, a czarne jako owe pieski, co bywają gołe. Rzeczpospolita Wenecka 19
Dnia 29 Novembris. Nocleg we wsi, mila 1 już przy granicy weneckiej, należącej do Wenecji. Przy tej wsi zaraz ten pas, jedno, że nie ma praesidium i opatrzenia takiego, jako owy, który do Imperium należy, jeno w bromie kratę żelazna zawierają. Tej nocy przyszła wiadomość z Wenecji do komendanta, aby nas nie tylko przepuszczono, ale i humanitatis officia, ile mogli, wyświadczyli.
Nazajutrz tedy, dnia 30 Novembris, przez tę bromę, mszy św. w tej wsi wysłuchawszy, przejechaliśmy o milę. Jest broma murowana między dwiema ledwie okiem
, a czarne jako owe pieski, co bywają gołe. Rzeczpospolita Wenecka 19
Dnia 29 Novembris. Nocleg we wsi, mila 1 już przy granicy weneckiej, należącej do Wenecji. Przy tej wsi zaraz ten pas, jedno, że nie ma praesidium i opatrzenia takiego, jako owy, który do Imperium należy, jeno w bromie kratę żelazna zawierają. Tej nocy przyszła wiadomość z Wenecjej do komendanta, aby nas nie tylko przepuszczono, ale i humanitatis officia, ile mogli, wyświadczyli.
Nazajutrz tedy, dnia 30 Novembris, przez tę bromę, mszy św. w tej wsi wysłuchawszy, przejechaliśmy o milę. Jest broma murowana między dwiema ledwie okiem
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 143
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Novembris, przez tę bromę, mszy św. w tej wsi wysłuchawszy, przejechaliśmy o milę. Jest broma murowana między dwiema ledwie okiem zrzuconemi skałami, gdzie cła wybierają od każdego do Włoch jadącego po czerwonemu złotemu od konia; z tej sumy cedit połowa na cesarza, druga do Wenecji. W tej bromie praesidium i komendant z gromadą służących z białemi głowami mieszka w skale wysokiej, ledwie okiem dojźrzanej. Do której jaskini powrozami, w kosz wsiadszy, windują się i tam mieszkają, jako jaskółki z gniazdek wyglądając.
Na nocleg za mil 2 stanęliśmy we wsi Carpena nazwanej.
Dnia 1 Decembris. Wyjechawszy z noclegu mila 1
Novembris, przez tę bromę, mszy św. w tej wsi wysłuchawszy, przejechaliśmy o milę. Jest broma murowana między dwiema ledwie okiem zrzuconemi skałami, gdzie cła wybierają od kożdego do Włoch jadącego po czerwonemu złotemu od konia; z tej sumy cedit połowa na cesarza, druga do Wenecjej. W tej bromie praesidium i komendant z gromadą służących z białemi głowami mieszka w skale wysokiej, ledwie okiem dojźrzanej. Do której jaskini powrozami, w kosz wsiadszy, windują się i tam mieszkają, jako jaskółki z gniazdek wyglądając.
Na nocleg za mil 2 stanęliśmy we wsi Carpena nazwanej.
Dnia 1 Decembris. Wyjechawszy z noclegu mila 1
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 143
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
in praesidio, milites kulę żelazną, która gdy Hiszpanie szturmowali do zomku i do miasta (ponieważ już był Gallus obsederat et in possessione
tego miasta), casu, quod broniącym Francuzom ignorantia i nieumiejętnością puszkarza w zomku ta kula w samą bromę wpadła i wrota połomała, a Hiszpanom viam ad arcem fortuna fecit. W której bromie jednak tak się potężnie bronili Francuzowie, iż jeden więcej niż pięciudziesiąt Hiszpanów w oczach wszytkiego wojska na placu 57 położył, któremu samiż Hiszpanie in memoriam perpetuam statuę kamienną wystawili.
In opposito Arcys S. Ermii jest wieża wysoka. Kędy, fertur, iż, gdy po otrzymanym zomku Hiszpanie wyforowali z miasta Francuzów, ci
in praesidio, milites kulę żelazną, która gdy Hiszpanie szturmowali do zomku i do miasta (ponieważ już był Gallus obsederat et in possessione
tego miasta), casu, quod broniącym Francuzom ignorantia i nieumiejętnością puszkarza w zomku ta kula w samą bromę wpadła i wrota połomała, a Hiszpanom viam ad arcem fortuna fecit. W której bromie jednak tak się potężnie bronili Francuzowie, iż jeden więcej niż pięciudziesiąt Hiszpanów w oczach wszytkiego wojska na placu 57 położył, któremu samiż Hiszpanie in memoriam perpetuam statuę kamienną wystawili.
