, z strony potężnej od wszelakich inkursyj obrony (czego i tak rok przy takiejże deliberacjej nie zamilczałem i przykłady króla Stefana przypomniałem) na mię obalają, a zaś WKMci to samo czynić radzą, co ja sam przez się, jako mieszczan do wszelakiej czujności i ostrożności pobudzanie, porządków około cekauzów, murów, bram etc., dojźrenie, zawsze odprawował i nie za wielką to u siebie rzecz miał; jakoż i teraz, iż w tym wszytkim, cokolwiek jest powinności mojej, nic nie zejdzie, WKMci wątpić nie potrzeba, jedno na te rzeczy, których IMP. wojnicki oznajmuje i z innych miejsc ponawiają się, trzeba nie jedno
, z strony potężnej od wszelakich inkursyj obrony (czego i tak rok przy takiejże deliberacyej nie zamilczałem i przykłady króla Stefana przypomniałem) na mię obalają, a zaś WKMci to samo czynić radzą, co ja sam przez się, jako mieszczan do wszelakiej czujności i ostrożności pobudzanie, porządków około cekauzów, murów, bram etc., dojźrenie, zawsze odprawował i nie za wielką to u siebie rzecz miał; jakoż i teraz, iż w tym wszytkim, cokolwiek jest powinności mojej, nic nie zejdzie, WKMci wątpić nie potrzeba, jedno na te rzeczy, których JMP. wojnicki oznajmuje i z innych miejsc ponawiają się, trzeba nie jedno
Skrót tekstu: SkryptWojCz_II
Strona: 285
Tytuł:
Mikołaj Zebrzydowski, Skrypt p. Wojewody krakowskiego, na zjeździe stężyckim niektórym pp. senatorom dany, 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
. Ponieważ abo czyniąc to/ abo czynić pozwalając przestąpca zbawiennej nie porusznej ustawy P. Chrystusowej/ i gwałtownicą wiecznego Testamentu jego naszłaby się. i szłoby zatym/ że Cerkiew Pana Chrystusowa wszytka oraz/ z prawego Tajemnice Eucharystii używania/ od samych czasów Apostołskich/ jeśli nie i w samych jeszcze Apostołach zbłądziwszy/ od bram piekielnych zwyciężoną i po dziś zostawałaby. Co jest rzecz i do mówienia nie przystojna/ i do wierzenia nie podobna. Zaczym zda się/ iż ze zwyczaju raczej jest używanie Sakramentu Eucharystii pod dwiema osobami/ niż z ustawy Pana Chrystusowej. 1. Cor. c. 11. Ibid- Ibid. Sakramentu pod jedną osobą
. Ponieważ ábo cżyniąc to/ ábo cżynić pozwaláiąc przestąpca zbáwienney nie poruszney vstáwy P. Christusowey/ y gwałtownicą wiecznego Testámentu iego naszłáby sie. y szłoby zátym/ że Cerkiew Páná Christusowá wszytká oraz/ z práwego Táiemnice Eucháristiey vżywánia/ od sámych cżásow Apostolskich/ ieśli nie y w sámych ieszcże Apostołách zbłądźiwszy/ od bram piekielnych zwyćiężoną y po dźiś zostawáłáby. Co iest rzecż y do mowienia nie przystoyna/ y do wierzenia nie podobna. Zácżym zda sie/ iż ze zwyczáiu raczey iest vżywánie Sákrámentu Eucháristiey pod dwiemá osobámi/ niż z vstáwy Páná Christusowey. 1. Cor. c. 11. Ibid- Ibid. Sákrámentu pod iedną osobą
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 169
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
sznurze, Mnie zawsze w sercu niepogodne burze. Nie co dzień piorun wali rosłe sośnie, Nie zawsze marznie, ustąpi mróz wiośnie, Mnie zawsze strzały gorsze niż piorony
Szkodzą i w cudzym sercu mróz zamkniony. Nade mną samym natura odmiany Nie zna i mieni zwyczaj swój kochany: Wojenną Troję, przeciwne Miceny, Z siedmią bram Teby, uczone Ateny Przeniosła kędyś i Rzym nie tam nowy, Gdzie mu braterska krew oblała rowy; Rdza je żelazo, woda głaz dziurawi, Sen straszny prawda rozwieje na jawi, Żadna rzecz wiecznie nie chodzi w swej mierze, Już i ta książka moja koniec bierze — Sam tylko ból mój, sama miłość moja Nieśmiertelności
