. Królikowi.
Przez mię się zalecano, lecz cudze zaloty Świata mię pozbawiły, gdym z zbytniej pieszczoty Spadł z stołu i tam słabej nałamałem szyje. Tak często własną skorą płacim błędy czyje. Szklenicy stłuczonej.
Jamci to ona piękna szklenica toczona, Teraz w śmieciach za oknem leżę wyrzucona, Bo gdy w ręce brzydkiemu wpadłam pijanicy, Zgniotł mię, chcąc nie tylko pić, lecz pływać w szklenicy. Na traf podczas sejmu warszawskiego in anno 1677.
Potkał afront szwedzkiego posła i niemały: Słudze jego królewski brytan urwał gały. Dobry znak, że wałaszyć będziem te dryganty, Gdy im kurfirszt Pomorską, my weźmiem Inflanty, Ale i
. Krolikowi.
Przez mię się zalecano, lecz cudze zaloty Świata mię pozbawiły, gdym z zbytniej pieszczoty Spadł z stołu i tam słabej nałamałem szyje. Tak często własną skorą płacim błędy czyje. Szklenicy stłuczonej.
Jamci to ona piękna szklenica toczona, Teraz w śmieciach za oknem leżę wyrzucona, Bo gdy w ręce brzydkiemu wpadłam pijanicy, Zgniotł mię, chcąc nie tylko pić, lecz pływać w szklenicy. Na traf podczas sejmu warszawskiego in anno 1677.
Potkał afront szwedzkiego posła i niemały: Słudze jego krolewski brytan urwał gały. Dobry znak, że wałaszyć będziem te dryganty, Gdy im kurfirszt Pomorską, my weźmiem Inflanty, Ale i
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 481
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
.
XCIII.
Uwiązaną u skały królewnę ubogą, Na wyspie Płaczu - bo tak wyspę owę srogą Dla jej skutków płaczliwych z dawna nazywali - Gdzie ludzie tak źli i tak okrutni mieszkali, Którzy, jakom powiedział, umyślnie chowali Armatę, którą w różne brzegi wysyłali, Co napiękniejszych panien rozbojem dostając, Na pokarm je brzydkiemu dziwowi dawając.
CIV.
Onegoż dnia po ranu była uwiązana U skały podle brzegu, kędy niesłychana Straszna orka poźrzeć ją żywo przychodziła, Która się pięknych panien członkami karmiła. Mieliście w pierwszej pieśni, jako ją zawieźli Do swego kraju zbójcy, kiedy ją naleźli Podle starego mnicha, twardem snem zmorzoną, Na koniu
.
XCIII.
Uwiązaną u skały królewnę ubogą, Na wyspie Płaczu - bo tak wyspę owę srogą Dla jej skutków płaczliwych z dawna nazywali - Gdzie ludzie tak źli i tak okrutni mieszkali, Którzy, jakom powiedział, umyślnie chowali Armatę, którą w różne brzegi wysyłali, Co napiękniejszych panien rozbojem dostając, Na pokarm je brzydkiemu dziwowi dawając.
CIV.
Onegoż dnia po ranu była uwiązana U skały podle brzegu, kędy niesłychana Straszna orka poźrzeć ją żywo przychodziła, Która się pięknych panien członkami karmiła. Mieliście w pierwszej pieśni, jako ją zawieźli Do swego kraju zbójcy, kiedy ją naleźli Podle starego mnicha, twardem snem zmorzoną, Na koniu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 219
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tańcu była, Bez jej dozwolenia.
Niechaj bije, jak raczy, Kiedy nikt nie obaczy: Przecię będę chodziła, Ohoćby mię i zabiła.
Już być musi, Gdy człowiek skusi, Rodzicy nie zbronią. 5. Pieśń II.
Przypatrz się każdy pilnie, Jak ta narzeka silnie, Nakoniec umrzeć woli, Niż brzydkiemu być gwoli.
Chłop otyły, jak:glina. Zatchnie się, komuż wina? Czymże się ucieszyć mam, Lepiej iże gardło dam.
