. Samo w-nim Majestatu uczyni wspomnienie Szkopułwielki. Tegożem i ja (powie) czeka, Żebym miał, do kogobym w-swoich się uciekał Krzywdach ciężkich. Anito z-mojej się przyczyny Ale durnych Starostów, i samej Starszyny Licho stało. Ni na krew żadną ludzką gonie, Dosyć, następującym, że się Wojskom bronie. Jednak w-tym Królewskiego słucham rozkaza nia, I nazad się powracam; pewien przesłuchania Skargi mojej napotym. Tak kiedy szczęśliwy Największy Nieprzyjaciel, zda się sprawiedliwy, I słuszną mieć przyczyne. Stądże wszytkie Straże Zwiodszy zaraz, otrąbić ruszenie rozkaże Generalne na jutro. Prócz żeby Wsi łupem: Nie zostawił Tatarom małym się
. Sámo w-nim Maiestatu uczyni wspomnienie Szkopułwielki. Tegożem i ia (powie) czeka, Żebym miał, do kogobym w-swoich sie ućiekał Krzywdách ćieszkich. Anito z-moiey sie przyczyny Ale durnych Stárostow, i samey Stárszyny Licho stało. Ni na krew żadną ludzką gonie, Dosyć, nastepuiącym, że sie Woyskom bronie. Iednák w-tym Krolewskiego słucham rozkazá nia, I nazad sie powracam; pewien przesłuchánia Skargi moiey napotym. Tak kiedy szcześliwy Naywiekszy Nieprzyiaćiel, zda sie spráwiedliwy, I słuszną mieć przyczyne. Ztądże wszytkie Straże Zwiodszy záraz, otrąbić ruszenie rozkaże Generalne ná iutro. Procz żeby Wśi łupem: Nie zostawił Tátárom máłym sie
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 41
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Do rozkoszy nie trwałej swym Wierszem wzywają. Uszy przyjaciółom mym/ i podłej czeladzi/ Woskiem lepię substylnie głos ich im nie wadzi. Na koniec łańcuchami mocno je krępuje/ By ich Rozkosz niezwiodła z dożorem pilnuje. By ucieszne przechadzki śmiercią przyodziane Nie zwiodły/ także tańce na zgubę podane. I wdzięcznie smakujących rozkoszy im bronie: Przekładając utciwe od zbrodniów złych stronie Zysk im hydzę także też zgubne majętności/ Cnotę chwalę odwodząc od piekielnych włości. Bo acz wszytkim szerokie Morze w pław jest dane/ Wolno Charybskie wody widzieć pomieszane. I złę Państwo Plutona drogi ma szerokie/ Nie zbiegane pokoje i twierdze głębokie. Ktoe brany smrodliwe przez to otworzyło/
Do roskoszy nie trwáłey swym Wierszem wzywáią. Vszy przyiaćiołom mym/ y podłey czeládźi/ Woskiem lepię substylnie głos ich im nie wadźi. Ná koniec łáncuchámi mocno ie krępuie/ By ich Roskosz niezwiodłá z dożorem pilnuie. By vćieszne przechadzki śmierćią przyodźiane Nie zwiodły/ tákże tańce ná zgubę podáne. Y wdźięcznie smákuiących roskoszy im bronie: Przekłádáiąc vtciwe od zbrodniow złych stronie Zysk im hydzę tákże też zgubne máiętnośći/ Cnotę chwalę odwodząc od piekielnych włośći. Bo ácz wszytkim szerokie Morze w pław iest dáne/ Wolno Cháribskie wody widźieć pomieszáne. Y złę Páństwo Plutoná drogi ma szyrokie/ Nie zbiegáne pokoie y twierdze głębokie. Ktoe brany smrodliwe przez to otworzyło/
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: C3
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
PP. Hetmani dadzą list Przejeźdźcy podwodny/ i Przewodnika Posłańcom. 5. Pan Szeremet/ Bojarowie/ i Pułkownicy przysięgą/ jako w Państwach I. K. M. nie będą wojowali/ ani in Praesidijs zostawać będą. 6. Cudzoziemcom którzy zechcą/ wolno przyjmować służbę I. K. M. czego im bronie nie mają; a żony/ dzieci/ i sprzęty także/ mają im być wydane. 7. Kozacy/ którzy są w Obozie Moskiewskim/ wprzód wynidą/ Chorągwie i oręże rzucając pod nogi Ich MM. PP. Hetmanom/ i na dyskrecjej tychże Ich MM. PP. Hetmanów zostaną. Dzieje w sobie zamykający
PP. Hetmáni dádzą list Przeieźdźcy podwodny/ y Przewodnika Posłáncom. 5. Pan Szeremet/ Boiárowie/ y Pułkownicy przyśięgą/ iáko w Pánstwách I. K. M. nie będą woiowáli/ áni in Praesidijs zostawáć będą. 6. Cudzoźiemcom ktorzy zechcą/ wolno przyimowáć służbę I. K. M. cżego im bronie nie máią; á żony/ dźieći/ y sprzęty także/ máią im bydź wydáne. 7. Kozacy/ ktorzy są w Oboźie Moskiewskim/ wprzod wynidą/ Chorągwie y oręże rzucáiąc pod nogi Ich MM. PP. Hetmánom/ y ná dyskrecyey tychże Ich MM. PP. Hetmánow zostáną. Dźieie w sobie zámykáiący
Skrót tekstu: MerkPol
Strona: 9
Tytuł:
Merkuriusz polski ordynaryjny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1661
Data wydania (nie później niż):
1661
/ po szęściu łyżek. Item.
