nie odmłodnę. Większego jednak dziwu twoje wąsy godne, Gdy piętnastym ode mnie młodszym bywszy rokiem, Babąś wrócił, jechawszy do Rzymu otrokiem, Gdzie jeżeliś się tylko temu trudził kwoli, I w Polsce wąsy lada cyrulik ogoli; Chyba że przy metresach dostało się i twej Gębie, bo tam osobne są od tego brzytwy. Nie oszpeci żadnego szlachcica, kiedy mu Potrzeba każe jechać do Kołaczyc z Rzymu: Takiegoć to nie mają rzemieślnika Włochy, Żeby ludziom po gębie nawłóczył przepłochy. 107. BIGOS W ŻAŁOBIE
Chcąc panna bigos w kuchni zaprawić co prędzej, Pójdzie z garnkiem do szafy po ocet, gdzie między Flaszami stał inkaust, bo już
nie odmłodnę. Większego jednak dziwu twoje wąsy godne, Gdy piętnastym ode mnie młodszym bywszy rokiem, Babąś wrócił, jechawszy do Rzymu otrokiem, Gdzie jeżeliś się tylko temu trudził kwoli, I w Polszczę wąsy leda cyrulik ogoli; Chyba że przy metresach dostało się i twej Gębie, bo tam osobne są od tego brzytwy. Nie oszpeci żadnego szlachcica, kiedy mu Potrzeba każe jechać do Kołaczyc z Rzymu: Takiegoć to nie mają rzemieślnika Włochy, Żeby ludziom po gębie nawłóczył przepłochy. 107. BIGOS W ŻAŁOBIE
Chcąc panna bigos w kuchni zaprawić co prędzej, Pójdzie z garnkiem do szafy po ocet, gdzie między Flaszami stał inkaust, bo już
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 53
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
F). DO ŻUPNIKA
Nie kocham cię, żupniku, i sam nie wiem, czemu, To tylko wiem, żeś zgoła niemił sercu memu; Albo zaś znowu kocham, możesz wierzyć pewnie, Tak, jako się w usranym kocha kucharz drewnie. Bo cię trudno nie kochać, póki rządzisz solą, Gdzie jednym brzytwy nie chcą, drugim szydła golą. 279 (F). DO PIENIĄŻKA
Dwie babce w jeden pieniądz starej szło minnice, Dziś za złą wszytko poszło monetą na nice. Jużeś miał jednę; radząc, chceszli wagi starej, Przybieraj drugą, kiedy ta poszła na mary. Ale jeśli je częściej będziesz kładł na
F). DO ŻUPNIKA
Nie kocham cię, żupniku, i sam nie wiem, czemu, To tylko wiem, żeś zgoła niemił sercu memu; Albo zaś znowu kocham, możesz wierzyć pewnie, Tak, jako się w usranym kocha kucharz drewnie. Bo cię trudno nie kochać, póki rządzisz solą, Gdzie jednym brzytwy nie chcą, drugim szydła golą. 279 (F). DO PIENIĄŻKA
Dwie babce w jeden pieniądz starej szło minnice, Dziś za złą wszytko poszło monetą na nice. Jużeś miał jednę; radząc, chceszli wagi starej, Przybieraj drugą, kiedy ta poszła na mary. Ale jeśli je częściej będziesz kładł na
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 122
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ma chyżo do kołnierza, Do rąbkowej tuwalnie; więc nim go zasłoni: „Braciszku, gdyby — rzecze — tak bez ceremoni, Niedrogo, a chciałeś mnie ogolić co prędzej; Przyznam się, zapomniałem wziąć z sobą pieniędzy.” Słowem jednak przyrzecze, że mu je dziś pośle; A ten niecnota, brzytwy przytarszy na ośle, Weźmie go cuazić, aż mu skwierczki staną w oczu. Ten, ni wałach pod ostrym grzebłem na poboczu, Kręci się, zęby ściska i dźwiga ku górze, Kiedy mu pasamony bramuje po skórze.
