do pożycia swego Społtowarzysza będziesz miał lubego, Będzieć świat kwitnął, lata coć się krocą, Wzad ci się wrócą.
Fraszka są wszytkie nieprzerachowane, Z samego serca ziemie wykopane Na marną szczęścia płonnego zapłatę, Kruszce bogate.
Fraszka diament i rubin wesoły, Fraszka szafiry, chociaby w popioły Świat wszytek zgorzał od blasku takiego Szkła bogatego.
To jest skarb prawie nieoszacowany, Ten ubogiego równa często z pany, Gdy choć pieniędzy nie weźmiesz z nim wiela, Masz przyjaciela.
Ten ci i w szczęściu przydaje ozdoby, I szczyrzeć każdej pomoże żałoby; Serce z twym równo śmieje się i boli W każdej twej doli.
Co nieuchronnym słońce widzi
do pożycia swego Społtowarzysza będziesz miał lubego, Będzieć świat kwitnął, lata coć się krocą, Wzad ci się wrocą.
Fraszka są wszytkie nieprzerachowane, Z samego serca ziemie wykopane Na marną szczęścia płonnego zapłatę, Kruszce bogate.
Fraszka dyament i rubin wesoły, Fraszka szafiry, chociaby w popioły Świat wszytek zgorzał od blasku takiego Szkła bogatego.
To jest skarb prawie nieoszacowany, Ten ubogiego rowna często z pany, Gdy choć pieniędzy nie weźmiesz z nim wiela, Masz przyjaciela.
Ten ci i w szczęściu przydaje ozdoby, I szczyrzeć każdej pomoże żałoby; Serce z twym rowno śmieje się i boli W każdej twej doli.
Co nieuchronnym słońce widzi
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 352
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
miedzianego Świętego Marka Pieczarskiego (który przez drugi dzień tego obroku używał) a ostatkiem z wiarą jako niekiedyś ciało swoje w rzece Jordanie Naaman/ obmył oczy swoje/ przepłokał raz i drugi/ i odszedł. Potym snad mając niejakąś do Kijowa potrzebkę jachał/ a zwracając się gdy wyiżdża na górę rzeczoną Wzdychalnica/ a od blasku słonecznego oczy sobie zasłania/ zsiada z woza/ i na górę idzie/ w tym iściu/ za modłami Świętych odetknąwszy zawiasę od oka swego/ przeyźrzał/ i zdrowy zostawszy wielbił Pana Boga/ który ma pilną pieczą/ aby włos z głowy człowieczej bez woli jego nie wypadł: temu i my pokłon oddawszy/ prośmy aby
miedźiánego Swiętego Márká Pieczárskiego (ktory przez drugi dźień tego obroku używał) á ostátkiem z wiárą iáko niekiedyś ćiáło swoie w rzece Iordanie Náámán/ obmył oczy swoie/ przepłokał raz y drugi/ y odszedł. Potym snad máiąc nieiákąś do Kiiowá potrzebkę iáchał/ á zwracáiąc się gdy wyiżdża ná gorę rzeczoną Wzdychálnicá/ á od blásku słonecznego oczy sobie zásłánia/ zśiáda z wozá/ y ná gorę idźie/ w tym iśćiu/ zá modłámi Swiętych odetknąwszy zawiásę od oká swego/ przeyźrzał/ y zdrowy zostawszy wielbił Páná Bogá/ ktory ma pilną pieczą/ áby włos z głowy człowieczey bez woli iego nie wypadł: temu y my pokłon oddawszy/ prośmy áby
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 154
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
przezeń wolność Rugierowi; Potem, aby go była z ręku wyzwoliła Alcyny, Melissie go wiedmie pożyczyła Do Indii; która go chwilę używała I wiele ludzi przezeń nieraz ratowała; Od której Rugierowi potem beł wrócony, I od niego zaś zawżdy na palcu noszony.
CIX.
Ten się dać Angelice zdało Rugierowi, Aby blasku nie odjął swemu puklerzowi I żeby się jem oczy jej nie uraziły, Co go już siecią beły miłości nakryły. I na brzegu, dokąd już orka przypływała I ledwie nie pół morza brzuchem okrywała, Zasadza się i skoro pokrowiec zdejmuje, Zda się, że drugie słońce na niebo wstępuje.
CX.