sznurze, Mnie zawsze w sercu niepogodne burze. Nie co dzień piorun wali rosłe sośnie, Nie zawsze marznie, ustąpi mróz wiośnie, Mnie zawsze strzały gorsze niż piorony
Szkodzą i w cudzym sercu mróz zamkniony. Nade mną samym natura odmiany Nie zna i mieni zwyczaj swój kochany: Wojenną Troję, przeciwne Miceny, Z siedmią bram Teby, uczone Ateny Przeniosła kędyś i Rzym nie tam nowy, Gdzie mu braterska krew oblała rowy; Rdza je żelazo, woda głaz dziurawi, Sen straszny prawda rozwieje na jawi, Żadna rzecz wiecznie nie chodzi w swej mierze, Już i ta książka moja koniec bierze — Sam tylko ból mój, sama miłość moja Nieśmiertelności
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 267
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Dyrce swe bystre strumienie Ujęła, gęsty a Cyteron w koło Poszedł wesoło. Czołgać się jęły kamienie, a skały Z gór się spuściwszy, w polu tańcowały; Ostre krzemienie w pole plęsy niosły, I gaj zarosły. A skoro przestał muzyk śpiewać, ali Zwabiony kamień sam się w mury wali, Wnet w siedm żelaznych bram, według potrzeby Stanęły Teby. TOŻ NA POLSKIE. O Panu Jezusie na macierzyńskich rękach.
Kochajmy, czyli serca wszystkich razem Okrzepły nam twardym głazem? Kochajmy, a to z macierzyńskiej ręki, Rwie się ku nam z usty przez dzięki, Jakowa zmiękczyć mogłaby dziecina I dzikiego Tatarzyna. A to ust rubin,
Dyrce swe bystre strumienie Ujęła, gęsty a Cyteron w koło Poszedł wesoło. Czołgać się jęły kamienie, a skały Z gór się spuściwszy, w polu tańcowały; Ostre krzemienie w pole plęsy niosły, I gaj zarosły. A skoro przestał muzyk śpiewać, ali Zwabiony kamień sam się w mury wali, Wnet w siedm żelaznych bram, według potrzeby Stanęły Teby. TOŻ NA POLSKIE. O Panu Jezusie na macierzyńskich rękach.
Kochajmy, czyli serca wszystkich razem Okrzepły nam twardym głazem? Kochajmy, a to z macierzyńskiej ręki, Rwie się ku nam z usty przez dzięki, Jakowa zmiękczyć mogłaby dziecina I dzikiego Tatarzyna. A to ust rubin,
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 157
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
O nieoszacowana, o droga zdobyczy, Jakiej nigdy nie byli godni rozbójnicy! O fortuno! ktoby rzekł, żebyś moc na ziemi Tak wielką nad rzeczami miała mieć ludzkiemi, Żeś na pokarm dziwowi dziewkę zostawiła, Nad którą gładsza nigdy na świecie nie była, Dla której król Agrykan z połową Scycji Od Kaukazkich bram na śmierć przyszedł do Indii!
LVIII.
Dla której król Sakrypant zdrowie swe odważył I nad którą lżej i cześć i królestwo ważył, O którą grabia Orland nie raz się zastawił, Dla której rozum stracił i sławę splugawił I dla której wszytek świat z swemi narodami Mieszał się prawie z gruntu długiemi wojnami; A teraz sama
O nieoszacowana, o droga zdobyczy, Jakiej nigdy nie byli godni rozbójnicy! O fortuno! ktoby rzekł, żebyś moc na ziemi Tak wielką nad rzeczami miała mieć ludzkiemi, Żeś na pokarm dziwowi dziewkę zostawiła, Nad którą gładsza nigdy na świecie nie była, Dla której król Agrykan z połową Scytyej Od Kaukazkich bram na śmierć przyszedł do Indyej!
LVIII.
