłaszcza, że w jego z rąk Bisurmańskich, przez pracowite attakowania dostatniu byłem in persona pars scenae fortis et fortunatae. Radbym się przez to przysłużył Synom oyczyzny, Braci y miłym Sąmsiadom y poddanym moim, którym do Częstochowy ad exsolvenda vota po łaskawym ope tey Matki z niewoli, chorob y z inszych przypadków wydźwignieniu, dalekość kraju, lata y insze incommoda przeszkadzaią
Skrót tekstu: KoniecJATestKrył
Strona: 412
Tytuł:
Testament
Autor:
Jan Aleksander Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
testamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1719
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
rzedkie i niepospolite obaczyli w nim i sami Turcy w Konstantynopolu, w których przy wielkim Pośle potajemnie będąc modeluszu przeglądał, z Cnot wielkich uznany, za ledwie i to z niebezpieczeństwem do swojej żawitał Ojczyzny I ci bowiem już byli postrzegli, ze to ten będzie Fulmen Orientis Lunae. Jakoż Ojczyźnie przywrócony, nie jeden milion trupów Bisurmańskich Libitynie poświęcił, tak przed przyjęciem jako i po przyjęciu Korony, wziąwszy Wielką Buławę Roku 1667. umiał nią rządzić, bo w roku 1672. samych Tatarów 60000. na placu Marsa położył, a zaż zaraz roku następującego, pod Hocimem przed śmiercią Michała, całą Otomana potencją swoją przełomał, rzadko słyszaną odwagą (jako
rzedkie y niepospolite obaczyli w nim y sami Turcy w Konstantynopolu, w których przy wielkim Pośle potaiemnie bedąc modeluszu przeglądał, z Cnot wielkich uznany, zá ledwie y to z niebespieczenstwem do swoiey żawitał Oyczyzny I ci bowiem iuż byli postrzegli, ze to tęn będźie Fulmen Orientis Lunae. Iakoż Oyczyznie przywrocony, nie ieden million trupow Bisurmanskich Libitynie poświęćił, tak przed przyięćiem iako y po przyięćiu Korony, wziąwszy Wielką Bułáwę Roku 1667. umiał nią rządzić, bo w roku 1672. samych Tatarow 60000. na plácu Marsa położył, á zaż zaraz roku następuiącego, pod Hocimęm przed śmierćią Micháła, całą Otomana potencyą swoią przełomał, rzadko słyszaną odwagą (iako
Skrót tekstu: KołTron
Strona: 300
Tytuł:
Tron ojczysty
Autor:
Augustyn Kołudzki
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1707
Data wydania (nie wcześniej niż):
1707
Data wydania (nie później niż):
1707
jako skrzydeł zażywał/ chciałly też w cudze Państwa i włości wlecieć temi skrzydłami latał. Zaprawdę skrzydła to onego Orła Polskiego/ który niezmarszczonym okiem wiary świętej patrzy a przedtym jeszcze lepiej patrzył/ w jasne słońce Trójce Przenaświętszej. Skrzydła to onego Orła/ który po dzikich polach/ i nieświadomych gościńcach gonił/ nie raz drapieżne ptastwo Bisurmańskich Tatarów. Skrzydła to onego Orła/ który pazurami swemi dobrze zażął/ i pięknie oskubał skwierczące Państwa Moskiewskich krajów. Skrzydła to onego Orła/ któremu nienowina w Śląskich/ Morawskich/ Czeskich/ Niemieckich/ włościach bujać. To wszytko mogę ja śmiele mówić o Żołnierstwie Polskim de praeterito: ale de praesenti muszę rzec/ to co