Więc szlachectwo udaje, Przed ludźmi tylko baje, A on szpetna robota Nikczemnego żywota.
Przy dworze też nie bywa, Na postać się zdobywa, Słowy mię tylko zwodzi, Machlerstwem
tańcu była, Bez jej dozwolenia.
Niechaj bije, jak raczy, Kiedy nikt nie obaczy: Przecię będę chodziła, Ohoćby mię i zabiła.
Już być musi, Gdy człowiek skusi, Rodzicy nie zbronią. 5. Pieśń II.
Przypatrz się każdy pilnie, Jak ta narzeka silnie, Nakoniec umrzeć woli, Niż brzydkiemu być gwoli.
Chłop otyły, jak:glina. Zatchnie się, komuż wina? Czymże się ucieszyć mam, Lepiej iże gardło dam.
Więc szlachectwo udaje, Przed ludźmi tylko baje, A on szpetna robota Nikczemnego żywota.
Przy dworze też nie bywa, Na postać się zdobywa, Słowy mię tylko zwodzi, Machlerstwem
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 8
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
lud wszytek nabawi. Mało to, mało macie z wydrożenia tego: Więtsze grzechy popełni z uporu krnąbrnego. Świat będzie gwałtu wołał i prędkich ratunków, Na który głos, aby go zbawili frasunków, Wynidą ci, których to czytacie imiona, Jaśniejszy, niż Tytana zgrzybiałego żona.
XLIII.
Coby się srożej zstawił dziwowi brzydkiemu, Królowi nie porówna żaden francuskiemu; I słusznie, iż on przejdzie drugich w tej dzielności Bo podobnego nie ma w cnotach i ludzkości. Siła po zad w królewskiej powadze zostawi, Wiele rozumem, męstwem swojem Frankom sprawi, Na ostatek, jak wszelka światłość ustępuje Słonecznej, tak on inszych dobrocią celuje.
XLIV.
Ledwie
lud wszytek nabawi. Mało to, mało macie z wydrożenia tego: Więtsze grzechy popełni z uporu krnąbrnego. Świat będzie gwałtu wołał i prętkich ratunków, Na który głos, aby go zbawili frasunków, Wynidą ci, których to czytacie imiona, Jaśniejszy, niż Tytana zgrzybiałego żona.
XLIII.
Coby się srożej zstawił dziwowi brzydkiemu, Królowi nie porówna żaden francuskiemu; I słusznie, iż on przejdzie drugich w tej dzielności Bo podobnego nie ma w cnotach i ludzkości. Siła po zad w królewskiej powadze zostawi, Wiele rozumem, męstwem swojem Frankom sprawi, Na ostatek, jak wszelka światłość ustępuje Słonecznej, tak on inszych dobrocią celuje.
XLIV.
Ledwie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 296
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Potym zaś owemu nowotnemu przybyszowi zachodził wyschły i wybladły człowiek jak lód zimny/ którego uczcić pocalowaniem powinień; i odtąd zaraz zapominał Wiary Katolickiej. W szkole ich była statua abo posąg/ po którym kot czarny zstępował/ do którego pocałowania/ z Mistrzem szli wszyscy/ i na miejscach swych/ wiersze niejakie przemówiwszy/ i brzydkiemu kotowi się nakłoniwszy/ potym świece zgasiwszy/ nieczystości miejsce dają. Tak sam Grzegorz Papież o nich pisze/ który też Wojsko na ich wygubienie zbierać kazał/ i Henryk Książę Brabańckie/ i Florentinus Comes Olęderski przeciwko nim pobudzony od niego. Wiek 13. Rok P. 1233. Grzegorza IX. 7. Fryderyka II.
