gównem” — Rzekł, miasto pogłównego; ł nie mówią chłopi W Podgórzu. Tu się mój gość niesłychanie stropi: „Nieznośny to podatek, ciężkość niewymowna, U nas od głów, tu płacą od biednego gówna.” 11 (P). LUDZKI NIEDOSYT
Słonie i rosłe żubry, wżdy jednego lasu Dosyć mają do brzuchów tak wielkich opasu; Co ryb rzeka wychowa; na jednym ugorze Sto krów chodzi; człowieka i ziemia, i morze, Choć tak małe stworzenie, czemu się zadziwić Przychodzi, żadną miarą nie może pożywić. Lotni się na powietrzu ptacy nie wysiedzą; Są, co plugawe żaby, są, co węże jedzą. 12
gównem” — Rzekł, miasto pogłównego; ł nie mówią chłopi W Podgórzu. Tu się mój gość niesłychanie stropi: „Nieznośny to podatek, ciężkość niewymowna, U nas od głów, tu płacą od biednego gowna.” 11 (P). LUDZKI NIEDOSYT
Słonie i rosłe żubry, wżdy jednego lasu Dosyć mają do brzuchów tak wielkich opasu; Co ryb rzeka wychowa; na jednym ugorze Sto krów chodzi; człowieka i ziemia, i morze, Choć tak małe stworzenie, czemu się zadziwić Przychodzi, żadną miarą nie może pożywić. Lotni się na powietrzu ptacy nie wysiedzą; Są, co plugawe żaby, są, co węże jedzą. 12
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 17
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Dusze, wrzeszcząc od bólu, zębami zgrzytały, głos swój aże za samo piekło posyłały. Różne po różnych członkach rozsadzone były bestyje, które gryząc, srogo się pastwiły. Każda jakby padalec język żywy miała, tym ciało z jadem szarpiąc, aż do płuc psowała.
Wstydliwe także miejsca wężowie kąsali, niskie zaś części brzuchów na sztuki szarpali, tak mężczyzn, jak białychgłów, wywłócząc wnętrzności, płacąc im niewstydliwe ciała lubieżności. Tedy rzecze Anioł, iż to jest kanoników, biskupów, księży świeckich, mniszek, zakonników, także inszych duchownych męki i karanie. I słusznie, bo też oni zarabiali na nie, gdy języka na szpetne mowy używali
Dusze, wrzeszcząc od bólu, zębami zgrzytały, głos swój aże za samo piekło posyłały. Różne po różnych członkach rozsadzone były bestyje, które gryząc, srogo się pastwiły. Każda jakby padalec język żywy miała, tym ciało z jadem szarpiąc, aż do płuc psowała.
Wstydliwe także miejsca wężowie kąsali, niskie zaś części brzuchów na sztuki szarpali, tak mężczyzn, jak białychgłów, wywłócząc wnętrzności, płacąc im niewstydliwe ciała lubieżności. Tedy rzecze Anioł, iż to jest kanoników, biskupów, księży świeckich, mniszek, zakonników, także inszych duchownych męki i karanie. I słusznie, bo też oni zarabiali na nie, gdy języka na szpetne mowy używali
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 95
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
A oni tez zochoty wstawili na sanie barełkę gorzałki w 6 garcy poszedłem tedy z nimi powoli konie dobrze karmiąc po wsiach po Miastach wszędzie dawano jeść i pić. Ale piniędzy Panie zachowaj niekazałem nigdzie wziąć. Tak tedy idąc az pod Lepel zażywalismy pewnie dobrego bytu gdy by był każdy podobno miał i dziesięć brzuchów to było co jeść i pić. O to tylko na mnie Narzekał ów oficer zem piniędzy nigdzie niedał brać mówił że za tem listem mógł bym był wziąć z kilka Tysięcy puko nie dojdziemy do Obozu i namawiał mię na to pokazując pożytek alem ja nie pozwolił. Bo omoję Chodziło Reputacyją mieli przecię drabi
