śmierć to, oboje rozproszy. Zgadłem kto jesteś, ja ci też powiadam, Kto jestem, oto Czas moje nazwisko, Co świat ma ja, tym zawiaduję, władam, Odemnie wszystko bierze stanowisko, Brat mój zowie się szybkolotny Goniec, Przydomek mamy, wszelkim rzeczom koniec. Widzisz te skrzydła, których cała Bryka, Z twojej przyczyny przytarte, obite, Trzy wieki latam, ADOLF mi umyka, Ja po jaskiniach, i gdzie miejsca skryte, Cisnę się nie raz, o skałę uderzę, Skrydło złomane widząc, złość mnie bierze.
Ale gdzieśkolwiek przesiadał, przebywał, Chocieś lat trzysta szczęśliwie przepędził, Aniś pomyślał, aniś
śmierć to, oboie rozproszy. Zgádłem kto iesteś, ia ći też powiadam, Kto iestem, oto Czas moie názwisko, Co świat ma ia, tym záwiaduię, włádam, Odemnie wszystko bierze stánowisko, Brát moy zowie się szybkolotny Goniec, Przydomek mamy, wszelkim rzeczom koniec. Widzisz te skrzydła, ktorych cáła Bryka, Z twoiey przyczyny przytárte, obite, Trzy wieki látam, ADOLF mi umyka, Já po iaskiniach, y gdzie mieysca skryte, Cisnę się nie raz, o skáłę uderzę, Skrydło złomane widząc, złość mnie bierze.
Ale gdzieśkolwiek przesiadał, przebywał, Chocieś lát trzysta szczęśliwie przepędził, Aniś pomyślał, aniś
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 82
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
o co się głos mój teraz swarzy Raczcie dopomoc kiedy się czas zdarzy. CLXV. Zmieszają się z tych słów Senatorowie Którymi prawie, na raz ich wytyka, Ów ich ukoić, chcąc, w momencie powie; Tak miał ciekawość głowy i języka; Ale nie ludzkiej ten przypadek zmowie Przyznać, nad którym zła fortuna bryka Boska w tym wola, ta gdy serca stwardzi Nad nas, nieszczęście dokazuje bardzi CLXVI. Co już minęło, odłozmy na stronę Jest teraz o czym potrzebniejszym radzić Żeby nam w pierwszą mieszaninę onę Biednej Ojczyzny nie przyszło wprowadzić I żeby czego niechaj nie wspomionę Do ostatka się jeszcze nie zagładzić A pogrzebieńca, dla jego złożenia W
ó co śię głos moy teraz swarzy Raczćie dopomoc kiedy śię czas zdarzy. CLXV. Zmieszaią śię z tych słow Senatorowie Ktorymi prawie, na raz ich wytyka, Ow ich ukoić, chcąc, w momenćie powie; Tak miał ćiekawość głowy y ięzyka; Ale nie ludzkiey ten przypadek zmowie Przyznać, nad ktorym zła fortuna bryka Boska w tym wola, ta gdy serca ztwardźi Nad nas, nieszczęśćie dokazuie bardźi CLXVI. Co iuz minęło, odłozmy na stronę Iest teraz ó czym potrzebnieyszym radźić Zeby nam w pierwszą mieszaninę onę Biedney Oyczyzny nie przyszło wprowadźić I zeby czego niechay nie wspomionę Do ostatka śię ieszcze nie zagładźić A pogrzebieńca, dla iego złożenia W
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 45
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693
swoją najprzód u samego króla w pałacu Saskim, a potem w senacie w Zamku, około ostatnich dni maja lub pierwszych czerwca, w Warszawie, do której wjechał zwyczajem swego narodu konno, w asystencji swoich Turków po podróżnemu ubranych, za którymi szła kareta poselska w kilka koni zaprzężona. Był to zaś wóz prosty jak nasza bryka furmańska, pąsowym suknem, aż do szynklów opuszczonym, przykryty, za którym wlokła się reszta motłochu tureckiego, w krótkich siermiężkach, z piersiami rozmamanymi, w szarawarach płóciennych, w zawojach brudnych. Sam poseł, poważny starzec z brodą siwą, i kilku innych przy nim, był dobrze ubrany; siedział na koniu siwym niewielkim
swoją najprzód u samego króla w pałacu Saskim, a potem w senacie w Zamku, około ostatnich dni maja lub pierwszych czerwca, w Warszawie, do której wjechał zwyczajem swego narodu konno, w asystencji swoich Turków po podróżnemu ubranych, za którymi szła kareta poselska w kilka koni zaprzężona. Był to zaś wóz prosty jak nasza bryka furmańska, pąsowym suknem, aż do szynklów opuszczonym, przykryty, za którym wlokła się reszta motłochu tureckiego, w krótkich siermiężkach, z piersiami rozmamanymi, w szarawarach płóciennych, w zawojach brudnych. Sam poseł, poważny starzec z brodą siwą, i kilku innych przy nim, był dobrze ubrany; siedział na koniu siwym niewielkim
Skrót tekstu: KitPam
Strona: 73
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jędrzej Kitowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Tekst uwspółcześniony:
tak