(mowią) Karaceny A sumnieniu bez wady. Nie trzeba Szarzy na sylwacht gromady Człek wżyciu dobry/ w postępkach rzetelny Odpasze Kołczan hartownych strzał pełny Bezpieczen od potyczki. Napięty szpuści szybki łuk Getycki Dawna to powieść/ teraz model inny Już musi zbroję na się brać niewinny Przypadku zjęty strachem. Musi stalonym piersi okryć blachem Trudno się człowiek ma schronić przygodzie/ I trafunkowej zabiec w zdrowiu szkodzie/ Co ma być niewiadomy. A zboku nań szwank przypadnie kryjomy/ Temu Egipskie straszne krokodyle Inszy się boi Charybdy i Scylle Aż od miecza umiera Niespodziewana tego śmierć pożera Przyszłe nieszczęście Fatum człeku kryje I w ciemnych Księgach los dekretu ryje A zgadnąć to
(mowią) Káráceny A sumnieniu bez wády. Nie trzebá Szárźi ná sylwácht gromády Człek wżyćiu dobry/ w postępkách rzetelny Odpasze Kołcząn hártownych strzał pełny Beśpieczen od potyczki. Nápięty szpuśći szybki łuk Getycki Dawna to powieść/ teraz model inny Iuż muśi zbroię ná się bráć niewinny Przypadku zięty stráchem. Muśi stalonym pierśi okryć bláchem Trudno się człowiek ma zchronić przygodźie/ Y tráfunkowey zábiedz w zdrowiu szkodźie/ Co ma bydź niewiádomy. A zboku nąń szwánk przypadnie kryiomy/ Tęmu Egypskie strászne krokodyle Inszy się boi Chárybdy y Scylle Aż od mieczá vmiera Niespodźiewána tego śmierć pożera Przyszłe nieszczęśćie Fatum człeku kryie Y w ćiemnych Xięgách los dekretu ryie A zgádnąć to
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 201
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
w brogu przyszpilował ćwiekiem, Żem czuła prawie dobrze, kiedy mijał pępek; Lecz mu trzeba zapłacić za taki postępek. Obiecałam mu i to, nie wspomnieć przed nikiem.” A matka: „Zjedzże diabła, kurwo, z rzemieślnikiem.” 403. OBOJCZYK
Po diabłaż do Włoch, gdzie żelaznym blachem Mąż pięknej żenie coś kryje przed gachem? Oto i w naszym, patrzcie wszyscy, szyku, Tak szpetne kpisko siedzi w obojczyku. 404. ROZMOWA CHĘDOGA
Śmieszna się rzecz jednemu trafiła staroście, Kiedy wjeżdżał do miasta przez rzekę po moście. Nieszpetna dziewka, wiatr jej koszulę wydymał, Prała chusty na ławce, gdy konia
w brogu przyszpilował ćwiekiem, Żem czuła prawie dobrze, kiedy mijał pępek; Lecz mu trzeba zapłacić za taki postępek. Obiecałam mu i to, nie wspomnieć przed nikiem.” A matka: „Zjedzże diabła, kurwo, z rzemieślnikiem.” 403. OBOJCZYK
Po diabłaż do Włoch, gdzie żelaznym blachem Mąż pięknej żenie coś kryje przed gachem? Oto i w naszym, patrzcie wszyscy, szyku, Tak szpetne kpisko siedzi w obojczyku. 404. ROZMOWA CHĘDOGA
Śmieszna się rzecz jednemu trafiła staroście, Kiedy wjeżdżał do miasta przez rzekę po moście. Nieszpetna dziewka, wiatr jej koszulę wydymał, Prała chusty na ławce, gdy konia
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 360
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jeśli to wiecie, że beło stwardziało Przez czary wszytko prawie Feratowe ciało, Okrom tam, kędy dziecię, kiedy u macierze W żywocie jeszcze leży, pierwszy pokarm bierze; I póki jeno beł żyw, zawsze tę część ciała, Która będąc wątpliwa, ranom podlegała, Ubezpieczał, jako mógł, sposobem wszelakiem Z wypławnego żelaza blachem siedmiorakiem.
XLIX.