Item, wziąć Pięciorniku mniejszego z korzeniem dwie garści. Benedyktu z korzeniem/ Niedospiałku/ ziela ś. Zofiej/ które Polną Rzerzuchą zowiemy/ Biedrzeńcowego ziela/ liścia z drzewa Pigwowego/ czerwonej Lobody/ po garści. Szałwiej polnej garść. Wierzchołków abo liścia Rożej polnej Sadźcu/ Laniej bronie płonnej/ abo Jeleniego oka dzikiego/ Rząsy z drzewa leszczynowego/ liścia Gawędowego brunatno kwitnącego/ po garści. To wszystko posiekać/ i trzy kwarty wina/ abo piwa dobrego na to nalać/ w konwi cynowej zalutować/ i przez trzy abo cztery godziny/ w kotle ukropu wrzącego warzyć. Potym przecedziwszy/ po pięci abo
/ po szęśćiu łyżek. Item.
Item, wźiąć Pięćiorniku mnieyszego z korzeniem dwie gárśći. Benediktu z korzeniem/ Niedospiáłku/ źiela ś. Zophiey/ ktore Polną Rzerzuchą zowiemy/ Biedrzeńcoweg^o^ ziela/ liśćia z drzewá Pigwowego/ czerwoney Lobody/ po gárśći. Száłwiey polney garść. Wierzchołkow abo liśćia Rożey polnej Sadźcu/ Lániej bronie płonney/ ábo Ieleniego oká dźikiego/ Rząsy z drzewá lesczynowego/ liśćia Gáwędowego brunatno kwitnącego/ po gárśći. To wszystko pośiekáć/ y trzy kwarty winá/ ábo piwá dobrego ná to nálać/ w konwi cynowey zálutowáć/ y przez trzy ábo cztery godźiny/ w kotle vkropu wrzącego wárzyć. Potym przecedźiwszy/ po pięci ábo
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 298
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
sobie targając/ że wszytek Dwór na to patrząc/ żalem był niemałym wzruszony. Rozdział IV.
Skończywszy tę tragedią w Saraju/ podziękował Wezyr Iczoglanom/ za podjętą pracę/ a oraz kazał rozwinąć Chorągiew Mahometową/ którą w wielkim poszanowaniu chowają w Skarbcu Cesarskim. Kiedy ją wystawią/ wszyscy Turcy począwszy od siedmi lat/ powinni bronie pobrawszy pod ten znak iść. Podnieśli ją z wielką ceremonią/ A Iczoglani wołając Allaha Allaha, wynieśli ją na przedniejszą Bramę w Saraju/ skąd ją wszytko pospólstwo mogło widzieć/ potym obwołano Procesią Chorągwie Niebieskiej. Turcy za rzecz pewną wierzą/ że tę Chorągiew Anioł Gabriel Mahometowi z nieba przyniósł/ kiedy Wojnę prowadził z Chrześcijany
sobie tárgáiąc/ że wszytek Dwor ná to pátrząc/ żalem był niemáłym wzruszony. Rozdźiał IV.
