obucha, siny raz od pałki; Niż od korda, zawijać od kańczuga w białki. 332 (F). KOMPAS BEZ SŁOŃCA
Gościłem u szlachcica niedawnego czasu, Który we wszytkich sprawach pilnował kompasu. Nie tylko nie jadł, nie pił, aż wiedział o której, Ale potrzebę ledwie odprawił natury. Dzień był chmurny, nie widać na kompasie cienia; Mnie już szepce żołądek, że czas do jedzenia. „Leniwego to Waszmość — rzekę — masz kucharza: Bydło idzie na pole, a on nie dowarza.” „Biegaj w skok do kompasu, chłopcze.” A ja: „Lepiej Zaraz z gotową świecą, bo słońce
obucha, siny raz od pałki; Niż od korda, zawijać od kańczuga w białki. 332 (F). KOMPAS BEZ SŁOŃCA
Gościłem u szlachcica niedawnego czasu, Który we wszytkich sprawach pilnował kompasu. Nie tylko nie jadł, nie pił, aż wiedział o której, Ale potrzebę ledwie odprawił natury. Dzień był chmurny, nie widać na kompasie cienia; Mnie już szepce żołądek, że czas do jedzenia. „Leniwego to Waszmość — rzekę — masz kucharza: Bydło idzie na pole, a on nie dowarza.” „Biegaj w skok do kompasu, chłopcze.” A ja: „Lepiej Zaraz z gotową świecą, bo słońce
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 141
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
chcą żadną miarą, aby Choć im lata dokuczą, miano ich za baby. Ja tę swoję zwać babą na złość będę, abo Chcesz-li zgody, puścze mię do mej dziewki, babo! Nadzieją mi żyć przyjdzie, że się ten czas wróci, Kiedy się też na młynek mój woda obróci; Wszak często chmurne niebo słońce wypogodzi I śmiech z płaczem w jednymże tańcu rej zawodzi. Jam też pewien, że która raz mi darmo dała, Po tej próbie sama mię z tym będzie szukała. PIEŚŃ NA TRAF JADĄC DO LITWY 1654
Brat nasz znalazł według wojennej pory Nowe amory I stacza, idąc w posiłku do Litwy,
chcą żadną miarą, aby Choć im lata dokuczą, miano ich za baby. Ja tę swoję zwać babą na złość będę, abo Chcesz-li zgody, puśćże mię do mej dziewki, babo! Nadzieją mi żyć przyjdzie, że się ten czas wróci, Kiedy się też na młynek mój woda obróci; Wszak często chmurne niebo słońce wypogodzi I śmiech z płaczem w jednymże tańcu rej zawodzi. Jam też pewien, że która raz mi darmo dała, Po tej próbie sama mię z tym będzie szukała. PIEŚŃ NA TRAF JADĄC DO LITWY 1654
Brat nasz znalazł według wojennej pory Nowe amory I stacza, idąc w posiłku do Litwy,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 329
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wygody. A czegóż białagłowa, proszę, nie polubi, Gdy ją kołtun na głowie, trunek w głowie czubi? 485. DO JEDNEGO Z MINUCJARZÓW
Bodajżeś mi osiwiał, miły astrologu! Już ci bym miał dotychczas wszytko siano w brogu, Gdyś w Plejadach Gradywa złączywszy z Saturnem, Nadzwyczaj niebem niski świat postraszył chmurnem, I niedobrze lotnych gwiazd zrozumiawszy biegi, W pełni sierpnia po górach obiecałeś śniegi. Acz się to niepodobna rzecz widzała, żeby Starodawne bożyska miały rządzić nieby, Wżdy tyle wagi miały te przestrogi u mnie, Żem wolał drwa do pieców niż siano mieć w gumnie. Przebaczysz, jeśli gościem w naszej będziesz stronie
wygody. A czegóż białagłowa, proszę, nie polubi, Gdy ją kołtun na głowie, trunek w głowie czubi? 485. DO JEDNEGO Z MINUCJARZÓW
Bodajżeś mi osiwiał, miły astrologu! Już ci bym miał dotychczas wszytko siano w brogu, Gdyś w Plejadach Gradywa złączywszy z Saturnem, Nadzwyczaj niebem niski świat postraszył chmurnem, I niedobrze lotnych gwiazd zrozumiawszy biegi, W pełni sierpnia po górach obiecałeś śniegi. Acz się to niepodobna rzecz widzała, żeby Starodawne bożyska miały rządzić nieby, Wżdy tyle wagi miały te przestrogi u mnie, Żem wolał drwa do pieców niż siano mieć w gumnie. Przebaczysz, jeśli gościem w naszej będziesz stronie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 399
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Teraz miasto tej Wieży Faros, jest Kasztel mocny Turecki, i miejsce handlowne albo skład.