Także właśnie i Orland beł uczarowany, Że jego ciało żadnej nie bało się rany, Okrom pod podeszwami u obu nóg, które Kryły jako nabarziej zawżdy miękką skórę. Ostatek beł, jak marmur, jeśli wieść nie plecie, Co to za szczerą prawdę rozniosła na świecie. Obadwa wprawdzie zawżdy zbroje zażywali
jeśli to wiecie, że beło stwardziało Przez czary wszytko prawie Feratowe ciało, Okrom tam, kędy dziecię, kiedy u macierze W żywocie jeszcze leży, pierwszy pokarm bierze; I póki jeno beł żyw, zawsze tę część ciała, Która będąc wątpliwa, ranom podlegała, Ubezpieczał, jako mógł, sposobem wszelakiem Z wypławnego żelaza blachem siedmiorakiem.
XLIX.
Także właśnie i Orland beł uczarowany, Że jego ciało żadnej nie bało się rany, Okrom pod podeszwami u obu nóg, które Kryły jako nabarziej zawżdy miękką skórę. Ostatek beł, jak marmur, jeśli wieść nie plecie, Co to za szczerą prawdę rozniosła na świecie. Obadwa wprawdzie zawżdy zbroje zażywali
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 260
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Na słowa tej, od której nieraz beł zdradzony. Mógł się pomścić, a nie chciał, teraz chcąc nie może: Ujachał nieprzyjaciel, Gryfonie nieboże! Musisz jeszcze na wielką niefortunę swoję Tak marnego człowieka wziąć konia i zbroję. PIEŚŃ XVII.
CXVIII.
Lepiej beło bezbrojnem, nagiem i swobodnem Zostać, niż piersi odziać blachem tak niegodnem, Niż wyśmianą na głowę i posromoconą Przyłbicę i na ramię tarcz wziąć obelżoną. Ale się barziej żądzy, niżli rozumowi Dał rządzić, która była cudzołożnikowi Dać karanie i na złej pomścic się niewieście, I jachał tak, że mógł być przed wieczorem w mieście.
CXIX.
Przy bramie, którą wjachać miał Gryfon
Na słowa tej, od której nieraz beł zdradzony. Mógł się pomścić, a nie chciał, teraz chcąc nie może: Ujachał nieprzyjaciel, Gryfonie nieboże! Musisz jeszcze na wielką niefortunę swoję Tak marnego człowieka wziąć konia i zbroję. PIEŚŃ XVII.
CXVIII.
Lepiej beło bezbrojnem, nagiem i swobodnem Zostać, niż piersi odziać blachem tak niegodnem, Niż wyśmianą na głowę i posromoconą Przyłbicę i na ramię tarcz wziąć obelżoną. Ale się barziej żądzej, niżli rozumowi Dał rządzić, która była cudzołożnikowi Dać karanie i na złej pomścic się niewieście, I jachał tak, że mógł być przed wieczorem w mieście.
CXIX.
Przy bramie, którą wjachać miał Gryfon
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 31
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Zerbin, który tam trzymał wszytkę myśl, gdzie oczy, W prawą stronę mu chyżo na koniu uskoczy, Ale nie tak, aby się ostremu żelazu Mógł uchronić i zdrowy uść ciężkiego razu; Bo tak mocno wściekła broń z góry uderzyła, Że mu tarcz na dwie równe części rozdzieliła I łokcia mu i uda lewego pod blachem Znacznie dosięgła tylko za jednem zamachem.
LXIX.
Zerbin wszytkie swe siły zbiera do pomocy I siecze Mandrykarda co z najwiętszej mocy; Ale zbroja pogańska wszytko wytrzymała I żadnej w sobie skazy i rysy nie miała. A ów nie tylko, że go już tarczej pozbawił, Ale mu w kilku miejscach zbroję podziurawił, Szyszak potłukł
Zerbin, który tam trzymał wszytkę myśl, gdzie oczy, W prawą stronę mu chyżo na koniu uskoczy, Ale nie tak, aby się ostremu żelazu Mógł uchronić i zdrowy uść ciężkiego razu; Bo tak mocno wściekła broń z góry uderzyła, Że mu tarcz na dwie równe części rozdzieliła I łokcia mu i uda lewego pod blachem Znacznie dosięgła tylko za jednem zamachem.
LXIX.