Uderzyła - straszny dziw
przezeń wolność Rugierowi; Potem, aby go była z ręku wyzwoliła Alcyny, Melissie go wiedmie pożyczyła Do Indyej; która go chwilę używała I wiele ludzi przezeń nieraz ratowała; Od której Rugierowi potém beł wrócony, I od niego zaś zawżdy na palcu noszony.
CIX.
Ten się dać Angelice zdało Rugierowi, Aby blasku nie odjął swemu puklerzowi I żeby się jem oczy jej nie uraziły, Co go już siecią beły miłości nakryły. I na brzegu, dokąd już orka przypływała I ledwie nie pół morza brzuchem okrywała, Zasadza się i skoro pokrowiec zdejmuje, Zda się, że drugie słońce na niebo wstępuje.
CX.
Uderzyła - straszny dziw
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 223
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
perficitur. Na które, co rok, same tylko kamienie dwakroć sto tysięcy szkutów ze skarbcu książęcego idzie, a od lat sześciudziesiąt i kilku jako zawsze jednako currit, co to wyniesie, porachowawszy, a co jeszcze donec perficietur . Wszedszy też do niej, w różnych, jako pęzlem akomodowanych, kamieniach od wielkiego poloru i blasku jako we zwierciadle się wybornie przejźrzeć może. Już niemal pod kopułę gotowa, za czasem perficietur, będzie rzecz godna czemu stuperet Europa, ponieważ simile nigdzie się nie pokaże się opus. Jest i druga kaplica, po prawej ręce w kościele, niemniej statuami nagrobków dość wyśmienitej roboty ozdobiona.
Jest i innych niemało, jako św
perficitur. Na które, co rok, same tylko kamienie dwakroć sto tysięcy szkutów ze skarbcu książęcego idzie, a od lat sześciudziesiąt i kilku jako zawsze jednako currit, co to wyniesie, porachowawszy, a co jeszcze donec perficietur . Wszedszy też do niej, w różnych, jako pęzlem akomodowanych, kamieniach od wielkiego poloru i blasku jako we zwierciadle się wybornie przejźrzeć może. Już niemal pod kopułę gotowa, za czasem perficietur, będzie rzecz godna czemu stuperet Europa, ponieważ simile nigdzie się nie pokaże się opus. Jest i druga kaplica, po prawej ręce w kościele, niemniej statuami nagrobków dość wyśmienitej roboty ozdobiona.
Jest i innych niemało, jako św
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 255
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
, ale sztychem, albo atramentem wyrażasz, porób na Tarczy kropki, tedy przez to wyrazisz Złoty Kolor. 2. SREBRNY Kolor i BIAŁY jednej są qualitatis znaczy Srebro, Naturalim Notitiam, item Wodę, Wiktorię, Trymumfy, calculum approbantem w rzuczaniu Losów, item Niewinność, szczerość. Znaki WOjenne z Srebra, dla większego blasku zażywane były, jako świadczy Pliniusz. Znaczy Dziecinny i młody wiek od 7 do 15 lat. Znaczy też Niedzielę et Diem lunae, alias Poniedziałek; Idem Author. leżeli ten Kolor piórem, albo sztychem wybijasz, zostaw białe nie nasiekiwane, ani nakrapiane pole, to jest dno po Herbem. 3. CZERWONY Kolor znamionuje
, ale sztychem, albo atramentem wyrażasz, porob na Tarczy kropki, tedy przez to wyrazisz Złoty Kolor. 2. SREBRNY Kolor y BIAŁY iedney są qualitatis znaczy Srebro, Naturalim Notitiam, item Wodę, Wiktoryę, Trymumfy, calculum approbantem w rzuczaniu Losow, item Niewinność, szczerość. Znaki WOienne z Srebra, dla większego blasku zażywane były, iako swiadczy Pliniusz. Znaczy Dziecinny y młody wiek od 7 do 15 lat. Znaczy też Niedzielę et Diem lunae, alias Poniedziałek; Idem Author. leżeli ten Kolor piorem, albo sztychem wybiiasz, zostaw białe nie nasiekiwane, ani nakrapiane pole, to iest dno po Herbem. 3. CZERWONY Kolor znamionuie
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 375
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
