triumfy w okowach prowadził. Nie złe i on, który naszego czasu żył, mawiał: Dobrego Hetmana dzieło jest, i wojsko uszykować, i Akademie budować; oboje to dzieło Bohatyrów wielkich, godne. Pierwsze, gromi Pogany, którzy swym okrucieństwem ciała nasze trapią. Drugie, nieumiejętność grubą znosi, która wiele dusz pod brzydkie jarzmo wiąże; i nie pierwej zgromiona bywa, aż ufce Szkolne, abo Akademickie Półki następować poczną. Oboje to widzimy w tobie Wielki Kawalerze. Umiesz naprzód wojska szykować, umiesz w burdach wojennych, nie tylko robotę dobrego Hetmana, ale i mężnego Żołnierza odprawować? Ilekroceś ty Pedardy pod Zamki nieprzyjacielskie podkładał? ilekroć byłeś
tryumphy w okowách prowádził. Nie złe y on, ktory nászego czásu żył, mawiał: Dobrego Hetmáná dzieło iest, y woysko vszykowáć, y Akádemie budowáć; oboie to dzieło Bohátyrow wielkich, godne. Pierwsze, gromi Pogány, ktorzy swym okrućieństwem ćiáłá násze trapią. Drugie, nieumieiętność grubą znośi, ktora wiele dusz pod brzydkie iárzmo wiąże; y nie pierwey zgromiona bywa, áż vfce Szkolne, ábo Akádemickie Połki następowáć poczną. Oboie to widzimy w tobie Wielki Káwálerze. Vmiesz naprzod woyská szykowáć, vmiesz w burdách woiennych, nie tylko robotę dobrego Hetmáná, ále y mężnego Zołnierzá odpráwowáć? Ilekroceś ty Pedardy pod Zamki nieprzyiaćielskie podkłádał? ilekroć byłeś
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 50
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
opanował/ i onych zbliska na Succursum przyzwanych/ wpuścił/ którzy Miasto plandrować Cesarza I. M. Króla Węgierskiego/ i niewinna krew Królewicza/ z Arcyksiążęcia/ i wszytek Dom Rakuski/ wykorzenić i wygubić mieli. Ale Bóg wszechmogacy i miłosierny/ obrońca sprawiedliwych/ i w nim jedyną nadzieję pokładających/ który na tak brzydkie okrucieństwo dalej patrzyć niechciał/ odkrył jego i Adherentów złośliwe praktyki/ i pohańbił tego/ który nie tylko Dom Rakuski/ ale i wszytko Rzymskie Państwo Rzeszy Niemieckiej/ pod tyrańską niewolą porzucić chciał/ i obce Państwo wprowadzić: przez coby wszytko Chrześcijaństów wielką szkodę było poniosło. Gdy tedy Frydlańczyk rozumiał/ że jego consilia
opánował/ y onych zbliská ná Succursum przyzwánych/ wpuśćił/ ktorzy Miásto plandrowáć Cesárzá I. M. Krolá Węgierskiego/ y niewinna krew Krolewicá/ z Arcykśiążęćiá/ y wszytek Dom Rákuski/ wykorzenić y wygubić mieli. Ale Bog wszechmogacy y miłośierny/ obrońcá spráwiedliwych/ y w nim iedyną nádźieię pokłádáiących/ ktory ná ták brzydkie okrućieństwo dáley pátrzyć niechćiał/ odkrył iego y Adhaerentow złośliwe práktyki/ y pohańbił tego/ ktory nie tylko Dom Rákuski/ ále y wszytko Rzymskie Páństwo Rzeszy Niemieckiey/ pod tyráńską niewolą porzućić chćiał/ y obce Páńśtwo wprowádźić: przez coby wszytko Chrześćiáńśtow wielką szkodę było poniosło. Gdy tedy Frydláńczyk rozumiał/ że iego consilia
Skrót tekstu: RelWall
Strona: A2v
Tytuł:
Krótka ale prawdziwa relacja rzeczy, które [...] z Olbrachtem Wallensteinem [...] na świat się pokazały
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia wdowy po Janie Rossowskim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
Amerykę, Azją, Anglią,
XXXII.
Wszędzież lud zabijając bez wszelkiej litości Podły gmin, średnie stany i wielkiej zacności; A nabarziej psowała, nabarziej szkodziła Królom, książętom, panom, gdzie ich zaskoczyła. Dosiągła okrutnością swą dworu rzymskiego, Zabiła z kardynałmi papieża samego, Poszpeciła od Boga stolec poświęcony Piotrów, zgorszenie brzydkie dawszy w tamte strony.