Skończywszy tę trágedią w Sáráiu/ podźiękował Wezyr Iczoglanom/ zá podiętą prácę/ á oraz kazał rozwinąć Chorągiew Máhometową/ ktorą w wielkim poszánowániu chowáią w Skárbcu Cesárskim. Kiedy ią wystáwią/ wszyscy Turcy począwszy od śiedmi lat/ powinni bronie pobrawszy pod ten znák iść. Podniesli ią z wielką ceremonią/ A Iczoglani wołáiąc Allaha Allaha, wyniesli ią ná przednieyszą Bramę w Sáráiu/ zkąd ią wszytko pospolstwo mogło widźieć/ potym obwołano Processią Chorągwie Niebieskiey. Turcy zá rzecz pewną wierzą/ że tę Chorągiew Anyoł Gábryel Máhometowi z niebá przyniosł/ kiedy Woynę prowádźił z Chrześćiany
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 27
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
was) zniósszy Tatar trzy zagony razem; Bo każdy drogę robić pułk musi żelazem, Gdy wojsku tak wielkiemu trudno jednym szlakiem, Dla przepraw i żywności, ciągnąć; trudno ptakiem Przelecieć, jednak nie wątp, panie, na włos tyli, Wojsko cię Zaporowskie nigdy nie omyli, Idzie pod twą buławę, gdzie serca i bronie Bogu i jako matce tej święci Koronie; Idzie, i nie wprzód ujźry Zaporohy swoje, Aż zrzuci pod twe nogi tureckie zawoje!” Wdzięczen wielce Chodkiewicz i acz życzył sobie Kozaków już w obozie o tej widzieć dobie, Lecz że to być nie mogło, z ochotą ich czeka; Prawda że niebezpieczna, że
was) zniósszy Tatar trzy zagony razem; Bo każdy drogę robić pułk musi żelazem, Gdy wojsku tak wielkiemu trudno jednym szlakiem, Dla przepraw i żywności, ciągnąć; trudno ptakiem Przelecieć, jednak nie wątp, panie, na włos tyli, Wojsko cię Zaporowskie nigdy nie omyli, Idzie pod twą buławę, gdzie serca i bronie Bogu i jako matce tej święci Koronie; Idzie, i nie wprzód ujźry Zaporohy swoje, Aż zrzuci pod twe nogi tureckie zawoje!” Wdzięczen wielce Chodkiewicz i acz życzył sobie Kozaków już w obozie o tej widzieć dobie, Lecz że to być nie mogło, z ochotą ich czeka; Prawda że niebezpieczna, że
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 88
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
Powtarzając swym hałła pogaństwo językiem, Pozganiawszy posłuchy, jako osy z bani Padną na straż, tym szkodniej, im niespodziewaniej. Przecie się im stawili i odwodem zrazu, Potem poszli w rozsypkę wszyscy bez obłazu, Aż już pod obozowym kiedy byli szańcem, Znowu się na pogaństwo obracali tańcem. Tam w samej prawie poległ Lubomirskiej bronie Uderzony Ordyniec z muszkietu przez skronie. Larmo zatem trębacze w obozie uderzą; Co żywo na koń wsiada, w pole wszyscy mierzą. Gdy oto z drugiej strony Kantimir jak z proce Przypadszy, znowu hałła okropne bełkoce. I już by był w obozie pewnie potłukł szyby, Bo tam żadnej nie było ostrożności, gdyby Kantimirowa
Powtarzając swym hałła pogaństwo językiem, Pozganiawszy posłuchy, jako osy z bani Padną na straż, tym szkodniej, im niespodziewaniéj. Przecie się im stawili i odwodem zrazu, Potem poszli w rozsypkę wszyscy bez obłazu, Aż już pod obozowym kiedy byli szańcem, Znowu się na pogaństwo obracali tańcem. Tam w samej prawie poległ Lubomirskiej bronie Uderzony Ordyniec z muszkietu przez skronie. Larmo zatem trębacze w obozie uderzą; Co żywo na koń wsiada, w pole wszyscy mierzą. Gdy oto z drugiej strony Kantimir jak z proce Przypadszy, znowu hałła okropne bełkoce. I już by był w obozie pewnie potłukł szyby, Bo tam żadnej nie było ostrożności, gdyby Kantimirowa
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 110
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
karki, bo go ćma starszyny otoczy; Jakoż jeszcze i razu chłosty tak pamiętnej Nie wzięli Turcy na tej wojnie obojętnej, Jako dziś, co i sami z pokornym wzdychaniem Potem przypominali, gdy się traktowaniem W ich obozie bawili naszy komisarze; Jak wiele, jako wielkich, w dzisiejszym pożarze Ludzi, z nieogarnioną szkodą Jasnej bronie I sławnej solimańskiej monarchii płonie; Tam prawie kwiat Afryki, Azji z Europą, Giaurską, żal się Boże! podeptany stopą. Znać to było, bo ledwie noc na ziemię padła, Poznawali przy świecach, brali w prześcieradła Swych Turcy kawalerów, na wozy przykryte Kładąc trupów okrzepłych tułowy pobite. Lecz i naszych beze krwie
