, tylko, że przy nosie. 304 (F). DO ŁYSEGO
Wczora, na twoję głowę patrząc w oknie łysą, Długom rozeznać nie mógł, czy tam jeden, czy są Trzej podle siebie siedząc; z tej przyczyny a to, Że we środku jak misa, z obu stron kosmato, Trzy mi się wierzchy zdały. Dla takowej myłki, Mógłbyś kazać ogolić obadwa zatyłki. 305 (F). DO TEGOŻ
Mówią, że każda głowa długo z młodu kisa. Pewnie tak. Od czegóż by oblazła twa łysa? Wierę by też już w niej czas statkować naturze, Żeby, co teraz włosom, nie stało
, tylko, że przy nosie. 304 (F). DO ŁYSEGO
Wczora, na twoję głowę patrząc w oknie łysą, Długom rozeznać nie mógł, czy tam jeden, czy są Trzej podle siebie siedząc; z tej przyczyny a to, Że we środku jak misa, z obu stron kosmato, Trzy mi się wierzchy zdały. Dla takowej myłki, Mógłbyś kazać ogolić obadwa zatyłki. 305 (F). DO TEGOŻ
Mówią, że każda głowa długo z młodu kisa. Pewnie tak. Od czegóż by oblazła twa łysa? Wierę by też już w niej czas statkować naturze, Żeby, co teraz włosom, nie stało
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 131
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jako GS, 1. cząstka z ośmi, cala jednego do GE, to jest do CB łokci 15. Tak EB cała, cząstek 576, do Odległości BD, łokci 8640. I tak będziesz miał wymierzoną odległość BD, łokci 8640, dalej niż połmile. DEMONSTRACJA. NIech będą sznurki GC, EB: i wierzchy ich G, E, związane linią GE: i na sznurku GC, odcięta część GS, i promień ES, oka patrzącego na D, z punktu E: stanie trianguł SGE, triangułowi EBD, równokątny. Kąty albowiem G, i B, krzyżowe: GSE, SEB, na przemiany: GES, i EDBB
iáko GS, 1. cząstká z ośmi, calá iednego do GE, to iest do CB łokći 15. Ták EB cáła, cząstek 576, do Odległośći BD, łokći 8640. Y ták będżiesz miał wymierzoną odległość BD, łokći 8640, dáley niż połmile. DEMONSTRACYA. NIech będą sznurki GC, EB: y wierzchy ich G, E, związáne liniią GE: y ná sznurku GC, odćięta część GS, y promień ES, oká pátrzącego ná D, z punktu E: stánie tryánguł SGE, tryangułowi EBD, rownokątny. Kąty álbowiem G, y B, krzyżowe: GSE, SEB, ná przemiány: GES, y EDBB
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 22
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
jaskiń wynikały, Kiedy słońce wśród nocy jasność swą rozleje, A w południe się niebo gwiazdami odzieje, Pierwej mię ziemia poźrze, pierwej w grobie ciało W proch się obrócić może i będzie próchniało, Pierwej niebo poroście trawą, a na ziemi Gwiazdy będą świeciły, pierwej zielonemi Morze drzewy obrośnie, a wysokie skały Będą ostrymi wierzchy niebiosów sięgały, Pierwej wilków kozłowie bić będą brodami, A psów będą doganiać jelenie rogami, Pierwej orła skowronek dotrzyma bujnego, A lwa zając udawi pierzchliwy srogiego, Pierwej tęskliwy komór jako żubr utyje, A drobna mrówka morze bezdenne wypije, Pierwej i żółw leniwy zbieży okrąg świata, Pierwej się nazad wrócą przepędzone lata, Niźli
jaskiń wynikały, Kiedy słońce wśród nocy jasność swą rozleje, A w południe się niebo gwiazdami odzieje, Pierwej mię ziemia poźrze, pierwej w grobie ciało W proch się obrócić może i będzie próchniało, Pierwej niebo poroście trawą, a na ziemi Gwiazdy będą świeciły, pierwej zielonemi Morze drzewy obrośnie, a wysokie skały Będą ostrymi wierzchy niebiosów sięgały, Pierwej wilków kozłowie bić będą brodami, A psów będą doganiać jelenie rogami, Pierwej orła skowronek dotrzyma bujnego, A lwa zając udawi pierzchliwy srogiego, Pierwej teskliwy komor jako żubr utyje, A drobna mrówka morze bezdenne wypije, Pierwej i żółw leniwy zbieży okrąg świata, Pierwej się nazad wrócą przepędzone lata, Niźli
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 599
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
złoty od pięciudziesiąt czerwonych złotych ważący.