XXXIII.
Żaden mur przed straszliwą bestią nie może Wytrzymać i forteca żadna nie pomoże; Z gruntu miasta wywraca, nikt się nie obroni, Gdzie jeno kolwiek przydzie sroga, gdzie się skłoni. Śmie jeszcze honorowi uwłaczać boskiemu, Chcąc się za Boga udać gburowi prostemu, Tem śmielej, tem bezpieczniej
Amerykę, Azyą, Anglią,
XXXII.
Wszędzież lud zabijając bez wszelkiej litości Podły gmin, średnie stany i wielkiej zacności; A nabarziej psowała, nabarziej szkodziła Królom, książętom, panom, gdzie ich zaskoczyła. Dosiągła okrutnością swą dworu rzymskiego, Zabiła z kardynałmi papieża samego, Poszpeciła od Boga stolec poświęcony Piotrów, zgorszenie brzydkie dawszy w tamte strony.
XXXIII.
Żaden mur przed straszliwą bestyą nie może Wytrzymać i forteca żadna nie pomoże; Z gruntu miasta wywraca, nikt się nie obroni, Gdzie jeno kolwiek przydzie sroga, gdzie się skłoni. Śmie jeszcze honorowi uwłaczać boskiemu, Chcąc się za Boga udać gburowi prostemu, Tem śmielej, tem bezpieczniej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 293
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
w wyższem zamku było Lekarstwo, iż żal wczora wszystek uśmierzyło; Bo choć to na uczciwem szwank nieladajaki Odniósł, ale iż on sam nie beł jeden taki, Rad wielce. Tak z niem mówiąc, do dziury go wiedzie, Przez którą, jak na cudzej klaczy kształtnie jedzie, Jak kole ostrogami, jako nią kieruje Brzydkie karlisko, wnet mu palcem ukazuje.
XLIV.
Tak szkaradny postępek widząc król swej żony, Strętwiał, twarz się zmarszczyła, oczy, jak szalony, Wywraca, prosto ścianą chce tam skoczyć oną. Lecz Jokond obietnicę, przysięgą stwierdzoną, Przypomina; tak zamilkł, gniew przykry połyka, Choć w pół serca uczynek bezecny go
w wyszszem zamku było Lekarstwo, iż żal wczora wszystek uśmierzyło; Bo choć to na uczciwem szwank nieladajaki Odniósł, ale iż on sam nie beł jeden taki, Rad wielce. Tak z niem mówiąc, do dziury go wiedzie, Przez którą, jak na cudzej klaczy kształtnie jedzie, Jak kole ostrogami, jako nią kieruje Brzydkie karlisko, wnet mu palcem ukazuje.
XLIV.
Tak szkaradny postępek widząc król swej żony, Strętwiał, twarz się zmarszczyła, oczy, jak szalony, Wywraca, prosto ścianą chce tam skoczyć oną. Lecz Jokond obietnicę, przysięgą stwierdzoną, Przypomina; tak zamilkł, gniew przykry połyka, Choć w pół serca uczynek bezecny go
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 367
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ich obcowali. P czym Nider w księgach swoich/ także i Tomasz Brabantinus/ piszą. Teraźniejsze zaś czarownice. że tej sprosności szatańskiej podlegają/ ichże własne świadectwa wiarę czynia/ i te sprawy swoje podobne być nam pokazują/ nie jako się po ten czas działo poniewolne/ ale dobrowolnie/ i z chęcią się na brzydkie upodonanie szatańskie podając. Ilekolwiek abowiem było ich od nas zostawionych na karanie urzędowi świeckiemu/ w różnych Biskupstwach/ osobliwie w Konstantieńskim/ i w mieście Rawenspurgu/ wszystkie przez wiele lat/ to jest/ do dwunastu/ dwudziestu/ i trzydziestu/ tym obrzydliwościom szatańskim służyły/ a zawsze z odstąpieniem wiary bądź zupełnym/ bądź w
ich obcowáli. P czym Nider w kśięgách swoich/ tákże y Thomasz Brábántinus/ piszą. Teráznieysze záś cżárownice. że tey sprosności szátáńskiey podlegáią/ ichże własne świádectwá wiárę cżynia/ y te spráwy swoie podobne bydź nam pokázuią/ nie iáko sie po ten czás dźiáło poniewolne/ ále dobrowolnie/ y z chęćią sie ná brzydkie vpodonánie szátáńskie podáiąc. Ilekolwiek ábowiem było ich od nas zostáwionych ná karánie vrzędowi świeckiemu/ w roznych Biskupstwách/ osobliwie w Constántieńskim/ y w mieśćie Ráwenspurgu/ wszystkie przez wiele lat/ to iest/ do dwunastu/ dwudziestu/ y trzydźiestu/ tym obrzydliwośćiom szátáńskim służyły/ á záwsze z odstąpieniem wiáry bądź zupełnym/ bądż w
