, i Wacław, który powrócił z Paryża, jako myśliwi, w Rasnej będąc polowaniem się bawili i mieli budy swoje na cietrzewie na polach doubniewskich panien brygidek brzeskich. Miał na tychże polach budy Czyż podskarbi, w Zwodach będący. Bracia moi, siedząc w budach swoich, gdy cietrzewi nie widzieli, pojechali do bud Czyżowskich i tam zasiedli. Parowiński, człek zuchwały, ten, co na mnie był otrzymał kondemnatę w grodzie Słonimskim, mając z sobą w kompanii Łyszczyńskiego i Bienieckiego szlachtę, jak oni powiedali, iż rozumiejąc, że tam Czyż siedzi, ale podobniej, że napastując braci moich, jako nas naówczas mało ważyli, przyjechali do
, i Wacław, który powrócił z Paryża, jako myśliwi, w Rasnej będąc polowaniem się bawili i mieli budy swoje na cietrzewie na polach doubniewskich panien brygidek brzeskich. Miał na tychże polach budy Czyż podskarbi, w Zwodach będący. Bracia moi, siedząc w budach swoich, gdy cietrzewi nie widzieli, pojechali do bud Czyżowskich i tam zasiedli. Parowiński, człek zuchwały, ten, co na mnie był otrzymał kondemnatę w grodzie Słonimskim, mając z sobą w kompanii Łyszczyńskiego i Bienieckiego szlachtę, jak oni powiedali, iż rozumiejąc, że tam Czyż siedzi, ale podobniej, że napastując braci moich, jako nas naówczas mało ważyli, przyjechali do
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 173
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
i tam zasiedli. Parowiński, człek zuchwały, ten, co na mnie był otrzymał kondemnatę w grodzie Słonimskim, mając z sobą w kompanii Łyszczyńskiego i Bienieckiego szlachtę, jak oni powiedali, iż rozumiejąc, że tam Czyż siedzi, ale podobniej, że napastując braci moich, jako nas naówczas mało ważyli, przyjechali do tych bud, gdzie bracia moi siedzieli. Trafili na budę Wacława, brata mego. Tam się barzo prędko zwadzili. Parowiński zsiadał
z konia, chcąc harapnikiem wyszmagać Wacława, brata mego. Ten broniąc się strzelił do niego i zaraz Parowiński padł. Ci dwaj, Łyszczyński i Bieniecki, skoczyli do brata mego i już go wzięli.
i tam zasiedli. Parowiński, człek zuchwały, ten, co na mnie był otrzymał kondemnatę w grodzie Słonimskim, mając z sobą w kompanii Łyszczyńskiego i Bienieckiego szlachtę, jak oni powiedali, iż rozumiejąc, że tam Czyż siedzi, ale podobniej, że napastując braci moich, jako nas naówczas mało ważyli, przyjechali do tych bud, gdzie bracia moi siedzieli. Trafili na budę Wacława, brata mego. Tam się barzo prędko zwadzili. Parowiński zsiadał
z konia, chcąc harapnikiem wyszmagać Wacława, brata mego. Ten broniąc się strzelił do niego i zaraz Parowiński padł. Ci dwaj, Łyszczyński i Bieniecki, skoczyli do brata mego i już go wzięli.
