kole, siecze. Jako się broni zamek, kiedy już przez mury Wpadnie weń nieprzyjaciel, przez wybite dziury, Tak się orka na on czas broniła mężnemu Orlandowi, wewnątrz ją mieczem siekącemu.
XL.
Zwyciężona od bólu srodze się miotała I boki i twardy grzbiet z wód ukazowała; Czasem się pogrążała na dół i brzuchami Mieszała dno i wzgórę rzucała piaskami. A widząc pan z Anglantu, że wody przybywa Co raz więcej, z jaskiniej plugawej wypływa, A linę długą w rękę bierze, co wisiała U kotwie, która w gębie wstawiona została.
XLI.
Z tą śpiesznie na brzeg płynie po morzu głębokiem I stanąwszy na ziemi suchej mocnem
kole, siecze. Jako się broni zamek, kiedy już przez mury Wpadnie weń nieprzyjaciel, przez wybite dziury, Tak się orka na on czas broniła mężnemu Orlandowi, wewnątrz ją mieczem siekącemu.
XL.
Zwyciężona od bolu srodze się miotała I boki i twardy grzbiet z wód ukazowała; Czasem się pogrążała na dół i brzuchami Mieszała dno i wzgórę rzucała piaskami. A widząc pan z Anglantu, że wody przybywa Co raz więcej, z jaskiniej plugawej wypływa, A linę długą w rękę bierze, co wisiała U kotwie, która w gębie wstawiona została.
XLI.
Z tą śpiesznie na brzeg płynie po morzu głębokiem I stanąwszy na ziemi suchej mocnem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 236
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ale są rajskie dziwne ptastwo, i inne różne niedoperze, na kształt ludzi - takowej formy - jednak niewielkie, skrzydlaste.
Aliorum naturae fetuum niemało. Jako jest jedno ciele jakoby dwa całe mając: dwie głowy, dwie szyje, cztery nogi jednego i cztery drugiego - wybornie dwoje, jeno się zrosły właśnie brzuchami i jedne wnętrzności mające oboje; drugie zaś, co jeno ma dwie głowy, a samo jest jedne.
Różnych formy ubiorów cudzoziemskich, mianowicie indyjskich, których wszytek ubiór z piór, i suknie, i czapki długie z piór - mówią - indyjskiego kruka różnego koloru, barzo pięknego. Tychże ludzi
ale są rajskie dziwne ptastwo, i inne różne niedoperze, na kształt ludzi - takowej formy - jednak niewielkie, skrzydlaste.
Aliorum naturae fetuum niemało. Jako jest jedno ciele jakoby dwa całe mając: dwie głowy, dwie szyje, cztery nogi jednego i cztery drugiego - wybornie dwoje, jeno się zrosły właśnie brzuchami i jedne wnętrzności mające oboje; drugie zaś, co jeno ma dwie głowy, a samo jest jedne.
Różnych formy ubiorów cudzoziemskich, mianowicie indyjskich, których wszytek ubiór z piór, i suknie, i czapki długie z piór - mówią - indyjskiego kruka różnego koloru, barzo pięknego. Tychże ludzi
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 236
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
, skąd wiatr ma wiać; gdyż w tę stronę pysk sympatycznie kieruje: Stąd tę Rybę Kircher zowie AEolium Magnetem, Wietrznym Magnesem.
HARENGI, albo Haleces, Śledzie, są Rybki sama wodą żyjące bez kiszek, według Pleniusza. W nocy ido światła idą stadami, koło Jesiennego AEquinoctium: z igraszki do góry obracają się brzuchami, z których jak od ognia światłość widać na morzu, właśnie jakby błyskało morze. Sposób i miejsce łowienia ich opisałem tu w PEREGRYNANCIE NOWYM traktując o Norwergii.
HYPPOTAMUS albo Koń Morski jest Animal Amphibium, tojest na lądzie i w morzu Zwierz żyjący; którego Ojczyzna, i stajnia Nil rzeka: który jaką w sobie
, zkąd wiatr ma wiać; gdyż w tę stronę pysk sympatycznie kieruie: Ztąd tę Rybę Kircher zowie AEolium Magnetem, Wietrznym Magnesem.