iáko skrzydeł záżywał/ chćiałly też w cudze Páństwá y włośći wlećieć temi skrzydłámi látał. Záprawdę skrzydłá to onego Orłá Polskiego/ ktory niezmárszczonym okiem wiáry świętey pátrzy á przedtym ieszcze lepiey pátrzył/ w iásne słońce Troyce Przenaświętszey. Skrzydłá to onego Orłá/ ktory po dźikich polách/ y nieświádomych gośćincách gonił/ nie raz drápieżne ptástwo Bisurmáńskich Tátárow. Skrzydłá to onego Orłá/ ktory pázurámi swemi dobrze záżął/ y pięknie oskubał skwierczące Páństwá Moskiewskich kráiow. Skrzydłá to onego Orłá/ ktoremu nienowiná w Sląskich/ Morawskich/ Czeskich/ Niemieckich/ włośćiách buiáć. To wszytko mogę ia śmiele mowić o Zołnierstwie Polskim de praeterito: ale de praesenti muszę rzec/ to co
Skrót tekstu: MijInter
Strona: 23
Tytuł:
Interregnum albo sieroctwo apostolskie
Autor:
Jacynt Mijakowski
Drukarnia:
Paweł Konrad
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
zrzucił go z Państwa/ i poddał się pod protekcją Turecką w Roku 1595. Michał Wojewoda/ złączywszy się z Zygmuntem Siedmiogrodzkim i Multańskim Wojewodą/ długą i straszną Wonę z Turczynem prowadzili/ ale nakoniec domowe niesnaski/ i skryte fakcje/ tak to mizerne Państwo podkopały/ że nie mniej jako i drugie wpadło w samołowkę Bisurmańskich Tyranów. Przypisać się to musi sprawiedliwości Boskiej/ tym sposobem karzącej niepowściągnione niezgody Chrześcijan/ przez które podają sposobność przyrodzonemu Wiary swojej Nieprzyjacielowi/ do rozszerzenia potęgi swojej.
Haracz Wołoskiej Ziemie zrazu niebył większy nad Sto dwadzieścia Worków Srebra/ co czyni Sześćdziesiąt Tysięcy Talerów do roku/ jako i w Multaniech/ i podobnoby go
zrzućił go z Páństwá/ y poddał się pod protekcyą Turecką w Roku 1595. Michał Woiewodá/ złączywszy się z Zygmuntem Siedmiogrodzkim y Multańskim Woiewodą/ długą y strászną Wonę z Turczynem prowádźili/ ále nákoniec domowe niesnáski/ y skryte fákcye/ ták to mizerne Páństwo podkopáły/ że nie mniey iáko y drugie wpádło w sámołowkę Bisurmáńskich Tyranow. Przypisáć się to muśi spráwiedliwośći Boskiey/ tym sposobem karzącey niepowśćiągnione niezgody Chrześćian/ przez ktore podáią sposobność przyrodzonemu Wiáry swoiey Nieprzyiaćielowi/ do rozszerzenia potęgi swoiey.
Háracz Wołoskiey Ziemie zrázu niebył większy nád Sto dwádźieśćia Workow Srebrá/ co czyni Sześćdźieśiąt Tyśięcy Tálerow do roku/ iáko y w Multaniech/ y podobnoby go
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 78
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
rabował, od swej się oderwawszy kupy. Ci upewnią, że wojsko tylko o mil kilka; Toż naszy psa szarego widzą miasto wilka. Bo Brodawka, kozacki wódz chocimskiej drogi, Idąc bez wszelkiej sprawy, bez wszelkiej przestrogi, Wlazł Turkom w samo gardło, gdzie albo umierać, Albo mu trzeba było środkiem się przedzierać Bisurmańskich taborów, a za każdym krokiem Szturmować i z onym się pasować obłokiem; Pułk Kozaków przyszedł do obozu WOJNA CHOCIMSKA
Bo skoro Osman na nich padnie z niedobaczka, Witaj, rzecze, nie brodząc do wieczerzy kaczka! Rozumie, że ich połknie i już pierwsze koty, K'woli dalszej fortunie wyrzuca za płoty. Triumfujesz, Osmanie
rabował, od swej się oderwawszy kupy. Ci upewnią, że wojsko tylko o mil kilka; Toż naszy psa szarego widzą miasto wilka. Bo Brodawka, kozacki wódz chocimskiej drogi, Idąc bez wszelkiej sprawy, bez wszelkiej przestrogi, Wlazł Turkom w samo gardło, gdzie albo umierać, Albo mu trzeba było środkiem się przedzierać Bisurmańskich taborów, a za każdym krokiem Szturmować i z onym się pasować obłokiem; Pułk Kozaków przyszedł do obozu WOJNA CHOCIMSKA