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 173
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
fervebat litigium z Grabowskim, sędzią ziemskim brzeskim, jakom wyżej opisał, o srebra kościelne roku 1740. Ja pojechałem jako deputat kowieński na trybunał do Nowogródka, a bracia moi, teraźniejszy pułkownik i Wacław z Francji redux, będąc w Rasnej polowaniem się bawili i rankami, już to primis decembris było, wyjeżdżali do bud na cietrzewie. W tymże polu pod Doubniewem były budy Czyża, podstarościego zwodowskiego, w nich tedy bracia moi zasiedli. Parowiński, człek zuchwały a przyjaciel Grabowskiego, sędziego ziemskiego, z dwoma szlachtą, Janem Łyszczyńskim i Bienieckim, jechał z Switycz mimo te budy do Wyhanowa. Jak oni powiedają, że zajechali do tych
fervebat litigium z Grabowskim, sędzią ziemskim brzeskim, jakom wyżej opisał, o srebra kościelne roku 1740. Ja pojechałem jako deputat kowieński na trybunał do Nowogródka, a bracia moi, teraźniejszy pułkownik i Wacław z Francji redux, będąc w Rasnej polowaniem się bawili i rankami, już to primis decembris było, wyjeżdżali do bud na cietrzewie. W tymże polu pod Doubniewem były budy Czyża, podstarościego zwodowskiego, w nich tedy bracia moi zasiedli. Parowiński, człek zuchwały a przyjaciel Grabowskiego, sędziego ziemskiego, z dwoma szlachtą, Janem Łyszczyńskim i Bienieckim, jechał z Switycz mimo te budy do Wyhanowa. Jak oni powiedają, że zajechali do tych
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 269
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
na cietrzewie. W tymże polu pod Doubniewem były budy Czyża, podstarościego zwodowskiego, w nich tedy bracia moi zasiedli. Parowiński, człek zuchwały a przyjaciel Grabowskiego, sędziego ziemskiego, z dwoma szlachtą, Janem Łyszczyńskim i Bienieckim, jechał z Switycz mimo te budy do Wyhanowa. Jak oni powiedają, że zajechali do tych bud, rozumiejąc, że w nich Czyż siedzi, ale veri similius, że z przybraną kompanią Parowiński jechał, aby braci moich przepłoszyć jako młodych ludzi, chcąc tym
przysługę uczynić Grabowskiemu, człowiekowi złośliwemu. Trafił Parowiński z swoją kompanią na tę budę, w której brat mój Wacław siedział. Trafił na swego. Zaczął coś Parowiński
na cietrzewie. W tymże polu pod Doubniewem były budy Czyża, podstarościego zwodowskiego, w nich tedy bracia moi zasiedli. Parowiński, człek zuchwały a przyjaciel Grabowskiego, sędziego ziemskiego, z dwoma szlachtą, Janem Łyszczyńskim i Bienieckim, jechał z Switycz mimo te budy do Wyhanowa. Jak oni powiedają, że zajechali do tych bud, rozumiejąc, że w nich Czyż siedzi, ale veri similius, że z przybraną kompanią Parowiński jechał, aby braci moich przepłoszyć jako młodych ludzi, chcąc tym
przysługę uczynić Grabowskiemu, człowiekowi złośliwemu. Trafił Parowiński z swoją kompanią na tę budę, w której brat mój Wacław siedział. Trafił na swego. Zaczął coś Parowiński
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 269
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
zajutrze tedy, w subotę rano, wyciąga się nasze wojsko do szyku i cesarscy, których wtenczas było tylko ośmaście tysięcy z nami, bo się byli już elektorowie powracali, a te ośmaście tysięcy austriackie nam asystowali. Tureckie też się wojsko sypie, którego nie czterdzieści, ale pięćdziesiąt było, do którego znowu w nocy spod Bud trzydzieści tysięcy przybyło tak, że się ich ośmdziesiąt tysięcy jeszcze nie będących w wideńskiej okazji zebrało. Staje tedy w szyku dobrą sprawą wojsko nasze, na które tymże impetem, co i we czwartek, wysunął się Sylistryjski Pasza na kobyle białej, tureckiej, ale cudnej, siedzący. Wpada na husarską chorągiew hetmana wielkiego i