SiódmE ŚWiATA MIRABILE Opus Colosus SOLIS, albo STA- o Siedmiu Cudach Świata
TUA SŁONCA na Insule Rhodus, w Mieście Rodos od obywatelów Rodyjskich, Kolosensami od Kolosa tegoż nazwanych, sakrysikowana; z tej podobno racyj, że choćby najchmurniejszy dzień był który, Słońce przecież tam zawsze widziane było, według Plintusza. Statua ta wysoka była na łokci 70; robił ją sławny statuariusz Chares Lindius lat 12 Taksowano ją Talentów 300, same palce u Osoby były tylkie, kilkie są całe ordynaryjne Posągi. Sołtan Egipski zrujnowawszy to Opus, czyli nad rujnowane zastawszy, miedzi
. Teraz miasto tey Wieży Pharos, iest Kásztel mocny Turecki, y mieysce handlowne albo skład.
SIODME SWiATA MIRABILE Opus Colosus SOLIS, albo STA- o Siedmiu Cudach Swiata
TUA SŁONCA na Insule Rhodus, w Mieście Rhodos od obywatelow Rodiyskich, Kolosensami od Kolosa tegoż nazwanych, sakrysikowana; z tey podobno racyi, że choćby naychmurnieyszy dzień był ktory, Słońce przeciesz tam zawsze widziane było, według Plintusza. Statua ta wysoka była na łokci 70; robił ią sławny statuaryusz Chares Lindius lat 12 Taxowano ią Talentow 300, same palce u Osoby były tylkie, kilkie są całe ordynaryine Posągi. Sołtan Egypski zruynowawszy to Opus, czyli nad ruynowáne zastawszy, miedzi
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 669
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
. Na górach zaś. wysokich wina niepodpierają, ale się ścielą po ziemi, aby w suchości wigor od niej miały. Czas dobrego na wino urodzaju upatrują, jeśli dzień Z. Urbana Papieża jest pogodny, alias 20 Maja, i jeśli Miesiąc Sierpień nie będzie mokry. Gdyż wino naturalnie lubi pogodę, ciepło, chmurnego Nieba, i wiatru nie nawidzi, oprócz północego, który mu przynosi wyborność. Równiny dalekie od gór są dobre na winnice, byle nie wodne i zbyt wilgotne były: jednak pagórki lepsze. W krajach zimnych sadzić należy na górach przeciw południowi, w gorących przeciw pułnocy, a w stronach miernych ku wschodowi, albo zachodowi
. Na gorach zaś. wysokich wina niepodpieraią, ale się scielą po ziemi, aby w suchości wigor od niey miały. Czas dobrego na wino urodzaiu upatruią, ieśli dzień S. Urbana Papieża iest pogodny, alias 20 Maia, y ieśli Miesiąc Sierpień nie będzie mokry. Gdyż wino naturalnie lubi pogodę, ciepło, chmurnego Nieba, y wiatru nie nawidzi, oprucz pułnocnego, ktory mu przynosi wyborność. Rowniny dalekie od gor są dobre na winnice, byle nie wodne y zbyt wilgotne były: iednak pagorki lepsze. W kraiach zimnych sadzić należy na gorach przeciw południowi, w gorących przeciw pułnocy, a w stronach miernych ku wschodowi, albo zachodowi
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 485
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Kanclerzem i innemi pzzedniejszymi Pany objeżdżał obóz na koło. Pod ten czas wojskowi z rozkazania mając/ poświatą Księżyca na dorywczą pod obozem szańc usypali/ gdzie zaś wystarczyć nie mogło/ wozami się otamowali/ których wszystkich do czujności i pilności K. I. M. przez ćałą noc zachęcał/ i upominał. A gdy światło chmurna noc zaciemniła/ powiedziano Królowi/ że między bojaźliwszymi ta się wieść co raz tym więcej szerzy/ jakoby Król z obozu viechać o pułnocy zechciał/ wiedząc K. I. M. jako szkodliwa u pospólstwa takowa wieść/ natychmiast wsiadszy na konia z pochodniami objeżdżał/ tłumiąc rozumienie fałszywe takie/ i ogłaszając bytność swoję/
