Chyba że inaksze ma oczy każda matka.” 98 (P). NIE MA SIĘ CZŁOWIEK Z CZEGO PYSZNIC
Widząc strojnopysznego, a on stąpa z góry: Co też ten ma swego, prócz włosy a pazury, Które mu odrastają? bo to futro śliczne, To sukno, to jedwabie, to złoto zdobyczne; Boty ze skóry capiej, czapla na łbie kita. Niechajże się tu każde do swego przypyta, Ryś futro, bombiks jedwab, wełnę weźmie owca, Aż darmopych zostanie nagi, bez pokrowca. Stąd się może najlichszy pysznić między gbury; Wspaniałe serca dary wynoszą natury: Kto mądry a cnotliwy, chociaż w grubej chabie,
Chyba że inaksze ma oczy każda matka.” 98 (P). NIE MA SIĘ CZŁOWIEK Z CZEGO PYSZNIC
Widząc strojnopysznego, a on stąpa z góry: Co też ten ma swego, prócz włosy a pazury, Które mu odrastają? bo to futro śliczne, To sukno, to jedwabie, to złoto zdobyczne; Boty ze skóry capiej, czapla na łbie kita. Niechajże się tu każde do swego przypyta, Ryś futro, bombiks jedwab, wełnę weźmie owca, Aż darmopych zostanie nagi, bez pokrowca. Stąd się może najlichszy pysznić między gbury; Wspaniałe serca dary wynoszą natury: Kto mądry a cnotliwy, chociaż w grubej chabie,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 50
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i prawda, jeśli uczciwemu szkodzi, Na złorzeczenie poszła, w żarciech nie uchodzi. Możeć co kształtnie przydać dla rzeczy koloru,
Ale sławy nie tykaj, nie tykaj honoru. Szkaluje, nie żartuje, kto mię tak potwarza, I słusznie mam takiego za błazna, za łgarza. 176 (F). KAT
Boty szwiec, suknie krawiec, klnie kuśnierz kożuchy, Szklarz szyby, garcarz kufle, a kowal obuchy, Rzemieślnik swe rzemiosło, żeby się co prędzej Dla zarobku i świeżych psowało pieniędzy. I kat ci się też jednym rzemieślnikiem liczy: Niewczym najwięcej zbójców i złodziejów życzy, Bo gdzieby tych nie było, bez
i prawda, jeśli uczciwemu szkodzi, Na złorzeczenie poszła, w żarciech nie uchodzi. Możeć co kształtnie przydać dla rzeczy koloru,
Ale sławy nie tykaj, nie tykaj honoru. Szkaluje, nie żartuje, kto mię tak potwarza, I słusznie mam takiego za błazna, za łgarza. 176 (F). KAT
Boty szwiec, suknie krawiec, klnie kuśnierz kożuchy, Szklarz szyby, garcarz kufle, a kowal obuchy, Rzemieślnik swe rzemiosło, żeby się co prędzej Dla zarobku i świeżych psowało pieniędzy. I kat ci się też jednym rzemieślnikiem liczy: Niewczym najwięcej zbójców i złodziejów życzy, Bo gdzieby tych nie było, bez
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 83
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jednorodzony Syn Boży/ Bóg Słowo z Przeczystej Panny narodził/ gdzie się Krzcił/ gdzie zbawienną swoję Ewanielią przepowiadał/ gdzie nauczał i cuda sprawował/ gdzie ucierpiał i vamarł/ i trzeciego dnia zmartwychwstał/ i skąd wzniósł się na niebo/ i na prawicy Boga Ojca swego usiadł. Te Z. miejsca nawiedziełem/ a myślne boty z nóg dusze mojej zzuwszy całowaniem świętym/ jak się całują sprawiedliwość i pokoj/ za potkaniem się miłosierdzia i prawdy/ całowałem je. Całowałem tę jaskinią/ w której się przedwieczny Syn Boży w ciele narodził/ i żłób w którym pieluszkami powity/ był położony. Kropiłem się wodą Jordańską w której się