Tymczasem kwiczy Świnia; pyta gospodyni Cyrulik: „Co się stało, że kwiczy, tej świni
ma chyżo do kołnierza, Do rąbkowej tuwalnie; więc nim go zasłoni: „Braciszku, gdyby — rzecze — tak bez ceremoni, Niedrogo, a chciałeś mnie ogolić co prędzej; Przyznam się, zapomniałem wziąć z sobą pieniędzy.” Słowem jednak przyrzecze, że mu je dziś pośle; A ten niecnota, brzytwy przytarszy na ośle, Weźmie go cuazić, aż mu skwierczki staną w oczu. Ten, ni wałach pod ostrym grzebłem na poboczu, Kręci się, zęby ściska i dźwiga ku górze, Kiedy mu pasamony bramuje po skórze.
Tymczasem kwiczy Świnia; pyta gospodyni Cyrulik: „Co się stało, że kwiczy, tej świni
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 171
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pasamony bramuje po skórze.
Tymczasem kwiczy Świnia; pyta gospodyni Cyrulik: „Co się stało, że kwiczy, tej świni? Jeśli kędy uwięzia, niechaj ją wyzwolą!” Aż ów szlachcic: „Pewnie ją też to na borg golą. Nie trzeba większej cieśni; i mnie co się tycze, Nie odmieniszli brzytwy, niedługo zakwiczę. Jam ci się kazał golić, a tyś mię obłupił.” A balwierz: „Tak, kto na borg cyrulika kupił.” 401 (N). DO JEGOMOŚCI PANA SĘDZIEGO KRAKOWSKIEGO Z Okazji KONIA
Wesoła wiosna idzie, mój kochany sędzia, Jabłek się sad, dąbrowa spodziewa żołędzia,
pasamony bramuje po skórze.
Tymczasem kwiczy Świnia; pyta gospodyni Cyrulik: „Co się stało, że kwiczy, tej świni? Jeśli kędy uwięzia, niechaj ją wyzwolą!” Aż ów szlachcic: „Pewnie ją też to na borg golą. Nie trzeba większej cieśni; i mnie co się tycze, Nie odmieniszli brzytwy, niedługo zakwiczę. Jam ci się kazał golić, a tyś mię obłupił.” A balwierz: „Tak, kto na borg cyrulika kupił.” 401 (N). DO JEGOMOŚCI PANA SĘDZIEGO KRAKOWSKIEGO Z OKAZJEJ KONIA
Wesoła wiosna idzie, mój kochany sędzia, Jabłek się sad, dąbrowa spodziewa żołędzia,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 172
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Ledwie by godzien strzyc żmudzinom grzywy I uszy — i to, jeśli koń cierpliwy.
Te, co widzicie, rany po mej brodzie, Nie inszej one przyznajcie przygodzie, Nie kot podrapał, nie żona pobiła, Nie zła choroba krostą poznaczyła, Ani przy kuflu, ani z krwawej bitwy Odniosłem, ale od balwierskiej brzytwy. Nie masz nad kozła sztuczniejszego zwierza: Brody nie goli, bojąc się balwierza. NA ŁAKOMĄ
Dziękuję-ć, Zosiu, że moje zawody Doszły u ciebie słusznej nadgrody; Lecz nie wiem, czemu swych posług nie tracę: Czy że cię kocham, czy że dobrze płacę?
Widzę, że pałasz, i równie
Ledwie by godzien strzyc żmudzinom grzywy I uszy — i to, jeśli koń cierpliwy.
Te, co widzicie, rany po mej brodzie, Nie inszej one przyznajcie przygodzie, Nie kot podrapał, nie żona pobiła, Nie zła choroba krostą poznaczyła, Ani przy kuflu, ani z krwawej bitwy Odniosłem, ale od balwierskiej brzytwy. Nie masz nad kozła sztuczniejszego zwierza: Brody nie goli, bojąc się balwierza. NA ŁAKOMĄ
Dziękuję-ć, Zosiu, że moje zawody Doszły u ciebie słusznej nadgrody; Lecz nie wiem, czemu swych posług nie tracę: Czy że cię kocham, czy że dobrze płacę?
Widzę, że pałasz, i równie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 15
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
którem nie umiera I którem Oryl śmierci tak długo odpiera.