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 69
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
/ i spał z ją/ i spoiła się dusza jego/ z duszą jej. Wtóra przyczyna miłości nieporządnej/ sama tylko pokusa/ abo poduszczeni szatańskie. Z której przyczyny Aman siostry swojej urodziwej/ barzo się rozmiłował/ tak że dla miłości jej chorował. Nie mógł abowiem tak zgoła być nakażonego rozumu/ żeby śmiał tak brzydkie kazirodztwo popełnić/ gdyby ciężko przez szatana niebył skuszony. O takowej miłości jest pełno przykładów w Księgach ojców świętych/ które świadczą/ że ta pokusa miłości cielesnej na puszczy od nich odchodziła/ Niektórzy wszakże/ nad podziwienie częstpkroć pokusy miłości cielesnej cierpieli. Przetoż i Paweł ś, mówi. Dany mi jest bodziec ciała
/ y spał z ią/ y spoiłá sie duszá iego/ z duszą iey. Wtora przycżyná miłośći nieporządney/ sámá tylko pokusá/ ábo podusczeni szátáńskie. Z ktorey przycżyny Amán śiostry swoiey vrodźiwey/ bárzo sie rozmiłował/ ták że dla miłości iey chorował. Nie mogł ábowiem ták zgołá bydź nákáżonego rozumu/ żeby śmiał ták brzydkie káźirodztwo popełnić/ gdyby ćięszko przez szátáná niebył skuszony. O tákowey miłośći iest pełno przykłádow w Xięgách oycow świętych/ ktore świádczą/ że tá pokusá miłośći ćielesney ná pusczy od nich odchodźiłá/ Niektorzy wszákże/ nád podźiwienie cżęstpkroć pokusy miłośći cielesney cierpieli. Przetoż y Páweł ś, mowi. Dány mi iest bodźiec ćiáłá
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 215
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
głowy, żeby pamięć jego Nie zaginęła, póki świata zstanie tego, Do tych nauk się udawszy, co śmiertelne cnoty Nieśmiertelnemi czynią przez piękne roboty:
II.
Same bez chyby, same mogłyby dać wieczną Swem dzielnościom dojrzałość i sławę bezpieczną, Nie żebrząc od pisarzów ratunku żadnego, Których serce zazdrość zrze i pochlebstwa złego Brzydkie kłamstwo zaślepia; zaczem dobre sprawy W milczeniu topią, a złe są pism ich zabawy. I rosłoby mem zdaniem imię ich tak wielkie, Żeby zaćmiły mężczyzn wnet odwagi wszelkie.
III.
Nie dosyć było komu pracą zmysłu swego Oddać wiecznej pamięci męża serdecznego, Ale jeszcze postępki, co skryte być miały Białej płci
głowy, żeby pamięć jego Nie zaginęła, póki świata zstanie tego, Do tych nauk się udawszy, co śmiertelne cnoty Nieśmiertelnemi czynią przez piękne roboty:
II.
Same bez chyby, same mogłyby dać wieczną Swem dzielnościom dojrzałość i sławę bezpieczną, Nie żebrząc od pisarzów ratunku żadnego, Których serce zazdrość zrze i pochlebstwa złego Brzydkie kłamstwo zaślepia; zaczem dobre sprawy W milczeniu topią, a złe są pism ich zabawy. I rosłoby mem zdaniem imię ich tak wielkie, Żeby zaćmiły mężczyzn wnet odwagi wszelkie.
III.
Nie dosyć było komu pracą zmysłu swego Oddać wiecznej pamięci męża serdecznego, Ale jeszcze postępki, co skryte być miały Białej płci
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 129
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Twórcę w nacięższej obrazie, by okup Jego zastąpił nas drogi, a miłosierdziem zmiękczył wyrok srogi.
Ochroń przyczyną niemniej wszystkich świętą w godzinę onę, żeby niepojętą tą obietnicą dusza wsparta do dna uszła siarczystych pieców, acz ich godna.
A dokąd jeszcze dni też pójdą moje, żeby z źrzenice gorzkie lejąc zdroje kąpały, kropiąc brzydkie często łoże, a żal im ciężki niech wzdychać pomoże.