iednorodzony Syn Boży/ Bog Słowo z Przeczystey Pánny národźił/ gdźie sie Krzćił/ gdźie zbáwienną swoię Ewányelią przepowiádał/ gdźie náuczał y cudá spráwował/ gdźie vćierpiał y vamárł/ y trzećiego dniá zmartwychwstał/ y zkąd wzniosł sie ná niebo/ y ná práwicy Bogá Oycá swego vśiadł. Te S. mieyscá náwiedźiełem/ á myślne boty z nog dusze moiey zzuwszy cáłowániem świętym/ iák sie cáłuią spráwiedliwość y pokoy/ zá potkániem sie miłośierdźia y prawdy/ cáłowałem ie. Cáłowałem tę iáskinią/ w ktorey sie przedwiecżny Syn Boży w ćiele národźił/ y żłob w ktorym pieluszkámi powity/ był położony. Kropiłem sie wodą Jordáńską w ktorey sie
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 5
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
— dać je komu.” Ozwie się z chłopów jeden: „Ja się swej nie boję.” — „I nie boisz?” — „Nie boję.” — „Weźże jako swoje!” — Stało się tak. — On znowu: „Przecie-ć z ciebie sknera! Darmo-ć te boty przyszły; wzdy kup chleba, sera, Niech się z sobą ucieszem! Każ dać konew piwa!” Pozwolił. Ten się — pijąc — na koncept zdobywa: — „Nie żałuję-ć tych botów, ale świeże, z szydła. Posiedź tu, jeszcze-ć do nich kupię smarowidła.” I poszedł
— dać je komu.” Ozwie się z chłopów jeden: „Ja się swej nie boję.” — „I nie boisz?” — „Nie boję.” — „Weźże jako swoje!” — Stało się tak. — On znowu: „Przecie-ć z ciebie sknera! Darmo-ć te boty przyszły; wzdy kup chleba, sera, Niech się z sobą ucieszem! Każ dać konew piwa!” Pozwolił. Ten się — pijąc — na koncept zdobywa: — „Nie żałuję-ć tych botów, ale świeże, z szydła. Posiedź tu, jeszcze-ć do nich kupię smarowidła.” I poszedł
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 22
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
Nie spytawszy o nic, woła na sługi. Proferte stolam primam, przynieście mi onę szatę najlepszą, dajcie mu pierścień, aby rozumiano, że się w-cudzych Krajach bogato ożenił, i ślubnym tym pierścieniem błyskać przyjachał. Nie chcę i tego, aby w-papuciach miał chodzić, date calceamenta, niech zaraz będą boty. Dobrotliwy Panie Ojcze, jeść dla Boga, jeść, wżdyć to ten Syn twój, nie skarżył się, że odarty, nie skarżył się, że boso chodził, to mu w-ustach brzmiało, co na żołądku bolało. Etego hic fame pereo, a ja tu głodem ginę. 5. PRZEZ TĘN
Nie zpytawszy o nic, woła ná sługi. Proferte stolam primam, przynieśćie mi onę szátę naylepszą, dayćie mu pierśćień, áby rozumiano, że się w-cudzych Kráiách bogáto ożenił, i ślubnym tym pierśćieniem błyskáć przyiáchał. Nie chcę i tego, áby w-pápućiách miał chodźić, date calceamenta, niech záraz będą boty. Dobrotliwy Pánie Oycze, ieść dla Bogá, ieść, wżdyć to ten Syn twoy, nie skárzył się, że odárty, nie skárzył się, że boso chodźił, to mu w-ustách brzmiáło, co ná zołądku boláło. Etego hic fame pereo, á ia tu głodęm ginę. 5. PRZEZ TĘN
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 48
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Ciał przez lat czasem tysiąc zasuszonych (jakie są w Kairze mieście Egipskim pod Piramidami) to Głowy; to zęby wielorybów, to Lampy z grobów Rzymskich, w których się wieczne alias pułtora tysiąca i więcej ogień palił w grobie zacnego Rzymianina którego; różne Pisma różnych Nacyj; wyobrażenie niewiasty z Malaki wyspy lat 180 żyjącej: Boty z Ludzkiej skory, pudełka jaj krokodylowych z Egiptu z donatywy Książęcia Maurycego. Tu Miasto Rotterdam nad rzeką Leck, czyli nad Rottą i Mosą. Pełne Miasto kanałów. Wtym tu Mieście urodził się Desiderius Erasmus Rotterdamus, wielkiego rozumu człowiek, Kanonik Regularny Z. Augustyna w Klasztorze Stein, blisko Rotterdamu Miasta mieszkający, potym vagus
