ciężkie ręce pogańskie zagnani Lub trupem pola one uścielali, Na których stali.
Jako cudowne całych wieków czyny W jednym momencie upadły w perzyny, Jako nakoniec państwa niezwalczone Z gruntu wzruszone.
I dlatego też już o świecie cale Już twym zabawom powiedziałem Vale A chwyciłem się daleko lepszego Życia inszego.
Nic mi po broni, nic po bojuchciwym, Co mię wynosił, więc koniu pierzchliwym. Już na złe ludzkie wymyślone sztuki, Strzały i łuki,
Pancerz, karwasze, buzdygan, wsiędzenie, Inszy rynsztunek powieszę na ścienie A na kopiej jak na własnej grzędzie Kokosz usiądzie.
Prawdać, że żywot zda się być przystojny Służyć żołnierską i pilnować wojny
ciężkie ręce pogańskie zagnani Lub trupem pola one uścielali, Na ktorych stali.
Jako cudowne całych wiekow czyny W jednym momencie upadły w perzyny, Jako nakoniec państwa niezwalczone Z gruntu wzruszone.
I dlatego też już o świecie cale Już twym zabawom powiedziałem Vale A chwyciłem się daleko lepszego Życia inszego.
Nic mi po broni, nic po bojuchciwym, Co mię wynosił, więc koniu pierzchliwym. Już na złe ludzkie wymyślone sztuki, Strzały i łuki,
Pancerz, karwasze, buzdygan, wsiędzenie, Inszy rynsztunek powieszę na ścienie A na kopiej jak na własnej grzędzie Kokosz usiędzie.
Prawdać, że żywot zda się być przystojny Służyć żołnierską i pilnować wojny
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 341
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
dwie różne osoby w jedno ciało łączy, Gdy go tak ciasno wepchną, że się z niego sączy, Albo tym gwoździem obie tak sklamrują rzyci, Że by szwabskiej między nie nie podewlekł nici; On wstydliwe z rozrywką przedziewcza prawice, On mieni wdzięczne panny w niewiasty na nice, A choć krew pierwszym razem odniesie na broni, Żadna się z nim częstego potkania nie chroni I sama się na taki sztych narazić spieszy, Sama się z swej przegranej i krwawych ran cieszy. Dla niego gach na mrozie całą noc przestoi, Dla niego się biała płeć magluje i stroi, A chociaż siła tej płci, przyznać każdy musi: Darmo stworzona, która
dwie różne osoby w jedno ciało łączy, Gdy go tak ciasno wepchną, że się z niego sączy, Albo tym gwoździem obie tak sklamrują rzyci, Że by szwabskiej między nie nie podewlekł nici; On wstydliwe z rozrywką przedziewcza prawice, On mieni wdzięczne panny w niewiasty na nice, A choć krew pierwszym razem odniesie na broni, Żadna się z nim częstego potkania nie chroni I sama się na taki sztych narazić spieszy, Sama się z swej przegranej i krwawych ran cieszy. Dla niego gach na mrozie całą noc przestoi, Dla niego się biała płeć magluje i stroi, A chociaż siła tej płci, przyznać każdy musi: Darmo stworzona, która
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 314
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
M. Berlize Introductor od Królest: I. MM. naznaczony; I. M. X. Biskup Warmin: w fiołkowym kabinie/ w kapeluszu/ na którym binda pełna diamentów; po prawej stronie jechał/ a I. M. P. Wojewoda po lewej/ w telecie złotym/ kamieni pełno wszędzie tak na broni/ jako i na strzemionach/ rubinów/ diamentów/ turkusów: czaprak złotem w kwiaty haftowany: Koń ukowany podkowami złotemi/ z których umyślnie jedna na ulicy oddala. Jechali miedzy Duć Delbef, i Konte D'Harcurt, jego Synem. Za któremi siła Gwardiej na koniech/ niemniej i Karet/ miedzy którymi najpozorniejsze Ich MM.
