wygodę uczynić, Sczystych je puchów okrywasz pierzyny, By cię niemiała Wiosna, z czego winic, Ześ pomroziła wschodzące nasiona, Więc z śniegów miętkich, nie widać zagona. Ty w lasach piekne piramidy stawasz, Po drzewach, pniakach cukry lodowate, Niemi jadących oczy zastanawiasz, Patrząc na brzozy, na świerki brodate, Które się pysznią jako drogim sprzętem, Gdyś je osuła szklącym diamentem. Ty przez swe mrozy wilgotne humory, Wyciągasz, trawisz, z kąd zdrowe powietrze, Z ziemnego lochu szkodliwe wapory, Twoja moc suszy i w jedno jeżetrze, Rzeźwość się w ludziach ociężałych mnoży, Kto butów niema kożucha niewłoży.
wygodę uczynić, Zczystych ie puchow okrywasz pierzyny, By cię niemiała Wiosna, z czego winic, Ześ pomroziła wschodzące nasiona, Więc z śniegow miętkich, nie widać zágona. Ty w lásach piekne piramidy stáwasz, Po drzewach, pniakach cukry lodowate, Niemi jádących oczy zástanawiasz, Pátrząc ná brzozy, ná świerki brodate, Ktore się pysznią iáko drogim sprzętem, Gdyś ie osuła szklącym dyamentem. Ty przez swe mrozy wilgotne humory, Wyciągasz, tráwisz, z kąd zdrowe powietrze, Z ziemnego lochu szkodliwe wápory, Twoia moc suszy y w iedno iezetrze, Rzeźwość się w ludziach ociężałych mnoży, Kto butow niema kożucha niewłoży.
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 120
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
Jako straszliwie lecą, jak najduższe skały Z gruntu rwie i precz niesie z sobą wir zuchwały; A choć te różne drogi obie mają wody, Przecię haniebnie ludziom biednem czynią szkcydy, Wszystko z pól żyznych bierze powódź zapalczywa, Chałup, obór, różnego bydła mnóstwo pływa:
X
Tak bohatyrki, gniewem zagrzane wspaniałem, Sieką brodate twarzy Sarracenom śmiałem; Gdzie jeno najbystrzejsze swe kierują konie, Pełno ran, trupów, śmierci i krwie w tamtej stronie. Uciekają wciąż wszyscy; próżno ich hamuje Agramant, darmo sławę z zyskiem obiecuje. Nakoniec strachem zjęty, sam pogląda wszędy, Azaby Rodomonta mógł upatrzyć kędy.
X
Na słowa,
Jako straszliwie lecą, jak najduższe skały Z gruntu rwie i precz niesie z sobą wir zuchwały; A choć te różne drogi obie mają wody, Przecię haniebnie ludziom biednem czynią szkcjdy, Wszystko z pól żyznych bierze powódź zapalczywa, Chałup, obór, różnego bydła mnóstwo pływa:
X
Tak bohatyrki, gniewem zagrzane wspaniałem, Sieką brodate twarzy Sarracenom śmiałem; Gdzie jeno najbystrzejsze swe kierują konie, Pełno ran, trupów, śmierci i krwie w tamtej stronie. Uciekają wciąż wszyscy; próżno ich hamuje Agramant, darmo sławę z zyskiem obiecuje. Nakoniec strachem zjęty, sam pogląda wszędy, Azaby Rodomonta mógł upatrzyć kędy.
X
Na słowa,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 187
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905