. Potym záś owemu nowotnemu przybyszowi záchodźił wyschły i wybládły człowiek iák lod zimny/ ktorego uczćić pocálowániem powinień; i odtąd záraz zápominał Wiáry Kátolickiey. W szkole ich byłá státua ábo posąg/ po ktorym kot czarny zstępował/ do ktorego pocałowánia/ z Mistrzem szli wszyscy/ i ná mieyscách swych/ wiersze nieiákie przemowiwszy/ i brzydkiemu kotowi się nákłoniwszy/ potym świece zgáśiwszy/ nieczystośći mieysce dáią. Ták sam Grzegorz Papież o nich pisze/ ktory też Woysko na ich wygubienie zbierać kazał/ i Henryk Xiążę Brábáńckie/ i Florentinus Comes Olęderski przećiwko nim pobudzony od niego. Wiek 13. Rok P. 1233. Grzegorza IX. 7. Fryderyka II.
Skrót tekstu: KwiatDzieje
Strona: 76
Tytuł:
Roczne dzieje kościelne
Autor:
Jan Kwiatkiewicz
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
trojej, Którą pięknej uczynił Bradamancie swojej, Nuż Rynaldowi danie ręki, że przyjedzie Do Karła, gdy na jego króla kto dowiedzie Starganie bitwy spólnej; tak myśląc, ślubuje Zostać chrześcijaninem, jeśli go ratuje Bóg od widomej śmierci, w brzegu pożądanem Pozwoliwszy stawić się nogom spracowanem,
XLVIII.
I szable nie dobywać na pomoc brzydkiemu Narodowi, co kłamcy wierzy przeklętemu, Ale zaraz do Karła wróci się i jego Sługą będzie, aż z ciała duch pójdzie zimnego. Bradamancie nadobnej ślub spełni rzeczony, Zapał w słusznej miłości zgasiwszy wzniecony. Patrzcie cudu! Zaledwie to rzekł, wnet mu mocy Przybywa, nowe siły, nowe zna pomocy.
XLIX.
Nową
trojej, Którą pięknej uczynił Bradamancie swojej, Nuż Rynaldowi danie ręki, że przyjedzie Do Karła, gdy na jego króla kto dowiedzie Starganie bitwy spólnej; tak myśląc, ślubuje Zostać chrześcijaninem, jeśli go ratuje Bóg od widomej śmierci, w brzegu pożądanem Pozwoliwszy stawić się nogom spracowanem,
XLVIII.
I szable nie dobywać na pomoc brzydkiemu Narodowi, co kłamcy wierzy przeklętemu, Ale zaraz do Karła wróci się i jego Sługą będzie, aż z ciała duch pójdzie zimnego. Bradamancie nadobnej ślub spełni rzeczony, Zapał w słusznej miłości zgasiwszy wzniecony. Patrzcie cudu! Zaledwie to rzekł, wnet mu mocy Przybywa, nowe siły, nowe zna pomocy.
XLIX.
Nową
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 239
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, ogniem zapalona. I.
L.
Pełna buława ognia zawsze jest wiecznego, Nigdy się sam nie trawi, nigdy wesołego Nie utraca płomienia; stal najwyborniejsza Ustępować jej musi i tarcz najmocniejsza. Zbroje, hełmy, pancerze kruszy doświadczone, Karaceny przenika, trzykroć wypławione. Takiej właśnie potrzeba było Rynaldowi, Aby się z rąk brzydkiemu wydrzeć mógł dziwowi.
LI.
Ten na krzyk wrzasków jego w rozpuszczonem pędzie Przeciw potworze dziwnej, rozgniewany jedzie; Widzi, iż kilka wężów śliskich tysiącznemi Węzłami opasało Rynalda ścisłemi; Widzi, iż się wydziera, biedzi, odejmuje, A przecię drogi jadom zniknąć nie najduje. Zaczem w bok buzdyganem dziw przemierzły bije:
, ogniem zapalona. I.
L.
Pełna buława ognia zawsze jest wiecznego, Nigdy się sam nie trawi, nigdy wesołego Nie utraca płomienia; stal najwyborniejsza Ustępować jej musi i tarcz najmocniejsza. Zbroje, hełmy, pancerze kruszy doświadczone, Karaceny przenika, trzykroć wypławione. Takiej właśnie potrzeba było Rynaldowi, Aby się z rąk brzydkiemu wydrzeć mógł dziwowi.