Bo skoro Osman na nich padnie z niedobaczka, Witaj, rzecze, nie brodząc do wieczerzy kaczka! Rozumie, że ich połknie i już pierwsze koty, K'woli dalszej fortunie wyrzuca za płoty. Tryumfujesz, Osmanie
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 103
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
gęstym dymie owym, Krzesały iskry równe ogniom piorunowym. Świata nie znać w kurzawie; słuch odjęły gromy, I żywy gorejącej wizerunk Sodomy Osman, słup a słup solny, nie śmie ruszyć kroku, Czeka swej ostatniego fortuny wyroku. Tedy na Lisowczyków wszytek impet lęże; Tam idą janczarowie, tam wybrani męże, Czoło wojsk bisurmańskich i których imiona W różnych sławne potrzebach, wziąwszy na ramiona Tarcze, pierwszy dopiero raz naszym widziane, Przy drzewach zostawiwszy konie powiązane. Wiedząc, że Lisowczycy bez strzelby są długiej, Choć jeszcze wczorajszego nie zapomniał drugi, Tym śmielej, tym nastąpią na nich natarczywiej; Lecz trafią na gotowych, którym tu poczciwiej Umrzeć w
gęstym dymie owym, Krzesały iskry równe ogniom piorunowym. Świata nie znać w kurzawie; słuch odjęły gromy, I żywy gorejącej wizerunk Sodomy Osman, słup a słup solny, nie śmie ruszyć kroku, Czeka swej ostatniego fortuny wyroku. Tedy na Lisowczyków wszytek impet lęże; Tam idą janczarowie, tam wybrani męże, Czoło wojsk bisurmańskich i których imiona W różnych sławne potrzebach, wziąwszy na ramiona Tarcze, pierwszy dopiero raz naszym widziane, Przy drzewach zostawiwszy konie powiązane. Wiedząc, że Lisowczycy bez strzelby są długiej, Choć jeszcze wczorajszego nie zapomniał drugi, Tym śmielej, tym nastąpią na nich natarczywiej; Lecz trafią na gotowych, którym tu poczciwiej Umrzeć w
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 265
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
nieprzyjacielem przez gwałt potykać się zwykli: a przecię rzadko by kiedy mieli gwałtowne nad nieprzyjacielem zwycięstwo otrzymać: Dla tegom też nic tak gruntownego/ nie mogłem i tam ku obronie/ tej Korony naszej/ pożytecznego i potrzebnego wybaczyć. A żem się potym dostał w pojmanie do Turek/ i tamem widział wojska narodów Bisurmańskich/ z rozmaitych Nacij zebrane. Które zrozumiałem/ że w działach ogromnych/ a w straszliwych głosach swoich/ kiedy się potykają/ strzelać/ wołać/ okrutnie zwykli: a w tym samym nawiętszą nadzieję wygrania bitwy pokładają: Ażem się dostał za morze; byłem zaprzedany: A tam widziałem armatę jednego Hetmana
nieprzyiaćielem przez gwałt potykáć się zwykli: á przećię rzadko by kiedy mieli gwałtowne nád nieprzyiaćielem zwyćięstwo otrzymać: Dla tegom też nic ták gruntownego/ nie mogłem y tám ku obronie/ tey Korony naszey/ pożytecznego y potrzebnego wybaczyć. A żem się potym dostał w poimánie do Turek/ y támem widźiał woyská narodow Bisurmáńskich/ z rozmáitych Náciy zebráne. Ktore zrozumiałem/ że w dźiáłách ogromnych/ á w straszliwych głosách swoich/ kiedy się potykáią/ strzeláć/ wołáć/ okrutnie zwykli: á w tym sámym nawiętszą nádźieię wygránia bitwy pokłádáią: Ażem się dostał żá morze; byłem záprzedány: A tam widźiałem ármatę iednego Hetmáná
Skrót tekstu: ChabSpos
Strona: A3
Tytuł:
Sposób rządu koronnego i gotowości. Obrona Rzeczypospolitej, jakaby miała być
Autor:
Mikołaj Chabielski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615