A oni tez zochoty wstawili na sanie barełkę gorzałki w 6 garcy poszedłęm tedy z nimi powoli konie dobrze karmiąc po wsiach po Miastach wszędzie dawano ieść y pić. Ale piniędzy Panie zachoway niekazałęm nigdzie wziąc. Tak tedy idąc az pod Lepel zazywalismy pewnie dobrego bytu gdy by był kozdy podobno miał y dziesięc brzuchow to było co ieść y pić. O to tylko na mnie Narzekał ow officer zem piniędzy nigdzie niedał brac mowił że za tem listem mogł bym był wziąc z kilka Tysięcy puko nie doydziemy do Obozu y namawiał mię na to pokazuiąc pozytek alem ia nie pozwolił. Bo omoię Chodziło Reputacyią mieli przecię drabi
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 154
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
, z taką prędkością i łacnością, że i ja dziwowałem się, i jeszcze się dziwuję, mianowicie w spusczeniu na dół po tych drogach przykrych, gdzie mieszkał mianowany poseł, właśnie by latały tak, iż prawdziwie mianowane sanie ze spodku gorące były jako ogień przyrodzony. I tak jedni nocy pochowali i obronili wina od brzuchów nieprzyjaciół jego, bo te bestyje jako bestyje piją wodę, gdyż alkoran zakazał im jeść wina, jako teraz jedzą potajemnie. Jam mu też jest przyjacielem, ale dobremu i to, że było dobre, radziłem o saniach i zachowaniu jego, jekoż często pijałem. I ty, puszkarzu, w ten sposób
, z taką prędkością i łacnością, że i ja dziwowałem się, i jescze się dziwuję, mianowicie w spusczeniu na dół po tych drogach przykrych, gdzie mieszkał mianowany poseł, właśnie by latały tak, iż prawdziwie mianowane sanie ze spodku gorące były jako ogień przyrodzony. I tak jedny nocy pochowali i obronili wina od brzuchów nieprzyjaciół jego, bo te bestyje jako bestyje piją wodę, gdyż alkoran zakazał im jeść wina, jako teraz jedzą potajemnie. Jam mu też jest przyjacielem, ale dobremu i to, że było dobre, radziłem o saniach i zachowaniu jego, jekoż często pijałem. I ty, puszkarzu, w ten sposób
Skrót tekstu: AquaPrax
Strona: 138
Tytuł:
Praxis ręczna działa
Autor:
Andrzej Dell'Aqua
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1624 a 1639
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1639
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Tadeusz Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1969
. My także cząstki świata/ że nie szczególnemi Sąsmy ciały/ ale też duchami lotnemi/ I możno nam w przybytki przenieść się zwierzęce/ Możno się we wnętrzności ogarnąć bydlęce. Ciałom co braci naszej/ lub mogą powinnych/ Lub rodziców dusze mieć/ lubo ludzi innych/ Bezpiecznie/ i pocześnie żyć nie zabraniajmy: Ni brzuchów/ Tyestowskim jadłem/ natykajmy. Jak się na złe odważa/ jak się rozpasuje Na krew ludzką okrutny? kto noże mkatuje Gardziel wołowy/ ani bek go ruszy jego: Lub kto zniesie/ jak dziecię/ kloć blekocącego Koziełka: lub jesć ptaka własnegoż chowania. Czym się tu doskonale yj zbrodnie nie dogania?
. My tákże cząstki świátá/ że nie szczegulnemi Sąsmy ćiáły/ ále też duchámi lotnemi/ Y możno nam w przybytki przenieść się źwierzęce/ Możno się we wnętrznośći ogárnąć bydlęce. Ciáłom co bráći nászey/ lub mogą powinnych/ Lub rodźicow dusze mieć/ lubo ludźi innych/ Bespiecznie/ y pocześnie żyć nie zábrániaymy: Ni brzuchow/ Tyestowskim iadłem/ nátykaymy. Iák się ná złe odważa/ iák się rospásuie Ná krew ludzką okrutny? kto noże mkátuie Gardźiel wołowy/ áni bek go ruszy iego: Lub kto znieśie/ iák dźiećię/ kloć blekocącego Koźiełká: lub iesć ptaká włásnegoż chowánia. Czym się tu doskonále yy zbrodnie nie dogánia?
