, tamte, że hańbę wychowały światu. NA TABAK DO PIOTRA
Smrodliwe ziele, o ziele śmiertelne, Które w krainy morzami oddzielne Życzliwe skryło od nas przyrodzenie, Kto cię na rodu naszego stracenie, Kto cię na brzeg nasz przywiózł łodzią krzywą I świat zaraził trucizną smrodliwą? Nie dosyć było, że i wojny krwawe,
Blade choroby, głody niełaskawe, I sama starość, i straszne trucizny Króciły nam wiek bez tego nieżyzny, Żeś i ty naszym latom, brzydkie ziele, Musiało kresu uszczerbić tak wiele! Któż by twą brzydkość godnie i gotowy Jad zganił, i dym posłany do głowy? Taka zaraza z piekielnej otchłani Bucha, której zwierz
, tamte, że hańbę wychowały światu. NA TABAK DO PIOTRA
Smrodliwe ziele, o ziele śmiertelne, Które w krainy morzami oddzielne Życzliwe skryło od nas przyrodzenie, Kto cię na rodu naszego stracenie, Kto cię na brzeg nasz przywiózł łodzią krzywą I świat zaraził trucizną smrodliwą? Nie dosyć było, że i wojny krwawe,
Blade choroby, głody niełaskawe, I sama starość, i straszne trucizny Króciły nam wiek bez tego nieżyzny, Żeś i ty naszym latom, brzydkie ziele, Musiało kresu uszczerbić tak wiele! Któż by twą brzydkość godnie i gotowy Jad zganił, i dym posłany do głowy? Taka zaraza z piekielnej otchłani Bucha, której zwierz
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 356
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Mars wtem się pali, Prusy odpadają, Z główniami żywe furie czekają. Ojczyzna (ach!) nieszczęśliwa, Sil ostatnich z pod serca dobywa. 1627.
Kto jej byl sroższym, i na kogo barży W swem utrapieniu ciężkiem się uskarży! W diamencie to pokryła, Bieda jedna jej nic dokuczyła. Oto z Awernu blade, wyschłe jędze, Roztrzęsą na świat się lichoty i nędze. Wierzyćli wiek przyszły będzie? Chlebem rzęsa i leśne żołędzie. Tak na nie swoich zemdlony gmin nogachPadał lada gdzie po stegnach, po drogach. Chodzili by jakie mary, Zarzuceni forkom na ofiary. Jakie Merkury poczwary i cienie, Przez las podziemny cyprysowy żenie
Mars wtem się pali, Prusy odpadają, Z głowniami żywe furye czekają. Ojczyzna (ach!) nieszczęśliwa, Sil ostatnich z pod serca dobywa. 1627.
Kto jej byl sroższym, i na kogo barży W swem utrapieniu ciężkiem się uskarży! W dyamencie to pokryła, Bieda jedna jej nic dokuczyła. Oto z Awernu blade, wyschłe jędze, Roztrzęsą na świat się lichoty i nędze. Wierzyćli wiek przyszły będzie? Chlebem rzęsa i leśne żołędzie. Tak na nie swoich zemdlony gmin nogachPadał lada gdzie po stegnach, po drogach. Chodzili by jakie mary, Zarzuceni forkom na ofiary. Jakie Merkury poczwary i cienie, Przez las podziemny cyprysowy żenie
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 87
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
oduczoną złożyć mógł Kopiją, Gotowy Nieprzyjaciel stanął mu nad szyją. Aż co nam w-tym pokoju dobre dni rodziło, I wczasy i rozkoszy, toż nam zawadziło. Owo wszytko, (kiedy się porachujem z-sobą) Dobro nasze w-ieden grób poszło razem z-Tobą, Na to miejsce, lichoty, trwogi, różno blade Biedy, nedzy, choroby, zaboje szkarade, Uciekania, włóczegi, głody do umoru, Jako z płaczorodego wysuły się woru. Bodaj był nie umierał! a jeżliżeś kiedy Ponać miał Libityne, przynajmniej nie tedy Rozkosze jego panowania Część PIERWSZA
Bo gdy się Nieprzyjaciel, (który długo temu Rumorowi nie wierzył, a szcześciu
oduczoną złożyć mogł Kopiią, Gotowy Nieprzyiaćiel stanął mu nad szyią. Aż co nam w-tym pokoiu dobre dni rodźiło, I wczásy y roskoszy, toż nam zawádźiło. Owo wszytko, (kiedy sie porachuiem z-sobą) Dobro nasze w-ieden grob poszło razem z-Tobą, Na to mieysce, lichoty, trwogi, rożno blade Biedy, nedzy, choroby, zaboie szkárade, Ućiekania, włoczegi, głody do umoru, Iako z płaczorodego wysuły sie woru. Boday był nie umierał! á ieżliżeś kiedy Ponać miał Libityne, przynaymniey nie tedy Rozkosze jego panowania CZESC PIERWSZA
Bo gdy sie Nieprzyiaćiel, (ktory długo temu Rumorowi nie wierzył, á szcześćiu
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 12
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
MINERAŁÓW w ziemi znajdią, z AgryKOLI i KARDANA Autorów.
