, Biała perła nieczęstym zażywana sznurem, Biały śnieg świeżo spadły, nogą nie deptany, Biały kwiat lilijowy za świeża zerwany, Ale bielsza mej panny płeć twarzy i szyje Niż marmur, mleko, łabęć, perła, śnieg, lilije. DO TEJŻE
Oczy twe nie są oczy, ale słońca jaśnie Świecące, w których blasku każdy rozum gaśnie; Usta twe nie są usta, lecz koral rumiany, Których farbą każdy zmysł zostaje związany; Piersi twe nie są piersi, lecz nieba surowy Kształt, który wolą naszę zabiera w okowy. Tak oczy, usta, piersi, rozum, zmysł i wolą Blaskiem, farbą i kształtem ćmią, wiążą,
, Biała perła nieczęstym zażywana sznurem, Biały śnieg świeżo spadły, nogą nie deptany, Biały kwiat lilijowy za świeża zerwany, Ale bielsza mej panny płeć twarzy i szyje Niż marmur, mleko, łabęć, perła, śnieg, lilije. DO TEJŻE
Oczy twe nie są oczy, ale słońca jaśnie Świecące, w których blasku każdy rozum gaśnie; Usta twe nie są usta, lecz koral rumiany, Których farbą każdy zmysł zostaje związany; Piersi twe nie są piersi, lecz nieba surowy Kształt, który wolą naszę zabiera w okowy. Tak oczy, usta, piersi, rozum, zmysł i wolą Blaskiem, farbą i kształtem ćmią, wiążą,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 36
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
z nimi zawsze gotową mam zwadę I za niechętne zawsze sobie kładę, Bo gdy mię na świat zła chwila puściła, Żadna przychylnie gwiazda nie świeciła; Lecz ty, Jagusiu, przy szczęśliwym gnieździe, Możesz się każdej nisko kłaniać gwiaździe, Widząc, gdy pojrzysz po hartownym niebie, W ich liczbie — moje troski, w blasku — siebie. KARA
Zgrzeszyłaś, dziewko, zgrzeszyłem też i ja, I już się kara nad nami uwija, Już nic niedbała na święte odpusty
Rózga naciera na nasze rozpusty. Tyś winna, żeś mię w serce postrzeliła I żeś mię męką okrutną trapiła; Jam winien, żem
z nimi zawsze gotową mam zwadę I za niechętne zawsze sobie kładę, Bo gdy mię na świat zła chwila puściła, Żadna przychylnie gwiazda nie świeciła; Lecz ty, Jagusiu, przy szczęśliwym gniaździe, Możesz się każdej nisko kłaniać gwiaździe, Widząc, gdy pojrzysz po hartownym niebie, W ich liczbie — moje troski, w blasku — siebie. KARA
Zgrzeszyłaś, dziewko, zgrzeszyłem też i ja, I już się kara nad nami uwija, Już nic niedbała na święte odpusty
Rózga naciera na nasze rozpusty. Tyś winna, żeś mię w serce postrzeliła I żeś mię męką okrutną trapiła; Jam winien, żem
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 247
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Nawykając przy ojcu słonecznych promieni, Prosto z gniazda, choć jeszcze pióra nie zasuszą, Nie latać tylko, ale już się bujać kuszą. We mchu jeszcze Konstanty skrzydełka podnosi, Napierając słonecznych z Faetonem osi; Przyjdzie lat czekać, karząc jego się przykładem, Gdyż mu droga braterskim bezpieczniejsza śladem: W grzmocie dział, w blasku szabel, pełne strasznej grozy, Niż pałac w murach, wolą pod niebem obozy, ma Wodzi wojska ojcowskie w lat będąc dziewięci Bolesław Krzywousty, godny król pamięci; Do szable wprzód niż berła przyzwyczaja dłoni; Szyszak wprzód niż korona odciśnie mu skroni. Wielkiej to swej pociesze, synowskiej pochwale, Gdy go widzi na bystrym
Nawykając przy ojcu słonecznych promieni, Prosto z gniazda, choć jeszcze pióra nie zasuszą, Nie latać tylko, ale już się bujać kuszą. We mchu jeszcze Konstanty skrzydełka podnosi, Napierając słonecznych z Faetonem osi; Przyjdzie lat czekać, karząc jego się przykładem, Gdyż mu droga braterskim bezpieczniejsza śladem: W grzmocie dział, w blasku szabel, pełne strasznej grozy, Niż pałac w murach, wolą pod niebem obozy, ma Wodzi wojska ojcowskie w lat będąc dziewięci Bolesław Krzywousty, godny król pamięci; Do szable wprzód niż berła przyzwyczaja dłoni; Szyszak wprzód niż korona odciśnie mu skroni. Wielkiej to swej pociesze, synowskiej pochwale, Gdy go widzi na bystrym
Skrót tekstu: PotFrasz5Kuk_III
Strona: 355
Tytuł:
Ogroda nie wyplewionego część piąta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1688 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ich nie zbroni, Gdy na nich strżałę wypuścisz z dłoni. Niech znają gniew twój, kiedy ich skrócisz, I w proch pod Niebem lichy obrócisz. Treny Hieremiaszowe. Treny Hieremiaszowe. Treny Hieremiaszowe. Treny Hieremiaszowe. Treny Hieremiaszowe. Treny Hieremiaszowe. Treny Hieremiaszowe. Lamentacja Czwarta.