M. Berlize Introductor od Krolest: I. MM. naznaczony; I. M. X. Biskup Wármin: w fiołkowym kábinie/ w kápeluszu/ ná ktorym bindá pełna diámentow; po práwey stronie iechał/ á I. M. P. Woiewodá po lewey/ w telećie złotym/ kámieni pełno wszędźie ták ná broni/ iáko y ná strzemionách/ rubinow/ diámentow/ turkusow: czaprák złotem w kwiáty háftowány: Koń vkowány podkowámi złotemi/ z ktorych vmyślnie iedná ná vlicy oddálá. Iecháli miedzy Duc Delbef, y Conte D'Harcurt, jego Synem. Zá ktoremi śiłá Gwárdiey ná koniech/ niemniey y Káret/ miedzy ktorymi naypozornieysze Ich MM.
Skrót tekstu: WjazdPar
Strona: bv
Tytuł:
Wjazd wspaniały posłów polskich do Paryża
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
że już beło ziemie i brzegu żadnego Nie widzieć, tak prawego jako i lewego, Wziął ją i rzekł: „Abyś już więcej nie szkodziła I żeby między mężnem, a nikczemnem była Różnica i nikt nie miał żadnej więcej w tobie Nadzieje i dufności, zostańże tu sobie.
XCI.
O przeklęta, o broni, w piekle urobiona I z abisów na ludzkie szkody przyniesiona, Którą sam swoją ręką Belzebub ukował, Aby świat przez cię szkodził i w niwecz zepsował, Do piekła, skądeś wyszła, teraz idź, a szkody Więcej nie czyń!” - To mówiąc, wrzucił ją do wody. Tem czasem wielkie płótna
że już beło ziemie i brzegu żadnego Nie widzieć, tak prawego jako i lewego, Wziął ją i rzekł: „Abyś już więcej nie szkodziła I żeby między mężnem, a nikczemnem była Różnica i nikt nie miał żadnej więcej w tobie Nadzieje i dufności, zostańże tu sobie.
XCI.
O przeklęta, o broni, w piekle urobiona I z abissów na ludzkie szkody przyniesiona, Którą sam swoją ręką Belzebub ukował, Aby świat przez cię szkodził i w niwecz zepsował, Do piekła, skądeś wyszła, teraz idź, a szkody Więcej nie czyń!” - To mówiąc, wrzucił ją do wody. Tem czasem wielkie płótna
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 194
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
potrzeba delikatnie chodzić, stawać, i buć zawsze gotów na wszystko. 5to Pospolite ruszenie wielki postrach po całej Europie czyni, i wszyscy Cudzoziemcy, którzy albo swojemi, albo per emissarios suos cudzemi patrzą na tę oczami, muszą sobie myślić, że darmo się porwać na taką Elekcją, za którą tak siła tysięcy Elektorów w broni obstawa, i przy niej umierać gotuje się; a zatym ad imprimendum respectũ tak poważnego aktu, dobrze Polakom wszystkim asystować. Dobra to nawet i do fakcyj, że Panowie Cudzoziemcy, pieniędzmi dokazać swego zdesperują, którychby nigdy niestało, gdyby je po Pospolitym ruszeniu różnosić poczęto, i któreby jako w morzu zginęły
potrzebá delikátnie chodźić, stáwać, y buć záwsze gotow ná wszystko. 5tó Pospolite ruszenie wielki postrách po cáłey Europie czyni, y wszyscy Cudzoźiemcy, którzy álbo swoiemi, álbo per emissarios suos cudzemi patrzą ná tę oczami, muszą sobie myślić, że dármo się porwać ná táką Elekcyą, zá ktorą ták śiła tyśięcy Elektorow w broni obstawa, y przy niey umierać gotuie się; á zátym ad imprimendum respectũ ták poważnego áktu, dobrze Polakom wszystkim ássystować. Dobra to náwet y do fakcyi, że Panowie Cudzoźiemcy, pieniędzmi dokazać swego zdesperuią, ktorychby nigdy niestało, gdyby ie po Pospolitym ruszeniu roznośić poczęto, y ktoreby iáko w morzu zginęły
Skrót tekstu: RadzKwest
Strona: 37
Tytuł:
Kwestie polityczne
Autor:
Franciszek Radzewski
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
powodzi Po niepogodach,
Po piatykach, DUCHOWNE.
Strojach, lusztykach, I zbytnich godach;
Aby za wrzawy Garłowej sprawy I złe fomenta
Straciwszy skrzydła Orzeł, łbem w sidła Nie wpadł i w penta
Jako Węgierskie Czeskie Rycerskie I inne Państwa, Przestroga Państwu Polskiemu z cyrkum stancyj utraty fortun i wiary różnych krajów.
