dogodzi, Bo mnie nic, tylko twoje zimno szkodzi. FAUNUS DO NIMF
Czemu, o nimfy, chociam boskiego rodzaju, Zawsze przede mną z tego uciekacie gaju? Jeśli mi rogi wadzą? Ma też Bakchus rogi, A przecię nimi nie był Ariadnie srogi. Jeśli to, żem rumiany? I Febus nie blady, A za jego Klityja obraca się ślady. Jeśli o brodę? Nie był Herkules bez brody, A broda nie czyniła Dejanirze szkody. Jeśli to, żem kosmaty? I Mars był niegładki, A to mu nie wadziło u Remowej matki. Jeśli o kozie nogi? A wżdyć Wulkan chramy, A najgładszą
dogodzi, Bo mnie nic, tylko twoje zimno szkodzi. FAUNUS DO NIMF
Czemu, o nimfy, chociam boskiego rodzaju, Zawsze przede mną z tego uciekacie gaju? Jeśli mi rogi wadzą? Ma też Bakchus rogi, A przecię nimi nie był Aryjadnie srogi. Jeśli to, żem rumiany? I Febus nie blady, A za jego Klityja obraca się ślady. Jeśli o brodę? Nie był Herkules bez brody, A broda nie czyniła Dejanirze szkody. Jeśli to, żem kosmaty? I Mars był niegładki, A to mu nie wadziło u Remowej matki. Jeśli o kozie nogi? A wżdyć Wulkan chramy, A najgładszą
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 96
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Padusli cię bawi, O! kto rącze dzianety iberskie wyprawi, Abo w karę słoneczną Pegazy zaprzęże, Że przez Alpes wysokie ta cię wieść dosięże. Ale rętszy nad wiatry sprawił cię już o tem Tysiącem gąb Merkury, nie w konturnie złotym Ani tak, jako bogi zwoływał do rady, Ale jako u Lety paruje gmin blady. Co za los twój był tedy, poseł gdy tak smutny Rózgą w skronie żelazną zadał raz okrutny? Z jego śmierci, (ach nieba) boleją i rany, Prędko i sam zgaszony gonisz cień kochany. Które jednak o mężne serca się wstrącają, Wszystkie na cię lamenty, wszystkie łzy spadają Sarmacka jedynaczko. W
Padusli cię bawi, O! kto rącze dzianety iberskie wyprawi, Abo w karę słoneczną Pegazy zaprzęże, Że przez Alpes wysokie ta cię wieść dosięże. Ale rętszy nad wiatry sprawił cię już o tem Tysiącem gąb Merkury, nie w konturnie złotym Ani tak, jako bogi zwoływał do rady, Ale jako u Lety paruje gmin blady. Co za los twój był tedy, poseł gdy tak smutny Rózgą w skronie żelazną zadał raz okrutny? Z jego śmierci, (ach nieba) boleją i rany, Prędko i sam zgaszony gonisz cień kochany. Które jednak o mężne serca się wstrącają, Wszystkie na cię lamenty, wszystkie łzy spadają Sarmacka jedynaczko. W
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 39
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
twardego. Na wygnanie posłano z nieba nocy ciemne, a kazano, żeby dni świeciły przyjemne. Tu dzień jasny, pogodny, siedm razy przechodzi Febusa, który światło niskiej ziemi rodzi. Możny Królu, którego są niebieskie włości, ach, jak ziemia splendorów niebiosom zazdrości! Ustawiczne Frasunki z nich szły na wygnanie, Strach blady, sinia Boleść toż znosi karanie, Płacz oraz z Narzekaniem, w żałobę ubrane Troski, po zmarłych mając głowy roztargane. Z nimi Prace, Jęczenia precz wygnano z nieba, Zwady, prawnych Rozterków już tam nie potrzeba; Nienawiści i Swary w kompanijej z Wojną, Gniew, Morderstwa i Zbrodni zgraję niespokojną, Głód nieznośny