Alef. O jak się złoto w blasku swym zaćmiło! Jak się w polorże bardzo odmieniło, Z Pańskiej, kamieni i cegieł, Świątnice, Pełne są miejskiej drogi i ulice. Bet. Świernego niegdy Mieszkańcy Syonu, Co wprzód nie mieli z nikim paragonu, W kosztownym stroju od pereł i złota Sa poczytani za lepionkę z błota, Którą więc na swym
ich nie zbroni, Gdy na nich strżałę wypuśćisz z dłoni. Niech znáią gniew twoy, kiedy ich skroćisz, I w proch pod Niebem lichy obroćisz. Threny Hieremiászowe. Threny Hieremiászowe. Threny Hieremiászowe. Threny Hieremiászowe. Threny Hieremiászowe. Threny Hieremiászowe. Threny Hieremiászowe. Lamentácya Czwárta.
Aleph. O iák się złoto w blasku swym zaćmiło! Iák się w polorże bárdzo odmieniło, Z Pańskiey, kamieni i cegieł, Swiątnice, Pełne są mieyskiey drogi i ulice. Beth. Swiernego niegdy Mieszkańcy Syonu, Co wprzod nie mieli z nikim paragonu, W kosztownym stroiu od pereł i złotá Sa poczytani zá lepionkę z błotá, Ktorą więc ná swym
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 196
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
mu jeszcze potrzebniejsze; niż zdrowie, siła, i bogactwa. Rozum i uroda miłe są nader rzeczy; atoli Coś jeszcze milsze, niżeli rozum i uroda. Pochwała
Cóż powiem na koniec? oto, Słońce, Księżyc i Gwiazdy, kontentują nas swoim blaskiem, swoą jasnością; atoli wiemy wszyscy, że Coś przechodzi w blasku i jasności te św[...] etniki tak jaśniejące, na które nie bez podziwienia zapatrujemy się; albo raczej wiemy wszyscy, że Coś jest samo nieskończenie jasne, samo nieskończenie miłe, samo nieskończenie drogie; przy tym Coś, jedynie godnym wszelkich żądz naszych, wszelkich naszych pochwał, ostatek nic zgoła nie jest, tylko osnową niczego,
mu ieszcze potrzebnieysze; niż zdrowie, siła, y bogactwa. Rozum y uroda miłe są nader rzeczy; atoli Coś ieszcze milsze, niżeli rozum y uroda. Pochwała
Coż powiem na koniec? oto, Słońce, Xiężyc y Gwiazdy, kontentuią nas swoim blaskiem, swoą iasnością; atoli wiemy wszyscy, że Coś przechodzi w blasku y iasności te św[...] etniki tak iaśnieiące, na ktore nie bez podziwienia zapatruiemy się; albo raczey wiemy wszyscy, że Coś iest samo nieskończenie iasne, samo nieskończenie miłe, samo nieskończenie drogie; przy tym Coś, iedynie godnym wszelkich żądz naszych, wszelkich naszych pochwał, ostatek nic zgoła nie iest, tylko osnową niczego,
Skrót tekstu: CoqMinNic
Strona: C7v
Tytuł:
Nic francuskie na nic polskie przenicowane
Autor:
Louis Coquelet
Tłumacz:
Józef Epifani Minasowicz
Drukarnia:
Drukarnia Mitzlerowska
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
traktaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
bystrolotne/ Ostrą stalą skrzydła otnę/ Lub jeżyk/ jak Tereu owej Potomce Pandyonowej? Bo co pod zaraniem cienkiem/ Śmiesz święgotać pod okienkiem/ Kędy wdzięczna Anna moja/ Swego zażywa pokoja: I kędy jej śliczne oko/ We śnie opływa głęboko/ Tam, świegotko w swoim wrzasku/ Śmiesz ją budzić w rannym blasku?
Na Złorzeccę. NIedbam chociajś mi złorzectwem dokuczył: Jeszcześ się dobrze mówić nienauczył.
Do Druzby. Dworzanek I. Gawińskiego/
Niedziwui Drużbo gdy podpiję sobie/ Ze lepiej prawdę mówię o tej dobie/ Bóg Bachus w ten czas w mej przemieszka głowie/ A wiesz że kłamać niezwykli Bogowie
bystrolotne/ Ostrą stalą skrzydłá otnę/ Lub ieżyk/ iák Thereu owey Potomce Pándyonowey? Bo co pod zárániem ćienkiem/ Smiesz święgotáć pod okienkiem/ Kędy wdźięczna Anná moiá/ Swego záżywa pokoiá: I kędy iey śliczne oko/ We śnie opływa głęboko/ Tám, świegotko w swoim wrzasku/ Smiesz ią budźić w ránnym blásku?
Ná Złorzeccę. NIedbam choćiayś mi złorzectwem dokuczył: Iescześ się dobrze mowić nienáuczył.
Do Druzby. Dworzánek I. Gawinskiego/
Niedźiwui Drużbo gdy podpiję sobie/ Ze lepiey prawdę mowię o tey dobie/ Bog Bacchus w ten czás w mey przemieszka głowie/ A wiesz że kłámáć niezwykli Bogowie
Skrót tekstu: GawDworz
Strona: 75
Tytuł:
Dworzanki albo epigramata polskie
Autor:
Jan Gawiński
Drukarnia:
Balcer Smieszkowicz
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664