Wszyska szlachta uno habitu incedunt, jeno się po trzykroć na rok odmieniają: w lecie noszą togi długie kanawacowe czerwone, kitajką podszyte; w jesieni
do pół zimy togi 25 z czarnego sukna, szerokie i długie, aż się po ziemi włóczą, a białkami jednę wierzchnią połę obłożywszy z wierzchy, a pasami czarnemi z cefami srebrnemi, gęsto nasadzanemi, opasani; od pół zimy zaś i przez wiosnę karmazynowe, atłasowe, popielicami także połę z wierzchu obłożoną. W zimie na kształt worków sukiennych na lewych ramionach noszą, w lecie zaś już tego nie zażywają.
By najbogatszy był szlachcic, choćby brat rodzony księcia weneckiego
złoty od pięciudziesiąt czerwonych złotych ważący.
Wszyska szlachta uno habitu incedunt, jeno się po trzykroć na rok odmieniają: w lecie noszą togi długie kanawacowe czerwone, kitajką podszyte; w jesieni
do pół zimy togi 25 z czarnego sukna, szerokie i długie, aż się po ziemi włóczą, a białkami jednę wierzchnią połę obłożywszy z wierzchy, a pasami czarnemi z cefami srebrnemi, gęsto nasadzanemi, opasani; od pół zimy zaś i przez wiosnę karmazynowe, atłasowe, popielicami także połę z wierzchu obłożoną. W zimie na kształt worków sukiennych na lewych ramionach noszą, w lecie zaś już tego nie zażywają.
By najbogatszy był szlachcic, choćby brat rodzony księcia weneckiego
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 153
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
, jeno dołki w onych literach.
Z boku zaś tej bromy, a przeciwko Kapitolium, są słupy z marmuru czerwonego piękną robotą, wzdłuż idących, po dwie u góry wiązane na kształt furtek, któremi cesarza do Kapitolium erat mos wprowadzać, ale teraz per vetustatem są drugie, tak w ziemię wlazłe, iż ledwie ich wierzchy apparent - na dwie piędzi albo trzy tylko od ziemi eminent; drugie zaś, takież właśnie, są na półtorej kopiej wzwyż.
Przeszedszy tę Triumphalem Portam jest kościołek niewielki in hoc loco kędy więzienie infra w ziemi (i teraz omnibus praesentatur) św. Piotra było, skąd go anioł wyniósł.
Przy Kapitolium (po
, jeno dołki w onych literach.
Z boku zaś tej bromy, a przeciwko Capitolium, są słupy z marmuru czerwonego piękną robotą, wzdłuż idących, po dwie u góry wiązane na kształt furtek, któremi cesarza do Capitolium erat mos wprowadzać, ale teraz per vetustatem są drugie, tak w ziemię wlazłe, iż ledwie ich wierzchy apparent - na dwie piędzi albo trzy tylko od ziemi eminent; drugie zaś, takież właśnie, są na półtorej kopiej wzwyż.
Przeszedszy tę Triumphalem Portam jest kościołek niewielki in hoc loco kędy więzienie infra w ziemi (i teraz omnibus praesentatur) św. Piotra było, skąd go anioł wyniósł.
Przy Capitolium (po
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 198
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
(wedle mniemania Pogan) łódź ich w której się wozili, na gorze Baeotyiskiej Parnazie stanęła: A w tym też Jupiter deszcze gwałtowne i chmury, wiatrem północym oddaliwszy, powodź onę wespół i z Neptunem uprzątnął, który zawoławszy Trytona, kazał jemu trąbić na odwrót wodom. Powieść Dziesiąta.
