była się uśmierzyła, i zamiast jej tęskność nastąpiła smętna. Łzy i wzdychania, które zdumienie wczora zatrzymało; już swoję miały wolność, a myśmy szukali naszej pociechy w żaleniu się i w społubolewaniu. Karlson przyszedł do łóżka swojej Marianny, a z nim smutek, bojaźń, wstyd, żal, i utrapiona serdeczność. Boleśnie było na to patrzać, jak się to dwoje ludzi jedno drugiemu stawiało. Religia kazała miłość małżeńską, w braterski, i siostrzeński odmienić afekt, a ich serce żądało przeciwnoróżności. Niewypowiedzianie się oboje kochali. Byli jeszcze w wiośnie swego małżeństwa; a mieli ten związek teraz bez odwłoki na zawsze rozerwać. W swoim życiu oboje
była śię uśmierzyła, i zamiast iey teskność nastąpiła smętna. Łzy i wzdychania, ktore zdumienie wczora zatrzymało; iuż swoię miały wolność, a myśmy szukali naszey pociechy w żaleniu śię i w społubolewaniu. Karlson przyszedł do łożka swoiey Maryanny, a z nim smutek, boiazń, wstyd, żal, i utrapiona serdeczność. Boleśnie było na to patrzać, iak śię to dwoie ludzi iedno drugiemu stawiało. Religia kazała miłość małżeńską, w braterski, i śiestrzeński odmienić afekt, a ich serce żądało przećiwnorożnośći. Niewypowiedzianie śię oboie kochali. Byli ieszcze w wiośnie swego małżeństwa; a mieli ten związek teraz bez odwłoki na zawsze rozerwać. W swoim żyćiu oboie
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 54
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
obrokiem. Złe jedno z siebie zrucisz, aż drugie, aż trzecie, Aż i dziesiąte oślep lezie; rzekłbyś, że cię Z nogami zjedzą. Wszakże choć ich tyła chmura, Brydnia są mrówki względem onego jaszczura, Który we dnie i w nocy, na jawi i we śnie Serce w piersiach sumnieniem katuje boleśnie. Więc dłużej w tym pieleszu mam dogniać brzydkiem? Z lepszym bym, na galerze robiąc, był pożytkiem. Porwę się i w skok bieżę do kościoła, kędy Daleko widzę różne od starych obrzędy, Żem się ledwie obaczył, jeślim ja w kościele. Insze rzeczy opuszczam, których jest tak wiele:
obrokiem. Złe jedno z siebie zrucisz, aż drugie, aż trzecie, Aż i dziesiąte oślep lezie; rzekłbyś, że cię Z nogami zjedzą. Wszakże choć ich tyła chmura, Brydnia są mrówki względem onego jaszczura, Który we dnie i w nocy, na jawi i we śnie Serce w piersiach sumnieniem katuje boleśnie. Więc dłużej w tym pieleszu mam dognijać brzydkiem? Z lepszym bym, na galerze robiąc, był pożytkiem. Porwę się i w skok bieżę do kościoła, kędy Daleko widzę różne od starych obrzędy, Żem się ledwie obaczył, jeślim ja w kościele. Insze rzeczy opuszczam, których jest tak wiele:
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 185
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tylu obrotów Nie oddaliła dla moich kłopotów. Czemu w żywocie nie płaciłem garłem? Czemu wyszedszy z niego nie umarłem? Na co mię podźwignęła w łono? Na co mamczynym mlekiem wykarmiono? Nie narzekałbym dziś będąc nie żywem, Anibym wiedział, co to być szczęśliwem Wciszy, co teraz znieść muszę boleśnie, Odpoczywałbym sobie jako weśnie. Rówien Monarchom, rówien Rządzcom świata, Którym smaknie w osobności chata, I Potentatom ziemskich, którzy swoje Od złota zdobią i śrebra pokoje. Albo stawszy się Niewieścim ześniadem, Byłbym robactwu paszą i obiadem W kształt owych, co się urodziwszy giną, I światła jedną
tylu obrotow Nie oddaliła dla moich kłopotow. Czemu w żywoćie nie płaćiłem garłem? Czemu wyszedszy z niego nie umarłem? Ná co mię podźwignęła w łono? Ná co mamczynym mlekiem wykarmiono? Nie narzekałbym dźiś będąc nie żywem, Anibym wiedźiał, co to bydź szczęśliwem Wćiszy, co teraz znieść muszę boleśnie, Odpoczywałbym sobie iáko weśnie. Rowien Monarchom, rowien Rządzcom świátá, Ktorym smaknie w osobnośći cháta, I Potentatom żiemskich, ktorzy swoie Od złotá zdobią i śrebra pokoie. Albo stawszy się Niewieśćim ześniádem, Byłbym robactwu paszą i obiádem W kształt owych, co się urodźiwszy giną, I świátła iedną
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 17
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
i luterską religią; brał potrzebne lekcje od króla pruskiego do takiego zamiaru, chcąc koniecznie i siebie, i całe państwo swoje na wzór pruski wykształtować i przeistoczyć. Lecz nie miał głowy Fryderyka Wielkiego. Nagle i absolutnie pędząc rzeczy do zamierzonego celu, wpadł w nienawiść u większej części narodu, a najpierwej u duchowieństwa, którzy boleśnie patrzyli na Piotra czci obrazom świętym uwłaczającego i zakazującego, mając takowe zakazy za pierwszy krok potajemny do wprowadzenia umyślonego i w sercu przyjętego luteranizmu. Zapaliwszy tedy Piotr przeciw sobie nienawiść z tej jednej strony, rozniecił ją z drugiej, kiedy rozkochawszy się w jednej damie z familii Woronzowów, umyślił z nią się ożenić, a Katarzynę
i luterską religią; brał potrzebne lekcje od króla pruskiego do takiego zamiaru, chcąc koniecznie i siebie, i całe państwo swoje na wzór pruski wykształtować i przeistoczyć. Lecz nie miał głowy Fryderyka Wielkiego. Nagle i absolutnie pędząc rzeczy do zamierzonego celu, wpadł w nienawiść u większej części narodu, a najpierwej u duchowieństwa, którzy boleśnie patrzyli na Piotra czci obrazom świętym uwłaczającego i zakazującego, mając takowe zakazy za pierwszy krok potajemny do wprowadzenia umyślonego i w sercu przyjętego luteranizmu. Zapaliwszy tedy Piotr przeciw sobie nienawiść z tej jednej strony, rozniecił ją z drugiej, kiedy rozkochawszy się w jednej damie z familii Woronzowów, umyślił z nią się ożenić, a Katarzynę
Skrót tekstu: KitPam
Strona: 98
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jędrzej Kitowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Tekst uwspółcześniony:
tak