1mo. Miejsca które są Cunae Minerałów, srzonem i śniegiem nigdy niesą pokryte i zapadłe: bo go, jeno padnie, wapory wychodzące ciepłe strawiają i stracą. 2do Liście ziół, trawy, i drzewa nad temi miejscami rosnących na Wiosnę bywają niby Niekieskie i blade a same gałązki czarniawe, zracyj waporów wychodzących. 3tio Jeżeli góry lub kamienie lub ziemia na miejscu Minerałów albo kruzców są zielone, denotant tam będącą Miedź: jeżeli czarne, tedy tam srebro i złoto; jeśli blade tedy Ołów i żelazo, jeżeli żółto blade, śniade, tedy koperwas; jeśli popielato ciemne, siarkę
MINERAŁOW w zięmi znaydią, z AGRIKOLI y KARDANA Autorow.
1mo. Mieysca ktore są Cunae Minerałow, srzonem y sniegiem nigdy niesą pokryte y zapadłe: bo go, ieno padnie, wapory wychodzące ciepłe strawiaią y stracą. 2do Liście zioł, trawy, y drzewa nad temi mieyscami rosnących na Wiosnę bywaią niby Niekieskie y blade á same gałązki czarniawe, zrácyi waporow wychodzących. 3tio Ieżeli gory lub kamienie lub ziemia na mieyscu Minerałow albo kruzcow są zielone, denotant tam będącą Miedź: ieżeli czarne, tedy tam srebro y złoto; ieśli blade tedy Ołow y żelazo, ieżeli żołto blade, śniade, tedy koperwas; ieśli popielato ciemne, siarkę
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 999
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
trupa, już od duszy często niewinnej, sprawiedliwej opuszczonego, opanował, w nim chodził, zarażał? co w tym za niepodobieństwo? Qui potest plus, potest et minus. Dla tego wiele podejrzanych ciał podczas jakiej zarazy, chorób, śmierci odkopują znajdują krwiste jak O Upierach.
żywe, które za żywota były jak chusta blade, często koszulę swą w zębach trzymające. Łeb im uciąwszy, serce przebiwszy, krwie wiele znich wypływa, co jest znakiem na Rusi, ile u ludzi posolitych, iż takie ciało jest upier cięszki, bardzo szkodzący. Ciało człeka zmarłego, i naturalnie, i z dekretu Bożego (Pulvis es et in pulverem reverteris
trupa, iuż od duszy często niewinney, sprawiedliwey opuszczonego, opanował, w nim chodził, zarażał? co w tym za niepodobieństwo? Qui potest plus, potest et minus. Dla tego wiele podeyrzanych ciał podczas iakiey zarazy, chorob, smierci odkopuią znayduią krwiste iak O Upierach.