Kánclerzem y innemi pzzednieyszymi Pány obieżdżał oboz ná koło. Pod ten cżás woyskowi z roskazania máiąc/ poświátą Xiężycá ná dorywcżą pod obozem szańc vsypáli/ gdżie záś wystárcżyć nie mogło/ wozámi się otámowáli/ ktorych wszystkich do cżuynośći y pilnośći K. I. M. przez ćáłą noc záchęcał/ y vpominał. A gdy świátło chmurna noc záćiemniłá/ powiedźiano Krolowi/ że między boiáźliwszymi tá się wieść co raz tym więcey szerzy/ iákoby Krol z obozu viecháć o pułnocy zechćiał/ wiedząc K. I. M. iáko szkodliwa v pospolstwá tákowa wieść/ nátychmiast wśiadszy ná koniá z pochodniámi obieżdżał/ tłumiąc rozumienie fałszywe tákie/ y ogłaszáiąc bytność swoię/
Skrót tekstu: PastRel
Strona: B4v
Tytuł:
Relacja chwalebnej expedycjej
Autor:
J. Pastorius
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
. Ale do samej rzeczy przystępuje. Księgi Pierwsze.
Naprzód/ to ziele Rosieniec/ zbierać każą tego czasu/ którego słońce we Lwa niebieskiego wnidzie/ a miesiąc czwartacznym Aspektem niefortunnym będzie nań poglądał. A ma być zupełnie ze wszystkim zbierane/ bez ziemie i błota/ bez przymieszania innego ziela: czasu jasnogorącego/ nie chmurnego ani wilgotnego/ gdyby promienie słoneczne nagóracej na nie biły. Przestrzegając żeby nie tylko w wodzie było maczane/ ale żeby się jej namniej nie dotykało. Którego co nawięcej mając/ w kamiennym moździerzu tłukiem drewnianym co namielej utłuc/ i w korbasie kamiennym abo w glinianym/ kolbą abo pokrywką dobrze go nakrywszy/ zalutować/ a
. Ale do sámey rzeczy przystępuie. Kśięgi Pierwsze.
Naprzod/ to źiele Rośieniec/ zbieráć każą tego czásu/ ktorego słońce we Lwá niebieskiego wnidźie/ á mieśiąc czwártácznym Aspektem niefortunnym będźie nań poglądał. A ma bydź zupełnie ze wszystkim zbieráne/ bez źiemie y błotá/ bez przymieszánia innego źiela: czásu iásnogorącego/ nie chmurnego áni wilgotnego/ gdyby promienie słoneczne nagorácey ná nie biły. Przestrzegáiąc żeby nie tylko w wodźie było maczáne/ ále żeby się iey namniey nie dotykáło. Ktorego co nawięcey máiąc/ w kámiennym możdżerzu tłukiem drewniánym co namielej vtłuc/ y w korbáśie kámiennym ábo w gliniánym/ kolbą ábo pokrywką dobrze go nákrywszy/ zálutowáć/ á
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 333
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
Aby nikt pół słowa Nieśmiał wyrzec, że Wiara w krajach Chrystusowa Różnych kwitnie: że Dekret od niego wydany Srogo w Indyjskiem państwie jest na Chrześcijany. Bowiem zdjęty bojaźnią z wieżdzb Matematyka, Ten od ludzkiego tajny sekret mieć języka Chciał najbarziej, a darmo: bo Słońce szeroki Świat oświeca w dzień, lub go ćmią chmurne obłoki. Skoro zaś z młodzi który jaką przyciśniony Został chorobą, zaraz był precz oddalony Z Panięcego pokoju, a na miejsce tego Przydawano młodziana z wybranych inszego, Aby w młodokwitniącym Królewicza roku Żadne świata nie stały trudy na widoku. Tak Król w swym postępował uporny zamyśle: Bo widząc, ślepy; słysząc, był głuch