In opposito Arcis S. Ermii jest wieża wysoka. Kędy, fertur, iż, gdy po otrzymanym zomku Hiszpanie wyforowali z miasta Francuzów, ci
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 214
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
pro recreatione. A najbarziej kiedy się chce przyjaciel z przyjacielem zejść i widzieć - co by go miał po tak wielkim mieście szukać - tam się z nim pewnie znajdzie. Takowy do tego ogrodu ścisk, iż cały dzień, począwszy zaraz od południa, aż w noc godzina, ustawicznie w bromie ścisk jednych wychodzących, drugich zaś wchodzących, tak iż hałas jako jarmark jaki, ludu wielki gmin z obu stron czekających, nim się jedni wycisną, a drudzy wcisną. Tam się aż do wieczora zabawiło.
Począwszy ode dnia 16 aż do dnia 29 nihil tak dalece notatu dignum zdarzyło się, jeno exercitium et studium czas
pro recreatione. A najbarziej kiedy się chce przyjaciel z przyjacielem zejść i widzieć - co by go miał po tak wielkim mieście szukać - tam się z nim pewnie znajdzie. Takowy do tego ogrodu ścisk, iż cały dzień, począwszy zaraz od południa, aż w noc godzina, ustawicznie w bromie ścisk jednych wychodzących, drugich zaś wchodzących, tak iż hałas jako jarmark jaki, ludu wielki gmin z obu stron czekających, nim się jedni wycisną, a drudzy wcisną. Tam się aż do wieczora zabawiło.
Począwszy ode dnia 16 aż do dnia 29 nihil tak dalece notatu dignum zdarzyło się, jeno exercitium et studium czas
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 288
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
wyniosłości ani extranei operis magnificentiam, jednak extenditur in longitudine et circumferentis barzo wiele.
Tam porządek co do wart najpiękniejszy i najlepszy inveni, ponieważ ludzi kilkaset zawsze wartę odprawują, a tym porządkiem. Sto kilkadziesiąt kawalerii, to jest garducorów (tak się nazywają) zawsze konno, z dobytemi rapierami i z muszkietami, w każdej bromie po dwóch zawsze stojących, na rumakach wszytko barzo wybornych. Granadierów sto z muszkietami, a w muszkietach noże, także konni na dobrych koniech i barzo pięknie przybranych. Piechoty wybornej po królewsku odzianych (bo sukno jako szkarłat na wszytkich) tysiąc i dwieście. Ci się co dzień odmieniają, o godzinie trzeciej po południu,
wyniosłości ani extranei operis magnificentiam, jednak extenditur in longitudine et circumferentis barzo wiele.
Tam porządek co do wart najpiękniejszy i najlepszy inveni, ponieważ ludzi kilkaset zawsze wartę odprawują, a tym porządkiem. Sto kilkadziesiąt kawaleriej, to jest garducorów (tak się nazywają) zawsze konno, z dobytemi rapierami i z muszkietami, w kożdej bromie po dwóch zawsze stojących, na rumakach wszytko barzo wybornych. Granadierów sto z muszkietami, a w muszkietach noże, także konni na dobrych koniech i barzo pięknie przybranych. Piechoty wybornej po królewsku odzianych (bo sukno jako szkarłat na wszytkich) tysiąc i dwieście. Ci się co dzień odmieniają, o godzinie trzeciej po południu,
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 300
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
; Szczęśliwy człek, w kim duszy ciało nie nadąży. Kto grzechom wodze puści, a cnocie munsztuka Przybiera, niech wie, że się w zawodzie oszuka. 222. JABŁKA
Nie w samym tylko raju jabłka ludzi morzą; I dziś, jeśli nie śmierci, to szkody przysporzą. Szlachcic jeden miał z piecem izdebkę przy bromie, W której jabłka na zimę chciał zachować w słomie. I gdy każe dla mrozu włożyć drew do pieca, Wybiwszy kafel z drewnem, chłop słomę podnieca. A że i sam podtenczas prawie był zachorzał, Ledwie z dworem pospołu dla jabłek nie zgorzał. W jednym tylko kożuchu uciekł z ognia z żoną. Tak ci
; Szczęśliwy człek, w kim duszy ciało nie nadąży. Kto grzechom wodze puści, a cnocie munsztuka Przybiera, niech wie, że się w zawodzie oszuka. 222. JABŁKA
Nie w samym tylko raju jabłka ludzi morzą; I dziś, jeśli nie śmierci, to szkody przysporzą. Szlachcic jeden miał z piecem izdebkę przy bromie, W której jabłka na zimę chciał zachować w słomie. I gdy każe dla mrozu włożyć drew do pieca, Wybiwszy kafel z drewnem, chłop słomę podnieca. A że i sam podtenczas prawie był zachorzał, Ledwie z dworem pospołu dla jabłek nie zgorzał. W jednym tylko kożuchu uciekł z ognia z żoną. Tak ci