żywe, ktore za żywota były iak chusta blade, często koszulę swą w zębach trzymaiące. Łeb im uciąwszy, serce przebiwszy, krwie wiele znich wypływa, co iest znakiem na Rusi, ile u ludzi posolitych, iż takie ciało iest upier cięsżki, bardzo szkodzący. Ciało człeka zmarłego, y naturalnie, y z dekretu Bożego (Pulvis es et in pulverem reverteris
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 250
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
/ i wsadź do pieca. LXXXV.
Z Tegoż Ciasta robić będziesz Tatarskie/ przydawszy Rożenków drobnych/ i kręcone/ przydawszy także Rożenków drobnych. LXXXVI.
Z takiegoż Ciasta krajać będziesz Paski/ a pozyngowawszy miodem do pieca wsadzisz. Mogą też te wszytkie Ciasta być przez miodu/ Oliwę albo Olejem zyngowane/ ale blade będą/ nie tak rumiane jak z miodem. LXXXVII. Bianka na Post.
Weźmij Ryzu suchego/ obierz/ spłocz pięknie/ wytrzyj serwetami/ a susz/ utłucz w Moździerzu na mąkę/ przesij/ wstaw wodę w pięknym kotle/ a gdy zwierać będzie/ wlej Wodki Rożanej co chcesz/ i Cukru włóż spotrzebe/
/ y wsadź do piecá. LXXXV.
Z Tegoż Ciástá robić będźiesz Tátárskie/ przydawszy Rożenkow drobnych/ y kręcone/ przydawszy tákże Rożenkow drobnych. LXXXVI.
Z tákiegoż Ciástá kráiáć będźiesz Páski/ á pozyngowawszy miodem do piecá wsádźisz. Mogą też te wszytkie Ciastá bydź przeż miodu/ Oliwę álbo Oleiem zyngowáne/ ále bláde będą/ nie ták rumiáne iák z miodem. LXXXVII. Biánká ná Post.
Weźmiy Ryzu suchego/ obierz/ zpłocz pięknie/ wytrziy serwetámi/ á susz/ vtłucz w Mozdźierzu ná mąkę/ prześiy/ wstaw wodę w pięknym kotle/ á gdy zwieráć będźie/ wley Wodki Rożáney co chcesz/ y Cukru włoż zpotrzebe/
Skrót tekstu: CzerComp
Strona: 87
Tytuł:
Compendium ferculorum albo zebranie potraw
Autor:
Stanisław Czerniecki
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
kulinaria
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1682
Data wydania (nie wcześniej niż):
1682
Data wydania (nie później niż):
1682
Lakotnym/ gęsto kolankowate/ ale szczuplejsze/ niższe/ i kruchczejsze/ niżli Lakornego ziela. Pręt wewnątrz czczy/ gęsto gałęzisty. Liścia także gęstego/ jakoby strakowatego/ od członków swych stopek parami pochodzące/ równie niemal/ jako w Pietruszce/ miąższe/ obłe/ głęboko wykrawane: pachniące/ żółtawe: wierzchu gałązek okołki żółto blade. Nasienie zapachu mocnego/ smaku gorzkawego/ zwłaszcza w Czerwcu/ i w Lipcu. Korzeń Kłącze. Liście. Nasienie. Miejscje.
POspolicie w Lesiech/ w Borach i w Puszczach roście/ kędy wiele Jeleni: w której paszy barzo się kochają. Przeto w Polsce/ w Niepołomskiej Puszczy: na Śląsku w Pszczyńskiej:
Lákotnym/ gęsto kolankowáte/ ále sczupleysze/ niższe/ y kruchczeysze/ niżli Lákornego źiela. Pręt wewnatrz czczy/ gęsto gáłęźisty. Liśćia tákże gęstego/ iákoby strákowátego/ od członkow swych stopek parámi pochodzące/ rownie niemal/ iáko w Pietruszce/ miąższe/ obłe/ głęboko wykrawáne: pachniące/ żołtáwe: wierzchu gáłązek okołki żołto bláde. Naśienie zapáchu mocnego/ smáku gorzkáwego/ zwłasczá w Czerwcu/ y w Lipcu. Korzeń Kłącze. Liście. Naśienie. Mieyscye.