Ciał przez lat czasem tysiąc zasuszonych (iakie są w Kairze mieście Egypskim pod Pyrámidami) to Głowy; to zęby wielorybow, to Lampy z grobow Rzymskich, w ktorych się wieczne alias pułtora tysiąca y więcey ogień palił w grobie zacnego Rzymianina ktorego; rożne Pisma rożnych Nacyi; wyobrażenie niewiasty z Malaki wyspy lat 180 żyiącey: Boty z Ludzkiey skory, pudełka iay krokodylowych z Egyptu z donatywy Xiążęcia Maurycego. Tu Miasto Rotterdam nad rzeką Leck, czyli nad Rottą y Mosą. Pełne Miasto kanałow. Wtym tu Mieście urodził się Desiderius Erasmus Rotterdamus, wielkiego rozumu człowiek, Kanonik Regularny S. Augustyna w Klasztorze Stein, blisko Rotterdamu Miasta mieszkaiący, potym vagus
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 243
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
. Licurgus tutejszy Prawodawca, Młodź ćwiczył w znoszeniu głodu, gorąca, zimna, w pływaniu, i bieganiu. Nowych nie lubili zwyczajów; stąd Tymoteusza ukarali, wiolę jego na rynku na śmiech wywiesiwszy, iż do stron 7. przydał 4. dla koncentu. Brody i włosy ich długie, a strój był krótki, boty czerwone, miecze krótkie, hypokryzią się delektowali, małych nie lubili białychgłów. Filomenes zawojował Spartańczyków, potym dostali się Cesarzom Wschodnim, tandem Mahometowi II. Cesarzowi Tureckiemu, Wenetowie byli odebrali R: 1687. ale znowu utracili Roku 1718. O pieniądze tu trudno, commutatione towarów nabywają. Na tejże Wyspie Morei jest Miasto
. Licurgus tuteyszy Prawodawca, Młodź ćwiczył w znoszeniu głodu, gorąca, zimna, w pływaniu, y bieganiu. Nowych nie lubili zwyczaiow; ztąd Tymoteusza ukarali, wiolę iego na rynku na śmiech wywiesiwszy, iż do stron 7. przydał 4. dla koncentu. Brody y włosy ich długie, á stróy był krotki, boty czerwone, miecze krotkie, hypokryzią się delektowáli, máłych nie lubili białychgłow. Filomenes zawoiował Spartańczykow, potym dostali się Cesarzom Wschodnim, tandem Machometowi II. Cesarzowi Tureckiemu, Wenetowie byli odebrali R: 1687. ale znowu utracili Roku 1718. O pieniądze tu trudno, commutatione towarow nabywaią. Na teyże Wyspie Morei iest Miasto
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 439
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
jedli u niego wieczerzą. Przepadł sąd podkomorski, przepadł ziemski cale, A szlachcic rok od roku siedzi w trybunale. I tego po przezwisku rzadko się dopyta — Co żywo niesłychanych tytułów się chwyta; Kancelaria daje dla swojego wziątku, Kto prosi, a zapłaci, jeden i dziesiątku. Na większe poły chłopów: jedne żółte boty Ich szlachectwa, więcej nic nie mają, klejnoty. Dalej sami podczaszy, cześnicy, miecznicy, Grabiowie i niemieccy siedzą urzędnicy. 10 (P). ZŁOTĄ WĘDĄ RYBY ŁOWlC
Targował u szlachcica pan jeden ze stania, I już zań sto czerwonych złotych dawał, konia. Szlachcic humorowaty, choć dosyć ubogi, Daruje
jedli u niego wieczerzą. Przepadł sąd podkomorski, przepadł ziemski cale, A szlachcic rok od roku siedzi w trybunale. I tego po przezwisku rzadko się dopyta — Co żywo niesłychanych tytułów się chwyta; Kancelaryja daje dla swojego wziątku, Kto prosi, a zapłaci, jeden i dziesiątku. Na większe poły chłopów: jedne żółte boty Ich szlachectwa, więcej nic nie mają, klejnoty. Dalej sami podczaszy, cześnicy, miecznicy, Grabiowie i niemieccy siedzą urzędnicy. 10 (P). ZŁOTĄ WĘDĄ RYBY ŁOWlC