A TAm góra jest gwiazd dwiema wierzchy sięgająca/ Parnazem zowią/ chmury grzbietem przenosząca: B Gdzie skoro Deukalion (bowiem insze beło Wszytkie krainy ziemskie Morze zatopieło) Przybieł się/ i z żoną swą w łódce przypławionej: C Korycjiskie Nimfy/ D i Bogi góry onej Począł chwalić/ E i Temin wieszczą/ którą miała Tę moc w on czas/ że
(wedle mniemánia Pogan) łodź ich w ktorey się woźili, ná gorze Baeotyiskiey Párnáźie stánęłá: A w tym też Iupiter deszcze gwałtowne y chmury, wiátrem pułnocnym oddaliwszy, powodź onę wespoł y z Neptunem vprzątnął, ktory záwoławszy Trytoná, kazał iemu trąbić ná odwrot wodom. Powieść Dźieśiąta.
A TAm gorá iest gwiazd dwiemá wierzchy śięgáiąca/ Párnázem zowią/ chmury grzbietem przenosząca: B Gdźie skoro Deukálion (bowiem insze beło Wszytkie kráiny źiemskie Morze zátopieło) Przybieł się/ y z żoną swą w łodce przypławioney: C Korycyiskie Nimphy/ D y Bogi gory oney Począł chwalić/ E y Themin wieszczą/ ktorą miáłá Tę moc w on czás/ że
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 20
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
wzięli przed się/ aby zaraz się udali Do Niebieskiego Boga z swymi modlitwami/ I szukali ratunku świętymi wieśćbami: Tak A do Cefizjiskich wód jeszcze się macących/ Wszakże już po znajomych sobie dnach bieżących/ Rzucili się pospołu. gdzie skoro oboje/ Szaty i głowy niemi pokropili swoje/ Szli nawiedzić Boginiej kościół spustoszały/ Którego wierzchy mchem się plugawym szarzały/ I Ołtarze bez ognia stały: tamże sami Skoro Kościelnych stopniów dotkli się nogami/ Wskok na ziemię oboje twarzą z upadali/ I z wielkim strachem kamień zimny całowali. I tak mówili: Jeśli miękczeni bywają Słuszną prośbą Bogowie/ i gniew nią błagają? Powiedz Temi/ którymby fortelem do tego
wźięli przed się/ áby záraz się vdáli Do Niebieskiego Bogá z swymi modlitwámi/ Y szukáli rátunku świętymi wieśćbámi: Ták A do Cephizyiskich wod ieszcze się mácących/ Wszakże iuż po znáiomych sobie dnách bieżących/ Rzućili się pospołu. gdźie skoro oboie/ Száty y głowy niemi pokropili swoie/ Szli náwiedźić Boginiey kośćioł spustoszáły/ Ktorego wierzchy mchem się plugáwym szárzáły/ Y Ołtarze bez ogniá stały: támże sámi Skoro Kośćielnych stopniow dotkli się nogámi/ Wskok ná źiemię oboie twarzą z vpadáli/ Y z wielkim stráchem kámień źimny cáłowáli. Y ták mowili: Iesli miękczeni bywáią Słuszną prośbą Bogowie/ y gniew nią błagáią? Powiedz Themi/ ktorymby fortelem do tego
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 23
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
I wróciły się wody zwirzchu ziemie idąc i wracając się: i opadły wody po skończeniu sta i piącidziesiąt lat. 4.
I Odpoczynął Korab miesiąca siódmego/ siedmnastego dnia tegoż miesiąca/ na górach Ararad. 5. I wody sciekały i opadały/ aż do dziesiątego miesiąca: Dziesiątego bowiem miesiąca/ pierwszego dnia okazały się wierzchy gór. 6. I stało się po skończeniu czterdziestu dni/ otworzył Noe/ okno Korabia/ które był uczynił. 7. I wypuścił kruka: który tam i sam latając/ zasię się wracał/ aż oschły wody na ziemi. 8.
POtym wypuścił gołębicę od siebie: aby obaczył jeśli opadły wody z wirzchu ziemie
Y wroćiły śię wody zwirzchu ziemie idąc y wracájąc śię: y opádły wody po skończeniu stá y piąćidźieśiąt lat. 4.