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 645
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Widział, którzy dla kształtu żegnali się krzyżem), Wszytkim smutnym pociechę i w żalach podporę, Której sam w sobie z Pańskiej śmierci miarę biorę, Osierocony ociec z dwojga wdzięcznych dzieci; Bo on dlatego umarł, dlatego w dzień trzeci
Gwałci grób zmartwychwstawszy, śmierci kosę łomie, I nie oparł aż w samej piekielnej się bromie, Żeby nam ani szatan, zguby naszej pilny, Ani śmierć, ani piekło, ani świat był silny. Lecz że tak święta, wielka i trudna robota Ani jest mojej ręki, ani mózgu z błota, O Jezu, którego ran niezbrodzona głębia, Racz mi pióra z onego użyczyć gołębia, Który się, co
Widział, którzy dla kształtu żegnali się krzyżem), Wszytkim smutnym pociechę i w żalach podporę, Której sam w sobie z Pańskiej śmierci miarę biorę, Osierocony ociec z dwojga wdzięcznych dzieci; Bo on dlatego umarł, dlatego w dzień trzeci
Gwałci grób zmartwychwstawszy, śmierci kosę łomie, I nie oparł aż w samej piekielnej się bromie, Żeby nam ani szatan, zguby naszej pilny, Ani śmierć, ani piekło, ani świat był silny. Lecz że tak święta, wielka i trudna robota Ani jest mojej ręki, ani mózgu z błota, O Jezu, którego ran niezbrodzona głębia, Racz mi pióra z onego użyczyć gołębia, Który się, co
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 555
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. NA TOŻ
Mój zacny Lanckoroński, mój starosto drogi, Wiem, że ciężki ból, cięższy żal cierpisz bez nogi. Kiedyś szedł do Siecina, brać Turków za karki, Ustrzelonoć ją w szturmie, przed bromą, z janczarki; Najmniej to kawalera nie szpeci, choć chromie, Kiedy stanął w dobytej triumfując bromie. Jeszcze ty do Azy jej przejdziesz Europę, Kiedyć król twój Stopnicę daruje za stopę, Boś w jego pańskich oczach, Franciszku, uchromiał; Zgubisz tytuł starości, ale będziesz to miał, Czemu żadne oręże nie może zaszkodzić, Że twoje dzieci potem mogą lepiej chodzić. Jeśli Żelisławowi, na łaski swej znamię
. NA TOŻ
Mój zacny Lanckoroński, mój starosto drogi, Wiem, że ciężki ból, cięższy żal cierpisz bez nogi. Kiedyś szedł do Siecina, brać Turków za karki, Ustrzelonoć ją w szturmie, przed bromą, z janczarki; Najmniej to kawalera nie szpeci, choć chromie, Kiedy stanął w dobytej tryumfując bromie. Jeszcze ty do Azy jej przejdziesz Europę, Kiedyć król twój Stopnicę daruje za stopę, Boś w jego pańskich oczach, Franciszku, uchromiał; Zgubisz tytuł starości, ale będziesz to miał, Czemu żadne oręże nie może zaszkodzić, Że twoje dzieci potem mogą lepiej chodzić. Jeśli Żelisławowi, na łaski swej znamię
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 295
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z obozu do morza podawa, I osiągnąwszy przystęp nań bezpieczny, Rozrzuca z gruntu; dopieroż tu wrzawa Gdy ten naciera; ów odpada wsteczny; Ten się pnie w górę; ów go na dół spycha Inszy już ledwie z ran śmiertelnych dycha. CLXXII. Aż naostatek potężną załogę, Przy uroszczonej do obozu bromie, Przez wielki impet, i niezmierną trwogę, Mniej na się baczny Antoniusz złomie; Czym otworzywszy do obozu drogę; Drze się na szpile, na dardy widomie, I niepośledni między swymi wpada, A za nim większa gdzie może gromada. CLXXIII. Insi, przez jawne rozwaliny weszli, Insi, po trupach jako po
z obozu do morza podawa, I osiągnąwszy przystęp nań bespieczny, Rozrzuca z gruntu; dopierosz tu wrzawa Gdy ten naciera; ow odpada wsteczny; Ten się pnie w gorę; ow go na doł spycha Inszy iuż ledwie z ran smiertelnych dycha. CLXXII. Asz naostatek potęzną załogę, Przy urosżczoney do obozu bromie, Przez wielki impet, y niezmierną trwogę, Mniey na się baczny Antoniusz złomie; Czym otworzywszy do obozu drogę; Drze się na szpile, na dardy widomie, I nieposledni między swymi wpada, A za nim większa gdzie może gromada. CLXXIII. Insi, przez iawne rozwaliny weszli, Insi, po trupach iako po
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 258
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693