twardego. Na wygnanie posłano z nieba nocy ciemne, a kazano, żeby dni świeciły przyjemne. Tu dzień jasny, pogodny, siedm razy przechodzi Febusa, który światło niskiej ziemi rodzi. Możny Królu, którego są niebieskie włości, ach, jak ziemia splendorów niebiosom zazdrości! Ustawiczne Frasunki z nich szły na wygnanie, Strach blady, sinia Boleść toż znosi karanie, Płacz oraz z Narzekaniem, w żałobę ubrane Troski, po zmarłych mając głowy roztargane. Z nimi Prace, Jęczenia precz wygnano z nieba, Zwady, prawnych Rozterków już tam nie potrzeba; Nienawiści i Swary w kompanijej z Wojną, Gniew, Morderstwa i Zbrodni zgraję niespokojną, Głód nieznośny
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 175
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
, małdr(z)yki, krajanki, gomołki lada gdzie, podle płota. W sadzawkach ryby pieczone, warzone pluskają popłatane: byle tylko chciał jeść obficie. Gorzałki a tabaki tam nie masz, a to dlatego, że kto rano gorzałkę pije, to cały dzień błazen; a kto tabakę, do śmierci i blady, i śmierdzi, hultajem pachnie. A kto by chciał cokolwiek robić, wina wielka; przyjdzie gospodarz z czeladzią i wezmą onego, wsadzą do więzienia miedzy kwapowe pierzyny, stamtąd już nie wychodzi, ani wstaje. Do jedzenia nawet nie musi, bo gospodarz z lejkiem do niego przychodzi i kontuzę leje mu w gębę z
, małdr(z)yki, krajanki, gomołki leda gdzie, podle płota. W sadzawkach ryby pieczone, warzone pluskają popłatane: byle tylko chciał jeść obficie. Gorzałki a tabaki tam nie masz, a to dlatego, że kto rano gorzałkę pije, to cały dzień błazen; a kto tabakę, do śmierci i blady, i śmierdzi, hultajem pachnie. A kto by chciał cokolwiek robić, wina wielka; przyjdzie gospodarz z czeladzią i wezmą onego, wsadzą do więzienia miedzy kwapowe pierzyny, stamtąd już nie wychodzi, ani wstaje. Do jedzenia nawet nie musi, bo gospodarz z lejkiem do niego przychodzi i kontuzę leje mu w gębę z
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 341
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
słudzy, Jedni wóz zataczają, spracowane drudzy Woźniki na wiadomy pastenik puszczają, Ci szpalery wynoszą, a ci obijają. Przyszłonocną łoźnicę; podziemne przybyły Matrony, i Królową w koło otoczyły. Te szaty znoszą, a te na posłudze stoją: Te jej włosy, te lepszą fanazją stroją. Radość wszędzie panuje, weseli się blady Świat pod ziemią, a tańce wszędzie i biesiady. Niezwyczajne w piekielnym wydają się gmachu Pienia, męki stają, i noc w swoim strachu. Sprawiedliwy u sądu Radamas próżnuje, I surowy tortury Minos limituje. Ani koło biednego Iksiona kręci, Ni woda Tantalowej umyka się chęci. Już Titus dziewiętne wolny się chęci. Już
słudzy, Iedni woz zátaczáią, sprácowáne drudzy Woźniki ná wiádomy pástenik puszczáią, Ci szpalery wynoszą, á ći obiiáią. Przyszłonocną łoźnicę; podźiemne przybyły Mátrony, y Krolową w koło otoczyły. Te száty znoszą, á te ná posłudze stoią: Te iey włosy, te lepszą fanázyą stroią. Rádość wszędźie pánuie, weseli sie blády Swiát pod źiemią, á tańce wszędźie y bieśiády. Niezwyczáyne w piekielnym wydáią się gmáchu Pienia, męki stáią, y noc w swoim stráchu. Spráwiedliwy u sądu Rádámás prożnuie, Y surowy tortury Minos limituie. Ani koło biednego Ixioná kręći, Ni wodá Tántálowey umyka się chęći. Iuż Titus dźiewiętne wolny się chęći. Iuż
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 26
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