Ufały w broni, Aż też w złej toni Poszły w poddaństwa.
Wielu ich na to Dybie, chyba to Sam BÓG ochroni,
Piastując w Wierze, Refleksje.
Polskiej przymierze Na swojej dłoni;
Jednak należy W tak złej obieży Lękać się kary,
Aby jak drugie, Nie poszła w długie Polska rozmiary.
Były niekiedy Sasy i Szwedy
powodźi Po niepogodach,
Po piátykách, DVCHOWNE.
Stroiách, lusztykách, Y zbytnich godách;
Aby zá wrzáwy Gárłowey spráwy Y złe fomentá
Stráćiwszy skrzydłá Orzeł, łbem w śidłá Nie wpadł y w pentá
Iáko Węgierskie Czeskie Rycerskie Y inne Państwá, Przestrogá Panstwu Polskiemu z circum stáncyi utráty fortun y wiáry rożnych kraiow.
Ufały w broni, Aż też w złey toni Poszły w poddáństwá.
Wielu ich ná to Dybie, chybá to Sam BOG ochroni,
Piástuiąc w Wierze, REFLEXYE.
Polskiey przymierze Ná swoiey dłoni;
Jednák naleźy W ták złey obieży Lękáć się káry,
Aby iák drugie, Nie poszłá w długie Polska rozmiáry.
Były niekiedy Sásy y Szwedy
Skrót tekstu: JunRef
Strona: 63
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
i Spahów tak ja kładę w Wojsku Tureckim/ jako u nas Usarze) Głównia u niego jest szeroka/ a prosta/ i zażywając albo tego/ albo szable/ jako się im uda sposobność zwarszy się w potrzebie z Nieprzyjacielem. Noszą drudzy łuki/ i strzały/ pistolety/ bandolety/ lubo oni nie wiele trzymają o broni ognistej/ rozumiejąc że w polowej bitwie więcej czyni grzmotu niż szkody. Niektrzy miewają zbroje/ albo blachy żelazne/ malowane tą farbą jaka na Chorągwi każdego skwadronu będzie. Kiedy idą do potrzeby/ wołają co z mocy Ałłah, Ałłah, i usiłują rozerwać szytki Nieprzyjacielskie/ co jeśli się im do trzeciego razu nie uda/
y Spahow ták ia kłádę w Woysku Tureckim/ iáko v nas Vsarze) Głownia v niego iest szeroká/ á prosta/ y záżywáiąc álbo tego/ álbo száble/ iáko się im vda sposobność zwárszy się w potrzebie z Nieprzyiaćielem. Noszą drudzy łuki/ y strzały/ pistolety/ bandolety/ lubo oni nie wiele trzymáią o broni ognistey/ rozumieiąc że w polowey bitwie więcey czyni grzmotu niż szkody. Niektrzy miewáią zbroie/ álbo bláchy żelazne/ málowáne tą fárbą iáka ná Chorągwi kożdego skwádronu będźie. Kiedy idą do potrzeby/ wołáią co z mocy Ałłah, Ałłah, y vśiłuią rozerwáć szytki Nieprzyiaćielskie/ co ieśli się im do trzećiego rázu nie vda/
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 219
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
zaczęły/ a do końca nie przyszły swego/ chciał dalej z nim namowę czynić/ przeto aby dzień naznaczył/ a jeśliby sam osobą swą nie chciał/ tedy żeby kogo swego zesłał. Nie zdało się to Cezarowi/ a tym barziej/ że Niemcy utrzymać się nie dawno żadnym sposobem nie mogli/ aby byli na naszych broni ciskać nie mieli. Swego tedy posłać żadnego na gotowe niebezpieczeństwo/ i ludziom okrutnym/ by na jatki jakie wydać/ niechciał; ale Gajuszaa Juliusza Procylla/ Kaburowego syna/ wielkiej cnoty i ludzkości młodzieńca (którego ociec od Gajuszaa Waleriusza Flakka/ do miejsckiego Rzymskiego był przypuszczon) częścią dla wierności jego/ częścią dla języka