im urzynając, przyszywali do Biretów, aby na świat słyszniejsza była ich tyrania. To po 700, to po 800 ich konno się po Paryżu uwijało, pewne domy bogate chcąc opanować; ale Książę Gyziusz, czyli Gwizjusz (mający Brata Kardynała z tąż zelozją) z wojskiem przybył, tak wlot niedoperze od tego zniknęli blasku, udali się do Aurebii, udając, iż od Króla są posłani na jej obronę od nieprzyjaciół. Pod tym wpuszczeni pretekstem, w Klasztorze jednym Obrazy, ławki popalili, groby gwałcili, spalili Bibliotekę: tam w Kościele postawili konie, męczyli Mnichów eo fine, aby im rewelowali, gdzie Świętych złożone Kości; tak te
im urzynaiąc, przyszywali do Biretow, aby ná świat słysznieysza była ich tyránniá. To po 700, to po 800 ich konno się po Paryżu uwiiało, pewne domy bogáte chcąc opanować; ale Xiąże Gyziusz, czyli Gwizyusz (maiący Brata Kardynała z tąż zelozyą) z woyskiem przybył, ták wlot niedoperze od tego zniknęli blasku, udali się do Aurebii, udaiąc, iż od Krola są posłani na iey obronę od nieprzyiácioł. Pod tym wpuszczeni pretextem, w Klasztorze iednym Obrázy, ławki popalili, groby gwałcili, spálili Bibliotekę: tam w Kościele postawili konie, męczyli Mnichow eo fine, aby im rewelowáli, gdzie Swiętych złożone Kości; tak te
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 197
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
sługą twoim ja jestem. Sługą twoim, i Synem, Służebnicy twojey.” Tak wielkiej wagi jest być sługą Boskim i nazywać się, że najokazalsze wszystkie świata całego nazwiska są jednym próżnym brzmieniem względem tego imienia: sługa Boski. To bowiem imię nie od znaków powierzchownych władzy jakiejsi, nie od większego majątku, nie od blasku i świętnej ozdoby, nie Psal. 115. MIKOŁAJA ŚWIĘTEGO
od krwi, urodzenia, Przodków, Familii, które wszystkie rzeczy są cudze, niewłaściwe Człowiekowi, ale od gruntu samego cnoty, poczciwości, które własne są dobra każdego człowieka, pochodzi. To imię w tenczas poczyna się, kiedy inne ustają. Inne do czasu
sługą twoim ia iestem. Sługą twoim, y Synem, Służebnicy twoiey.” Tak wielkiey wagi iest być sługą Boskim y nazywać się, że nayokazalsze wszystkie świata całego nazwiska są iednym prożnym brzmieniem względem tego imienia: sługa Boski. To bowiem imie nie od znakow powierzchownych władzy iakieyśi, nie od większego maiątku, nie od blasku y świętney ozdoby, nie Psal. 115. MIKOŁAIA SWIĘTEGO
od krwi, urodzenia, Przodkow, Familii, ktore wszystkie rzeczy są cudze, niewłaściwe Człowiekowi, ale od gruntu samego cnoty, poczciwości, ktore własne są dobra każdego człowieka, pochodzi. To imie w tenczas poczyna się, kiedy inne ustaią. Inne do czasu
Skrót tekstu: PiotrKaz
Strona: 76
Tytuł:
Kazania przeciwko zdaniom i zgorszeniom wieku naszego
Autor:
Gracjan Józef Piotrowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
BÓG Słowo, Niema odmiany,
Garb garbem wszędzie, A Garbacz będzie Czartem siodłany.
Więc patrz a słuchaj, Nie oślep dmuchaj Na to co czytasz,
Rozświeć w fajerce Trwogi, twe serce A światłość z chwytasz.
Zła to ciemnota! Łakomstwo złota, Czym gardź do końca
Gdy po tym piasku, Dojść pragniesz blasku Wiecznego Słońca.
Wyklina Święte Refleksje.
Pismo, nadęte Bogaczów duchy,
Którzy przez zbytki Lecą w dół brzydki Bez łask otuchy.
Gas na was możni, W życiu bezbożni Marni proźniacy,
Kajcie się mali! Lecą wspaniali Do wiecznej pracy;
Gdzie jakby w młynku, Bez odpoczynku, Grzeszni się mielą,
Trąc się
BOG Słowo, Niema odmiány,
Garb gárbem wszędźie, A Gárbacz będźie Czártem śiodłány.
Więc pátrz á słuchay, Nie oślep dmuchay Ná to co czytasz,
Rozświeć w fáierce Trwogi, twe serce A świátłość z chwytasz.
Zła to ćiemnotá! Łákomstwo złotá, Czym gárdź do końcá
Gdy po tym piasku, Doyść prágniesz blásku Wiecznego Słońcá.