LXXXVI.
Między niezliczonemi nie widzi żadnego, Dłuższego i nad insze barziej skręconego; Myśli, który ma obrać, żeby niepożyty Oryl mógł, zwyciężony, być na śmierć zabity. „Lepiej - pry - wszytkie wyrwać”. Ale w onej dobie, Nie mając brzytwy ani nożyczek przy sobie, Ucieka się do szable, co tak ostra była, Że mógł dobrze powiedzieć o niej, że goliła.
LXXXVII.
I za nos w jednej ręce szpetny łeb trzymając I z przodku go i z tyłu często obracając, Ogolił wszytkie włosy i między inszemi Trafunkiem nalazł i on włos pogolonemi. Twarz
którem nie umiera I którem Oryl śmierci tak długo odpiera.
LXXXVI.
Między niezliczonemi nie widzi żadnego, Dłuższego i nad insze barziej skręconego; Myśli, który ma obrać, żeby niepożyty Oryl mógł, zwyciężony, być na śmierć zabity. „Lepiej - pry - wszytkie wyrwać”. Ale w onej dobie, Nie mając brzytwy ani nożyczek przy sobie, Ucieka się do szable, co tak ostra była, Że mógł dobrze powiedzieć o niej, że goliła.
LXXXVII.
I za nos w jednej ręce szpetny łeb trzymając I z przodku go i z tyłu często obracając, Ogolił wszytkie włosy i między inszemi Trafunkiem nalazł i on włos pogolonemi. Twarz
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 352
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Kto pragnie cudzego, postrada i swego.
Scudzego Konia i wśrzód błota zsiadaj. Kto cudze łyczko straci, rzemykiem swym przypłaci.
Cudzymeś wołem orał. Nie sam to z siebie masz, kto inszyć powiedział.
Cudzą pszenice ogania a jego wróble piją. Drugim dogodzić, sobie zaszkodzić.
Jednemu szydła golą, a drugiemu brzytwy niechcą.
Jedne nieszczęście drugiemu rękę podawa.
Co chcesz mieć tajemnego, miej u siebie samego. Jedną ręką głaszcze, drugą policzkuje.
Jeden kozła doi, a drugi przetak trzyma.
Kto może być swoim panem, niech nie będzie czyjym poddanym.
Jeden krowę za rogi trzyma, a drugi ją doi.
Drugi bez
Kto pragnie cudzego, postrada y swego.
Zcudzego Konia y wśrzod błota zśiaday. Kto cudze łyczko straći, rzemykiem swym przypłaći.
Cudzymeś wołem orał. Nie sam to z śiebie masz, kto inszyć powiedział.
Cudzą pszenice ogania a jego wroble piją. Drugim dogodzić, sobie zaszkodzić.
Jednemu szydła golą, a drugiemu brzytwy niechcą.
Jedne nieszcżęśćie drugiemu rękę podawa.
Co chcesz mieć tajemnego, miey u śiebie samego. Jedną ręką głaszcże, drugą policżkuje.
Jeden kozła doji, a drugi przetak trzyma.
Kto moźe być swoim panem, niech nie będźie czyjym poddanym.
Jeden krowę za rogi trzyma, a drugi ją doji.
Drugi bez
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 10
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
tyje, chba że się sam naje.
Poznać w młodości, co ma być wstarości.
Przy złym mieszka często dobry.
Niedzwiedz wlesie, a skore jego przedajesz.
Dobra wola za uczynek stoi.
W nocy dobrze Kordy chwytać. Węgorze w zamęcie łowią.
Dobry o każdym dobrze rozumie.
Tonący lada czego i brzytwy się chwyta.
Jeśli żyto drogie, to na bakier, jeśli tanie, to woczy czapki chłopi wsadzają. Ze szczęściem animuszu przybywa abo ubywa.
Jak pozdrowisz, tak ci podziękują.
Jak sobie pościelesz, tak się wyspisz. Jak zasiejesz, tak będziesz, źniwował.
Wieczerza hojna, noc niespokojna. Wieczerza skromna daje
tyje, chba że śię sam naje.
Poznać w młodośći, co ma być wstarośći.