Bym obłapiwszy z tobą ten pień krwawy, zbierał szarłatne z niego pod nim pławy, chowając w sercu głębokim te skarby i długie długów uprzątając karby.
Proś i za polskie splundrowane niwy, co je by z skóry odarł żołnierz chciwy, żeby syt kiedy z
Twórcę w nacięższej obrazie, by okup Jego zastąpił nas drogi, a miłosierdziem zmiękczył wyrok srogi.
Ochroń przyczyną niemniej wszystkich świętą w godzinę onę, żeby niepojętą tą obietnicą dusza wsparta do dna uszła siarczystych pieców, acz ich godna.
A dokąd jeszcze dni też pójdą moje, żeby z źrzenice gorzkie lejąc zdroje kąpały, kropiąc brzydkie często łoże, a żal im ciężki niech wzdychać pomoże.
Bym obłapiwszy z tobą ten pień krwawy, zbierał szarłatne z niego pod nim pławy, chowając w sercu głębokim te skarby i długie długów uprzątając karby.
Proś i za polskie splundrowane niwy, co je by z skóry odarł żołnierz chciwy, żeby syt kiedy z
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 106
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995
nie umiem nic, nie znam nic ani, Bo wszystko moi umieją kompani. Mnie nie zostało nic z postacią brzydką Bo ci zabrali towarzysze wszystko. Zgodził się Ksantus za szcześćdziesiąt groszy Za niego, ontent będąc nie potroszy. Ksantus, miał żonę wiczwirną i dziwną, Której się zdało wszystko być przeciwno; Te prezentować kupno brzydkie przed nią, Miałby był łaźnią z kapitułą przednią. Więc w żart obrócić chciał Ksantus tę sprawę I tym ukoić małżonkę swa zwawę Przyszedszy do niej, że kupił, powiada: Ślicznego chłopca; aż ona mu rada. Dopieroż dziewki (co Ancille zowią) Co chłopcy pasą, i oczyma łowią, Wszystkie obiegły
nie umiem nic, nie znam nic ani, Bo wszystko moi umieią kompani. Mnie nie zostało nic z postaćią brzydką Bo ći zabrali towarzysze wszystko. Zgodził się Ksantus za szcześćdźieśiąt groszy Za niego, ontent będąc nie potroszy. Ksantus, miał żonę wiczwirną i dźiwną, Ktorey śię zdało wszystko bydź przećiwno; Te prezentować kupno brzydkie przed nią, Miałby był łaźnią z kapitułą przednią. Więc w żart obroćić chćiał Ksantus tę sprawę I tym ukoić małżonkę swa zwawę Przyszedszy do niey, że kupił, powiada: Slicznego chłopca; aż ona mu rada. Dopieroż dźiewki (co Ancillae zowią) Co chłopcy pasą, i oczyma łowią, Wszystkie obiegły
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: B3
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
młodego cieszyły. Na tych szpalerach wyszywane łowy, Do których księcia był umysł gotowy. Między różnemi co je wyrabiano, I Lwa srogiego na obiciu szczwano. Książę wiedząc swej tęsknicy przyczynę, Kładąc zaś na Lwa swoich zamknięc winę, Rozgniewawszy się na lwa nieuważnie; Choć malowanyś, Lwie, niechaj cię drażnie, Tyś brzydkie zwierze, okazją inego Więzienia, rzecze: W tym obicianego Lwa pięścią Panicz uderzył straszliwie, A sam się o ćwiek ranił nieszczęśliwie, Który był ostry obiciem pokryty, Od tej to rany był książę zabity. Tak Pan BÓG ludzkie ciekawości karze, Kiedy wierzemy, co powiedzą łgarze, Astrologowie. O gwiazdy nie badaj,
młodego ćieszyły. Na tych szpalerach wyszywane łowy, Do ktorych kśięćia był umysł gotowy. Między rożnemi co ie wyrabiano, I Lwa srogiego na obićiu szczwano. Kśiążę wiedząc swey tesknicy przyczynę, Kładąc zaś na Lwa swoich zamknięc winę, Rozgniewawszy śię na lwa nieuważnie; Choć malowanyś, Lwie, niechay ćię draźnie, Tyś brzydkie zwierze, okazyą inego Więźienia, rzecze: W tym obićianego Lwa pięśćią Panicz uderzył straszliwie, A sam śię o ćwiek ranił nieszczęśliwie, Ktory był ostry obićiem pokryty, Od tey to rany był kśiążę zabity. Tak Pan BOG ludzkie ćiekawośći karze, Kiedy wierzemy, co powiedzą łgarze, Astrologowie. O gwiazdy nie baday,
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: 40
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731