zajutrze tedy, w subotę rano, wyciąga się nasze wojsko do szyku i cesarscy, których wtenczas było tylko ośmaście tysięcy z nami, bo się byli już elektorowie powracali, a te ośmaście tysięcy austryjackie nam asystowali. Tureckie też się wojsko sypie, którego nie czterdzieści, ale pięćdziesiąt było, do którego znowu w nocy spod Bud trzydzieści tysięcy przybyło tak, że się ich ośmdziesiąt tysięcy jeszcze nie będących w wideńskiej okazyji zebrało. Staje tedy w szyku dobrą sprawą wojsko nasze, na które tymże impetem, co i we czwartek, wysunął się Sylistryjski Pasza na kobyle białej, tureckiej, ale cudnej, siedzący. Wpada na husarską chorągiew hetmana wielkiego i
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 82
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
tak praesidium tureckie w kapitulacyją weszło, które ten najpierwszy punkt położyło, że „My nie na cesarskie imię, ale na królewskie poddajemy się, gdyż na imię cesarskie nie poddawać się, ale krew do ostatniej kropli lat, oświadczyli się". Za takową tedy kapitulacyją wyszli z fortecy, które Król kazał konwojować aż do Bud. Ta zaś sobotna wiktoria dosyć piękna by była, bo wojsko nasze wzięło dwóch paszów w niewolą, to jest sylistryjskiego, owego wielkiego dowódcę, wziął towarzysz husarski hetmana wielkiego z kolegą swoim, niejakim Cińskim, który potym był rotmistrzem pancernym; którego Paszę Sylistryjskiego, jako komendującego wszystkimi owemi ośmdziesiąt tysiącami nad Dunajem, złapali na
tak praesidium tureckie w kapitulacyją weszło, które ten najpierwszy punkt położyło, że „My nie na cesarskie imię, ale na królewskie poddajemy się, gdyż na imię cesarskie nie poddawać się, ale krew do ostatniej kropli lat, oświadczyli się". Za takową tedy kapitulacyją wyszli z fortecy, które Król kazał konwojować aż do Bud. Ta zaś sobotna wiktoryja dosyć piękna by była, bo wojsko nasze wzięło dwóch paszów w niewolą, to jest sylistryjskiego, owego wielkiego dowódcę, wziął towarzysz husarski hetmana wielkiego z kolegą swoim, niejakim Cińskim, który potym był rotmistrzem pancernym; którego Paszę Sylistryjskiego, jako komendującego wszystkimi owemi ośmdziesiąt tysiącami nad Dunajem, złapali na
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 83
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
któregoć nie wzięli, Jak baszę tym cię Polacy podcięli. Most się załomal, lecz go Polak stawił, Gdy Turków w wodzie wyżej nad most pławił. Gdy ich tak wiele legło, nic po moście, Po karkach ichże przeszedł jak po chroście. Pytać Dunaja, jak się za was wstydził, Który krew do Bud niósł, aby z was szydził, Więc Bóg pochwalon niechaj za to będzie, A znowu niech nam na pomoc przybędzie. Niech Orzeł polski, Boże, w Twojej sile To ptastwo w moment ugania na mile, Jak dwoistemu, tak jednogłownemu Pomóż Orłowi, bo chrześcijańskiemu. W światło Księżyca niechaj pogańskiego Niezmrugłym okiem patrzą tureckiego
któregoć nie wzięli, Jak baszę tym cię Polacy podcięli. Most się załomal, lecz go Polak stawił, Gdy Turków w wodzie wyżej nad most pławił. Gdy ich tak wiele legło, nic po moście, Po karkach ichże przeszedł jak po chroście. Pytać Dunaja, jak się za was wstydził, Który krew do Bud niósł, aby z was szydził, Więc Bóg pochwalon niechaj za to będzie, A znowu niech nam na pomoc przybędzie. Niech Orzeł polski, Boże, w Twojej sile To ptastwo w moment ugania na mile, Jak dwoistemu, tak jednogłownemu Pomóż Orłowi, bo chrześcijańskiemu. W światło Księżyca niechaj pogańskiego Niezmrugłym okiem patrzą tureckiego
Skrót tekstu: BoczPióroBar_II
Strona: 159
Tytuł:
Pióro orła polskiego ...