; Nie to u mnie ubogi, choć zimie i lecie Nic suknie płatu nie ma całego na grzbiecie, Chociaż zimie i lecie na mdłej skórze swojej Mrozem i słońcem członki ogorzałe goi; Nie to u mnie ubogi, choć ledwo nie nagi Włóczy próżne od miasta do miasta biesagi, Albo siedząc pod płotem, chudy, blady, nużny, Żebrze, dokąd mu gęba nie stanie, jałmużny, Albo w gnoju i głowę zagrzebszy, i nogi, Wygląda zmiłowania — nie to jest ubogi: Jeszcze żyje, jeszcze w swej nie zwątpił fortunie, Nie nowina w purpury obracać jej gunie; Kto dotąd esem rzucał, spodziewaj się zyzów, Nie nowina
; Nie to u mnie ubogi, choć zimie i lecie Nic suknie płatu nie ma całego na grzbiecie, Chociaż zimie i lecie na mdłej skórze swojej Mrozem i słońcem członki ogorzałe goi; Nie to u mnie ubogi, choć ledwo nie nagi Włóczy próżne od miasta do miasta biesagi, Albo siedząc pod płotem, chudy, blady, nużny, Żebrze, dokąd mu gęba nie stanie, jałmużny, Albo w gnoju i głowę zagrzebszy, i nogi, Wygląda zmiłowania — nie to jest ubogi: Jeszcze żyje, jeszcze w swej nie zwątpił fortunie, Nie nowina w purpury obracać jej gunie; Kto dotąd esem rzucał, spodziewaj się zyzów, Nie nowina
Skrót tekstu: PotNabKuk_I
Strona: 517
Tytuł:
Pieśni nabożne ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, zimie ciepły deszcz widzimy; Stądże odmiana w zdrowiu ludzkim skryta, A śmierć nas z boku nieopatrznych chwyta. Skąd słońcu ta moc, zdumiewać się muszę, Gdy bryłce ziemie żywot da i duszę,
Że proch, co go wiatr po drodze rozmiata, Żyje i chodzi, skrzydła ma i lata? Więc księżyc blady, który pożyczaną Świeci światłością, co ma za nieznaną W tym tajemnicę? z nim rosną, z nim tają Wszytkie stworzenia, które wilgoć mają: Stawia-li rogi, pełną li twarz snuje, Wszytko się mokre do niego stosuje. Jak się ćmi słońce na swym zodiaku, Kiedy mu miesiąc zastąpi na szlaku,
, zimie ciepły deszcz widzimy; Stądże odmiana w zdrowiu ludzkim skryta, A śmierć nas z boku nieopatrznych chwyta. Skąd słońcu ta moc, zdumiewać się muszę, Gdy bryłce ziemie żywot da i duszę,
Że proch, co go wiatr po drodze rozmiata, Żyje i chodzi, skrzydła ma i lata? Więc księżyc blady, który pożyczaną Świeci światłością, co ma za nieznaną W tym tajemnicę? z nim rostą, z nim tają Wszytkie stworzenia, które wilgoć mają: Stawia-li rogi, pełną li twarz snuje, Wszytko się mokre do niego stosuje. Jak się ćmi słońce na swym zodyjaku, Kiedy mu miesiąc zastąpi na szlaku,
Skrót tekstu: PotPieśRKuk_I
Strona: 483
Tytuł:
Pieśni różne
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1669 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
na miejscu suchym chowany. Ktemu który z Syrycy/ albo z Cylicjej świeżo przywożą/ może być do dwu lat zachowany w swej mocy i w porze. Ale nasz/ albo i Włoski/ że jest w skutkach swych mdlejszy/ tylko do roku. Wybór.
NAlepszy gładki nie sękowaty ani biały/ albo szary/ albo blady/ nie kruchy. Bo jako piszą/ że takowy do lekarstw nie może wchodzić/ tylko który jest gęsty/ pełny/ smaku ostrego i korzennego/ zapachu przyjemnego z niejaką korzennością. We wnątrz żoławy/ a do przetłuczenia trudny. Taki roście w Syriej/ w Aleksandryjej/ w Egipcjej/ w Cylicjej/ i na Ostrowach
ná mieyscu suchym chowány. Ktemu ktory z Syrycy/ álbo z Cylicyey świeżo przywożą/ może być do dwu lat záchowány w swey mocy y w porze. Ale nász/ álbo y Włoski/ że iest w skutkách swych mdleyszy/ tylko do roku. Wybor.