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 388
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
. Zginęło ćwiczenie, stąd i serce. SATYRA X. Na Polski in genere zbytek
Które wżdy proszę kraje pod okręgiem słońca. Z naszemi porównają w zbytkach rozrzutności? Nigdy u nas nie dosyć/ chyba kiedy nazbyt. Nazbyt sług/ nazbyt potraw/ nazbyt koni/ i psów; Nazbyt śrebra/ nazbyt gąmb/ i brzuchów daremnych. Piechoty nazbyt/ chocze z nikim niewiedziemy Wojny/ do boju mało/ gdy Ojczyzna woła O pomoc i ratunek; do płace aż nazbyt/ I do strawy Hajduków/ Draganów/ Kozaków/ Którzy Pana na mięsne częstokroć wydadzą Jatki/ albo zdradziwszy/ albo więc uciekszy. Wszytkiego nazbyt w Polsce i asystency/
. Zginęło ćwiczenie, ztąd y serce. SATYRA X. Ná Polski in genere zbytek
KTore wżdy proszę kráie pod okręgiem słońcá. Z nászemi porownáią w zbytkách rozrzutnośći? Nigdy v nas nie dosyć/ chyba kiedy názbyt. Názbyt sług/ názbyt potraw/ názbyt koni/ y psow; Názbyt śrebrá/ názbyt gąmb/ y brzuchow daremnych. Piechoty názbyt/ chocze z nikim niewiedźiemy Woyny/ do boiu mało/ gdy Oyczyzna woła O pomoc y ratunek; do płace áż názbyt/ Y do strawy Haydukow/ Draganow/ Kozakow/ Ktorzy Páná ná mięsne częstokroć wydadzą Iatki/ álbo zdradźiwszy/ álbo więc vćiekszy. Wszytkiego názbyt w Polszcze y assistency/
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 90
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
się tu spodziewać/ gdzie nie wyśmienity Luxus panuje/ ale brzydki/ nierozumny? Inszaby to wysypać na jakie fabryki/ Na ozdobę Ojczyzny/ na szumne Kościoły/ Na kosztowne ogrody/ i pyszne pałace. Na Mury/ Szkoły/ i tym podobne struktury/ Które wżdy długo trwają i pamiątkę niosą. Ale sypać na brzuchów siłu wytuczenie/ Sypać na kupy marnych pachołoków/ hajduków/ Na barwy niepotrzebne/ co potym dla Boga? Nic to/ na Wiosce jednej siedzącemu kupić Za Tysiąc dwa Soboli/ rysiów/ złotogłowów/ Aksamitów/ Tabinów z złotem/ i ze śrebrem Już się przed tym wspomniało/ więcej mówić szkoda. Dosyć że Polska nędzna
się tu spodźiewáć/ gdźie nie wysmienity Luxus pánuie/ ále brzydki/ nierozumny? Inszaby to wysypáć ná iákie fabryki/ Ná ozdobę Oyczyzny/ ná szumne Kośćioły/ Ná kosztowne ogrody/ y pyszne pałace. Ná Mury/ Szkoły/ y tym podobne struktury/ Ktore wżdy długo trwáią y pámiątkę niosą. Ale sypáć ná brzuchow śiłu wytuczenie/ Sypáć ná kupy márnych pachołokow/ haydukow/ Ná barwy niepotrzebne/ co potym dla Bogá? Nic to/ ná Wiosce iedney siedzącemu kupić Zá Tysiąc dwa Soboli/ rysiow/ złotogłowow/ Axamitow/ Tabinow z złotem/ y ze śrebrem Iuż się przed tym wspomniało/ więcey mowić szkoda. Dosyć że Polska nędzna
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 91
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Szafarzom uczynićby trzeba/ I spytać się w regestrach/ cuius vestigia? Nie jednegoby się tam tak poszlakowało. Siła zbytek pożyra siła i dozorcy. Quis custodiet ipos custodes, rzec mogę. Wielka będzie intrata, wieleteż gąb i rąk. Braireus miał Olbrzym sto rąk jako bają Poetowie/ musiał mieć kilka dziesiąt brzuchów. Tak i u Panów będzie sto rąk/ to jest sto sług W prawdzieć do usłużenia/ ale też sto brzuchów Będzie do nakarmienia/ i do utuczenia. Na co intrata poidzie ani się obaczysz. Mianowicie gdy słudzy na młodego trafią. Wszystkie prowenta poidą na koniki/ pieski. Przedają mu/ a on