Autor:
Jakub Boczyłowic
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
i natury spokojnej/ którzy wszyscy są Chrześcijanie. Lowią perły raz na jednej stronie morza/ a drugi raz na drugiej/ tym sposobem. Gdy nadchodzi czas Marcowy abo Kwietniowy/ puszczają ludzie pod wodę/ żeby się dowiadowali/ gdzieby więcej było ostreg/ abo macic perłowych/ i potym postawią tam naprzeciwko niemałą wieś z bud samych: a Portugalczykowie też stoją pogotowiu w kilku fustach obronnych dla ich bezpieczeństwa. Sprawiwszy to/ wsiadają na swe barki/ i wrzucają rozmaite powrozy w morze/ kamienie do nich przywiązawszy. Ten który chce łowić/ scisnie nos kleszczykami/ i pomaże go też/ a także i uszy oliwą/ i masłem: i mając
y nátury spokoyney/ ktorzy wszyscy są Chrześćiánie. Lowią perły raz ná iedney stronie morzá/ á drugi ráz ná drugiey/ tym sposobem. Gdy nádchodźi czás Márcowy ábo Kwietniowy/ pusczáią ludźie pod wodę/ żeby się dowiádowáli/ gdźieby więcey było ostreg/ ábo máćic perłowych/ y potym postáwią tám náprzećiwko niemáłą wieś z bud sámych: á Portogálczykowie też stoią pogotowiu w kilku fustách obronnych dla ich bespieczeństwá. Spráwiwszy to/ wśiádáią ná swe barki/ y wrzucáią rozmáite powrozy w morze/ kámienie do nich przywiązawszy. Ten ktory chce łowić/ zćisnie nos klesczykámi/ y pomáże go też/ á tákże y vszy oliwą/ y másłem: y máiąc
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 182
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
. Cierpią zbytnie gorąca: a żeby nie zdychali/ piją każdy dzień sól utemperowaną z wodą. Król Melli ma swe państwo około Gambea: a przeciw niemu króluje nad rzeką Sanegą/ ów król Tombuti: jest to królestwo sławne w Afryke. Ma imię od przedniego swego miasta/ w którym jest 12000 domów/ abo raczej bud z gliny i z słomy porobionych. Wylewanie rzeki bogaci to Państwo w zboże/ w pastwiska/ w bydło/ i w mleczno: ale fruktów tam niemasz inszych (jako też ani w pobliskich krainach) oprócz Toro podobnego kasztanom/ ale trochę smaku gorzkiego. Ródzą się tam konie/ ale nie wielkie: woły tam
. Cierpią zbytnie gorącá: á żeby nie zdycháli/ piią káżdy dźień sol vtemperowáną z wodą. Krol Melli ma swe páństwo około Gámbea: á przećiw niemu kroluie nád rzeką Sánegą/ ow krol Tombuti: iest to krolestwo sławne w Africe. Ma imię od przedniego swego miástá/ w ktorym iest 12000 domow/ ábo ráczey bud z gliny y z słomy porobionych. Wylewánie rzeki bogáći to Páństwo w zboże/ w pástwiská/ w bydło/ y w mleczno: ále fruktow tám niemász inszych (iáko też áni w pobliskich kráinách) oprocz Toro podobnego kásztanom/ ále trochę smaku gorzkiego. Rodzą się tám konie/ ále nie wielkie: woły tám
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 248
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
znać o nich, bo sam ich kałauzem; Już ich Turcy z niezmiernym czekają aplauzem. Co żywo się na wozy i na budy wspina; Ciągnie szyje, gdy o nich gruchnęła nowina; Straże nawet przyległe, co trzymały wzgórki, Wyrzucały zawoje z krzykiem na powtórki, Czując czas niedaleki szczęsnego powrotu W miły dom z bud niewczesnych, z zimnego namiotu. Jakoż już i do rozmów z naszymi opłaźnie Darli się, czego hetman zakazał wyraźnie. Już w obóz wjeżdżać mają posłowie, gdy z czoła Sto czauszów ich potyka i ledwie im zdoła Witać ręka; w poczesne wszyscy, wszyscy, brody Przybrani; by tak w rozum, maluj wojewody
znać o nich, bo sam ich kałauzem; Już ich Turcy z niezmiernym czekają aplauzem. Co żywo się na wozy i na budy wspina; Ciągnie szyje, gdy o nich gruchnęła nowina; Straże nawet przyległe, co trzymały wzgórki, Wyrzucały zawoje z krzykiem na powtórki, Czując czas niedaleki szczęsnego powrotu W miły dom z bud niewczesnych, z zimnego namiotu. Jakoż już i do rozmów z naszymi opłaźnie Darli się, czego hetman zakazał wyraźnie. Już w obóz wjeżdżać mają posłowie, gdy z czoła Sto czauszów ich potyka i ledwie im zdoła Witać ręka; w poczesne wszyscy, wszyscy, brody Przybrani; by tak w rozum, maluj wojewody
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 277
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924