HARENGI, albo Haleces, Sledzie, są Rybki sama wodą żyiące bez kiszek, według Pleniusza. W nocy ido światła idą stadami, koło Iesiennego AEquinoctium: z igraszki do gory obracaią się brzuchami, z ktorych iak od ognia światłość widać na morzu, właśnie iakby błyskało morze. Sposob y mieysce łowienia ich opisałem tu w PEREGRYNANCIE NOWYM traktuiąc o Norwergii.
HYPPOTAMUS albo Koń Morski iest Animal Amphibium, toiest na lądzie y w morzu Zwierz żyiący; ktorego Oyczyzna, y staynia Nil rzeka: ktory iaką w sobie
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 626
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
i z swemi pannami, Wstawszy rano, gotowa stała za murami, Tam, gdzie trzej bojownicy ze wstydem czekali, Co od złotej kopiej z koni pospadali I co z niebezpieczeństwem wielkiem zdrowia swego Niewczasów dość zażyli nieba odmiennego.
LXI
Więc tak ich konie dzielne, jako oni sami, Cierpiąc głód, cknęły sobie z próżnemi brzuchami I tłukąc zębem o ząb z wieczora do świtu, Wyrzuceni za bramę od dobrego bytu. Ale ich barziej trapi i ciężej frasuje, To jem wskróś utrapione wnętrzności przejmuje, Iż Karłowego jeszcze wojska nie widzieli, A już tęgiej kopiej francuskiej raz wzięli.
LX
I gotowi lub umrzeć lub pomścić się tego Despektu, co ich
i z swemi pannami, Wstawszy rano, gotowa stała za murami, Tam, gdzie trzej bojownicy ze wstydem czekali, Co od złotej kopiej z koni pospadali I co z niebezpieczeństwem wielkiem zdrowia swego Niewczasów dość zażyli nieba odmiennego.
LXI
Więc tak ich konie dzielne, jako oni sami, Cierpiąc głód, cknęły sobie z próżnemi brzuchami I tłukąc zębem o ząb z wieczora do świtu, Wyrzuceni za bramę od dobrego bytu. Ale ich barziej trapi i ciężej frasuje, To jem wskróś utrapione wnętrzności przejmuje, Iż Karłowego jeszcze wojska nie widzieli, A już tęgiej kopiej francuskiej raz wzięli.
LX
I gotowi lub umrzeć lub pomścić się tego Despektu, co ich
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 45
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nie paupertatem. Która więc przymuszona niezwykła popłacać/ A zaś voluntariam nieznajdziesz w Klasztorach. Choćby tam było wszystkiej strawy od pełności/ Choćby sto wołów stało/ i sto beczek wina/ Zjedzą to i wypiją mniszy ubożuchni. Jacy więc są w Opactwach Patres Sylwestrowie Modestowie/ Placidi, Iucundini, albo Owi z utoczonemi brzuchami i garły/ Quorum Deus venter est. Powiadają że raz Opat jeden odjachał do Włoch/ czy Francyj/ Zostawiwszy Czeladkę w domu i sprzęt wszystek. Gdy powrócił tę pierwszą usłyszał nowinę/ Żemu Frater Modestus Kucharza zatrącił/ A zaś Frater Jucundus wina beczkę wypił Które tam co przedniejsze miał w swojej piwnicy. Jednym słowem te
nie paupertatem. Ktora więc przymuszona niezwykła popłacáć/ A zaś voluntariam nieznaydźiesz w Klasztorách. Choćby tam było wszystkiey strawy od pełnośći/ Choćby sto wołow stało/ y sto beczek wina/ Ziedzą to y wypiją mniszy vbożuchni. Iácy więc są w Opactwách Patres Sylwestrowie Modestowie/ Placidi, Iucundini, álbo Owi z vtoczonemi brzuchámi y garły/ Quorum Deus venter est. Powiadáią że raz Opat ieden odiachał do Włoch/ czy Francyi/ Zostawiwszy Czeladkę w domu y sprzęt wszystek. Gdy powroćił tę pierwszą vsłyszał nowinę/ Żemu Frater Modestus Kuchárzá zátrąćił/ A záś Frater Jucundus winá beczkę wypił Ktore tam co przednieysze miał w swoiey piwnicy. Iednym słowem te
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 147
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650