Targował u szlachcica pan jeden ze stania, I już zań sto czerwonych złotych dawał, konia. Szlachcic humorowaty, choć dosyć ubogi, Daruje
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 527
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
burkatelą stropy; Żeby na paniej perły albo diamenty, A po służbach złociste świeciły się sprzęty; Żeby pyszne aksamit puszyły sobole; Żeby im grały trąby, skrzypce i wijole; Żeby po stołach w cukrze piramidy stały I winem z suchych groznów wspienione kryształy. Już ci niewiasty złotem trzewiki, niestoty, Mężowie nim wszeteczne wyszywają boty. Już perły, już kanaki noszą przy kontuszach; Poczekawszy, będą je nosili na uszach. Żeby w drodze karety, w domu drzwi barwiani Strzegli z zapalonymi lontami dragani. O tym szlachta, panowie, o tym myślą księża, Choć się co rok w granicach swych ojczyzna zwęża, Choć na borg umierają żołnierze niepłatni
burkatelą stropy; Żeby na paniej perły albo dyjamenty, A po służbach złociste świeciły się sprzęty; Żeby pyszne aksamit puszyły sobole; Żeby im grały trąby, skrzypce i wijole; Żeby po stołach w cukrze piramidy stały I winem z suchych groznów wspienione kryształy. Już ci niewiasty złotem trzewiki, niestoty, Mężowie nim wszeteczne wyszywają boty. Już perły, już kanaki noszą przy kontuszach; Poczekawszy, będą je nosili na uszach. Żeby w drodze karety, w domu drzwi barwiani Strzegli z zapalonymi lontami dragani. O tym szlachta, panowie, o tym myślą księża, Choć się co rok w granicach swych ojczyzna zwęża, Choć na borg umierają żołnierze niepłatni
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 625
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
m się w momencie nie dość dotkniętą jego utrapieniem pokazała: zarzucał mi poważnem licem moje oziebłe serce, przez com zgadnąć mogła, że niewinnie jest nieszczęśliwym, i że w nędzy nawet jeszcze wspaniałomyślnym. Lecz jakże był ubrany? Gorzej niżem sobie życzyła. Niemiecka kamzela barzo wytarta, czarny Ruski kożuch, i liche boty były jego strojem. Krótkie jego i naperzone włosy dawały twarzy, oprócz kilka znakaw kłopotu, które z Jego oczu nie mogły być spędzone, nieustraszone spojrzenie. Nigdy nie był wymowniejszym, i w moich oczach wspanialszym, jak gdy o swojej powiadał Małżonce, i od tego momentu uczyniłam potajemnie ślub, żebym mu wolność
m śię w momenćie nie dość dotkniętą iego utrapieniem pokazała: zarzucał mi poważnem licem moie oziebłe serce, przez com zgadnąć mogła, że niewinnie iest nieszczęśliwym, i że w nędzy nawet ieszcze wspaniałomyślnym. Lecz iakże był ubrany? Gorzey niżem sobie życzyła. Niemiecka kamzela barzo wytarta, czarny Ruski kożuch, i liche boty były iego stroiem. Krotkie iego i naperzone włosy dawały twarzy, oprocz kilka znakaw kłopotu, ktore z Jego oczu nie mogły bydź zpędzone, nieustraszone spoyrzenie. Nigdy nie był wymownieyszym, i w moich oczach wspanialszym, iak gdy o swoiey powiadał Małżonce, i od tego momentu uczyniłam potaiemnie ślub, żebym mu wolność
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 148
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755