Zerbin wszytkie swe siły zbiera do pomocy I siecze Mandrykarda co z najwiętszej mocy; Ale zbroja pogańska wszytko wytrzymała I żadnej w sobie skazy i rysy nie miała. A ów nie tylko, że go już tarczej pozbawił, Ale mu w kilku miejscach zbroję podziurawił, Szyszak potłukł
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 247
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
hetmanem, tyleś czynieł z siebie, jaki by tryjumf tylko znalazł w niebie. Gdy w tobie sroga niewdzięczność gniew męski, ojczyste szkody i sromotne klęski, do pomsty budzi, w tej bywszy niedoli, gdzie jako mówią: tu żal, a tu boli, obojeś jednem uciął to zamachem; potężnem serce cierpliwości blachem, ręceś uzbrojeł wyostrzonem mieczem i wygrał męstwem więcej niż człowieczem. Godniejszy nosić laurowy wieniec, kto się sam, niźli kto weźmie Kamieniec; i cnota, mówią, wyżej nie dosięże. Na jednę pomstę oboje oręże tedy złożywszy osieckiem dekretem, swej i publicznej nad tatarskiem grzbietem mściłeś się krzywdy i nie uspokojeł,
hetmanem, tyleś czynieł z siebie, jaki by tryjumf tylko znalazł w niebie. Gdy w tobie sroga niewdzięczność gniew męski, ojczyste szkody i sromotne klęski, do pomsty budzi, w tej bywszy niedoli, gdzie jako mówią: tu żal, a tu boli, obojeś jednem uciął to zamachem; potężnem serce cierpliwości blachem, ręceś uzbrojeł wyostrzonem mieczem i wygrał męstwem więcej niż człowieczem. Godniejszy nosić laurowy wieniec, kto się sam, niźli kto weźmie Kamieniec; i cnota, mówią, wyżej nie dosięże. Na jednę pomstę oboje oręże tedy złożywszy osieckiem dekretem, swej i publicznej nad tatarskiem grzbietem mściłeś się krzywdy i nie uspokojeł,
Skrót tekstu: PotPocztaKarp
Strona: 72
Tytuł:
Poczta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Muza polska: na tryjumfalny wjazd najaśniejszego Jana III
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Adam Karpiński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1996
człeku, choćby była na dnie. Tak na prądzie ciekącej gdy się zetrze wody Garniec z garcem, jeden być nie może bez szkody; Dopieroż gdy żelazny w takiej przeczy z trzopem Glinianym, samym zaraz gniecie go pochopem; Dosyć ma serca Polak przed Turczynem siła, A gdy go jeszcze zbroja hartowna okryła, Piersi blachem opatrzył, szyszak głowy strzeże, Nie czuje, chociaż go kto kole, chociaż rzeże, Gołe brzuchy pogaństwo niesie jako lutnie, Goły łeb; cienką szyję do razu mu utnie. W liczbę ufają, aleć tak wielka czereda Oraz się bić nie może, uciec sobie nie da. Wrzeszczeć dobrzy i gardziel drzeć ze
człeku, choćby była na dnie. Tak na prądzie ciekącej gdy się zetrze wody Garniec z garcem, jeden być nie może bez szkody; Dopieroż gdy żelazny w takiej przeczy z trzopem Glinianym, samym zaraz gniecie go pochopem; Dosyć ma serca Polak przed Turczynem siła, A gdy go jeszcze zbroja hartowna okryła, Piersi blachem opatrzył, szyszak głowy strzeże, Nie czuje, chociaż go kto kole, chociaż rzeże, Gołe brzuchy pogaństwo niesie jako lutnie, Goły łeb; cienką szyję do razu mu utnie. W liczbę ufają, aleć tak wielka czereda Oraz się bić nie może, uciec sobie nie da. Wrzeszczeć dobrzy i gardziel drzeć ze
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 152
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
przykrzy, Niedługo ten miech sklęśnie; prędko się wyikrzy; Kiedy co dzień, jak wiemy, ostatnią potrzebą Przyciśnieni, wozami po lasach się grzebą; Wytrzymać im, niechaj się jeszcze szturmem bawią; Zdarzy Bóg, tylo tylko, co i dotąd sprawią. Tu się z rady rozeszli, a że już ciemności Padły, blachem zgniecione rozprostują kości. Aż Palczowski z królewskim listem jedzie, prawie Na dobie; toż się znowu zejdą ku tej sprawie, I ten, skoro krótkimi swą posługę słowy Zaleci, powie: «że król zabawiał się łowy, I właśnie szczwał zająca na Szczerzeckim chroście, Kiedym mu list oddawszy, to oznajmił, co
przykrzy, Niedługo ten miech sklęśnie; prędko się wyikrzy; Kiedy co dzień, jak wiemy, ostatnią potrzebą Przyciśnieni, wozami po lasach się grzebą; Wytrzymać im, niechaj się jeszcze szturmem bawią; Zdarzy Bóg, tylo tylko, co i dotąd sprawią. Tu się z rady rozeszli, a że już ciemności Padły, blachem zgniecione rozprostują kości. Aż Palczowski z królewskim listem jedzie, prawie Na dobie; toż się znowu zejdą ku tej sprawie, I ten, skoro krótkimi swą posługę słowy Zaleci, powie: «że król zabawiał się łowy, I właśnie szczwał zająca na Szczerzeckim chroście, Kiedym mu list oddawszy, to oznajmił, co
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 190
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
wzdłuż Rugiera pewnie rozciąłby dobrego, Lecz hełmu nie drasnęła broń sczarowanego.