Wyklina Swięte REFLEXYE.
Pismo, nádęte Bogaczow duchy,
Ktorzy przez zbytki Lecą w doł brzytki Bez łask otuchy.
Gás ná was możni, W żyćiu bezbożni Márni proźniacy,
Kayćie się máli! Lecą wspániáli Do wieczney pracy;
Gdźie iákby w młynku, Bez odpoczynku, Grzeszni się mielą,
Trąc się
Skrót tekstu: JunRef
Strona: 21
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
by Miał was urazić; gdy słoneczny godnie Upał zniesiecie, słoty, i pochodnie. 18. Z natury samej macie te przymioty, Wywalonego Orlęcia z skorupy Promieńmi słońca, wybadywać Cnoty Które nie ściągnie powiek swych do kupy. Wychowuje się na Ojcowskie loty, I zaprawuje w drapieżność na trupy. A co nie strzyma Foebowego blasku Spadszy na ziemię; osycha na piasku. 19. Patrzcie jak dymem Austriackie tleją Wsi, Miasta, Grody, Zamki, i Pałace, Jak Winogrady, pola jałowieją, A frasobliwi w jaskiniach Oracze Z ciężkiego głodu, już ledwie co zieją Z Obywatelów, Wygnańcy, tułacze, Krwawych łez szturmem przenikają Nieba Boże, Polskiego
by Miał was vráźić; gdy słoneczny godnie Vpał znieśiećie, słoty, y pochodnie. 18. Z nátury sámey maćie te przymioty, Wywálonego Orlęćiá z skorupy Promieńmi słońcá, wybádywáć Cnoty Ktore nie śćiągnie powiek swych do kupy. Wychowuie się ná Oycowskie loty, Y zápráwuie w drapieżność ná trupy. A co nie strzyma Phoebowego blásku Spadszy ná źiemię; osycha ná piasku. 19. Pátrzćie iák dymem Austryáckie tleią Wśi, Miástá, Grody, Zamki, y Páłáce, Iák Winogrády, polá iáłowieią, A frásobliwi w iáskiniách Oracze Z ćiężkiego głodu, iuż ledwie co źieią Z Obywátelow, Wygnáńcy, tułácze, Krwáwych łez szturmem przenikáią Niebá Boże, Polskiego
Skrót tekstu: ChrośTrąba
Strona: B2
Tytuł:
Trąba wiekopomnej sławy
Autor:
[Chrościński Wojciech Stanisław]
Drukarnia:
Karol Ferdynand Schreiber
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
. Światła tedy są wielkie, i górejące pochodnie, wielcy ci ludzie, od których oświecony miewamy rozum; piękne ich przykłady, są nam przewodnikami do męstwa i stateczności; abyśmy ze krwie ich przelanej, wyssali najprzedniejszych cnot i postępków chwalebnych dowody; ich katownie, i kajdany, są to złote łańcuchy, które nigdy blasku swego, i jasności nie stracą. A gdyby te plagi na nich dopuszczone niebyły, żyćby nie mogli nieśmiertelnie w naszej pamięci, aniby na świecie wspomnione onych były kiedy imiona: tak wszelka przeciwność, rozumnemu człowiekowi nie jest przeciwna, owszem potrzebna i pożyteczna do pokazania cnoty, wsławienia imienia, i zbudowania nieśmiertelnej
. Swiatła tedy są wielkie, i goreiące pochodnie, wielcy ci ludzie, od których oświecony miewamy rozum; piękne ich przykłady, są nam przewodnikami do męstwa i stateczności; abyśmy ze krwie ich przelaney, wyssali nayprzednieyszych cnot i postępkow chwalebnych dowody; ich katownie, i kaydany, są to złote łańcuchy, które nigdy blasku swego, i iasności nie stracą. A gdyby te plagi na nich dopuszczone niebyły, żyćby nie mogli nieśmiertelnie w naszey pamięci, ániby na świecie wspomnione onych były kiedy imiona: tak wszelka przeciwność, rozumnemu człowiekowi nie iest przeciwna, owszem potrzebna i pożyteczna do pokazania cnoty, wsławienia imienia, i zbudowania nieśmiertelney
Skrót tekstu: KryszStat
Strona: 147
Tytuł:
Stateczność umysłu
Autor:
Andrzej Kazimierz Kryszpin Kirszensztein
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769