Dla której król Sakrypant zdrowie swe odważył I nad którą lżej i cześć i królestwo ważył, O którą grabia Orland nie raz się zastawił, Dla której rozum stracił i sławę splugawił I dla której wszytek świat z swemi narodami Mieszał się prawie z gruntu długiemi wojnami; A teraz sama
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 163
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. A widząc król fryzyjski, że każdy ucieka, I on o sobie radzi i więcej nie czeka; Bieży do bramy, woła na swych: „Wzwód podnoście!” Ale bez skutku, bo już grabia beł na moście.
LXXII.
Widząc, że źle, zaraz tył lękliwy podawa, A grabia pan obu bram i mostu zostawa; On ucieka i jeszcze prędzej, niżli słudzy, Uprzedza wszystkich, bo koń rętszy miał, niż drudzy. Nie chce się Orland bawić na nikczemnem gminie, Króla chce i ma dosyć, że król tylko zginie; Ale koń ma pod sobą ciężki i leniwy, A Cimosków, jak strzała, gdy
. A widząc król fryzyjski, że każdy ucieka, I on o sobie radzi i więcej nie czeka; Bieży do bramy, woła na swych: „Wzwód podnoście!” Ale bez skutku, bo już grabia beł na moście.
LXXII.
Widząc, że źle, zaraz tył lękliwy podawa, A grabia pan obu bram i mostu zostawa; On ucieka i jeszcze pręcej, niżli słudzy, Uprzedza wszystkich, bo koń rętszy miał, niż drudzy. Nie chce się Orland bawić na nikczemnem gminie, Króla chce i ma dosyć, że król tylko zginie; Ale koń ma pod sobą ciężki i leniwy, A Cimosków, jak strzała, gdy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 189
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
jej zdrady I nie tylko się nie mści nad jej miłośnikiem O to, że się uczynił jej cudzołożnikiem, Ale mniema, że sprawi i uczyni siła, Jeśli się jej obroni, żeby nie włożyła Wszytkiej winy na niego, i waży onego Rycerza tak, jako jej brata prawdziwego.
XV.
I z niem do damaskich bram jedzie, rozmawiając, I słyszy go na drodze sobie powiadając, Jako tamże gonitwy beły zawołane Na dworze syryjskiego króla wywołane, Że każdemu bez braku, lub chrześcijaninem, Lub inszego zakonu, lub jest poganinem, Bezpieczeństwo i w państwie i w mieście dawają, Póki one gonitwy na dworze trwać mają.
XVI.
Ale tą
jej zdrady I nie tylko się nie mści nad jej miłośnikiem O to, że się uczynił jej cudzołożnikiem, Ale mniema, że sprawi i uczyni siła, Jeśli się jej obroni, żeby nie włożyła Wszytkiej winy na niego, i waży onego Rycerza tak, jako jej brata prawdziwego.
XV.
I z niem do damaskich bram jedzie, rozmawiając, I słyszy go na drodze sobie powiadając, Jako tamże gonitwy beły zawołane Na dworze syryjskiego króla wywołane, Że każdemu bez braku, lub chrześcijaninem, Lub inszego zakonu, lub jest poganinem, Bezpieczeństwo i w państwie i w mieście dawają, Póki one gonitwy na dworze trwać mają.
XVI.
Ale tą
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 361
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przyniósł do Węgier, i do Transylwanii szarańczę, która zboża w polu wyjadła.
4 Marca od 11 aż do pierwszej po pułnocy, widziano w Zurych cyrkuł biały, który przez śrzodek księżyca przechodził.
21 Marca trzęsienie w Argente w Księstwie Serrarskim obaliło więcej niż sto trzydzieści domów, trzy Kościoły, jednę wieżę, i kilka bram miejskich.
7 Kwietnia, 12 Maja, 7 Czerwca, zorza północa.
Trzęsienie nieszkodliwe w Rzymie: w 15 dni po nim błyskania, i ognie powietrzne całą noc na powietrzu trwały.
Miasteczko Cassa - Doren pod Górą Alpes śnieg zasypał, 300 osób zginęło.
6 i 8 Maja burze straszliwe z gromami, i
przyniosł do Węgier, y do Transylwanii szarańczę, która zboża w polu wyiadła.