CX
Ten jednak niesłychanem ogłuszony razem, Z siodła się na spadnienie pochyla zarazem. Powtarza srogie cięcia Afer zapalczywy: Ów się namniej nie czuje, jakby nie był żywy; I trzecikroć wyniosłem gdy z wierzchu zamachem Ciął w szyszak, pięciorakiem umocniony blachem, Nie strzymała krucha broń, w proch się rozsypuje I bezbronną Afrowi rękę zostawuje.
CXVII.
Poskoczywszy Rodomont, bliżej przystępuje Do Rugiera, co z razów ciężkich się nie czuje; Bo tak zmysły i ostry wzrok mu zaślepiły, Iż przyrodzonej już nic nie zdał się mieć siły. Lecz go trzeźwi Sarracen, idzie z
wzdłuż Rugiera pewnie rozciąłby dobrego, Lecz hełmu nie drasnęła broń sczarowanego.
CX
Ten jednak niesłychanem ogłuszony razem, Z siodła się na spadnienie pochyla zarazem. Powtarza srogie cięcia Afer zapalczywy: Ów się namniej nie czuje, jakby nie był żywy; I trzecikroć wyniosłem gdy z wierzchu zamachem Ciął w szyszak, pięciorakiem umocniony blachem, Nie strzymała krucha broń, w proch się rozsypuje I bezbronną Afrowi rękę zostawuje.
CXVII.
Poskoczywszy Rodomont, bliżej przystępuje Do Rugiera, co z razów ciężkich się nie czuje; Bo tak zmysły i ostry wzrok mu zaślepiły, Iż przyrodzonej już nic nie zdał się mieć siły. Lecz go trzeźwi Sarracen, idzie z
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 393
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Odpuśćcie, więcej france w obozie, niźli ran, Kurwy, karty, paskwile chodząc w odpowiedzi. Z pogaństwem wasze dzieło, a któż tak krew cedzi? 123. DO JEGOMOŚCI PANA REJA, WOJEWODY LUBELSKIEGO, STAROSTY LIBUSKIEGO
Siedli Turcy, rotmistrzem w polskim wojsku Reja Obaczywszy; upadła wszytka im nadzieja. Kiedy twardym okryty blachem stanie w przedzie: Achilles Greki, Hektor swe Trojany wiedzie. Dość Konsus, dość ma Swada, niechaj też w Libuszy Bellona i surowy Mars kopiją kruszy; Nie w samej tylko todze, nie w areopagu, Czas by w polu, czas by już Reja widzieć w sagu. Kto wie, co Wenus myśli,
Odpuśćcie, więcej france w obozie, niźli ran, Kurwy, karty, paskwile chodząc w odpowiedzi. Z pogaństwem wasze dzieło, a któż tak krew cedzi? 123. DO JEGOMOŚCI PANA REJA, WOJEWODY LUBELSKIEGO, STAROSTY LIBUSKIEGO
Siedli Turcy, rotmistrzem w polskim wojsku Reja Obaczywszy; upadła wszytka im nadzieja. Kiedy twardym okryty blachem stanie w przedzie: Achilles Greki, Hektor swe Trojany wiedzie. Dość Konsus, dość ma Swada, niechaj też w Libuszy Bellona i surowy Mars kopiją kruszy; Nie w samej tylko todze, nie w areopagu, Czas by w polu, czas by już Reja widzieć w sagu. Kto wie, co Wenus myśli,
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 287
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987