szuka rycerz młody; Nie może pojąć, gdzie się tak prędko podziała, Gdzie się panna z olbrzymem tak nagle schowała.
XIX.
Skoro wszytek a wszytek zbiegał pałac ślepy I izby i komnaty i sale i sklepy, Znowu ukwapliwemi powraca krokami I szuka pod samemi nakoniec wschodami. Ale potem, iż jem być w bliskiem lesie tuszy, Stamtąd idzie, a w tem go głos uderzył w uszy, Tenże, co i Orlanda, za którem powrócił I znowu się do zamku bogatego wrócił.
XX.
Jednaż osoba i głos, który Orlandowi Zdał się być Angeliki, teraz Rugierowi Zda się zaś, że jest własny dziewice z Dordony,
szuka rycerz młody; Nie może pojąć, gdzie się tak prętko podziała, Gdzie się panna z olbrzymem tak nagle schowała.
XIX.
Skoro wszytek a wszytek zbiegał pałac ślepy I izby i komnaty i sale i sklepy, Znowu ukwapliwemi powraca krokami I szuka pod samemi nakoniec wschodami. Ale potem, iż jem być w blizkiem lesie tuszy, Stamtąd idzie, a w tem go głos uderzył w uszy, Tenże, co i Orlanda, za którem powrócił I znowu się do zamku bogatego wrócił.
XX.
Jednaż osoba i głos, który Orlandowi Zdał się być Angeliki, teraz Rugierowi Zda się zaś, że jest własny dziewice z Dordony,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 253
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Ona wtem upłakane oczy ucierała, I cnemu Rugierowi tak odpowiedziała, Z początku mu przyczynę swojej doległości Odkrywając i onej swej wielkiej żałości: „Z litości - pry - i z żalu, mój panie, ciężkiego, Który mam dla młodzieńca jednego pięknego, Łzy, jako widzisz, tę twarz teraz polewają, Którego w bliskiem zamku dzisiaj tracić mają.
XXXIX.
Jedna młoda, nadobna panna miłowała, Co ojca Marsylego, hiszpańskiego miała Króla, w panieńskiej szacie to mowę zmyśloną, To oczy, to postawę chytrze uprzędzioną; Na każdą noc go niemal do siebie puszczała, Czego domowa czeladź długo nie wiedziała; Ale nie jest tak żadna tajemnica skryta
Ona wtem upłakane oczy ucierała, I cnemu Rugierowi tak odpowiedziała, Z początku mu przyczynę swojej doległości Odkrywając i onej swej wielkiej żałości: „Z litości - pry - i z żalu, mój panie, ciężkiego, Który mam dla młodzieńca jednego pięknego, Łzy, jako widzisz, tę twarz teraz polewają, Którego w blizkiem zamku dzisiaj tracić mają.
XXXIX.
Jedna młoda, nadobna panna miłowała, Co ojca Marsylego, hiszpańskiego miała Króla, w panieńskiej szacie to mowę zmyśloną, To oczy, to postawę chytrze uprzędzioną; Na każdą noc go niemal do siebie puszczała, Czego domowa czeladź długo nie wiedziała; Ale nie jest tak żadna tajemnica skryta
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 179
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
z swem żywotem Na jednej szali trzymał, zdumiał się, a potem Uklęknął na kolana i grabi dziękował, Że mu dwa jednem razem żywoty darował. PIEŚŃ XXIII.
LXX.
Dłużejby się bawili beli dziękowaniem I wzajemnem przyjaźni swej ofiarowaniem, By beli nie słyszeli huku w onem czesie, Który się jem ozywał głośno w bliskiem lesie. Porwali się do koni i hełmy włożyli Na głowy, które beli dopiero odkryli; Ledwie siodeł dopadli, kiedy jadącego Z lasu ujźrzeli z panną rycerza jednego.
LXXI.
Mandrykardem się własnem imieniem mianował, Który Orlanda wszędzie szukał i szlakował, Chcąc się zemścić koniecznie króla Manilanda I Aldzierda, zabitych od grabie Orlanda.
z swem żywotem Na jednej szali trzymał, zdumiał się, a potem Uklęknął na kolana i grabi dziękował, Że mu dwa jednem razem żywoty darował. PIEŚŃ XXIII.
LXX.
Dłużejby się bawili beli dziękowaniem I wzajemnem przyjaźni swej ofiarowaniem, By beli nie słyszeli huku w onem czesie, Który się jem ozywał głośno w blizkiem lesie. Porwali się do koni i hełmy włożyli Na głowy, które beli dopiero odkryli; Ledwie siodeł dopadli, kiedy jadącego Z lasu ujźrzeli z panną rycerza jednego.
LXXI.
Mandrykardem się własnem imieniem mianował, Który Orlanda wszędzie szukał i szlakował, Chcąc się zemścić koniecznie króla Manilanda I Aldzierda, zabitych od grabie Orlanda.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 213
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
okrązony. To jest, choć jednorożeć za niem zapędzony Bieży, pragnąć go porwać na kieł wyszczerżony, Lub i smok jadowity ochotnie wygląda Z jamy z pod stop onego, i pozrzeć go żąda, Acz, którego się trzyma ręką, drzewo ono Nie zadługo od szczurów będzie podgryziono, I urwane zostanie. aczkolwiek jest w bliskiem Barzo niebezpieczęństwie stojący na śliskiem Stopniu, prżecię dla krótko płynącej słodkości, Wszelkiej oraz zapomniał szalony przykrości. HISTORIA, Z. JANA DAMASCENA,
Ta figura jest ludzi onych, którzy lata Swoje pędzą w rozkoszach doczesnego świata. Jednorożec śmierć znaczy, która prześladuje Człowieka, i pojmać go prędzej usiłuje. Jama, jest na czas
okrązony. To iest, choć iednorożeć zá niem zápędzony Bieży, prágnąć go porwáć ná kieł wyszczerżony, Lub y smok iádowity ochotnie wygląda Z iámy z pod stop onego, y pozrzeć go żąda, Acz, ktorego się trzyma ręką, drzewo ono Nie zádługo od szczurow będźie podgryźiono, Y vrwáne zostánie. áczkolwiek iest w bliskiem Bárżo niebespieczęństwie stoiący ná śliskiem Stopniu, prżećię dla krotko płynącey słodkośći, Wszelkiey oraz zápomniał szalony przykrośći. HISTORYA, S. IANA DAMASCENA,
Tá figura iest ludźi onych, ktorży látá Swoie pędzą w roskoszách docżesnego świátá. Iednorożec śmierć znáczy, ktora prześláduie Człowieká, y poymáć go prędzey vśiłuie. Iámá, iest ná czás
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 94
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688