Przy złym mieszka często dobry.
Niedzwiedz wleśie, a skore jego przedajesz.
Dobra wola za uczynek stoji.
W nocy dobrze Kordy chwytać. Węgorze w zamęcie łowią.
Dobry o każdym dobrze rozumie.
Tonący leda czego y brzytwy śię chwyta.
Jeśli żyto drogie, to na bakier, jeśli tanie, to woczy czapki chłopi wsadzają. Ze szczęśćiem animuszu przybywa abo ubywa.
Jak pozdrowisz, tak ci podziękują.
Jak sobie pośćielesz, tak śię wyspisz. Jak zaśiejesz, tak będziesz, źniwował.
Wieczerza hoyna, noc niespokoyna. Wieczerza skromna daje
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 191
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
Żaden, jakby pomarli, nie chce się ozywać. Strach zdejmuje beana, drży mu pod kolany, Jakby miał, być do kata na próby porwany. O, tchórzu bojaźliwy! Tak to wiary bronią? Aza od dysputacji mądrzy ludzie stronią? Wszak się masz za doktora, świadek tego książka, Za którą i na brzytwy nie dałbym pieniążka. Ale powiem co dalej czyni ta obłuda: Pośle do nas z tą posła Rorancja duda, Syn posłuszny Samuel ma też starsze swoje, Onych się ma dołożyć, iść-li na te boje. A to we Śrzedzie sejmik niezadługo będzie, Tam na gadanie Samuś barzo rad usiądzie. Gdzieś drwalu
Żaden, jakby pomarli, nie chce się ozywać. Strach zdejmuje beana, drży mu pod kolany, Jakby miał, być do kata na próby porwany. O, tchórzu bojaźliwy! Tak to wiary bronią? Aza od dysputacyi mądrzy ludzie stronią? Wszak się masz za doktora, świadek tego książka, Za którą i na brzytwy nie dałbym pieniążka. Ale powiem co dalej czyni ta obłuda: Pośle do nas z tą posła Rorancyja duda, Syn posłuszny Samuel ma też starsze swoje, Onych się ma dołożyć, iść-li na te boje. A to we Śrzedzie sejmik niezadługo będzie, Tam na gadanie Samuś barzo rad usiędzie. Gdzieś drwalu
Skrót tekstu: RamMKolKontr
Strona: 267
Tytuł:
Kolenda
Autor:
Mikołaj Aleksander Ramułt
Drukarnia:
Jan Wolrab
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
zaś twe postępki jako bogom hydzą, Ta się chorzy i zdrowi twoim mięsem brzydzą”
Ten jest na mowne fortel słowa ich obrócić I tym niepowściągliwy język ich ukrócić, A potym o to nie dbać, choć on znowu łaje: Jego język niech mówi, póki mu go zstaje. XC. Jednym szydła golą, drugim brzytwy nie chcą. O CHŁOPIE Z MERKURIUSZEM.
Chłop nad rzeką drwa rąbiąc, siekierę upuścił W wodę bystrą, kilka się razów po nią wpuścił, Nic nie sprawił i płakał, rzewnie narzekając, Bogów wszystkich usilnie o pomoc wzywając.
Merkuriusz umyślił nad nim się zmiłować, Wpuścił się w rzekę, żeby mógł chłopa ratować.
zaś twe postępki jako bogom hydzą, Ta się chorzy i zdrowi twoim mięsem brzydzą”
Ten jest na mowne fortel słowa ich obrócić I tym niepowściągliwy język ich ukrócić, A potym o to nie dbać, choć on znowu łaje: Jego język niech mówi, póki mu go zstaje. XC. Jednym szydła golą, drugim brzytwy nie chcą. O CHŁOPIE Z MERKURYUSZEM.
Chłop nad rzeką drwa rąbiąc, siekierę upuścił W wodę bystrą, kilka się razów po nię wpuścił, Nic nie sprawił i płakał, rzewnie narzekając, Bogów wszystkich usilnie o pomoc wzywając.
Merkuryusz umyślił nad nim się zmiłować, Wpuścił się w rzekę, żeby mógł chłopa ratować.
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 82
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897