POspolićie w Leśiech/ w Borách y w Pusczách rośćie/ kędy wiele Ieleni: w ktorey paszy bárzo sie kocháią. Przeto w Polscże/ w Niepołomskiey Pusczy: ná Sląsku w Psczynskiey:
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 135
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
na niebie i potworach w nocy się pokazujących i jeśli dusze zmarłych z miejsc swych wyszedszy pokazować się mogą. Podobieñstwo od barwy mrówek do grzechów.
TERaz w ten Księdze pod przyrodzeniem i własnością mrówek/ o czarownicach i mamieniu ich mówić będziemy. Są tedy mrówki w barwie rozmaite. Niektóre czarne/ drugie żółtawe/ insze zaś blade. Przez które ich barwy rozmaity rodzaj występków może być rozumiany/ chociaj same robaczki z siebie dobre są jako wszytkie stworzenia Boże. Jako abowiem przez białość/ i świetność szat/ wedłyg błogosławionego Grzegorza cnot czystość: tak przez barwy odstępujące odbiałości/ bądź mniej/ bądź więcej grzechów smrodliwość według pisma świętego/ zwykła bywać rozumiana
ná niebie y potworách w nocy sie pokázuiących y iesli dusze zmárłych z mieysc swych wyszedszy pokázowác sie mogą. Podobieñstwo od bárwy mrowek do grzechow.
TERaz w ten Xiędze pod przyrodzeniem y własnością mrowek/ o czárownicách y mamieniu ich mowić będźiemy. Są tedy mrowki w bárwie rozmáite. Niektore cżarne/ drugie żołtáwe/ insze záś bláde. Przez ktore ich bárwy rozmáity rodzay występkow może bydź rozumiány/ choćiay sáme robaczki z śiebie dobre są iáko wszytkie stworzenia Boże. Iáko ábowiem przez białość/ y świetność szat/ wedłyg błogosłáwionego Grzegorzá cnot czystość: ták przez bárwy odstępuiące odbiałośći/ bądź mniey/ bądź więcey grzechow smrodliwość według pismá świętego/ zwykłá bywác rozumiána
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 287
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
w się samego - O cudo niesłychane! - a słoik drożony Został we mgnieniu oka razem wypróżniony. Wrócił się rozum na zad do głowy schorzałej, Wrócił się i rozsądek przy mądrości całej.
LVIII.
Jako więc dziecko liche, snem twardem zmorzone, Widzi straszydła, w brzydką postać obleczone; Idą na oczy jego ćmy blade i larwy, Chimery ksykające, sfingi szpetnej barwy; Dziwuje się z bojaźnią niewidomej sprawie, Chocia go sen opuścił, choć już jest na jawie: Tak pozbywszy szaleństwa, gdy przyszedł do siebie, Utkwił źrzeńce zalane łzami Orland w niebie.
LIX.
Utkwił, słowa nie mówiąc, zadumiały siedzi, Z myślami tylko swemi
w się samego - O cudo niesłychane! - a słoik drożony Został we mgnieniu oka razem wypróżniony. Wrócił się rozum na zad do głowy schorzałej, Wrócił się i rozsądek przy mądrości całej.
LVIII.
Jako więc dziecko liche, snem twardem zmorzone, Widzi straszydła, w brzydką postać obleczone; Idą na oczy jego ćmy blade i larwy, Chimery ksykające, sfingi szpetnej barwy; Dziwuje się z bojaźnią niewidomej sprawie, Chocia go sen opuścił, choć już jest na jawie: Tak pozbywszy szaleństwa, gdy przyszedł do siebie, Utkwił źrzeńce zalane łzami Orland w niebie.
LIX.
Utkwił, słowa nie mówiąc, zadumiały siedzi, Z myślami tylko swemi
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 198
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905