. Responsu ten tenor. Protector, w Polsce imię jest nieznajome, i tylko dwiema należy, Królowi i Prawu. Gwałcić tedy Prawa tym przykładem, dać okazją do zguby Rzeczypospolitej (boby to drudzy drogo kupili kiedyżkolwiek) Ciutbus jej i Synom niegodzi się. Toż imię dyfamowane niezbożnym w Anglii postępkiem, także brzydkiem każdemu być musi. Niemogę się tedy Ich Mościom podjąć tego raczej chcę dopomoc do zgody, do której żeby się Ich Mość Wojsko skłonić chciało, proszę. Jeżeliby zaś co przeciwko Rzeczyposp: i Prawom jej chciał kto tentować, i Kozaków z Tatarami na zgubę Rzeczyposp: i Szlachty w prowadzić, Ich Mość
. Responsu ten tenor. Protector, w Polszcze imię iest nieznáiome, y tylko dwiemá należy, Krolowi y Práwu. Gwałćić tedy Práwá tym przykłádem, dáć okázyą do zguby Rzeczypospolitey (boby to drudzy drogo kupili kiedyżkolwiek) Ciutbus iey y Synom niegodźi się. Toż imię diffamowáne niezbożnym w Angliey postępkiem, tákże brzydkiem káżdemu bydź muśi. Niemogę się tedy Ich Mośćiom podiąć tego ráczey chcę dopomoc do zgody, do ktorey żeby się Ich Mość Woysko skłonić chćiáło, proszę. Ieżeliby záś co przećiwko Rzeczyposp: y Práwom iey chćiał kto tentowáć, y Kozakow z Tátárámi ná zgubę Rzeczyposp: y Szláchty w prowádźić, Ich Mość
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 83
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
patrzają, w rzeczy się tylko o twą śmierć frasują, rzkomo żałują. Jeszcze żyw będziesz, a już i przy tobie stać rzeczy będą, któreś zebrał sobie, a tobie tylko gzło białe zostawią, tak cię wyprawią. Żona cię z dziećmi płacze, lamentuje, ale cię wynieść, jak umrzesz, gotuje, bo brzydkiem trupem będziesz u każdego, chociaż twojego. § II Myśli bliskiego śmierci światownika
Potym ci pogrzeb będą przypominać, do testamentu często napominać, a ty, słysząc to, jak się będziesz lękał, rzewno narzekał: “Moje dzierżawy komu się dostaną? W czyich li ręku dostatki zostaną? Kto w moich włościach będzie odpoczywał,
patrzają, w rzeczy się tylko o twą śmierć frasują, rzkomo żałują. Jeszcze żyw będziesz, a już i przy tobie stać rzeczy będą, któreś zebrał sobie, a tobie tylko gzło białe zostawią, tak cię wyprawią. Żona cię z dziećmi płacze, lamentuje, ale cię wynieść, jak umrzesz, gotuje, bo brzydkiem trupem będziesz u każdego, chociaż twojego. § II Myśli bliskiego śmierci światownika
Potym ci pogrzeb będą przypominać, do testamentu często napominać, a ty, słysząc to, jak się będziesz lękał, rzewno narzekał: “Moje dzierżawy komu się dostaną? W czyich li ręku dostatki zostaną? Kto w moich włościach będzie odpoczywał,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 10
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
drugie, aż trzecie, Aż i dziesiąte oślep lezie; rzekłbyś, że cię Z nogami zjedzą. Wszakże choć ich tyła chmura, Brydnia są mrówki względem onego jaszczura, Który we dnie i w nocy, na jawi i we śnie Serce w piersiach sumnieniem katuje boleśnie. Więc dłużej w tym pieleszu mam dogniać brzydkiem? Z lepszym bym, na galerze robiąc, był pożytkiem. Porwę się i w skok bieżę do kościoła, kędy Daleko widzę różne od starych obrzędy, Żem się ledwie obaczył, jeślim ja w kościele. Insze rzeczy opuszczam, których jest tak wiele: Muszą czekać nad grobem, ba, i w
drugie, aż trzecie, Aż i dziesiąte oślep lezie; rzekłbyś, że cię Z nogami zjedzą. Wszakże choć ich tyła chmura, Brydnia są mrówki względem onego jaszczura, Który we dnie i w nocy, na jawi i we śnie Serce w piersiach sumnieniem katuje boleśnie. Więc dłużej w tym pieleszu mam dognijać brzydkiem? Z lepszym bym, na galerze robiąc, był pożytkiem. Porwę się i w skok bieżę do kościoła, kędy Daleko widzę różne od starych obrzędy, Żem się ledwie obaczył, jeślim ja w kościele. Insze rzeczy opuszczam, których jest tak wiele: Muszą czekać nad grobem, ba, i w
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 185
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wysoki, Gdy się z nią Tyczyn, Adda, Lambr zejdzie głęboki, W nieokróconem pędzie domy wywalone Hardsza kruszy, most każdy rwą wiry szalone: Tak Rugier, słysząc coraz więtsze okrutności Marganarowe, serce zapala w śmiałości, Tak bojowniczki obie goreją gniewami I pomstę obiecują swemi wziąć szablami.
XCI.
Nie mogą się wydziwić brzydkiem złościom jego, Barziej, jako jem cierpiał Bóg do czasu tego. Potem nadobne dziewki wespół uradziły, Aby bez żadnej zwłoki zdrowia go zbawiły; Jeno dać zwyczajną śmierć zda się jem nie grzeczy Temu, co bestialski żywot, nie człowieczy Prowadzi: przez tysiąc mąk, tysiąc zelżywości Przeklętą duszę posłać w niskie chcą ciemności.
wysoki, Gdy się z nią Tyczyn, Adda, Lambr zejdzie głęboki, W nieokróconem pędzie domy wywalone Hardsza kruszy, most każdy rwą wiry szalone: Tak Rugier, słysząc coraz więtsze okrutności Marganarowe, serce zapala w śmiałości, Tak bojowniczki obie goreją gniewami I pomstę obiecują swemi wziąć szablami.
XCI.
Nie mogą się wydziwić brzydkiem złościom jego, Barziej, jako jem cierpiał Bóg do czasu tego. Potem nadobne dziewki wespół uradziły, Aby bez żadnej zwłoki zdrowia go zbawiły; Jeno dać zwyczajną śmierć zda się jem nie grzeczy Temu, co bestyalski żywot, nie człowieczy Prowadzi: przez tysiąc mąk, tysiąc zelżywości Przeklętą duszę posłać w nizkie chcą ciemności.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 151
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905