Aby nikt poł słowá Nieśmiał wyrzec, że Wiárá w kráiách Chrystusowá Rożnych kwitnie: że Dekret od niego wydány Srogo w Indiyskiem páństwie iest ná Chrześćiány. Bowiem zdięty boiáźnią z wieżdzb Máthemátyká, Ten od ludzkiego táyny sekret mieć ięzyká Chćiał naybárziey, á dármo: bo Słonce szeroki Swiát oświeca w dźień, lub go ćmią chmurne obłoki. Skoro záś z młodźi ktory iáką przyćiśniony Został chorobą, záraz był precz oddalony Z Panięcego pokoiu, á ná mieysce tego Przydawáno młodźianá z wybránych inszego, Aby w młodokwitniącym Krolewicá roku Zadne świátá nie stały trudy ná widoku. Ták Krol w swym postępował vporny zamyśle: Bo widząc, ślepy; słysząc, był głuch
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 15
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
nie jest w człeczej mocy. Zrazu trzeba zacinać, teraz ledwie zdoleć Trzymać: obróciła się gruda na gołoledź. Dlatego nie masz dziwu, że lecąc, jak z proce, Zatoczą i zniesą się sani na zatoce: Że miejscem niejednaki wiersz i nieposzurny; Często w dół, kwapiąc, wpadnie człek, zwłaszcza w dzień chmurny. 497. NAJLEPIEJ SĄSIADOWI W MIEŚCIE KUKIEŁKĘ KUPIĆ
Kukiołkę za grosz w mieście kupuj sąsiadowi. Nie zda się? zjesz ją, wrócisz grosz — przypowieść mówi. Drożej nic, chyba jeślić przyjaźń jego, i te Pieniądze, które wydasz jemu kwoli, zbyte. Sąsiad, który się dotąd ze mną dobrze chowa,
nie jest w człeczej mocy. Zrazu trzeba zacinać, teraz ledwie zdoleć Trzymać: obróciła się gruda na gołoledź. Dlatego nie masz dziwu, że lecąc, jak z proce, Zatoczą i zniesą się sani na zatoce: Że miejscem niejednaki wiersz i nieposzurny; Często w dół, kwapiąc, wpadnie człek, zwłaszcza w dzień chmurny. 497. NAJLEPIEJ SĄSIADOWI W MIEŚCIE KUKIEŁKĘ KUPIĆ
Kukiołkę za grosz w mieście kupuj sąsiadowi. Nie zda się? zjesz ją, wrócisz grosz — przypowieść mowi. Drożej nic, chyba jeślić przyjaźń jego, i te Pieniądze, które wydasz jemu kwoli, zbyte. Sąsiad, który się dotąd ze mną dobrze chowa,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 300
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
srodze rada, że w przyjaźni cudze Ma czas wkroczyć, schodzi się w ziemi z Kawalerem; Kontentuje go złotem wraz z afektem szczerem, Nieukontentowany acz junak w tej mierze, Iż miasto tego, co chciał, racją odbierze.
Zatym z obrosiołemi nadszedł ciemnopiory Mrok skrzydłami ze mglistej spuściwszy się góry. Jednakże i pod chmurnej nocy alternatą Musieli się zatrzymać z swą — do dnia — prywatą Nowi korespondenci, która lub pomierną Była w tęsknicach nie śpiąc, zdała się niezmierną Być aż na ten czas, kiedy brać się ku świtaniu Poczęło; wtedy frysztu było ku wyspaniu Potrzeba do południa. W czym małżonek baczny Namilejszej małżonki widząc sen tak smaczny Nie
srodze rada, że w przyjaźni cudze Ma czas wkroczyć, schodzi się w ziemi z Kawalerem; Kontentuje go złotem wraz z affektem szczerem, Nieukontentowany acz junak w tej mierze, Iż miasto tego, co chciał, racyą odbierze.
Zatym z obrosiołemi nadszedł ciemnopiory Mrok skrzydłami ze mglistej spuściwszy się gory. Jednakże i pod chmurnej nocy alternatą Musieli się zatrzymać z swą — do dnia — prywatą Nowi korrespondenci, ktora lub pomierną Była w tęsknicach nie śpiąc, zdała sie niezmierną Być aż na ten czas, kiedy brać się ku świtaniu Poczęło; wtedy frysztu było ku wyspaniu Potrzeba do południa. W czym małżonek baczny Namilejszej małżonki widząc sen tak smaczny Nie
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 55
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949