záczęły/ á do końcá nie przyszły swego/ chćiał dáley z nim námowę czynić/ przeto áby dźień náznáczył/ á ieśliby sam osobą swą nie chćiał/ tedy żeby kog^o^ swego zesłał. Nie zdáło się to Cezárowi/ á tym bárźiey/ że Niemcy vtrzymáć sie nie dawno żadnym sposobem nie mogli/ áby byli ná nászych broni ćiskáć nie mieli. Swego tedy posłáć żadnego ná gotowe niebespieczeństwo/ y ludźiom okrutnym/ by ná iátki iákie wydáć/ niechćiał; ále Gaiusá Iuliusza Procyllá/ Káburowego syná/ wielkiey cnoty y ludzkośći młodźieńcá (ktorego oćiec od Gaiusá Wáleryuszá Flákká/ do miesckiego Rzymskiego był przypuszczon) częśćią dla wiernośći iego/ częśćią dla ięzyká
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 31.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
, Trupem pola okrywszy i wzdłużą i wszerzą. Czekać, że i niedługo na obóz uderzą. Kędyż one meczety? gdzież nasze fundusze? Skądinąd nam posażyć widzę trzeba dusze (Szkoda skóry przedawać, póki niedźwiedź chodzi, Szkoda łomać źrebięcia, niźli się urodzi). Aleć próżne lamenty; wszytka ufność w broni. Jeszcze niechaj i giaur triumfu nie dzwoni! Jeśli wy, w których ręku i honor i zdrowie Carskie, będziecie chcieli — siedli giaurowie! Takie jest pańskie zdanie, żebyśmy o jutrze W Kozaki uderzyli; tym gdy rogów utrze, Gdy ich z szańców wyżenie, a swymi te równie Osadzi ludźmi, wszytko pójdzie
, Trupem pola okrywszy i wzdłużą i wszerzą. Czekać, że i niedługo na obóz uderzą. Kędyż one meczety? gdzież nasze fundusze? Skądinąd nam posażyć widzę trzeba dusze (Szkoda skóry przedawać, póki niedźwiedź chodzi, Szkoda łomać źrebięcia, niźli się urodzi). Aleć próżne lamenty; wszytka ufność w broni. Jeszcze niechaj i giaur tryumfu nie dzwoni! Jeśli wy, w których ręku i honor i zdrowie Carskie, będziecie chcieli — siedli giaurowie! Takie jest pańskie zdanie, żebyśmy o jutrze W Kozaki uderzyli; tym gdy rogów utrze, Gdy ich z szańców wyżenie, a swymi te równie Osadzi ludźmi, wszytko pójdzie
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 159
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
Z bliska szablą, z daleka, kiedy łukiem krzywym PRZEMOWA
Gdzie tylko lub kozaka lub ordyńca zoczył, Hustem nieprzyjacielską posokę wytoczył, I sam razów poczciwych ukazował piątna, Czego mu zazdrość ująć nie może pokątna. Batów go zjadł nieszczęsny, kędy bez przykładu Do tak wściekłego przyszedł nieprzyjaciel jadu: Nie z konia, nie przy broni, nie w bitwie, nie w szyku, Ale więźniów niestotyż naszych rzezał w łyku! O! jako krwie szlachetnej lało się tam wiele, Że jej zażył Nuradyn na miejscu kąpiele, Wziąwszy od Chmielnickiego sowite okupy, Po brzuch konia ubroczył, tratujący trupy. Tam kwiat wojska naszego ginie i z hetmany, Jako od
Z bliska szablą, z daleka, kiedy łukiem krzywym PRZEMOWA
Gdzie tylko lub kozaka lub ordyńca zoczył, Hustem nieprzyjacielską posokę wytoczył, I sam razów poczciwych ukazował piątna, Czego mu zazdrość ująć nie może pokątna. Batów go zjadł nieszczęsny, kędy bez przykładu Do tak wściekłego przyszedł nieprzyjaciel jadu: Nie z konia, nie przy broni, nie w bitwie, nie w szyku, Ale więźniów niestotyż naszych rzezał w łyku! O! jako krwie szlachetnej lało się tam wiele, Że jej zażył Nuradyn na miejscu kąpiele, Wziąwszy od Chmielnickiego sowite okupy, Po brzuch konia ubroczył, tratujący trupy. Tam kwiat wojska naszego ginie i z hetmany, Jako od
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 396
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924