Száfárzom vczynićby trzebá/ Y spytáć się w regestrách/ cuius vestigia? Nie iednegoby się tam ták poszlakowało. Siła zbytek pożyra śiła y dozorcy. Quis custodiet ipos custodes, rzec mogę. Wielka będźie intrata, wieleteż gąb y rąk. Braireus miał Olbrzym sto rąk iáko baią Poetowie/ muśiał mieć kilka dźieśiąt brzuchow. Ták y v Panow będźie sto rąk/ to iest sto sług W prawdźieć do vsłużenia/ ále też sto brzuchow Będźie do nákármienia/ y do vtuczenia. Ná co intrata poidźie áni się obaczysz. Miánowićie gdy słudzy ná młodego trafią. Wszystkie prowenta poidą ná koniki/ pieski. Przedáią mu/ á on
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 84
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Siła zbytek pożyra siła i dozorcy. Quis custodiet ipos custodes, rzec mogę. Wielka będzie intrata, wieleteż gąb i rąk. Braireus miał Olbrzym sto rąk jako bają Poetowie/ musiał mieć kilka dziesiąt brzuchów. Tak i u Panów będzie sto rąk/ to jest sto sług W prawdzieć do usłużenia/ ale też sto brzuchów Będzie do nakarmienia/ i do utuczenia. Na co intrata poidzie ani się obaczysz. Mianowicie gdy słudzy na młodego trafią. Wszystkie prowenta poidą na koniki/ pieski. Przedają mu/ a on to kupuję chudzina. Za charty nic to nie jest dać i parę koni. Kosztuje mię Mość Panie ten Rumak czterysta
Siła zbytek pożyra śiła y dozorcy. Quis custodiet ipos custodes, rzec mogę. Wielka będźie intrata, wieleteż gąb y rąk. Braireus miał Olbrzym sto rąk iáko baią Poetowie/ muśiał mieć kilka dźieśiąt brzuchow. Ták y v Panow będźie sto rąk/ to iest sto sług W prawdźieć do vsłużenia/ ále też sto brzuchow Będźie do nákármienia/ y do vtuczenia. Ná co intrata poidźie áni się obaczysz. Miánowićie gdy słudzy ná młodego trafią. Wszystkie prowenta poidą ná koniki/ pieski. Przedáią mu/ á on to kupuię chudźiná. Zá charty nic to nie iest dáć y parę koni. Kosztuie mię Mość Panie ten Rumak czterysta
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 84
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
w pogańskie ręce tak wiele pi
sać śmiała! Ba, własne to szybalstwo i one to lachrymae są crocodili! Znaczna tu chęć i miłość do tej Korony, jaka jest u KiMci, ukazała się tak małej rzeczy na powinną obronę żałować, a na stroje, bryże, na zbytki, na maszkary, na natkanie brzuchów niemieckich, na armowanie się i teraz nie żałuje KiM. in nostram perniciem! Jeśli on z nami mieszkać myśli, kto roztropny i baczny, to rzec może.
Ale to jeszcze foremniejsza: Przed lubelskim zjazdem wezwał KiM. p. hetmana tegoż do Warszawy do siebie w rzeczy, jako pisano, do porozumienia się
w pogańskie ręce tak wiele pi
sać śmiała! Ba, własne to szybalstwo i one to lachrymae są crocodili! Znaczna tu chęć i miłość do tej Korony, jaka jest u KJMci, ukazała się tak małej rzeczy na powinną obronę żałować, a na stroje, bryże, na zbytki, na maszkary, na natkanie brzuchów niemieckich, na armowanie się i teraz nie żałuje KJM. in nostram perniciem! Jeśli on z nami mieszkać myśli, kto roztropny i baczny, to rzec może.
Ale to jeszcze foremniejsza: Przed lubelskim zjazdem wezwał KJM. p. hetmana tegoż do Warszawy do siebie w rzeczy, jako pisano, do porozumienia się
Skrót tekstu: ZniesKalCz_II
Strona: 345
Tytuł:
Zniesienie kalumnii z p. Wojewody krakowskiego i zaraz deklaracya skryptów stężyckich z strony praktyk
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918