LI.
Ten na krzyk wrzasków jego w rozpuszczonem pędzie Przeciw potworze dziwnej, rozgniewany jedzie; Widzi, iż kilka wężów śliskich tysiącznemi Węzłami opasało Rynalda ścisłemi; Widzi, iż się wydziera, biedzi, odejmuje, A przecię drogi jadom zniknąć nie najduje. Zaczem w bok buzdyganem dziw przemierzły bije:
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 266
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
w lewo z konia spadszy, nakoło się wije.
LII.
Lecz prędko pokrzepiony, dobrze rętszy wstawa I źmij grofowi kilka do pierwszych przydawa. Świszczą te i po gładkiej przebiegają zbroi, A ów się zapomina, jako wryty stoi. Bohatyr zaś nieznany raz wraz rozpaloną Buławą tłucze głowę, wężami natknioną, Wymierza gęste razy brzydkiemu zwierzowi, Nie dopuszczając szkodzić więcej Rynaldowi.
LIII.
I tem czasem, gdy spuszcza bez najmniejszej zwłoki Na łeb parszywy swą broń, na grzbiet, piersi, boki, Krzyczy i taką radę Rynaldowi daje, Aby w dalsze uchodził za gęsty las kraje, Przeciwko wielkiem górom; ten leci, a swego Nie obraca w
w lewo z konia spadszy, nakoło się wije.
LII.
Lecz prędko pokrzepiony, dobrze rętszy wstawa I źmij grofowi kilka do pierwszych przydawa. Świszczą te i po gładkiej przebiegają zbroi, A ów się zapomina, jako wryty stoi. Bohatyr zaś nieznany raz wraz rozpaloną Buławą tłucze głowę, wężami natknioną, Wymierza gęste razy brzydkiemu źwierzowi, Nie dopuszczając szkodzić więcej Rynaldowi.
LIII.
I tem czasem, gdy spuszcza bez najmniejszej zwłoki Na łeb parszywy swą broń, na grzbiet, piersi, boki, Krzyczy i taką radę Rynaldowi daje, Aby w dalsze uchodził za gęsty las kraje, Przeciwko wielkiem górom; ten leci, a swego Nie obraca w
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 266
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
m więc pana cieszył i przelał krwie wiele, Gdym od ręki uganiał przepiórki, chruściele, Od srogiego jastrząba poległem pazura. Tak ci na świecie; z dużym słaby mało wskóra. SZKLENICY STŁUCZONEJ
Jam ci to ona piękna szklenica toczona, Teraz w śmieciach za oknem leżę wyrzucona, Bo gdym w ręce brzydkiemu wpadła pijanicy, Zgniótł mię, chcąc nie tylko pić, lecz pływać w szklenicy. VOTUM
Trzykroć szczęśliwy ten, kto od młodości I wiek znikomy, i czasu spłynności, Choć w rannym, ale w dojrzałym rozumie Uważyć umie.
Szczęśliwy, który na dwu prowadzących Rozno gościńcach nie idzie błądzących Stopami, ale wie, którędy
m więc pana cieszył i przelał krwie wiele, Gdym od ręki uganiał przepiórki, chruściele, Od srogiego jastrząba poległem pazura. Tak ci na świecie; z dużym słaby mało wskóra. SZKLENICY STŁUCZONEJ
Jam ci to ona piękna szklenica toczona, Teraz w śmieciach za oknem leżę wyrzucona, Bo gdym w ręce brzydkiemu wpadła pijanicy, Zgniótł mię, chcąc nie tylko pić, lecz pływać w szklenicy. VOTUM
Trzykroć szczęśliwy ten, kto od młodości I wiek znikomy, i czasu spłynności, Choć w rannym, ale w dojrzałym rozumie Uważyć umie.
Szczęśliwy, który na dwu prowadzących Rozno gościńcach nie idzie błądzących Stopami, ale wie, którędy
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 97
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975