4 Marca od 11 aż do pierwszey po pułnocy, widziano w Zurych cyrkuł biały, który przez śrzodek księżyca przechodził.
21 Marca trzęsienie w Argente w Xsięstwie Serrarskim obaliło więcey niż sto trzydzieści domow, trzy Kościoły, iednę wieżę, y kilka bram mieyskich.
7 Kwietnia, 12 Maia, 7 Czerwca, zorza pułnocna.
Trzęsienie nieszkodliwe w Rzymie: w 15 dni po nim błyskania, y ognie powietrzne całą noc na powietrzu trwały.
Miasteczko Cassa - Doren pod Górą Alpes śnieg zasypał, 300 osob zginęło.
6 y 8 Maia burze straszliwe z gromami, y
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 106
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
ten widomy; a trafiwszy na raz Gdy Miasto rabowane, Klasztor wysieczony, I Zamek sam przepadał; w-koło opalony, Wielkim gwałtem wsparuje i jeszcze graissujących Po Domach i Kościołach, a uciekających Gromi, siecze, poraża; nakształt burze jaki. Izba Wielka tam była, gdzie pod nawał taki, Skoro do Bram i Wałów Hultajstwo poparło, Szlachty się tam niemało z-Zonami zawarło. Miedzy Lew był którymi znakomitszy Wojną: Ci owszem obierając sobie śmierć przystojną, Tak długo się bronili, póki dawszy rece Trwogi w-tym posłyszeli i Trąby Książece; Z-czego serca podniósłszy i wysokie duchy, Dobyli się nakoniec z-takiej zawieruchy
ten widomy; á trafiwszy ná raz Gdy Miásto rábowáne, Klasztor wyśieczony, I Zamek sam przepadał; w-koło opalony, Wielkim gwałtem wspáruie i ieszcze gráissuiących Po Domach i Kośćiołach, á ućiekáiących Gromi, siecze, poraża; nakształt burze iáki. Izba Wielka tám byłá, gdźie pod nawał táki, Skoro do Bram i Wáłow Hultaystwo poparło, Szlachty sie tam niemało z-Zonami zawarło. Miedzy Lew był ktorymi znakomitszy Woyną: Ci owszem obieraiąc sobie śmierć przystoyną, Ták długo sie bronili, poki dawszy rece Trwogi w-tym posłyszeli i Trąby Xiążece; Z-czego serca podnioższy i wysokie duchy, Dobyli sie nakoniec z-takiey zawieruchy
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 19
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Mieszczanom zdrajcom naprzykrzyli, Snadź to od nich słyszeli, że Hetman ich żyje, Nie dbając o Załogi i opieki czyje. Zaczym z-tego niewdzieku, jako ci odeszli A wtrop Królowicowi ponich Niemcy weszli, Ah! zła noga. Których cześć przy Zamku zostawi Potocki tam będący, cześć na Straż wyprawi Do bram Miejskich; Krzywonos niezmiernym nawałem Pod Miasto w-tym nastąpi. A tylkoż nad Wałem Z-Wojskiem się ustanowi, upatrując, gdzieby Szturm przypuścić: bez gwałtu i żadnej potrzeby Mieszczanie otworzyli Bramy mu zarazem. Gdzie Chłopstwo wyuzdane, z ostrym się żelazem Zawinąwszy, okrutnie pierwej w-Bramie owe Przystawioną,
Mieszczánom zdraycom naprzykrzyli, Snádź to od nich słyszeli, że Hetman ich żyie, Nie dbaiąc o Załogi i opieki czyie. Zaczym z-tego niewdzieku, iáko ći odeszli A wtrop Krolowicowi ponich Niemcy weszli, Ah! zła noga. Ktorych cześć przy Zamku zostawi Potocki tam bedący, cześć na Straż wyprawi Do bram Mieyskich; Krzywonos niezmiernym nawałem Pod Miasto w-tym nastąpi. A tylkoż nad Wałem Z-Woyskiem sie ustanowi, upatruiąc, gdzieby Szturm przypuśćić: bez gwałtu i żadney potrzeby Mieszczanie otworzyli Bramy mu zarazem. Gdźie Chłopstwo wyuzdane, z ostrym sie żelazem Zawinąwszy, okrutnie pierwey w-Bramie owe Przystawioną,
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 24
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681