Y Odpoczynął Korab mieśiącá śiodmego/ śiedmnastego dniá tegoż mieśiącá/ ná gorách Arárád. 5. Y wody zćiekáły y opadáły/ áż do dźieśiątego mieśiącá: Dźieśiątego bowiem mieśiącá/ pierwszego dniá okazáły śię wierzchy gor. 6. Y stáło śię po skończeniu czterdźiestu dni/ otworzył Noe/ okno Korabiá/ ktore był uczynił. 7. Y wypuśćił kruká: ktory tám y sám latájąc/ záśię śię wracał/ áż oschły wody ná źiemi. 8.
POtym wypuśćił gołębicę od śiebie: áby obaczył jeśli opádły wody z wirzchu źiemie
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 7
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
, będziem niedługo wiedzieli.
Z relacji P. Seweryna Drapalskiego. Gdyśmy przyjechali z Tybetu, lat kilkanaście temu, przywiozłem był z sobą tuwalnią tak szeroką, że na niej wszytka ona prowincja była jako w sobie; jest jedwabiem wyhaftowana i wyszyta. Lasy i wszytkie drzewa nie takie jako u nas, bo tam wierzchy w ziemię idą i zaś wyrastają, a końca ani początku nie najdziesz. Góry, gdzie wszytkie zwierzęta i robaki tak wielkie, jakie w sobie ma i z takimiż farbami. Wody i rzeki ze wszytkimi rybami i ptastwem tak pięknym, iż oko nasze wielką ma stąd uciechę; takich tu ptaków nie mają, iż
, będziem niedługo wiedzieli.
Z relacyej P. Seweryna Drapalskiego. Gdyśmy przyjechali z Tybetu, lat kilkanaście temu, przywiozłem był z sobą tuwalnią tak szeroką, że na niej wszytka ona prowincya była jako w sobie; jest jedwabiem wyhaftowana i wyszyta. Lasy i wszytkie drzewa nie takie jako u nas, bo tam wierzchy w ziemię idą i zaś wyrastają, a końca ani początku nie najdziesz. Góry, gdzie wszytkie zwierzęta i robaki tak wielkie, jakie w sobie ma i z takimiż farbami. Wody i rzeki ze wszytkimi rybami i ptastwem tak pięknym, iż oko nasze wielką ma stąd uciechę; takich tu ptaków nie mają, iż
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 330
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
kości ludzkich złożone/ w prześcieradłach odwinionych/ polegające na niej barzo smutne/ trzymając w rękach wielką z wosku pochodnią/ znacząc przez to kondycją zysku z ciał naszych w grobach/ a ta była postać śrzednia Katafalku/ ale na czterech rogach abo kątach pierwszego podstawku jakoby Theátrum były postawione cztery Pedestały/ to jest podsłupia/ których wierzchy zgadzały się z wierzchami struktury abo piętra śrzedniego/ których wyrownanie czyniło wspaniały pozór/ na tych takowych pedestałach abo podsłupiach/ stały cztery wielkie Piramidy/ to jest/ słupy kończyste/ wysokie na czterdzieści i ośm piędzi/ ściśnione abo schodzące się aż do końców swoich/ przy których były jako kapturki ze swoimi rękojeściami/ sposobione do
kośći ludzkich złożone/ w prześćieradłách odwinionych/ polegáiące ná niey bárzo smutne/ trzymáiąc w rękách wielką z wosku pochodnią/ znácząc przez to kondycyą zysku z ćiał nászych w grobách/ a tá byłá postać śrzednia Katáfalku/ ale ná czterech rogách ábo kątách pierwszego podstáwku iákoby Theátrum były postawione cztery Pedestały/ to iest podsłupia/ ktorych wierzchy zgadzáły się z wierzchámi struktury ábo piętrá śrzedniego/ ktorych wyrownánie czyniło wspániáły pozor/ ná tych takowych pedestałach ábo podsłupiách/ stały cztery wielkie Pirámidy/ to iest/ słupy kończyste/ wysokie ná czterdźieśći y ośm piędźi/ śćiśnione ábo schodzące się áż do końcow swoich/ przy ktorych były iáko kápturki ze swoimi rękoieśćiámi/ sposobione do
Skrót tekstu: RelKat
Strona: BV
Tytuł:
Relacja albo przełożenie zacnej pamiątki i wspaniałego katafalku uczynionego przez ojców Societatis Jesu w ich kościele w domu profesów w Rzymie
Autor:
Antonio Gerardi
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Tematyka:
architektura
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640