NAlepszy głádki nie sękowáty áni biały/ álbo száry/ álbo blády/ nie kruchy. Bo iáko piszą/ że tákowy do lekarstw nie może wchodźić/ tylko ktory iest gęsty/ pełny/ smáku ostrego y korzennego/ zapáchu przyiemnego z nieiáką korzennośćią. We wnątrz żołáwy/ á do przetłuczenia trudny. Táki rośćie w Syryey/ w Alexándryiey/ w Egiptcyey/ w Cylicyey/ y ná Ostrowách
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 26
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
/ które on naznaczył przez on rok za duszę zmarłego odprawowali/ tak we Mszach jako i Psalmodiach. A on sam oprócz jałmużn/ także modlitw osobliwych które zań czynił na każdy dzień/ Hoscją zbawienną za wyzwolenie dusze jego ofiarował. Gdy się rok skończył/ w końcu Mszej za ołtarzem stojac umarły ukazał się biskupowi/ blady/ wyschły/ nędzny/ w odzieniu żałobnym. Którego gdy pytał jako się miał/ abo skądby przyszedł/ odpowiedział. W mękach jestem/ i z mąk przychodzę/ ale dziękuję miłości twojej/ iż rok ten/ dla jałmużn i modlitw twoich/ także dla dobrodziejstwa Kościoła twego które mi jest wyrządzone/ tysiąc lat mi
/ ktore on náznáczył przez on rok zá duszę zmárłego odpráwowáli/ ták we Mszách iáko y Psalmodiách. A on sam oprocż iáłmużn/ tákże modlitw osobliwjch ktore zań czjnił ná każdy dźien/ Hostią zbáwienną zá wyzwolenie dusze iego ofiárował. Gdy sie rok skończył/ w końcu Mszey za ołtarzem stoiac vmárły vkazał sie biskupowi/ blády/ wyschły/ nędzny/ w odźieniu żałobnym. Ktorego gdy pytał iáko sie miał/ ábo zkądby przyszedł/ odpowiedźiał. W mękách iestem/ y z mąk przychodzę/ ále dźiękuię miłośći twoiey/ iż rok ten/ dla iáłmużn y modlitw twoich/ także dla dobrodźieystwá Kośćiołá twego ktore mi iest wyrządzone/ tyśiac lat mi
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 56
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
dobrze duszy mojej poradzili. Zatym Kleryk Panie nie będą mi wierzyć. Odpowiedział: Ja tenci daję znak/ o którym żaden niewie jeno ja a synowie moi. Wziąwszy znak/ a Lantgrafa przed oczyma jego w studnią zanurzono/ przez onegoż szatana przyprowadzon jest; który acz żywota nie stracił/ jednak tak mdły i blady się wrócił/ iż zaledwie mógł być poznany. Słowa ojcowskie synom opowiedział/ i znaki pokazał/ ale mało mu to pomogło/ bo na to zezwolić niechcieli/ aby posessyje wrócili. Jednak odpowiedział Ludwik Klerykowi. Znak ten znam/ żeś ojca mego widział nic nie wątpię/ jednak zapłaty obiecanej nie dam. A
dobrze duszy moiey porádźili. Zátym Cleryk Pánie nie będą mi wierzyć. Odpowiedźiał: Ia tenći dáię znák/ o ktorym żaden niewie ieno ia á synowie moi. Wźiąwszy znák/ á Lántgráffá przed oczymá iego w studnią zánurzono/ przez onegoż szátáná przyprowádzon iest; ktory ácz żywotá nie stráćił/ iednák ták mdły y blády sie wroćił/ iż záledwie mogł bydź poznány. Słowá oycowskie synom opowiedźiał/ y znáki pokazał/ ále máło mu to pomogło/ bo ná to zezwolić niechćieli/ áby possessyie wrocili. Iednák odpowiedźiał Ludwik Clerykowi. Znák ten znam/ żeś oycá mego widźiał nic nie wątpię/ iednák zapłáty obiecaney nie dam. A
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 235
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612