karki, bo go ćma starszyny otoczy; Jakoż jeszcze i razu chłosty tak pamiętnej Nie wzięli Turcy na tej wojnie obojętnej, Jako dziś, co i sami z pokornym wzdychaniem Potem przypominali, gdy się traktowaniem W ich obozie bawili naszy komisarze; Jak wiele, jako wielkich, w dzisiejszym pożarze Ludzi, z nieogarnioną szkodą Jasnej bronie I sławnej solimańskiej monarchiej płonie; Tam prawie kwiat Afryki, Azyej z Europą, Giaurską, żal się Boże! podeptany stopą. Znać to było, bo ledwie noc na ziemię padła, Poznawali przy świecach, brali w prześcieradła Swych Turcy kawalerów, na wozy przykryte Kładąc trupów okrzepłych tułowy pobite. Lecz i naszych beze krwie
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 198
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
z ręku puściwszy, które wybornemu Nie tak szkodziły, jak chcą, żelazu ostremu, Żelazu na szyszakach, krótkich dobywają Puinałów i na się, jak ślepe, wpadają.
L.
Rugier widząc, że prośby jego w lekkiej cenie, Na tem ostatnie musiał swe założyć chcenie, Aby ich mocą rozwiódł, krótkie z ręki bronie Wydarszy, które w gaju położył na stronie. Te zaś, gdy sobie szkodzić nie mogą żelazem, Pięściami się, nogami jęły tłuc zarazem. Grozi jem Rugier srodze raz, a drugi prosi, Próżno, skutku staranie jego nie odnosi.
LI.
Nie przestaje on przecię: tę sobą zawiera, Drugiej ręce trzymając
z ręku puściwszy, które wybornemu Nie tak szkodziły, jak chcą, żelazu ostremu, Żelazu na szyszakach, krótkich dobywają Puinałów i na się, jak ślepe, wpadają.
L.
Rugier widząc, że prośby jego w lekkiej cenie, Na tem ostatnie musiał swe założyć chcenie, Aby ich mocą rozwiódł, krótkie z ręki bronie Wydarszy, które w gaju położył na stronie. Te zaś, gdy sobie szkodzić nie mogą żelazem, Pięściami się, nogami jęły tłuc zarazem. Grozi jem Rugier srodze raz, a drugi prosi, Próżno, skutku staranie jego nie odnosi.
LI.
Nie przestaje on przecię: tę sobą zawiera, Drugiej ręce trzymając
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 119
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
po lekku i w mili Dla słabego Rugiera stanie uczynili.
XL
Ten dzień, drugi i trzeci w gospodzie mieszkali, Lubemi zabawami tęsknic ulżywali. Już Rugierowi nie tak żal nieszczęsny szkodzi, Już je lepiej, poniekąd do siebie przychodzi. Tak znowu wszystko troje na swe wsiadszy konie, Nie oparli się w samej aż paryskiej bronie, Gdzie posłów z Bułgariej najdują przedniejszych Od rzeczypospolitej w sprawach uważniejszych.
XL
Naród ten chciał koniecznie Rugiera dobrego Mieć królem i umyślnie posłali dla tego Do Francjej, bo pewną tę wiadomość wzięli, Że go przy Karle wielkiem zawsze zastać mieli. Więc i sługa, co beł z niem, skoro pana swego Stracił, jako
po lekku i w mili Dla słabego Rugiera stanie uczynili.
XL
Ten dzień, drugi i trzeci w gospodzie mieszkali, Lubemi zabawami tesknic ulżywali. Już Rugierowi nie tak żal nieszczęsny szkodzi, Już je lepiej, poniekąd do siebie przychodzi. Tak znowu wszystko troje na swe wsiadszy konie, Nie oparli się w samej aż paryskiej bronie, Gdzie posłów z Bulgaryej najdują przedniejszych Od rzeczypospolitej w sprawach uważniejszych.
XL
Naród ten chciał koniecznie Rugiera dobrego Mieć królem i umyślnie posłali dla tego Do Francyej, bo pewną tę wiadomość wzięli, Że go przy Karle wielkiem zawsze zastać mieli. Więc i sługa, co beł z niem, skoro pana swego Stracił, jako
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 375
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905